• GWEN dowiaduje się, że Gideon tak na prawdę w ogóle nie darzy jej żadnym uczuciem - to wszystko to była tylko kolejna gra Hrabiego de Saint Germain, w której jak się okazuje Gideon bardzo mocno maczał palce. Żeby tego było mało dziewczyna dowiaduje się, że ukradziony przez Lucy i Paula chronograf znajduje się w jej domu i że to jej dziadek tuż przed śmiercią ukrył go tam, aby dziewczyna mogła go znaleźć. Gwen co raz bardziej zaczyna sobie uświadamiać, że to, w co od tak dawna wierzyli wszyscy wyznawcy idei Hrabiego, boże być tylko jednym wielkim kłamstwem. Jaki jest więc prawdziwy cel Hrabiego - co się stanie, gdy do chronografu zostaną wczytane próbki krwi wszystkich podróżników w czasie? Czy Gwendolyn jest jedyną osobą, która może to wszystko powstrzymać? • NA SAMYM wstępie muszę powiedzieć, że takiego zakończenia serii, jakie zafundowała nam Kerstin Gier ja się kompletnie nie spodziewałam! To znaczy, niby coś tam sobie podejrzewałam, ale nigdy nie przypuszczałam, że będzie właśnie tak, jak było! Autorce na prawdę dobrze udało się zamącić w głowach swoich czytelników, aby nie pozwolić im zbyt łatwo odgadnąć całej tej zagadki. • Jednakże w tym zakończeniu jest też co, co nie do końca mnie usat­ysfa­kcjo­nowa­ło. Jest to akurat taka rzecz, którą mogę zdradzić wam bez spojlerów, więc spokojnie możecie czytać dalej. Chodzi mi o to, że gdy w końcu cała sprawa się wyjaśniła, wszystko ładnie, pięknie, autorka zostawiła nas jednak z wieloma nie do końca wyjaśnionymi kwestiami. Gdybym nie wiedziała, że seria ta składa się tylko z trzech tomów zaczęłabym nawet podejrzewać, że może to nie jest jednak moje ostatnie spotkanie z Gwen. Ale niestety kontynuacji nie będzie, a ja czuję na prawdę spory niedosyt. Zaraz po przeczytaniu książki czułam nawet lekką urazę w stosunku do autorki, bo jednak po niej spodziewałam się, że jednak poświęci na te wyjaśnienia nieco więcej czasu. • HISTORIA sama w siebie jest tak samo fantastyczna, jak w poprzednich dwóch przypadkach. Cały czas coś się tam dzieje, przez co nie można oderwać się od lektury - a książkę pochłania się po prostu jednym tchem! Bardzo mi się podoba, że Kerstin Gier nie zarzuciła nas jakimiś zbędnymi fragmentami, które mogłyby sprawić, że całość czytałoby się bardzo ślamazarnie - w sumie po książkach autorki mogłam się już tego spodziewać. • OCZYWIŚCIE jak zawsze też świetnie czułam się w towarzystwie samej głównej bohaterki i całej jej rodziny. W przypadku książek Kerstin Gier zawsze mam tak, że niesamowicie wielkim uczuciem zaczynam darzyć rodzinę głównej bohaterki - tak samo było w przypadku trylogii Silver. Księgi snów. Nie wiem, czy jest to jakiś efekt zamierzony, ale nawet jeśli nie, to ja i tak to uwielbiam. Czasami przyłapywałam się nawet na tym, że chciałam, aby tych scen z domu Gwen było znacznie więcej, abym mogła dużo więcej czasu poświęcić na przebywanie w towarzystwie jej rodziny. • I tym razem nie zawiodłam się też na samej Gwen i jej fantastycznemu poczuciu humoru. Od samego początku mi się to w niej podobało i nie wyobrażałam sobie, aby ta seria mogła mieć jakąś inną bohaterkę. • JAK MÓWIŁAM na początku myślę, że Zieleń szmaragdu to mimo wszystko na prawdę dobre zakończenie całej serii. Byłoby znacznie lepsze, gdyby nie kwestie, o których wspomniałam wam wyżej, ale i tak to było coś na prawdę WOW! Pamiętam, że po ukończeniu serii Silver. Księgi snów nie bardzo chciałam sięgać po Trylogię czasu bo bałam się, że nie znajdę tutaj tego, za co tak bardzo pokochałam twórczość Kerstin Gier, jednakże teraz wiem, że ta seria jest kwintesencją tego, co tak bardzo w niej uwielbiam. Mam więc wielką nadzieję, że w Polsce ukaże się jeszcze jakaś powieść autorki - ja z całą pewnością bez wahania się na nią zdecyduję. • Do obejrzenia została mi więc jeszcze ostatnia część ekranizacji serii i nie ukrywam, że jestem jej bardzo ciekawa - może tam co nieco się jeszcze wyjaśni • Także słowem podsumowania - polecam, polecam i jeszcze raz polecam!
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo