Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Świetna bajka muzyczna, z oryginalnym, lekko odbiegającym od disneyowskiego, tłumaczeniem. Przekonujący Mieczysław Hryniewicz jako Piotruś Pan, nieco mniej Elżbieta Kmiecińska jako Wanda, z jakiegoś powodu brzmiąca chyba jednak zbyt dojrzale jak na nastolatkę. Piosenka 'Chłopiec i ptak - Piotruś Pan' nucimy jeszcze długo po wyłączeniu płyty.
-
Co się tutaj porobiło, naprawdę nie mam pojęcia. Wydawałoby się, że temat do bajki muzycznej świetny, na dwóch płytach, więc mamy czas i bez pośpiechu można poprowadzić fabułę, a jednak coś tutaj nie zagrało - albo raczej ktoś, ponieważ po przesłuchaniu całości w głowie pozostaje jedynie zaspany glos Franciszka Pieczki, który kompletnie położył rolę Guliwera. Są jakieś piosenki, jest jakaś treść, ale ciężko to wszystko wydobyć, ponieważ na pierwszy plan wysuwa się kompletnie znudzony głos odtwórcy głównej roli, któremu ewidentnie nie zależy, dlaczego więc miałoby zależeć słuchaczom. Ubolewam nad tym mocno, bo przecież Franciszek Pieczka mógłby zrobić z tego świetne słuchowisko, ale akurat tutaj tego nie uświadczymy.
-
Podtytuł bajki jest nieco mylący, ponieważ słuchacz nie uświadczy na płycie piosenek i nie jest to bajka muzyczna, jednak jest to naprawdę świetne słuchowisko, wykonane z niezwykłą dbałością o szczegóły. Z nagrania naprawdę można wyczuć średniowieczny, nieco bajkowy klimat, a to za sprawą świetnych efektów dźwiękowych i obsady aktorskiej, zwłaszcza rola Artura Barcisia jako Lecha szczególnie zapada w pamięć.
-
W 'Bodo i jego burzliwych romansach' szukałam czegoś ponad ustalone już dwa udokumentowane ponad wszelką wątpliwość związki Eugeniusza Bodo z aktorkami Norą Ney i Reri. Ciężko mi było wyobrazić sobie, że autorka książki mogła dokopać się do nieznanych nikomu źródeł i znaleźć informacje sprzed stu lat o innych jego relacjach, ale sądziłam, że być może przytoczy jakieś ciekawe plotki na ten temat, jakieś bajkopisarstwo Pudelka tamtych czasów na temat jego związków, wszak Bodo był niezwykle dyskretny na temat swoich relacji z kobietami. No cóż... nic z tego, a nawet jeszcze gorzej, ponieważ pozycja ta to przede wszystkim bezczelna kopia solidnej biografii Eugeniusza Bodo 'Już taki jestem zimny drań' autorstwa Ryszarda Wolańskiego, a na domiar złego, oprócz braku tytułowych romansów, miejscami ciężko znaleźć samego Bodo. Kompletnie zdębiałam kiedy dotarłam do rozdziału o... Poli Negri, z którą aktor nie miał ani nic wspólnego ani nawet nigdy się z nią nie spotkał, ale autorce wystarczył fakt, iż 'mogli się spotkać', co jest naprawdę grubymi nićmi szytą nadinterpretacją jego biografii. Zresztą długie opisy życia i karier Zuli Pogorzelskiej i Elny Gistedt również wydają się kompletnie niepotrzebne i naciągane, ale Bodo przynajmniej tworzył z nimi jakiekolwiek relacje, na pewno zawodowe, ponieważ inne autorka sobie raz po raz dopowiada. Wydaje się, że Iwona Kienzler nie do końca wie o czym pisze - coś o Eugeniusz Bodo, coś o kinie, coś o kabarecie, coś o historii i coś tam z tego wyszło, ale dlaczego ten zlepek nazwała burzliwymi romansami Bodo? W treści książki nie znajduje na to odpowiedzi. Niestety końcowy, wojenny okres życia Eugeniusza Bodo został potraktowany niezwykle pobieżnie, jak gdyby autorce znudził się już ten temat i chciała jak najszybciej skończyć, co wcześniej zaczęła, bo terminy gonią. Jakby tego było mało, kolorowego życia Eugeniusza Bodo nie uświadczymy na załączonych fotografiach, których jest tu tyle, ile kot napłakał, a większość dotyczy zresztą innych osób ze środowiska artystycznego. Nie do końca też rozumiem zdjęcie z okładki książki, które jest promocyjną fotografią ze spektaklu Bodo, w którym grał, a nie zdjęciem z chociażby aktualną partnerką z tego czasu, czego można było się nieśmiało spodziewać po tytułowych 'burzliwych romansach', ale to chyba chcieć i wymagać za dużo. Książka ta jest napisana na szybko, bez polotu, bez przygotowania, jest nieudolną kopią 'Już taki jestem zimny drań' Ryszarda Wolańskiego, a co najgorsze, jest kompletnie niepotrzebna.
-
Interesujące studium obsesji, nad którą człowiek przestaje mieć jakąkolwiek kontrolę oraz nieco o tym jak mało o sobie wiemy, o innych już nie wspominając. Po przeczytaniu książki człowiek zaczyna nerwowo patrzeć przez ramię, czy może ktoś mnie obserwuje w ten sam sposób? Czy jednak nie jestem tak aninimowa we wszechświecie jak się wydaje? A może odwrotnie? Czy może to właśnie ja poświęcam się i zatracam własne ja, ponieważ tak jestem pochłonięta kimś innym? Niestety pod koniec, kiedy przychodzi moment kulminacji, opowieść traci swoje momentum i fabuła nieco rozchodzi się po kościach. Z drugiej strony, samo życie, ponieważ każdy szary dzień pozbawiony jest mimo wszystko fajerwerków. Niech każdy z nas szczerze oceni czy na co dzień jest Kobietą w Fioletowej Spódnicy czy Kobietą w Żółtym Kardiganie.