Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Mam na imię Agnieszka. Jestem absolwentką socjologii i filologii polskiej. Interesuję się mediami, dużo fotografuję, uwielbiam filmy o Jamesie Bondzie.
Od 2012 roku prowadzę bloga recenzenckiego www.ksiazka-od-kuchni.blogspot.com. Książki kocham od zawsze, nauczyła mnie tego moja mama. To ona pokazała mi, że czytanie może być przyjemnością. Od niej też wzięła się u mnie pasja do gromadzenia lektur. Mama od młodości kupowała kolejne tomy, dzięki czemu w moim domu zawsze były książki. Dziś ja uzupełniam domową biblioteczkę, a mama mi kibicuje. Zawsze sprawdza, co ciekawego przyniósł mi listonosz.
Uważam, że każda książka ma w sobie coś dobrego. Staram się to pokazać w moich recenzjach.
Czytam różne lektury - dla dzieci, fantastykę, obyczaje, kryminały, reportaże... Nie jestem wybredna, interesuje mnie wszystko. Uwielbiam poznawać nowych autorów. Przyznaję się bez bicia, że kocham piękne okładki, a w autobusach zerkam na tytuły, które czytają inni.
-
Czy każde zwierzątko ma pupę? Do czego służy ogon? I czy może mieć różne zastosowania w zależności od tego, kto jest jego właścicielem? Czy pupa może służyć samoobronie? A może jest odpowiedzialna za porozumiewanie się? O tym wszystkim możemy przekonać się, czytając bądź słuchając pozycji Pupy, ogonki i kuperki Mikołaja Golachowskiego. Lektorem audiobooka jest Wiktor Zborowski, a nagranie ma nieco ponad półtorej godziny, z czego każdy rozdział to tylko kilka minut słuchania. • Książka przeznaczona jest dla młodszych czytelników i słuchaczy, ale i dorośli wiele się z niej dowiedzą. Temat, który przedstawiono w książce, jest ciekawy i na pewno może wydawać się kontrowersyjny. Autor opisuje różne pupy różnych zwierząt. Mówi też o ogonach i ogonkach, ich zadaniach i opisuje dokładnie ich wygląd. Nie jest to jednak jedynie pozycja o wypróżnianiu, z czym kojarzy się pupa. To książka o tym, jak różne zwierzęta są zbudowane – dla jednych pupa to narzędzie do uwodzenia partnera, dla innych ważna część służąca do samoobrony, a dla innych do porozumiewania. • W książce znajdziemy zwierzęta bardziej i mniej znane. Wśród znanych są na pewno śledź, kot, pies czy hipopotam. Mniej znane to choćby tasiemiec, którego obecność w tym zbiorze mnie zaskoczyła. Niemniej przekrój przez gatunki jest szeroki i pozwala na zapoznanie się z różnymi istotami żywymi. • Książka na pewno spodoba się ciekawskim maluchom. Już widzę ich uśmiechnięte twarze i wypieki na policzkach, gdy słuchają o pupach. Poza tematem, który może wydawać się kontrowersyjny, pozycja ta dostarcza przede wszystkim olbrzymią dawkę wiedzy na temat zwierząt. Ciekawa i wciągająca. Audiobook to świetne rozwiązanie na podróż, krótkie rozdziały łatwo skończyć w drodze, a głos i interpretacja lektora to czysta przyjemność.
-
W rodzinie żab rodzą się nowe dzieci. Kijanki rosną szybko i zdrowo, ale okazuje się, że jest ich tak dużo, że w stawie zaczyna się robić ciasno. Mama i tata postanawiają, że się przeprowadzą. Zabierają dzieci i żabia rodzina zaczyna wędrówkę do nowego domu. Po drodze nie jest jednak bezpiecznie, a opieka nad 999 żywiołowymi żabkami jest wyjątkowo trudna. • 999 kijanek Kena Kimury to krótka opowieść o poszukiwaniu nowego domu dla rodziny żab. W książeczce pokazano, jak rozbrykane są małe żabki i jak trudno ich upilnować. Dla mamy żaby i taty żaby zapanowanie nad dziećmi jest prawie niemożliwe. • Książka jest krótka, zdań w niej niewiele, pierwsze skrzypce grają ilustracje. Ich autorem jest Yasunari Murakami. Nie są to obrazki bardzo szczegółowe, a kreska jest dość specyficzna, nieco rozlana, główną rolę odgrywają tu plamy kolorów. Niełatwo opisać wygląd tych obrazków. Mnie one się średnio podobały, ale może dla dzieci ważniejsze jest to, że są barwne niż to, jak bardzo są szczegółowe. • Co prawda historia kończy się szczęśliwie, ale po drodze bohaterowie napotkają trudności. Ważne jednak, że są w niebezpieczeństwie razem, trzymają się siebie – dosłownie – i wspierają. Dla dorosłych, którzy czytają dzieciom tę opowieść, bardzo realistyczne może okazać się przedstawienie żabek, których wszędzie pełno, są ciekawskie, nic im niestraszne, marudzą, nie boją się i ignorują prośby rodziców. Zapanowanie nad tak dużą grupą to nie lada wyzwanie, co świetnie zaprezentowano w książeczce. • 999 kijanek to ciekawa opowiastka dla dzieci, która na pewno im się spodoba. W sam raz na wieczorną lekturę. Tekstu jest niedużo, obrazki nie odwracają jednak uwagi od historii, tylko wraz ze zdaniami budują ją. Polecam, jeśli szukacie książeczki dla maluchów.
-
Czy buziaki mogą mieć kolor? A jeśli tak, to jaki? Czy są czerwone jak pomidory? A może niebieskie jak woda? Kojarzą się z miodem i słońcem czy raczej z czekoladą? O tym możecie się przekonać, czytając Jakiego koloru są buziaki? Rocio Bonilli. • W książeczce pokazano różne kolory i różne rzeczy z nimi związane. Mamy zatem symboliczne znaczenie barw – na przykład czerwony to złość, niebieski to smutek. Są też całkiem przyziemne symbole – brązowy przecież od razu odsyła nas w myślach do czekolady! Co zaskakujące, nie zawsze barwy były kojarzone przeze mnie z tym, co pokazano w książce – na przykład niebieski nie symbolizował nieba, jak się spodziewałam, a wodę. • Mamy zatem schemat – barwa, dość stereotypowe skojarzenie, a potem zaprzeczenie. Bo jak buziak może być czerwony, skoro to kolor złości? Ale to też kolor pysznego sosu do spaghetti, więc może jednak? Ciekawie przedstawiono barwy i ich symbolikę. • Podoba mi się budowa tej książki. Dzięki krótkiemu tekstowi możemy zobaczyć, jak różnie mogą być postrzegane barwy. To świetna zabawa odkrywać, z jakimi rzeczami czy uczuciami związane jest symboliczne znaczenie kolorów. Można kontynuować potem tę wyliczankę z dzieckiem, proponując mu przedstawienie kolejnych skojarzeń z daną barwą. • Ogromną rolę w pozycji odgrywają ilustracje w wykonaniu autorki książki. Pięknie przedstawiono poszczególne rzeczy. Dodaje to uroku pozycji i sprawia, że jest ona wyjątkowo atrakcyjna wizualnie, co na pewno przypadnie do gustu maluchom. • Jakiego koloru są buziaki? to urocza książeczka, która zachęca do zabawy, pokazuje symboliczne znaczenie barw i obala stereotypy. Bardzo mi się podoba i z przyjemnością wam ją polecam!
-
Florence i Edward są świeżo upieczonymi małżonkami. Po ceremonii pojechali do hotelu, gdzie mają spędzić noc poślubną. Kolacja tylko podsyca pożądanie Edwarda i zwiększa obawy Florence. Ta dwójka zna się już jakiś czas, kochają się, ale żadne z nich nie wie, co wydarzy się tej jednej nocy. • Na plaży Chesil Iana McEwana to opowieść, w której narrator przedstawia dwójkę młodych ludzi – Florence i Edwarda. Narracja trzecioosobowa zabarwiona jest emocjami i uczuciami tej dwójki, a treść książki można podzielić na akapity każdego z małżonku. Często te same sceny pokazane są na dwa sposoby, przez co czytelnik może poznać spojrzenie na daną sprawę każdego z bohaterów. • Choć akcja rozgrywa się głównie w ciągu jednego wieczoru, mamy też informacje na temat tego, co wydarzyło się po nocy poślubnej i przed nią. Narrator opowiada o tym, jak para się poznała, sięga też wcześniej, opisując ich charaktery, wychowanie, wykształcenie. W ten sposób nakreśla środowisko, w jakim dorastały postacie, przywołuje też pewne sytuacje z ich młodości, by pokazać, jakimi są ludźmi. • Fabuła skupia się więc nie tylko na przedstawieniu nocy poślubnej, lecz także na zarysowaniu osobowości postaci. To wnikliwy opis psychiki tej dwójki. Najważniejsze jest jednak chyba to, co dzieje się w ich głowach podczas kolacji i wieczoru po ślubie. Edward jest niesamowicie niecierpliwy, choć stara się tego nie okazywać. Florence nie pozwalała mu się dotykać przed ślubem. Na początku lat 60. nie było to w sumie niczym dziwnym, że kobieta nie chce rozpoczynać współżycia przed zamążpójściem, choć Edward próbował kilka razy zbliżyć się do ukochanej. Gdy w końcu przyszedł czas na skonsumowanie ich związku, emocje sięgały zenitu. Każdy ruch i westchnienie żony interpretował jako przejaw pożądania. Florence natomiast nie była w miłosnym nastroju. Prawda jest taka, że myśl o seksie ją paraliżowała. Wiedziała, że to jej obowiązek, by zadowolić męża i była gotowa zmusić się i poświęcić. • Poza wydarzeniami nocy poślubnej dostajemy też obraz dwójki młodych osób, które jeszcze nie dojrzały do małżeństwa. Nie rozmawiają ze sobą szczerze, nie mówią o swoich obawach, źle interpretują wzajemne ruchy i gesty. Mają nikłe pojęcie na temat tego, co się wydarzy, nie znają swoich ciał i ciał drugiej połówki, ale nie są też w stanie uczyć się niczego, ponieważ boją się pytać i zaprzeczać czemukolwiek. To smutne, że dopiero w noc poślubną dochodzi do nich, że niewiele o sobie wiedzą, a ich dotychczasowe relacje były bardzo ugrzecznione, wręcz zaskakująco oziębłe – i nie, nie chodzi tylko o seks, lecz także o bycie ze sobą. Opowiadali sobie o pewnych sprawach, ale nie było ich stać o szczerą rozmowę o lękach i pragnieniach, unikali jej. • Autor snuje swoją opowieść w niespiesznym tempie. Wydarzenia z nocy poślubnej szatkuje scenami z przeszłości, przez co czytelnik ciągle czuje niedosyt – pragniemy jak najszybciej dowiedzieć się, czy małżeństwo zostało skonsumowane, lecz nie dlatego, że zależy nam na opisach namiętności, lecz na poznaniu myśli tej dwójki. • W jakiejś grupie książkowej na Facebooku przeczytałam, że powieść ta jest o niczym, że nie ma w niej praktycznie fabuły. Chyba nie zrozumiałam tej książki, bo ja uważam, że jest ona naszpikowana tematami, które zmuszają do refleksji i na długo zostają w pamięci. Gdy teraz wracam myślami do tej lektury, kojarzę ją z wątkami pożądania, które przysłania racjonalne myślenie, brakiem szczerości w związku, aseksualnością i innymi tematami, które pojawiają się w tak niewielkiej objętościowo powieści. Jestem zaskoczona tym, że ktoś mógł uznać ją za książkę „o niczym”. Owszem, akcja jest powolna, leniwa, ale pełna napięcia i emocji, które odczuwa się podczas czytania. Nie jest to książka, w której dostajemy tysiąc zwrotów akcji i wulgarne sceny seksu. To powieść subtelna, ale niebanalna, która na długo zostaje w pamięci.
-
Odette mieszka z wujem, który jest bogatym kupcem. Mimo że ma już dwadzieścia lat, nie wyszła jeszcze za mąż, ale jej opiekun nie naciska na nią. Jest piękna, pochodzi z wyżyn społecznych, więc ma powodzenie, ale zamiast przyjęć i strojnych sukien woli opiekować się sierotami – uczy je czytać i pisać, a w nocy poluje, by móc je nakarmić. Wie, że to niezgodne z prawem i może zostać ukarana, jednak jest w stanie zaryzykować dla dobra dzieci. • Łowczyni z Ciernistego Lasu Melanie Dickerson to pierwszy tom serii Średniowieczne legendy. W tej części główną bohaterką jest Odette. To młoda dziewczyna, która zachwyca urodą. O jej rękę stara się syn burmistrza, jednak nie tylko on jest nią zainteresowany. Dziewczyna poświęca się dla innych, pamięta bowiem o tym, jak sama żyła w niedoli i głodowała. Chce pomóc sierotom, dlatego nie tylko uczy ich czytać i pisać, lecz także poluje, by móc zapewnić im jedzenie. Jest dobra, pomocna, ale jednocześnie łamie prawo i okłamuje samą siebie co do uczuć względem pewnego młodego mężczyzny. Odette jest też nieco wybredna – mimo że o jej rękę zabiega bogaty młodzieniec, odrzuca go bez wyraźnego w sumie powodu, cały czas wzdychając za ideałem, który stworzyła sobie w głowie, a którym jest przystojny mężczyzna o nieokreślonym charakterze – ważne, by był ładny. • Fabuła skupia się na dwóch wątkach. Jednym z nich jest nielegalna działalność dziewczyny. Czytelnik widzi, jak bardzo Odette poświęca się dla innych, zarywa noce, działa wbrew prawu, byle tylko pomóc sierotom. Jest odważna, nie można jej tego odmówić. Drugim wątkiem, na którym autorka skupiła się chyba nieco bardziej, jest miłość. Odette chce wyjść za mąż za kogoś, kogo sama wybierze. Ma do tego prawo, wuj nie zmusza jej do ślubu z byle kim, mimo że podsuwa jej kandydatów, którzy jego zdaniem są dobrymi partiami. Odette zaczyna zadurzać się w pewnym chłopaku, ale sama wie, że ten związek nie ma sensu. Dla niej wyjście za mąż za biednego mężczyznę jest niedopuszczalne z jednego powodu – odetnie jej to możliwość pomocy sierotom. • Pod koniec powieści pojawia się jeszcze jeden wątek – kryminalny. Nie ma zbrodni, ale są intrygi, które sprawiają, że Odette zdaje sobie sprawę, że jej cała praca idzie na marne. Z tym wątkiem bardziej związana jest postać Jorgena, leśnika, który chce schwytać kłusownika i rozwiązać zagadkę nielegalnego handlu mięsem. Zaskakujące jest zakończenie tego motywu, nie spodziewałam się czegoś takiego. • Jeśli chodzi o styl, to autorka starała się nadać narracji i dialogom nieco dworskiego szyku. Nie ma archaizmów i stylizacji, ale da się zauważyć, że pewne sytuacje, zachowania i wypowiedzi mają przywodzić na myśl sceny z dworów szlacheckich. Czasem w dialogach pojawiają się niemieckie wtrącenia, co mnie zaskoczyło, ale było to dość miłe urozmaicenie. • Łowczyni z Ciernistego Lasu jest lekturą raczej banalną i dość przewidywalną, schematyczną pod wieloma względami. Nie jest jednak tak, że już po pierwszym rozdziale wiemy, jak skończy się powieść. Autorka stopniowo wprowadza nowe wątki do opowieści i potrafi nawet tak zaplątać jeden z wątków, że jego finał zaskakuje. • Denerwowało mnie jednak zachowanie głównej bohaterki. Często miałam wrażenie, że Odette chce zbawić świat. Tylko ona poświęcała się dla sierot. Rozumiem, że sama w dzieciństwie cierpiała głód i poznała, czym jest bieda, ale mimo wszystko to nie ona powinna być odpowiedzialna za los sierot. Nie poszła też w ich sprawie do nikogo, kto mógłby o nie zadbać, wzięła ciężar tego problemu na siebie. Po drugie udawała, że nie zależy jej na mężczyźnie, za którym ciągle wzdychała i którego wypatrywała w tłumie. Wiem, że to rozsądek podpowiadał jej, że nie może się z nim związać, a jednak drażniło mnie, gdy wmawiała sobie, że nie jest nim zainteresowana. • Łowczyni z Ciernistego Lasu jest lekką lekturą, która spodoba się tym, którzy czasem sięgają po romanse historyczne. Nie ma tu dużo historii, jest raczej stylizacja na życie szlachty, miłość też nie jest jedynym wątkiem, ale może to i dobrze. W sam raz, jeśli szukacie czegoś niezobowiązującego na wieczór.