Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
grejfrutoowa

Mam na imię Agnieszka. Jestem absolwentką socjologii i filologii polskiej. Interesuję się mediami, dużo fotografuję, uwielbiam filmy o Jamesie Bondzie.

Od 2012 roku prowadzę bloga recenzenckiego www.ksiazka-od-kuchni.blogspot.com. Książki kocham od zawsze, nauczyła mnie tego moja mama. To ona pokazała mi, że czytanie może być przyjemnością. Od niej też wzięła się u mnie pasja do gromadzenia lektur. Mama od młodości kupowała kolejne tomy, dzięki czemu w moim domu zawsze były książki. Dziś ja uzupełniam domową biblioteczkę, a mama mi kibicuje. Zawsze sprawdza, co ciekawego przyniósł mi listonosz.

Uważam, że każda książka ma w sobie coś dobrego. Staram się to pokazać w moich recenzjach.

Czytam różne lektury - dla dzieci, fantastykę, obyczaje, kryminały, reportaże... Nie jestem wybredna, interesuje mnie wszystko. Uwielbiam poznawać nowych autorów. Przyznaję się bez bicia, że kocham piękne okładki, a w autobusach zerkam na tytuły, które czytają inni.

Najnowsze recenzje
1
...
124 125 126
...
172
  • [awatar]
    grejfrutoowa
    Lemony Snicket, a tak naprawdę Daniel Handler, pisze kryminały. Ma na swoim koncie również serię książek dla dzieci pt. „Seria Niefortunnych Zdarzeń”. Pierwszą częścią jest „Przykry początek”, która pierwszy raz została w Polsce wydana w 2002 roku. • Wioletka, Klaus i Słoneczko są sierotami. Ich rodzice zginęli w pożarze domu. Pan Poe oddaje ich pod opiekę krewnego – Hrabiego Olafa. Dzieci nie są u niego szczęśliwe. Olaf to bezduszny osobnik, który chce przejąć majątek rodzeństwa. Ponieważ nie dostaje pieniędzy po zaadoptowaniu dzieci, zmuszony jest wymyślić inny sposób. Póki tego nie zrobi wykorzystuje młodych krewnych na wszelkie możliwe sposoby – każe im sprzątać i gotować. Nawet Słoneczko, która jest maluchem niepotrafiącym chodzić, musi pracować dla hrabiego. Olaf w końcu wpada na genialny pomysł – musi zostać mężem Wioletki, wtedy dostanie majątek rodziny. Sprawa nie jest jednak prosta – jak poślubić dziewczynkę zaledwie kilk­unas­tole­tnią­ będąc na dodatek jej krewnym i jedynym prawnym opiekunem? Postanawia wystawić przedstawienie teatralne, podczas którego odbędzie się ślub. By wszystko było zgodne z prawem Olaf postarał się nawet o prawdziwą sędzinę, która ma przypieczętować małżeństwo. Hrabia wie jednak, że rodzeństwo tak łatwo się nie podda. Wymyśla więc chytry plan, porywa Słoneczko i pod przymusem każe Wioletce złożyć podpis na dokumencie potwierdzającym akt zawarcia małżeństwa. • Narracja w tej powieści jest dość ciekawa. Jest to trzecioosobowy opis przygód rodzeństwa z wtrętami narratora. To dość nietypowe fragmenty, gdyż autor wypowiada się tak, jakby opisywał coś, co kiedyś widział, albo słyszał i rozmyśla nad procesem tworzenia. • Bohaterowie też są interesujący. Wioletka wpada na genialne pomysły, gdy zwiąże włosy wstążką. Klaus pochłania książki, a wiedza, którą z nich zyskuje, nie raz ratuje rodzeństwu życie. Słoneczko, mimo że jeszcze raczkuje, ma ostre jak brzytwa ząbki, które przegryzają wszystko. Przy okazji gaworzy, a narrator stara się odgadnąć, co właśnie dziewczynka powiedziała. • Olaf i jego trupa też są doskonale opisani. To drugi biegun charakterów, zupełnie inny niż ten, który reprezentują dzieci. Rodzeństwo jest dobre i lojalne wobec siebie, Olaf – żądny majątku i zdolny wykorzystać nawet tak niewinne istoty jak osierocone rodzeństwo, by go zdobyć. Chociaż Wioletka, Klaus i Słoneczko nie są wcale tak do końca niewinne… potrafią sobie poradzić w nawet najtrudniejszej sytuacji. • Akcja jest wartka. Zaczyna się w momencie, gdy dzieci dowiadują się o śmierci swoich rodziców. To początek ich nowego, całkiem innego życia. Potem jest tylko gorzej, mimo wszystko trzymają się razem. Spisek Olafa jest doskonale skonstruowany, a jego wątek pozostaje otwarty na kolejne części serii. • Język jest dostosowany do czytelnika. Nie zapominajmy, że jest to książka dla dzieci i szeroko pojętej młodzieży. Nie ma tu trudnych zwrotów, albo zbyt rozbudowanych zdań. • Moim zdaniem jest to bardzo dobra książka. Pamiętam ją z dzieciństwa. Bardzo dobrze się przy niej bawiłam zarówno wtedy jak i teraz. Mimo że nieodmiennie smuci mnie los rodzeństwa, przyjemnie się czyta tę pozycję. A to dopiero początek. • Komu polecam? Tym, którzy szukają czegoś dla swoich pociech, wnuczków, siostrzeńców i siostrzenic. Książki wyszły właśnie w nowej szacie graficznej, jeszcze bardziej atrakcyjne i zachęcające do czytania. Czasem smutna, czasem wesoła, innym razem przerażająca – mieszanka wybuchowa w sam raz dla tych, którzy chcą poznać naprawdę niefortunną historię.
  • [awatar]
    grejfrutoowa
    Katarzyna Kłosińska prowadziła program w radiowej Trójce, gdzie mówiła o błędach w języku polskim. Po zebraniu tego materiału powstała książka „Co w mowie piszczy?”, którą wydała Grupa Wydawnicza Publicat w 2013 roku. • Niektóre błędy biorą się z przypadku – w pewnym momencie wyrażenia zaczęły tak, a nie inaczej funkcjonować w języki i tak już zostało. Stąd mało kto dziś wie, że powiedzenie „Polacy nie gęsi, iż swój język mają” oznacza fakt, że nie posługują się łaciną, a nie że mają zupełnie nowy język. Niektóre rzeczy weszły do mowy niedawno, jak np. SMS. Nadal jednak nie wiemy, czy go odmieniać, czy nie. Tak samo ze spolszczeniami nazw własnych. Autorka porusza też sprawę niewiedzy Polaków dotyczącej przysłów i powiedzeń. • Książka jest pełna przykładów błędów, jakie robimy podczas rozmów. Są też przykłady nowych zjawisk – wchodzenia do języka zagranicznych słów, spolszczania tych już zastanych. Poza tym autorka sięga do przykładów, które już znamy, używamy, ale ich znaczenie jest nam obce – np. pantałyk. • Narrację prowadzi sama autorka, która opowiada o swoich doświadczeniach z pracą nad językiem. Prowadząc program radiowy, dostawała liczne pytania odnośnie form, które nurtowały słuchaczy. Często też w swojej książce przytacza pytania, które zadawali słuchacze. • Opis błędów jest ciekawy – zaczyna się od humorystycznego tytułu, potem następuje wyjaśnienie, skąd wzięła się dana rzecz w języku. Potem tłumaczy się błędy, podaje przykłady, czasem też porównuje do innych wypowiedzi. • Wielkim plusem jest krótki opis każdego problemu. Zawarto w nim najważniejsze informacje, które nie przytłaczają czytającego, ale dają mu jasny obraz sytuacji. Dzięki temu pojawiło się wiele problemów, a ich opisy nie są zbyt długie. Po drugie w niektórych przypadkach nie można się nie uśmiechnąć – tłumaczenie autorki nie jest poważne i nadęte, nie pokazuje ona swej wyższości nad czytającym. Ma wiedzę, przekazuje nam ją, ale nie jest przytłaczająca. • Wielu rzeczy można dowiedzieć się z tej książki. Nie tylko, jak się powinno mówić, ale też skąd w naszej mowie wzięły się konkretne przykłady. Ja sama czytając tę pozycję, zdałam sobie sprawę, że do tej pory o wielu sprawach nie wiedziałam, ba, nawet o nich nie myślałam. • Książkę czytało się szybko i przyjemnie. Jest napisana w ciekawy sposób, nie zanudza. Przy okazji wiele uczy. Mi osobiście było bardzo miło zobaczyć, że autorka posługuje się przykładem mojego miasta, by pokazać jeden z błędów. Może teraz ktoś oprócz mieszkańców Piaseczna będzie poprawnie odmieniać tę nazwę. • Komu polecam? Moim zdaniem książka jest warta uwagi. Każdy z nas powinien dbać o ojczysty język, a z wielu rzeczy nawet nie zdajemy sobie sprawy, że to błędy, dlatego używamy ich dalej. Jeśli chcemy mówić ładnie i poprawnie, zerknijmy do tej pozycji.
  • [awatar]
    grejfrutoowa
    Max Brooks to specjalista od zombie. Jedną z jego pozycji, która wyszła w 2013 roku dzięki Zyskowi i S-ce, jest „Zombie survival”. • Zombie można zostać przez ugryzienie, czasem przez kontakt z zakażoną krwią lub inną wydzieliną. Zombie nie są wieczne – ich stan ciała wystarcza im na przeżycie do 5 lat. Na szczęście można je zabijać, chociaż są niesamowicie niebezpieczne. By to zrobić trzeba celować w mózg – to jedyny sposób, by skutecznie pozbyć się żywych trupów. Do tej pory nie mamy informacji o tym, jak inaczej z nimi walczyć. By zabić, trzeba użyć odpowiedniej broni – może to być nóż, maczeta, karabin albo pistolet. Najlepiej, by broń palna posiadała tłumik. Jeśli wybucha epidemia powinniśmy schronić się w odpowiednim miejscu – unikajmy miast, zatrzymujemy się raczej w zimnym klimacie, nie na pustyni. Obserwujmy zombie z drzew i bezwzględnie usuwajmy ciała trupów. Wojsko pomaga tylko w wypadku małych epidemii. Sami musimy o siebie zadbać, gdy przyjdą złe czasy. • Max Brooks stworzył podręcznik, który ma nam ułatwić przetrwanie w czasie apokalipsy zombie. Przytaczając odpowiednie fragmenty z różnych dokumentów, pokazał, że sytuacja ta nie jest niemożliwa. Zasugerował, że w przeszłości miały już miejsce tego typu sytuacje, a epidemie są skrupulatnie ukrywane przez społeczność. Jednak jeśli zastanowimy się przez chwilę, pooglądamy różne wiadomości w mediach, okaże się, że Brooks może mieć rację. Przecież nie od dziś wiemy, że na świecie zdarzają się dziwne i tajemnicze wypadki, zaginięcia, pojawiają się dziwne choroby… wszystko to jest tuszowane i bagatelizowane. • W książce znajdziemy podpowiedzi, jakiej broni użyć i w jakich okolicznościach. Dostajemy też informacje najbardziej podstawowe – co to jest zombie, jak go scha­rakt­eryz­ować­, czym się wyróżnia. Zombie mają doskonały węch, ale przeciętny wzrok. Nie oddychają, żyją tylko dzięki wirusowi, który ich wskrzesił. Jak się przed nimi chronić? Oto główne pytanie tej książki. • Pozycja ta opisuje co powinniśmy zrobić, by przeżyć spotkanie z zombie. Oprócz odpowiedniej broni, trzeba też być czujnym i otaczać się osobami godnymi zaufania. Trzeba też mieć możliwość dostępu do świeżej wody, wybrać odpowiednie schronienie i przygotować się na różne ewentualności. Już dziś, nie czekając na epidemię, trzeba zacząć się przygotowywać – ćwiczyć nie tylko strzelanie, ale też ucieczkę, pakować odpowiednie rzeczy do plecaka i obserwować bacznie wszelkie media. • Czytając książkę, ma się wrażenie, że apokalipsa jest blisko. Autor traktuje swój temat całkowicie poważnie. Pokazuje przykłady, które znalazł w różnych książkach, wywiadach i artykułach. Potwierdzają one przypadki ataków zombie w przeszłości – pierwszy sprzed 60 tysięcy lat. Przykłady pochodzą z różnych miejsc i czasów, czasem są do nich dopasowane wypowiedzi świadków. • To faktycznie podręcznik, w dosłownym znaczeniu. Doskonałe kompendium wiedzy na temat zombie i obrony przed nimi. Autor pokazuje swoją wiedzę i zaangażowanie w sprawę żywych trupów i trzeba przyznać, że robi to doskonale. Pełno tu obrazków, ilustracji, które podpowiadają, o co właśnie chodzi. Oprócz tego język jest prosty, nies­komp­liko­wany­, zdania są krótkie i bez zbędnych ozdobników. Na dodatek wiele rzeczy opisano w punktach i podpunktach, co sprawia, że czyta się błyskawicznie. • Fantastyka aż kipi z tej lektury. Pozycja jest doskonale napisana, świetnie się ją czyta, na dodatek dobrze się przy tym bawiąc. To lektura dla fanów zombie, dla tych, którzy chcą zdobyć na ich temat wiedzę. • Komu polecam? Fanom fantastyki. Jeśli szukacie czegoś innego, niż powieść, to na pewno to wam się spodoba. To podręcznik przetrwania, potraktowany serio, który wniesie w wasze życie interesujące informacje, a być może i ochroni was przed… nieb­ezpi­ecze­ństw­em.
  • [awatar]
    grejfrutoowa
    Paula Hammond napisała „Atlas najd­ziwn­iejs­zych­ zwierząt świata”. Encyklopedia ta ukazała się w 2011 roku dzięki wydawnictwu Vesper/In Rock. • Niektóre zwierzęta trudno zaklasyfikować jednoznacznie do jakiekolwiek kategorii. Atlas zbiera nietypowe okazy. Każdy z nich zajmuje cztery strony a4. Najpierw następuje opis, czym wyróżnia się dane zwierze. Następnie przedstawione są fakty i kilka najważniejszych informacji dotyczących niezwykłości stworzenia. Na kolejnych stronach trochę bardziej szczegółowo przedstawia się okazy, podaje dane, które często zaskakują, albo rozjaśniają pewne sytuacje. Dodatkowo znajdziemy tu mapki z usytuowaniem zwierząt, porównania do innych gatunków i masę rysunków. Wśród opisanych tu zwierząt znalazły się bardziej niesamowite, jak golec (z okładki), albo tamaryna wąsata, a niektóre są na pierwszy rzut oka całkiem zwyczajne – jak żyrafa – ale tak naprawdę potrafią zaskoczyć. • Książka podzielona jest ze względu na położenie na kuli ziemskiej. Zaczynamy od Afryki, kończymy na oceanach. W każdym miejscu znajdziemy mapę z rysunkiem dotyczącym rozmieszczenia zwierząt. Potem następują opisy, każdy po cztery strony. • Opisy są ciekawie przedstawione. Pod tytułem, w leadzie, znajdziemy krótką informację o danym okazie. Potem jest ramka z faktami – wagą, wzrostem, rozmnażaniem, pożywieniem itd. Obok znajdziemy char­akte­ryst­yczn­e części ciała pokazane na rysunkach. W zależności od zwierzęcia i jego specyfiki będą to albo odnóża, albo szpony, a może całe głowy. Kolejne strony to porównanie z gatunkiem podobnym, bardziej lub mniej znanym. Na mapie zaznaczono występowanie danego okazu na kuli ziemskiej. Do tego dorzucono obrazki z char­akte­ryst­yczn­ymi scenami związanymi z życiem zwierzaka. Może to być polowanie, znikanie, obrona własna albo życie rodzinne. • Teksty są pełne szczegółów, ale nie są to treści encyklopedyczne. To krótkie kompendium wiedzy, bardzo dobrze dostosowane do czytelników – jego zadaniem jest zainteresowanie, a nie przekazanie całej wiedzy na temat danego gatunku. • Trzeba przyznać, że więcej jest tu obrazków, niż zdjęć. Wydaje się, że dzięki temu atlas ma swój klimat, jest bardziej encyklopedią, niż książką do poczytania. • Wielkim plusem jest język. Jest prosty, nie ma tu zawiłych nazw, chociaż pojawiają się terminy specjalistyczne i nazwy łacińskie. Nie sprawia to jednak większego kłopotu. • Moim zdaniem książka jest kapitalną rzeczą – pokazuje nie to, co wszyscy znamy, ale to co nowe i dziwne. Nie wiem, skąd pomysł na atlas najd­ziwn­iejs­zych­ zwierząt, ale to genialny pomysł. Zresztą samo wykonanie też jest doskonałe. Książka faktycznie wyglądem przypomina encyklopedię, tak też się zachowuje w środku, chociaż treści jest zdecydowanie zbyt mało jak na typową książkę naukową. • Komu polecam? Tym, którzy chcą poznać dziwne stworzenia naszego globu. To fajna zabawa poczytać o stworzeniach, o których często nie miało się pojęcia. Równie miło jest dowiedzieć się nowych rzeczy o tych, które już znamy.
  • [awatar]
    grejfrutoowa
    Josef Osterwalder jest autorem książek o Bogu. Ma na swoim koncie dzieła dla dzieci. Jednym z nich jest „Opowiedz mi o Panu Bogu. Modlitwa i przykazania”. Książkę w 2013 roku wydał Promic. • Marcin to mały obserwator. Ciągle pyta tatę, dlaczego powinno być tak a nie inaczej. Tata ma na to mądre odpowiedzi, które przedstawia mu za pomocą historyjek. Opowiada mu o tym, że kościół to nie tylko budynek, ale przede wszystkim wspólnota ludzi, o tym, że trzeba być dobrym dla bliźnich i pomagać sobie nawzajem. Pokazuje też synowi, że modlitwa to nie powtarzanie wyuczonych reguł, ale przede wszystkim słuchanie. Nie trzeba odmawiać modlitw typu „Ojcze nasz”, by się modlić. Tata jest cierpliwy i przedstawia sytuacje, które interesują chłopca, w sposób przystępny i zrozumiały. Marcin wyciąga z nich odpowiednie lekcje, a czasem dyskutuje z ojcem, czy dobrze zrozumiał opowieść. • Książka podzielona jest na trzy części. Pierwsza mówi o kościele i sakramentach. Druga tyczy się przykazań, a ostatnia – modlitwy. W każdej znajdziemy różne sytuacje, w których tata rozmawia z Marcinem i opowiada mu historie związane z wiarą i religią. • Każdy rozdział ma oprócz tytułu, podtytuł i motto towarzyszące. Wszystko jest estetycznie wykonane i starannie. Do tekstu dopasowane są obrazki autorstwa Renaty Krześniak. Są to kolorowe ilustracje, proste i z małą ilością szczegółów. Na większości jest Marcin, czasem pojawiają się postaci z opowieści taty. • Język jest prosty. Książka dostosowana jest do młodych czytelników. Gdy ją dostałam, miała dołączoną kartkę z informacją, że jest to prezent z okazji pierwszej komunii (śmiech mojej mamy na ten widok dalej huczy mi w głowie, bo moja komunia odbyła się trzynaście lat temu). • Moim zdaniem to dobra lektura dla dzieci w podstawówce. Uczy ich czym jest wiara, odchodzi jednak od szablonowego jej traktowania. Nie jest to katechizm, nie ma też spisanych przykazań i omówienia ich. Są za to pouczające historie, mądre rady i ciekawe podejście do sprawy. Myślę, że taka książka to faktycznie dobry pomysł na prezent komunijny. Dziecko może dzięki niej zrozumieć, że modlitwa to nie mechaniczna czynność, a kościół to nie tylko budynek. To mądra lektura, która na pewno przyda się rodzicom, gdy będą chcieli porozmawiać ze swoimi pociechami na temat Boga i religii. • Komu polecam? Przede wszystkim tym, którzy szukają czegoś, co pomoże ich dzieciom zrozumieć, czym naprawdę jest wiara i jak do niej podchodzić. Może i rodzice dowiedzą się czegoś nowego z tej książki. Sądzę, że mogłoby się o tej pozycji mówić na lekcjach religii. Na pewno byłoby to bardziej pożyteczne, niż teoretyczne pogadanki, które nie zawsze do wszystkich trafiają.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
57
  • Koreańczycy
    Ahrens, Frank
  • Shinrin-Yoku
    Li, Qing
  • Latawce
    Lis, Agnieszka
  • Czy to pierdzi?
    Caruso, Nick
  • Więzy krwi
    Nix, Garth
  • Szeptać
    Fryc, Hubert
Należy do grup

Kraków PBP
wojciech
Krystyna
Pabianice MBP
aleksandra.s.1.1.3.9
CheshireCat
izabelasliwinska
kajka24
sowilas
isabelczyta
bookslara
Misieczka
monikam1986
basia.ptasznik
Irulan
Zaczytany-w-Ksiazkach
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo