Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Czytając Synowi książki zawsze jestem tuż przy nim. To nasze wspólne chwile. Czytanie nie jest wyłącznie sposobem na zabicie czasu czy poznanie świata; przede wszystkim to poznawanie własnego Dziecka jest dla mnie absolutnie kluczowe. Kątem oka podpatruję jego reakcje. Doświadczam niemal na sobie na sobie zmian w jego dziecięcym ciele: czuję napinanie wewnętrznych strun i symfonię emocji grających mu w duszy. Ten Mały Człowiek to najwspanialsze dzieło stworzenia - a ja mam zaszczyt móc go z uwagą i fascynacją odczytywać.
Czytam też samej sobie. Dla rozrywki, poznania lub ubogacenia duchowego. Potrafię docenić każdy typ książki, jeśli dzieło jest dobre, zapada w pamięć i zostawia we mnie choćby swoisty wodny znak. Sięgam też po te, które pozornie kaleczą czytelnika. To nieoceniona kuracja dla niegdyś zmartwiałej duszy. Parę wybitnych książek przewartościowało mój system wartości i sprawiło, że zmieniłam sposób postrzegania świata. Lektury otwierają mnie na świat. Dzięki nim jestem, kim jestem i gdzie jestem. Świat znów potrafi mnie zdumiewać.
Jednak wciąż to kiążka, która otwiera przede mną moje Dziecko i mnie samą, która scala nasze myśli i jednoczy we współodczuwaniu, pozostaje dla mnie czymś najcenniejszym, co mogę nam ofiarować w prostocie życia; wspólna lektura to najbardziej wartościowy prezent.
-
Dobra literatura dziecięca. Poetyckie opowiadanie przyjemnie brzmi, rymy są absolutnie niewysilone. Wyróżnia się pośród bajek, polecam zdecydowanie.
-
Zbiór wierszowanych utworów dla dzieci o tytule tożsamym z jednym z wierszy, jednak w żaden sposób niescalającym tematycznie pozostałych zawartych w tej obszernej pozycji. Nie prezentuje szczególnych walorów literackich (to zwyczajnie "poprawne" rymowanki) ani tym bardziej poznawczych (dydaktycznie zawodzą). Czytanie niektórych cieszy i sprawia przyjemność, z innych chce się zrezygnować w trakcie czytania lub omija od razu. • Pewnie wiele jest takich zbiorów jak ten, do przeczytania raz, może nawet tylko do przejrzenia. Pozycji nie ratują nawet ilustracje Jana Marcina szancera - te są tu jakby wysilone, bez polotu. Słowem - jest poprawnie, ale nieszczególnie wartościowo.
-
Co tu wiele mówić. Narracja w pierwszym wrażeniu wydawała mi się dobra i ciekawa, jednak nie przeszła próby. Dziecko już po chwili słuchania nie chciało kontynuować, zniesmaczone nierozważnymi i niebezpiecznymi pomysłami głównego bohatera (połknięcie pieniążka, utknięcie głową w wazie obiadowej). I trzeba przyznać, patrząc na to od strony pedagogicznej - ma Młody rację.
-
Nie jest to książka przeciętna, a tym bardziej kiepska - jednak nawet traktowana jako wizjonerska rozprawka naukowa z zakresu ekonomii i nauk społecznych nie zachwyca. W polskim tłumaczeniu kuleje edycja tekstowa, korektorsko też ktoś zawiódł. W konsekwencji zdarzają się w tekście składniowe babole (choć pojedyncze) a czytelnicy przyzwyczajeni do śligania się wzrokiem po ładnie obrobionych, wyjustowanych akapitach z odpowiednimi przeniesieniami wszystkich tych "i", "oraz" i "przez" do następnego wersu, mogą czuć się nieco zaskoczeni. • Czuję się zbyt niekompetentna, by pozycję oceniać pod względem merytorycznym; mogę się jedynie podzielić wrażeniem - a to lektura zrobiła na mnie dobre. Wydała mi się rzetelna i możliwie obiektywna, choć sam autor w niektórych kręgach obrósł w legendę conajmniej bezwzgędnego projektanta technokratycznej przyszłości, jeśli nie jaszczura. • Sposób przedstawienia przez autora ogromu wiedzy, osobistych przemyśleń, rozważań i prognoz pozytywnie mnie zaskoczył, a przecież równocześnie snuta przez niego wizja wzbudza mój głęboki niesmak i sprzeciw. Nie pojmuję nadrzędnego celu, ku jakiemu "to wszystko" zmierza - to już są jednak rozterki osobiste, a niniejsza książka w żaden sposób nie ukierunkowuje moich torów myślowych, słowem - nie czuję się zmanipulowana. • Lektura warta choć pobieżnego zapoznania się. Jednych oczaruje, innych przerazi (widziałam podkreślenia co bardziej kontrowersyjnych fragmentów w wypożyczonym egzemplarzu, więc wiem co piszę). Dla jednych okaże się inspiracją, dla innych przestrogą. Ja potraktowałam ją jako narzędzie dla lepszego rozeznania w otaczającej mnie rzeczywistości.
-
Napisany przystępnym językiem reportaż dotyczący funkcjonowania komunistycznego więzienia dla młodocianych we wczesnych latach powojennych, utworzonego w miejscu istniejącego tu wcześniej hitlerowskiego obozu pracy. • Po dość szczegółowo nakreślonym rysie historycznym miejsca i osadzeniu go w kontekście politycznym, społecznym i gospodarczym, autor przechodzi do opisu powstania i mechanizmów działania samego więzienia - mającego charakter eksperymentalnego obozu wychowawczego, przede wszystkim dla młodych więźniów politycznych. W narrację zgrabnie wplecione są wypowiedzi byłych więźniów, opisy prób odbycia rozmów przez autora z byłymi pracownikami więzienia a także wywiad z pisarzem, który w jakiś czas po zamknięciu obozu, inspirowany zanotowanym w historii więzienia "buntem", napisał o nim powieść na lata wypaczającą odbiorcom właściwą ocenę tej instytucji. • Lektura o tyleż ważna, że fakt istnienia eksperymentalnego obozu komunistycznego dla młodocianych więźniów politycznych wciąż jest mało znany w zbiorowej świadomości Polaków. Smutne, że z następstwami osadzenia w jaworznickim obozie skazani musieli się borykać aż do 1989r. - jeśli oczywiście dożyli - a ich oprawcy i dręczyciele funkcjonowali co najmniej do tego czasu w swoim środowisku bez żadnych problemów, często będąc powszechnie poważanymi obywatelami.