Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Czytając Synowi książki zawsze jestem tuż przy nim. To nasze wspólne chwile. Czytanie nie jest wyłącznie sposobem na zabicie czasu czy poznanie świata; przede wszystkim to poznawanie własnego Dziecka jest dla mnie absolutnie kluczowe. Kątem oka podpatruję jego reakcje. Doświadczam niemal na sobie na sobie zmian w jego dziecięcym ciele: czuję napinanie wewnętrznych strun i symfonię emocji grających mu w duszy. Ten Mały Człowiek to najwspanialsze dzieło stworzenia - a ja mam zaszczyt móc go z uwagą i fascynacją odczytywać.
Czytam też samej sobie. Dla rozrywki, poznania lub ubogacenia duchowego. Potrafię docenić każdy typ książki, jeśli dzieło jest dobre, zapada w pamięć i zostawia we mnie choćby swoisty wodny znak. Sięgam też po te, które pozornie kaleczą czytelnika. To nieoceniona kuracja dla niegdyś zmartwiałej duszy. Parę wybitnych książek przewartościowało mój system wartości i sprawiło, że zmieniłam sposób postrzegania świata. Lektury otwierają mnie na świat. Dzięki nim jestem, kim jestem i gdzie jestem. Świat znów potrafi mnie zdumiewać.
Jednak wciąż to kiążka, która otwiera przede mną moje Dziecko i mnie samą, która scala nasze myśli i jednoczy we współodczuwaniu, pozostaje dla mnie czymś najcenniejszym, co mogę nam ofiarować w prostocie życia; wspólna lektura to najbardziej wartościowy prezent.
-
Wartościowy zbiór ciekawie przedstawionych podstawowych informacji o kosmosie. W sam raz na wprowadzanie dzieciaczków w tę tematykę, szczególnie młodszych, których uwaga skutecznie podtrzymywana jest przez konieczność (przyjemność!) otwierania okienek.
-
Powieść łatwostrawna i interesująca. Akcja wartka, odpowiednio zbudowany klimat i postaci. Nie jest to dzieło wybitne, jednak jako czytadło na jeden dzień dla czystej rozrywki zdecydowanie polecam.
-
Nieszkodliwa baja dla młodszych odbiorców. Podział na 365 opowiastek jest nieco naciagany, bo jest to tak naprawdę jedna długa przygodówka/obyczajówka dotycząca życia Misia i jego przyjaciół. Uzasadnienie takiego podziału odnajduję jedynie w regularnym, codziennym dozowaniu lektury "po troszkę", ale trzeba by zacząć w Nowy Rok a zdecydowanie nie mam przekonania, czy książka jest warta obcowania z nią przez kolejne 365 dni.
-
Reportaż przeplatany z bardzo subiektywną oceną autora polskiej przestrzeni. Nie ze wszystkimi jego tezami się zgadzałam, przy rozpracowaniu pewnych tematów drażniła mnie niekończąca się fala nieuzasadnionej krytyki, jakby perspektywa przyjęta przez autora była jedynie słuszna i nie trzeba było niczego tłumaczyć. Czasem bliżej mi było więc do pojmowania rzeczywistości prezentowanego przez rozmówców, którzy w opowieści pojawiają się najczęściej dla "dopełnienia obrazka beznadziei". Bo, jak i oni, rozumiem potrzebę grodzenia swoich parceli przez niektórych. Rozumiem pastelowe kolory na ścianach, krytykowałabym poszczególne kombinacje, a nie zjawisko jako całość. Zdjęcia zamieszczone jako ilustracje do książki nie są dobrymi przykładami dla tez autora - a jeśli są, to tezy te łatwo obalić. Ogółem widziałam dużo brzydsze, autentycznie szpetne miejsca; czasem zastanawiałam się więc, o co autorowi chodziło. • Co by nie było, reportaż napisany jest zwięźle, wciągająco, ma ciekawy układ i wtrącenia "słownika". Jako książka, z posłowiem Stasiuka, którego stanowisko bardziej do mnie trafia, jest interesująca i szybko się ją czyta.
-
Kolorystyka i rysunki niby z tych spokojniejszych, a jednak trochę męczą. Raczej do przejrzenia z dzieckiem na raz niż książka, do której z przyjemnością będzie się wracać. Ale żadnego zgrzytu też nie było.