Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
agnesto
Najnowsze recenzje
1
...
28 29 30
...
112
  • [awatar]
    agnesto
    Opowiadania mają to do siebie, że w krótkiej treści zawierają... głębię. Jakąś istotę, która je buduje, stwarza poniekąd, a tu jeszcze zlepia poszczególne tytuły w jakiś nikły sposób. Ale, jak napisał sam Cabre w epilogu/dodatku od siebie, te opowiadania nie pchały się na świat, nie wychodziły z szuflady. Były wielokrotnie uzupełniane, nieco zmieniane, aż doczekały się wydania. I musiały mieć jakieś uzasadnienie - dlaczego zbiór i dlaczego właśnie one? Możemy szukać tu obrazu Maneta, czy innych detali, ale czy o to w nich chodzi? • Według mnie łączy je motyw czynów, krew, wyrównanie rachunków - choć nie zawsze. Śmierć - to je zlepia. Jest coś, co karze bohaterom sięgać po nóż, broń czy przemoc. I zabijają. Lecz zawsze po coś, zawsze z uzasadnieniem, a co zadziwiające z potrzeby. I uśmiechają się przy tym lub po tym. Czują satysfakcję dobrze wykonanej roboty. Jest w tych opowiadaniach maniak seksualny, który opiekuje się dziećmi na obozie. Jest morderca... swojego spowiednika, jest amator Maneta, malarza, który zachwyca się obrazem... • I tu zaskoczę każdego, bo nie tyle podobały mi się owe historie i język, jakim posłużył się Cabre, lecz właśnie wpatrywanie się w obraz Maneta. W postać na nim, która w półobrocie wzbudza w obserwatorze domysły i dociekania. Plastyczny opis, gra barwami, wpatrzenie i marzenia - moment zatrzymany w kadrze. Pragnienie bycia tam, na płótnie, przed tą postacią. Pragnienie ujrzenia jej twarzy. Tylko on, stary człowiek gapiący się w obraz. Niby nic, a jednak... • Ale szczerze nadmienię, że nie są to opowiadania, które będą przez nas pamiętane przez lata. Są ciekawe, przykuwają uwagę, ciekawią lecz... chwilowe zauroczenie stopniowo z nas wyparuje. • Wolę jednak powieści Cabre aniżeli taki zlepek opowiadań.
  • [awatar]
    agnesto
    Ta powieść, to dwa różańce łączące się w jednym krzyżu. Ciężkim i wielkim krzyżu, krzyżu na jakim wisi nie Jezus lecz kobieta. A dlaczego? • Na kartach powieści poznajemy Bartlika, który "obciążony" jest... żoną. Dawna miłość i zauroczenie spełzły już przyjmując formę odrazy i wstrętu. Jej osoba przytłacza go od lat, wpływa na jego decyzje i na jego życie. Sika na siedząco, rezygnuje z budowy domku na drzewie, obiad jada każdego dnia o tej samej porze, z przyzwyczajenia, bez zastanowienia, czy jest faktycznie głodny... Wszystko przez jej presję i dyktatorskie spojrzenie. Wszystko przez jej kontrolę nad domem i życiem każdego z rodziny. Aż pewnego dnia Bartlik mówi "nie". Stawia opór, co sprawia mu... satysfakcję. Jednak dochodzi do wybuchu wojny i zostaje powołany do wojska. I to z początku staje się dla niego wybawieniem, sprawia mu poniekąd radość. Lecz - jak to na wojnie - szybko owe odczucia zamieniają się w proch. W Bartliku rodzi się coś, co już umarło. Zaczyna do niego dochodzić świadomość, że tęskni za dziećmi, domem i za nią... Za żoną. Że nie jest mu obojętna i że ją kocha... Żre w jakiś dziwny, niew­ytłu­macz­alny­ sposób odradza się w nim martwe uczucie. • Równolegle do losów Bartlika zapoznajemy się z inną fabułą. Oto on, syn, przychodzi w odwiedzinach do matki będącej w śpiączce. I właśnie ta jej bierność sprawia, że odnajduje w sobie odwagę do wyznań. Do uzmysłowienia jej, jak jej nienawidzi i jak ją kocha jednocześnie. Rzuca w jej nijaką twarz i zamknięte oczy obelgi, zarzuty i słowa, które dotychczas ukrywał. Jakby korzystał z jej paraliżu i braku reakcji, jakby napawało go to siłą i zadowoleniem. Wspomina swoje życie i wszelkie decyzje, które zawsze, w mniejszym lub większym stopniu, zależne były od niej. Obraża ją. Nic w życiu nie osiągnął, niczego nie dokonał, nikogo po sobie nie zostawi. Wrócił na Bornholm z tym, z czym z niego wyruszył. Zapętliły się lata i on sam. I wrócił do matki za co nienawidzi jej jeszcze bardziej. • Krzyż, a na nim kobieta. Tak, kobieta cierpiąca i narzekająca na niego, na mężczyznę. Żona na męża, matka na syna. Presja własnego wychowania staje się ich priorytetem. Są wredne są i wiedzą o tym lecz tak lawirują własnymi emocjami, że zbywają owo świadomość. Spychają na dno, jak i szacunek do mężczyzn, z którymi dzielą życie. Tracą kobiecość w imię własnego własnego dobra, w imię bycia na górze, bycia decyzyjną w każdym aspekcie życia. • Klimko-Dobrzaniecki sprawił, że czytasz i nie wierzysz, choć wierzysz już przecież we wszystko, co przynosi ze sobą świat. Czytasz i współczujesz każdemu z osobna. I matce z ciałem drętwym od odleżyn i zaciekłej żonie gotującej obiad. Współczujesz nauczycielowi biegającemu teraz z karabinem i jemu, doglądającemu matkę na łożu śmierci. Każdy w swój sposób odciska na tobie piętno. Włazi w ciebie i drepta w miejscu, co jeszcze bardziej boli. • Ta książka to niebywała powieść o swój końcach, które mają jeden punkt wspólny. • Kobieta.
  • [awatar]
    agnesto
    Male licho 📖 • Genialnie napisana powieścio-baśń dla małych i dużych, dla starszych i młodszych, dla nerwusów i tych, co mają stoicką cierpliwość w sobie. I, jak dodano na okładce, dla każdego w różnych rozmiarach 🤭 • A jest to opowieść o chłopcu Bożątku, który z mamą - żyjącą tu i teraz, oraz z wieloma stworami - nieżywymi i półżywymi mieszka w starym domu, którego zapadający się dach... uśmiecha się do świata. Takie przynajmniej sprawia wrażenie, ale przekonać się o tym mogą jedynie ci odważni, którzy nie zawrócą z cimnego ogrodu, mrocznego miejsca, które zarośnięte starymi drzewskami i krzaczorami zasłania samo niebo... A ile dzieje się pod tym dachem, to już inna historia oparta na "ochach i achoch". Nawet samo Licho nie może uwierzyć w to wszystko i we wszystkich. • Bożątko pewnego dnia idzie do szkoły i wtedy to już katastrofa goni katastrofę. Zaczynają się fochy i foszki-pierdzioszki, sytuacje nader nowe i kanapki z pasztetem i ogórkiem. I są zadania domowe i wiecznie gubiące się rzeczy. Oj. A i czasem wujek Konrad gdzieś przemknie chudy jak cień własnego cienia, w przeciwieństwie do wujka Turu, bo ten ma ciało góry lodowej, lecz ciepłej o trzęsącym się brzuchu i długiej brodzie. • Wiele się dzieje w tych twardych okładkach. • Przeniosłam się do innych ludzi, do innego miejsca, pod strzechę domu, który żyje, choć nie powinien, bo ma tylko dwóch prawdziwym mieszkańców. Reszta to... duchy, anioły i stwory o mackach... • Wspaniała opowieść.
  • [awatar]
    agnesto
    CHCIWOŚĆ od zawsze kierowała, jeśli nie sterowała, człowiekiem. Człowiek chciał mieć. Instynkt. Mieć więcej niż ktoś inny. A od chciwości blisko już do pazerności. By mieć i być lepszym od wszystkich. I mogłoby się wydawać, że CHCIWOŚĆ ma tylko negatywne znaczenie - nic bardziej mylnego. Elsberg ukazuje nam chciwość od tej ... pozytywnej strony. CHCIWOŚĆ tu staje się motorem wzrostu gospodarczego, poprawy bytu, polepszenia przyszłych zbiorów. Pod jednym warunkiem, człowiek musi z innym człowiekiem współpracować (kooperować). • Bo powieść oscyluje wokół chciwości polityków, zwykłych ludzi i instytucji publicznych. Oto bowiem Jan zostaje przypadkowym świadkiem wypadku. Z racji bycia pielęgniarzem, biegnie na ratunek, co okazuje się tragiczne dla niego w skutkach. Od tego momentu zaczyna się ciąg wydarzeń, których nawet Jan nie był w stanie przewidzieć. W wypadku bowiem ginie laureat Nagrody Nobla, Herbert Thompson oraz jego asystent, którzy zmierzali akurat na kongres w Berlinie. Mieli dać odczyt przedstawiający zobrazowane remedium na kryzys finansowy, który nieubłaganie zaraz uderzy w cały świat. Jan znalazł się nie w złym miejscu o złym czasie. Zostaje wciągnięty w zawiłą grę, w ucieczkę, w ratowanie własnej skóry i innych, których spotka na swej drodze, a którzy - jak się okazuje - też mają wiele wspólnego z owymi nieżyjącymi osobami. Berlin w tym czasie płonie. Demonstranci wyszli na ulicę protestując przeciw wyzyskowi, biedzie i kryzysowi finansowemu, który jeszcze bardziej podzieli biednych i bogatych tworząc w społeczeństwie trwały rozłam na lata. • A czemu ma służyć tajne spotkanie finansjery w Berlinie? Ano temu, by ten, który bardziej cwany i szybszy, by ten, który bardziej obłudny i pazerny zarobił na zbliżającym się kryzysie. Jeden staje się wrogiem drugiego, bo w finansowej walce tylko egoizm zwycięża. Teraz nie ma przyjaciół. Trzeba uważać na słowa, na telefony i na każdy ruch. Stawka jest wysoka. • "Chciwość" to niebywale wciągająca powieść. Czytając czujesz, że biegniesz, że masz mordercę za plecami, że istotna jest każda sekunda. Że jedna pomyłka zbyt wiele kosztuje, że czas ma istotne znaczenie... Że świat jest skorumpowany przez wielkich krezusów, którzy nim dyrygują i pociągają za sznurki. Jesteś nikim więcej niż kukłą, której życie zależy od decyzji innych - od decyzji panów tego świata. • Elsberg posłużył się nawet zobrazowaniem teorii noblisty. Mamy kilku rolników oraz ich plony i różne tryby współpracy - nawet laik powoli jest w stanie pojąć zasadę funkcjonowania zarówno własnych gospodarstw, upraw i żniw, jak i świata finansjery i globalnego budżetu. • Moje pierwsze spotkanie z Elsbergiem, a jakże udane. Jakże pasjonujące. Nie mogę wyjść z zachwytu, jak dobrze pisze, jak potrafi bawić się czytelnikiem, jak zmuszać do pazerności... czytania. Niesamowite tempo, akcja, dialogi i fabuła. Całość mnie pozytywnie zaskoczyła, dlatego szerze polecam. Nikt się na tej powieści nie zawiedzie.
  • [awatar]
    agnesto
    Zima... śnieg... mróz... • szarość, bieda i brak choinki... • Zima to szopka, a najpiękniejsza to ta ruchoma, która z każdym rokiem rozrasta się coraz bardziej i bardziej i gdy coraz więcej figurek się w niej porusza i gra... I Jezusek w niej leży, na sianku. I są świadkowie cudu, bo narodziny tej kruszyny to coś, co datuje nasze czasy. • I jest profesor Andrews, który z wykładem przyjeżdża do Polski, do szarej i biednej Warszawy.... i gubi się w obym czasie. Nad ranem za oknem zastaje go stan wojenny i przerażenie ludzi i samotność jego i innych i to ... wszystko, ten cały klimat przejmującego zimna wnika w niego. Wojskowi chodzą z karabinami, a na chodniku sprzedawca ryb oferuje ludziom karpie na wigilie - żywe lub martwe... • Bo życie toczy się dalej. Życie trwa, ludzi są. Wszystko jest, albo czegoś nie ma. Nikt nie zastanawia się nad sobą, ani nad tym, co przyniesie jutro. Jutro będzie wigilia i karp i żurek... i barszcz czerwony i pierogi... • I jest i Żurek. • A tu prowincja zasypana śniegiem, w którym brodzi kobieta z dzieckiem na ręku, a za nią dziewczynka pewnie 12-letnia. Śledzi kroki matki i stawia stopy w miejsca jej. Zapada się w puchu, ale idzie. A raczej idą obie z chłopcem nowo narodzonym, jak ów Jezusek w szopce. Idą szukać dla Niego ojca, bo to nie ten, co stoi przy żłóbku. Ten poszukiwany to ktoś, kogo nie zna nawet dziewczynka, bo... to ona jest matką tego Stwórcy w betach, z którym brną od wiski do wioski. Kim jest ojciec? Jak wygląda? • Gwiazda nie wskazuje drogi... • Olga Tokarczuk i jej głos .... • Olga Tokarczuk, jako lektor własnych opowiadań... • Niesamowite wrażenia, odczucia i przemyślenia - za każdy razem inne...
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
98
  • Złota maska
    Dołęga-Mostowicz, Tadeusz
  • Kajdany
    Kowaliński, Bartłomiej
  • Sprzedawczyk
    Beatty, Paul
  • Niepowinność
    Radziszewski, Paweł
  • Eutymia
    Mirosław, Grzegorz
  • Autyzm
    Stalka-Jarska, Joanna
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo