Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
"Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła"
Wisława Szymborska
"Kto czyta książki, żyje podwójnie"
Umberto Eco
"Łatwiej niektórym książkę napisać, niż drugim ją przeczytać"
Alojzy Żółkiewski
"Z książkami jest tak, jak z ludźmi: bardzo niewielu ma dla nas ogromne znaczenie. Reszta po prostu ginie w tłumie"
Wolter
Najnowsze recenzje
-
Wykorzystanie różnych imion męskich w tworzeniu historyjek dla dzieci to pomysł rzekłabym wręcz doskonały. Maluchy uwielbiają gdy ich bohater nazywa się tak jak oni sami. Nie ma chyba dziecka, które w początkowych fazach zainteresowania literaturą nie szuka historii z bohaterem o takim samym imieniu jak swoje własne. Często jest to też bardzo dobry patent dla rodzica, żeby w łatwy i przyjemny sposób zeszczpić w swoim dziecku chęć sięgania po książki. Seria Mały Chłopiec nadaje się do tego doskonale. Brzdąc interesuje się kolorowymi ilustracjami, zapoznaje się z opowieścią, a na końcu ma okazję rozwiązać nawet zagadki. Może to mało ambitne książeczki, ale dla naprawdę małych dzieci na dobry początek w zupełności wystarczą. Polecam.
-
"Szkoła jazdy Szymka" to kolejna książeczka z serii Mały Chłopiec. Tu dostrzegam pewną niekonsekwencję. Czasami tekst w jej publikacjach jest wierszowany, a czasami prozatorski. W przypadku historii o Szymku i jego kursantce Marysi mamy do czynienia nawet z dialogiami. Mimo to jednak zainteresowanie dziecka jest takie samo jak w przypadku historii opowiedzianej wierszem. Ogólny schemat pozostaje nadal taki sam. Na początek historyjka, następnie kilka zagadek, a na zakończenie możliwość "wcielenia się" w rolę głównego bohatera. Może mało kreatywne, lecz dziecko zachwyca, więc czego więcej oczekiwać? Polecam.
-
Książeczka w sam raz dla malucha. Niezwykle barwne ilustracje zwracają w sposób szczególny uwagę dziecka. Do tego historyjka przedstawiona jest w formie krótkiego tekstu wierszowanego. Na końcu opowiastki można sprawdzić jak bardzo dziecko było zaangażowane w lekturę zadając mu kilka zagadek. Dziecko ma też szansę poczuć się jak sam bohater tytułowy wklejając na stronie końcowej swoje zdjęcie i być niczym motocyklista Marek. Hi hi... Wada książeczki jest taka, że nie ma ona zbyt szczególnych walorów edukacyjnych. Cóż...to poprostu ot taka zwykła historyjka i tyle... Ale mimo wszystko wzbudza zainteresowanie u dziecka. Polecam.
-
"Śpij króliczku" to niewielka, aczkolwiek bardzo urocza interaktywna książeczka. Doskonała dla najmłodszego czytelnika. Dzięki niej dziecko nabiera dodatkowej chęci na dalsze obcowanie z literaturą. Tutaj nie tylko tytułowy króliczek jest głównym bohaterem opowieści, ale także dziecko je "czytające". Szkoda tylko, że opowiastka ta jest aż tak krótka, bo ma się ochotę na nieco dłuższą zabawę z tym zabawnym królikiem. Myślę, że dzięki swej małej objętości ta bardzo kreatywna książeczka zdoła przekonać do siebie nawet najbardziej oporne dzieci, bo jest poprostu SUPER. Polecam.
-
Sięgając po "Ludzi na drzewach" żywiłam nadzieję, że będą oni równie interesujący i urzekną mnie niczym "Małe życie". Ale tak się niestety nie stało... Powiem wprost - przeczytałam 170 stron i poległam. Zupełnie niczego interesującego w tym tekście nie znalazłam. Jest w nim całe mnóstwo nużących i długich opisów, które nawet nie pobudziły mojej wyobraźni. Odniosłam też wrażenie, że główny jej bohater to zwykły egocentryczny egoista, który uważa siebie za chodzącą alfę i omegę. Nie przypadł mi do gustu wcale. Nie wiem... Absolutnie nic mi się w tej pozycji nie spodobało... Jak dla mnie męcząca, drażniąca, w efekcie końcowym zadziwiająco nudna... Aż zaskakujące dla mnie, że to nadal ta sama Yanagihara. Trudno się mówi. Nie rozumiem na czym polega fenomen tej lektury i nad czym te zachwyty, więc nie polecam. Może trzeba przeczytać ją zwyczajnie do końca, żeby się przekonać? Wątpię w to bardzo. Nie mam zamiaru męczyć dalej tego materiału. Jak będę miała ochotę na opisy przyrody to sięgnę sobie po Orzeszkową. Hi... Tym razem mówię więc Yanagiharze pas.