Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Do czytania wybieram najczęściej literaturę sprzed XXI wieku, nie stronię od liryki i dramatu, czasami sięgam po reportaż, a najrzadziej decyduję się na literaturę popularnonaukową. Bardzo lubię czytać biografie, wspomnienia, listy i dzienniki.
Poniższe wyrywki z czytanych przeze mnie tekstów mocno ze mną współgrają, więc są przedłużeniem tych kilku słów o sobie :)😊
„Ciekawe jest widzieć, że niemal wszyscy ludzie wielkiej wartości zachowują się z prostotą i że niemal zawsze owa ich prostota jest brana za świadectwo tego, że są niewiele warci”.
Myśli, Giacomo Leopardi
„Intensywność marzeń, ważniejsza jest od ziszczeń”.
Wysoki Zamek, Stanisław Lem
-
Już pierwsze zdanie tej opowieści wzbudziło mój niepokój, gdy zamiast imienia bohatera pojawił się zaimkowy „on”, który i we mnie wywołał podskórny lęk. I tak jak opowiadająca tę historię żona i matka, i ja zaczęłam być czujna, wyczekiwałam tego, co niekoniecznie się wydarzy, ale wydarzyć się może. • To napięcie towarzyszyło mi podczas pierwszej, najdłuższej części narracji, kiedy bohaterka, żyjąc w ustawicznej obawie, bezradnie poddaje się losowi i przemocowemu mężowi. W jej relacji wymarzony, własny dom jest domem, w którym gości strach. Najtrudniej było mi patrzeć, jak matka bezwolnie zaszczepia dzieciom lęk, ucząc je wyczuwać nadchodzące zagrożenie. • Gdy w drugiej części poznajemy dzieje małżeństwa z perspektywy męża, widzimy, jak ich wyobrażenia i oczekiwania wspólnego życia diametralnie się różniły, jakże oboje mieli inne priorytety. • Losy rodziny zamyka w trzeciej, ostatniej i najkrótszej części epilog córki. To bardzo ważne dopełnienie całej opowieści. • Podobało mi się bardzo to, że każdy kolejny etap zdarzeń rodzinnych opowiada inny jej członek, poznajemy więc koleje ich losu przez pryzmat ich osobistych wrażeń i doświadczeń. • To świetna proza, krótka, ale wystarczająca, by porazić siłą emocji. Zostawia też czytelnika z wieloma pytaniami, z którymi sam musi się zmierzyć. Na pewno będę mieć na uwadze inne książki autorki. • I jeszcze na koniec. Zastanawiałam się, czy jeżeli w tej prozie były wątki autobiograficzne, to czy Marie-Hélène Lafon bardziej czuła się żoną, czy córką?
-
Już od jakiegoś czasu miałam na uwadze „Wilki”, ale ciągle nie mogłam dopasować ich do moich literackich ciągów. Zmieniła to Zyta Oryszyn wraz z „Ocaleniem Atlantydy”. Obydwa teksty korespondują ze sobą i nie tylko za sprawą tematu powojennych przesiedleń, ale podobnej stylistyki smutku. • Jest o tych, co przyjechali i o tych, co uciekali. • Jest tu i teraz, poniemieckie, obce, nieswoje i tylko siła przyrody trwa bez względu na wszystko. • Jest to przejmująca, monumentalna w emocjonalnym przekazie karta pamięci tamtych tużpowojennych lat. • „Wykuwa dziuplę lęgową • W pniu nocy • Pamięć ciemnoskrzydła”
-
Postanowiłam zdobyć tę książeczkę na prezent dla małej dziewuszki, która uczy się nazywać świat w trzech językach, a że jej mama dba o rozwój polskiego, postanowiłam sprezentować im tę niebanalną, wierszem napisaną opowiastkę. • Przed podarowaniem sama zajrzałam do środka, by poznać misia i jego kolejne wcielenia. Dla mnie ogromnym atutem tej historyjki jest oprawa graficzna, ilustracje przypominające mi moje dzieciństwo i wycinanki z ubrankami dla misia! Janina Krzemińska wiedziała, jak ubarwić i uatrakcyjnić dzieciństwo za pomocą prostych pomysłów. • Zasięgnęłam języka i wiem, że miś przyjął się w nowym środowisku, jest czytany, słuchany, oglądany i tak jak myślałam z uwielbieniem przebierany :)
-
I znowu Paco Roca. • Tym razem było ciekawie, ale bez zachwytu, jak w przypadku „Domu”, czy „Otchłani zapomnienia”. • „Powrót do Edenu” to opowieść osadzona na tle frankistowskiej Hiszpanii, jednak przedstawienie realiów życia pod rządami generała Franco jest tu bardzo ogólnikowe. Nie dowiedziałam się z tego komiksu niczego, co byłoby dla mnie nowe – to raczej narracja skierowana do czytelnika, który dotąd nie miał z tym tematem styczności. • Punktem wyjścia historii jest fotografia – wspomnienie z przeszłości, wokół którego Roca buduje opowieść o losach jednej rodziny. Ten zabieg, choć emocjonalnie obiecujący, w moim odczuciu wypadł dość banalnie. • Forma graficzna pozostaje w rozpoznawalnym stylu autora – oszczędna, z charakterystyczną dla niego kolorystyką i kadrowaniem. • Podsumowując, jest poprawnie, momentami poruszająco, ale bez większej głębi. Dla mnie to pozycja słabsza w dorobku autora.
-
Oszczędny i surowy styl Hemingwaya plus beznamiętna interpretacja lektora spowodowały, że na początku trochę wiało nudą. Potem, w okolicach środka, zrobiło się ciekawiej, by jeszcze przed zakończeniem znowu obniżyć loty. • Koniec dobry, chociaż właśnie takiego można było się spodziewać. • Wojna, ta przykra konieczność, której nikt nie lubi i nie chce w niej brać udziału, ciągle trwa, ale więcej się o niej opowiada niż w niej uczestniczy. Bohaterowie nie widzą jej końca. Ta niewiadoma, te zmiany pozycji wojsk, odwroty, przemarsze, ciągle nie dają definitywnej odpowiedzi, kiedy nastąpi upragniony koniec. Nie chodzi nawet o wygraną, tylko właśnie o koniec. • Wątek miłosny został ciekawie poprowadzony, chociaż czasami miałam wrażenie, że Catherine i Frederick nie żyją naprawdę, tylko odgrywają swoje role w teatrze. Fatalne dialogi. A uległa i nadskakująca Frederickowi Catherine, nadużywająca wyznań w stylu: jesteś cudowny, jesteś wspaniały, odpocznij, etc. jest męcząca i pretensjonalna. I według mnie mało wiarygodna, akurat w tych momentach. • Zdecydowanie wolałam motyw wojenny. • Dwa zdania zapadły mi w pamięć, chociaż to drugie, wyrwane z kontekstu traci. • „Życiem nie jest trudno kierować, kiedy człowiek nie ma nic do stracenia”. • „Pamiętałem Catherine, ale oszalałbym, gdybym o niej myślał”. • Podsumowując. Ta książka to swoista sinusoida i długo wahałam się jak ją ocenić.