Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Do czytania wybieram najczęściej literaturę sprzed XXI wieku, nie stronię od liryki i dramatu, czasami sięgam po reportaż, a najrzadziej decyduję się na literaturę popularnonaukową. Bardzo lubię czytać biografie, wspomnienia, listy i dzienniki.
Poniższe wyrywki z czytanych przeze mnie tekstów mocno ze mną współgrają, więc są przedłużeniem tych kilku słów o sobie :)😊
„Ciekawe jest widzieć, że niemal wszyscy ludzie wielkiej wartości zachowują się z prostotą i że niemal zawsze owa ich prostota jest brana za świadectwo tego, że są niewiele warci”.
Myśli, Giacomo Leopardi
„Intensywność marzeń, ważniejsza jest od ziszczeń”.
Wysoki Zamek, Stanisław Lem
-
Chociaż wybór felietonów był ciekawy i różnorodny, styl autora nieco mnie zmęczył. Bynajmniej nie gładko i nie potoczyście czytało mi się te publikacje, musiałam się do nich przykładać i mocno koncentrować, by nie zgubić orwellowskiej myśli. • Największe wrażenie spośród tych wszystkich różnorakich tekstów, zrobił na mnie opis pobytu Arthura Blaira, wtedy jeszcze nie był Georgiem Orwellem, w paryskim szpitalu dla nędzarzy. Mimo iż czytałam jego wspomnienia „Na dnie w Paryżu i w Londynie”, które o tych chudych latach pisarza opowiadały, to opis zawarty w obecnie przeczytanym publicystycznym zbiorze będzie niezapomniany. I jeszcze podobały mi się „Zwierzenia recenzenta książek”, każdy kto marzy o zajęciu recenzenta, powinien, na wszelki wypadek, zapoznać się z tym felietonem. • I kilka wypisów. • „Najlepsza angielska kuchnia to oczywiście kuchnia francuska” • „Prawie na pewno zaczynają się czasy dyktatur totalitarnych - czasy, w których wolność myśli będzie początkowo śmiertelnym grzechem, potem zaś nic nie znaczącym, abstrakcyjnym pojęciem. Autonomiczna jednostka ulegnie brutalnemu zniszczeniu”. • „Sport uprawiany na serio nie ma nic z zasadami fair play. Łączy się on z nienawiścią, zazdrością, samochwalstwem, łamaniem wszelkich prawideł gry oraz sadystyczną przyjemnością towarzyszącą obserwowaniu aktów przemocy: innymi słowy jest to wojna minus strzelanie”.
-
Bezimienny kot, któremu towarzyszymy od pierwszych chwil jego życia, jest narratorem i naszym przewodnikiem po świecie, w którym przyszło mu żyć. I to on prowadzi nas po meandrach ludzkiej natury. Jest bystrym obserwatorem, próbującym odgadnąć motywy postępowania swojego pana, Kushamiego, jego rodziny i znajomych. Z reguły krytycznie ocenia zachowanie człowieka, nie widząc sensu w wielu jego działaniach, a czytelnik im wnikliwiej poznaje bohaterów, Kushamimego, Meiteia i Kangetsu, tym bardziej przychyla się do kocich wniosków. • Nie wolno zapominać, że „Jestem kotem” to utwór satyryczny, prześmiewczy i śmiech jest tu jak najbardziej na miejscu, z tym że to jest ten jego rodzaj, unieśmiertelniony jeszcze przez Gogola – Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie! • I mimo że utwór powstał ponad sto lat temu, a ostrze satyry wymierzone zostało wówczas w japońską inteligencję początku XX wieku, szczególnie w jej odchodzenie od tradycji w stronę bezmyślnej europeizacji, to wiele nonsensów ukazanych przez kota, można przypisać także i nam współczesnym. • Są w tej historii momenty komiczne, moim ulubionym jest opowiadanie Kangetsu o tym jak kupował skrzypce, ale sporo jest gorzkich refleksji, a nawet bezdusznych poczynań. • Kot na koniec wydał swój werdykt. • „Im dłużej żyję pośród ludzi i im uważniej im się przyglądam, tym głębiej jestem przekonany, jak bardzo są źli i zepsuci”. Miau! • Auuu! Zabolało!
-
„Jeżeli nie podoba ci się rzeczywistość, to idź sobie gdzie indziej!” • Po co psuć dobrą atmosferę złośliwością, krytykanctwem, protekcjonalizmem? Czy to coś zmieni? • Jeśli ci się nie podoba, to idź narzekać gdzie indziej, no chyba że zamierzasz coś zrobić, dać przykład i pomagają ci w tym: „pokora, samoograniczenie, szacunek dla prawa, szacunek dla poglądów innych, wierność zasadom, wytrwałość, odpowiedzialność, umiejętność godzenia sprzecznych potrzeb, zdolność do organizowania się wokół istotnych celów, troska o los słabych, mądre wątpliwości wobec zbyt pochopnych działań dla dobra wszystkich. • I tego wszystkiego trzeba wymagać przede wszystkim od siebie, a nie od innych”. • Nie tylko dla polityków, chociaż im te wytyczne szczególnie by się przydały, a ze spisu dosyć ważnych pojęć politycznych opracowanych przez Brombę i jej przyjaciół wszyscy działacze powinni zdawać obowiązkowy egzamin, przed objęciem swoich ważnych stanowisk. • Dostało się też autorytetom. • „Autorytety mogą się mylić, a do ich opinii trzeba podchodzić ostrożnie. … I jeszcze jedno – jeżeli ktoś z całkowitym przekonaniem uważa się za autorytet, to raczej nim nie jest”. • Świetna przypowiastka i bynajmniej nie tylko dla dzieci.
-
Miałam w czym wybierać, bo utwory zebrane w tym opracowaniu to pierwszorzędna kolekcja twórczości Mariana Hemara. W zbiorze tym teksty zostały pogrupowane chronologicznie na wiersze przedwojenne, wojenne, powojenne i ostatnie, następnie figurują w nim dwie jednoaktówki, wybór fraszek, a całość zamykają piosenki. • Dużą część zaprezentowanego dorobku obejmują wiersze o Lwowie, ukochanym, do ostatniego wydanego na obczyźnie tchu, mieście. W nim się urodził, dwadzieścia lat wcześniej od swojego kuzyna Stanisława Lema, w nim doczekał się niepodległej Polski i w nim zaczął tworzyć pierwsze wiersze. • Sławę, popularność i pieniądze przyniosła twórcy współpraca w tandemie z Julianem Tuwimem dla kabaretu literacko-artystycznego „Qui Pro Quo”, a następnie dla „Cyrulika Warszawskiego”. To w nich rozwinął skrzydła. • Hemar to mistrz tekstów kabaretowych, w zabawie słowem szedł łeb w łeb z Tuwimem, dowcipem i celną ripostą dorównywał Słonimskiemu, a liryzmem i refleksją Lechoniowi, wraz z nimi pisał bardzo popularne w międzywojniu szopki polityczne. • Pozostawił po sobie olbrzymi zbiór piosenek, nostalgicznych, sentymentalnych, poruszających duszę, czytając je, miałam przed oczyma czarno-białe kadry niemych filmów. • Wydana przez Wydawnictwo Literackie książka pokazuje tę wielką różnorodność twórczą poety. Mnie podbiły jednoaktówki, najpierw zachwyciłam się „Ostatnim trenem”, w którym Hemar domniemywa, czy mógł istnieć tren XX i co z nim mogło się stać, a zaraz potem ujęła mnie „Umowa”, czyli rozmowa Fryderyka Szopena i Cypriana Kamila Norwida. Wspaniałe są kanegiryki i elegie o prawdziwych pieskach, od razu przyniosły mi skojarzenia z „Kotami” Eliota. • Ogarnął mnie żal, że tego się nie zna, nie czyta, a to naprawdę świetne teksty, które przeminęły, tak jak zapomniało się o Hemarze, który ukochał oprócz wspomnianego wyżej Lwowa, polski język, polską literaturę i polską ojczyznę. Daje tego świadectwo w licznych utworach o tematyce społecznej, tych bardziej i mniej satyrycznych, w których zwraca uwagę na niektóre przywary międzywojennych Polaków, ale czy tylko międzywojennych?
-
Bardzo chciałam poznać coś Waltera Scotta, ale wydawało mi się, że tę literacką z nim przygodę rozpocznę od „Rob Roya”, bo tkwi on w czołówce lektur najdłużej czekających na przeczytanie. Zupełnym przypadkiem wpadł mi jednak w oko „Waverley…”, a że był na wyciągnięcie ręki, postanowiłam, że zacznę od niego. Jakże przyjemną okazał się lekturą i nawet nieprzesadnie staroświecką. • To rodzaj powieści historycznej, awanturniczej i przygodowej w romantycznym entourage’u. Sporo w niej szkockiego folkloru, bohaterów idealistów i buntowników, rozterek duchowych i tego specyficznego „czucia i wiary. • Docierały do mnie echa „Pana Tadeusza”, zwłaszcza wtedy, gdy raz po raz słońce chyliło się ku zachodowi, jak to drzewiej bywało, bo dzisiaj to już tylko zachodzi albo kiedy Edward przeżywał rozterki, którą z panien wybrać, Różę czy Florę, a także opis polowania, zaciekłych kłótni między bohaterami i wielkie mniemanie o sobie ojca Róży, barona Bradwardine’a, podkreślane wszędobylskimi niedźwiedziowymi emblematami rodowymi. I te postaci, śmieszne i heroiczne. • Po tej lekturze, moje „chcę przeczytać Rob Roya” stało się jeszcze bardziej uzasadnione i mam nadzieję, że wkrótce stanie się temu zadość.