Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
PrzeCzytajka
Najnowsze recenzje
1
...
17 18 19
...
33
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    „Promyk Słońca” Katarzyny Michalak to druga część „Gwiazdki z Niebia”. Premiera książki planowana jest na 28 lutego, czyli nastąpi niebawem, na co z pewnością wiele osób czeka z ogromną niec­ierp­liwo­ścią­. Ja miałam to szczęście zapoznać się z nią odrobinę wcześniej dzięki uprzejmości Wydawnictwa. • „Promyk Słońca” Kasi Michalak zwala z nóg, dlatego jeśli spodziewacie się spokojnej i wyważonej powieści, gdzie wszystko ma swój „happy end” to od razu Wam powiem, że tego nie dostaniecie. • Niech Was nie zwiedzie delikatny i ciepły tytuł oraz sielankowy charakter okładkowej grafiki. • W powieści bardzo dużo się dzieje, akcja pędzi do przodu, los zapętla swoje obręcze wokół bohaterów i nie daje im wytchnienia. • Na drodze do spokoju i szczęścia stają bowiem nienawiść i zazdrość. A zawiść z jaką przyjdzie zmierzyć się bohaterom sprawi, że Wasze emocje będą sięgać zenitu. • Katarzyna Michalak wiedzie swoich bohaterów na manowce życia, nie przebiera w środkach, nie rozwiązuje ich problemów za nich. Wyposaża ich jedynie w dobre serca i wiarę oraz uczciwość wobec innych. • Czy starczy im sił, do walki z kryzysami? • Czy będą mieć dość siły, by pokonać niesprawiedliwość losu? • O tym przekonacie się sięgając po powieść. Gwarantuję Wam, że nie oderwiecie się od niej ani na moment. • Akcja powieści prowadzi się praktycznie sama i jak to w życiu bywa, gna do przodu nie robiąc przerw na złapanie oddechu. A to co planujemy, co zamierzamy, do czego dążymy nie zawsze przynosi zamierzone efekty. • W powieści nie zabrakło jednak ciepła i radości, pomimo wszystkiego co się dzieje. Odrobina czułości i szacunku, mnóstwo przyjaźni i niezawodnego wsparcia. Wiara i nadzieja to wciąż są przewodnie myśli, którymi autorka kreśli ścieżki swoich bohaterów. • Katarzyna Michalak porusza w powieści kwestię problemów w komunikacji rodzinnej pomiędzy rodzicami a dziećmi. Niezrozumienie i konflikty w tej sferze niejednokrotnie przyćmiewają to, co w życiu powinno być najważniejsze. Autorka zauważa, słusznie zresztą, że dziecko wychowane w miłości i otoczone czułą opieką nie zawsze wyrasta na dobrego człowieka. Czasami dzieje się tak, że egoizm bierze górę w człowieku i panoszy się w jego sercu tak długo, że zaczyna psuć go od środka, niszcząc przy okazji wszystko wokół. Autorka pomiędzy linijkami swej powieści ukryła wyjaśnienie, które jest niejako przestrogą dla rodziców, żeby w miłości i czułości do dziecka nie przechylić szali na drugą stronę. Nie ma bowiem nic gorszego niż nadopiekuńczość, która może obrócić się przeciwko dawcy miłości i zbudować podwalinę do egoizmu i roszczeniowej postawy dziecka. Wniosek nasuwa się sam – kochać całym sercem, ale również wymagać i stawiać konsekwentne warunki wspólnego życia. • Jedna z bohaterek powieści nie potrafiła znaleźć tego złotego środka i w efekcie przyniosło jej to mnóstwo cierpienia. • W powieści „Promyk Słońca” znalazłam również źródło ludzkiej zawiści i niegodziwości. Faktycznie jest tak, że w wielu przypadkach biorą się one z tego, iż człowiek który nie osiągnął w swoim życiu żadnego konkretnego celu, nie zmierzył się problemami, przeżył cząstkę życia bazując na innych, przenosi swoje żale i złość na innych i cały świat. Przecież ktoś musi być winny. Tacy ludzie zawsze znajdą sobie kogoś, by obarczyć innych własnymi porażkami i niepowodzeniami, własnym lenistwem i niespełnieniem. Zwykle bywa tak, że Ci co mają za uszami najwięcej, krzyczą najgłośniej. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że niestety takich ludzi jest coraz więcej, w sobie nie widzą niczego złego, nie czują się winni, wręcz uważają się za idealnych. A niszczącą pożogę emocjonalną jaką roztaczają wokół siebie można z pewnością przyrównać do płonącego lasu. Pożar nienawiści nie zna granic i wypala na swej drodze całe dobro. • Autorka podsumowuje to zjawisko w bardzo subtelny acz konkretny sposób. • „Promyk Słońca” to również powieść niosąca zgoła inne przesłanie. O czym mówią ostatnie stronice. • Autorka z całą pewnością zaskoczy swych czytelników, co osobiście potwierdzam. • Sama Kasia powiedziała ostatnio, że czytelnicy będą na nią źli. (Filmik dostępny jest na fanapagu Katarzyny Michalak → Filmik z Kasią :) ) • Czy ja byłam zła? Nie. • Moja osobista reakcja, wynikała jednak z mojego doświadczenia. • Mimo to, wiele z Was, faktycznie może poczuć złość i rozczarowanie przebiegiem fabuły. • Niezmiennie wszystko to, co się dzieje w powieści, powiedzie czytelników do wyciągania kolejnych istotnych i mądrych wniosków. • Czas to pojęcie względne i niezmierzone. Nie mamy wpływu na jego ilość w naszym życiu. • Dlatego warto jest wziąć sobie do serca to ostatnie przesłanie zawarte w „Promyku Słońca” i zdać sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy w stanie niczego przewidzieć. • „Promyk Słońca” Katarzyny Michalak to powieść, którą koniecznie trzeba przeczytać, ponieważ pod zgrabną, dobrze skonstruowaną fabułą oraz pod postaciami, które znane są nam od pierwszej części, autorka ukryła mądrości i prawdy, o których zbyt często zapominamy. Warto jest sobie je przypomnieć i przemyśleć przy okazji tej lektury. • Ja tymczasem niecierpliwie czekam na maj – kiedy to ukaże się trzecia część mazurskiego cyklu pt. "Kropla nadziei" :) • Za możliwość przedpremierowego przeczytania książki, • dziękuję serdecznie pani Kasi Michalak oraz Wydawnictwu ZNAK Literanova.
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    „Uśpione królowe” Hanny Greń to rozszerzone wydanie pierwszej części cyklu wiślańskiego. Pierwotnie tytuł tej książki brzmiał „ Cień Sprzedawcy Snów”. Nie miałam okazji czytać jej w tej pierwszej wersji, ale „Uśpione królowe” wywarły na mnie duże wrażenie, mimo, że jak wiecie, czytając moje recenzje, za cykl wiślański zabrałam się poczynając od tomu trzeciego poprzez czwarty. Przede mną wciąż lektura tomu drugiego – na co już niecierpliwie czekam. • Sprzedałem jej sen. Cudowny, wieczny sen. Przedtem grzeszyła, teraz śpi szczęśliwa. Odkupienie poprzez cierpienie, sen przez śmierć. • Sprzedawca Snów jest seryjnym zabójcą. Atakuje raz w roku, a jego ofiarami są młode kobiety − do tego stopnia różniące się wyglądem i osobowością, że ich wybór wydaje się zupełnie przypadkowy. Zabija je z niezwykłą brutalnością. • Nadkomisarz Konrad Procner i komisarz Marcin Cieślar próbują rozwikłać zagadkę Sprzedawcy Snów i doprowadzić do jego ujęcia. Niestety nie jest to łatwe, gdyż morderca zdaje się nieuchwytny. Po każdym dokonanym zabójstwie na miejscu zbrodni pozostawia tajemniczy list, który stanowi jedyny trop wiodący do schwytania go. Śledztwo nabiera rozpędu, gdy policjanci poznają dwie niezwykłe kobiety, Zenę i Petrę. Jak się później okazuje, obie panie związane są w jakiś sposób ze sprawą Sprzedawcy Snów… • „Uśpione królowe” Hanny Greń to niesamowicie dobrze napisany kryminał z elementami obyczajówki. Takie połączenie zapewni Wam niezapomniane przeżycia, które powiodą Was przez trudne i zagmatwane ścieżki śledztwa, zagadkowe morderstwa przysłonięte cieniem Sprzedawcy Snów, ale nie zabraknie również wędrówek po drogach zwykłej codzienności. Przyjaźń i miłość, którą w tej powieści znajdziecie, sprawi, że zło czające się gdzieś w zakamarkach ludzkiej psychiki, będzie łatwiejsze do przełknięcia. • Niezwykle trudna przeszłość Zeny jak i Petry, nie pozwala im o sobie zapomnieć. Szczerze Wam powiem – obie bohaterki – wywołały we mnóstwo podziwu i współczucia. Te dwie postaci są mocno zarysowane w powieści od samego początku, stanowiąc niezaprzeczalny przykład na to, że kobiety potrafią być nad wyraz silnie psychicznie i są w stanie wiele znieść, by przeżyć lub chronić najbliższych. • Jedyną osobą, która mnie w tej części odrobinę podrażniła – był syn Zeny. Dominik czasami bywał nad wyraz dojrzały, a czasami dla odmiany był zbyt infantylny, co w porównaniu z jego wcześniejszą dojrzałością emocjonalną, było dziwnym zestawieniem. • Jest to jednak jedyny minus tej powieści. • W kolejnych częściach wiślańskiego cyklu – Dominik – stał się postacią mocno pozytywną w moim odbiorze. • „Uśpione królowe” wciągają czytelnika w wir niesamowitej akcji kryminalnej, tajemnicy, niewyjaśnionej przeszłości i koligacji rodzinnych tak skomplikowanych, że początkowo są one w ogóle nie zauważalne. Dodatkowym atutem powieści są z pewnością świetne dialogi i towarzyszący im czasami humor lub ironia. Kreacja dorosłych bohaterów również zasługuje na uznanie, tym bardziej, że po przeczytaniu tej części rozjaśniło się w mojej głowie kilka niewiadomych, które nurtowały mnie od jakiegoś czasu. • Hanna Greń potrafi stworzyć świat, w którym mimo zła istnieje również dobro i uczciwość. I nawet kiedy sytuacja przybiera zgoła beznadziejny przebieg i zdaje się, że wszystko jest już przegrane, to wówczas następuje nagły zwrot w akcji i sprawiedliwości staje się za dość. Autorka daje szansę dobru, by mogło zwyciężyć, by mogło pokonać zło czające się w chorym umyśle mordercy, by winni zostali ukarani. Tym samym po wielu emocjach, obezwładniającym strachu, który przeszywa czytelnika podczas lektury, autorka daje swojemu odbiorcy promień światła, nadzieję, na to że w świecie jest miejsce na dobro. Życie bohaterów zatacza wiele kręgów, a na końcu tego ostatniego czeka ich spokój i ukojenie. Myślę, że taki zabieg Hanna Greń stosuje w swoich powieściach, także i w tej, celowo. Pragnie bowiem, zapewnić nas, że wszyscy będziemy rozliczeni ze swoich czynów. Autorka wręcz krzyczy pomiędzy linijkami, że świat to nie tylko ciemne chmury, krążące nad naszymi głowami, ale również dobro, miłość i przyjaźń, zaufanie i zrozumienie. • A Ci którzy czynią niecnie wobec innych zostaną osądzeni sprawiedliwie, jeśli nie przez wymiar sprawiedliwości to przez los, który zataczając swoje kręgi, oddaje człowiekowi to, co sam niósł innym przez całe życie. • „Uśpione królowe” to książka, którą z czystym sumieniem mogę Wam polecić do przeczytania. Zacznijcie jednak przygodę z wiślańskim cyklem od tej powieści, a nie tak, jak ja na odwyrtkę, ponieważ, dobrze jest znać „co u podstaw”. • Ja z pewnością teraz sięgnę po drugi tom serii, bo tylko ten mi został do przeczytania. Kiedyś wrócę do całości i przeczytam wszystko jeszcze raz od samego początku. • Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika.
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    „Wilcze kobiety” Hanny Greń to już czwarty tom wiślańskiego cyklu, który swoją premierę miał zaledwie kilka dni temu tj. 30 stycznia br. Po „Wilcze kobiety” sięgnęłam z wypiekami na twarzy i podekscytowanym drżeniem serca, zwłaszcza, że byłam świeżo po lekturze trzeciego tomu, który otulił mnie ciemnością i niedosytem tak mocno, że nie było innego wyjścia. • Wilki zniknęły tak nagle, jakby rozwiały się w powietrzu, i gdyby nie ślady łap, wyraźnie widoczne na gładkiej powierzchni śniegu, gotowa by uznać ich widok za halucynację. • Komisarz Daniel Laszczak i komisarz Roman Then pracują nad zdekonspirowaniem przestępczej grupy działającej w Bielsku-Białej. Jej szef czeka już w areszcie na rozprawę, jednak dowody, które policjanci zebrali przeciwko niemu, mogą się okazać niewystarczające. Tym bardziej teraz, kiedy jeden z ich głównych świadków został brutalnie zamordowany, a drugi – Una, była kochanka gangstera – zniknął. Co więcej, wszystkie ślady wskazują, że to właśnie Una zamieszana jest w morderstwo – miała motyw oraz okazję do zemsty, kto by z niej nie skorzystał? W dodatku w Wiśle policjanci trafiają na ciało kolejnej ofiary, która przed śmiercią była bestialsko torturowana. Czy zimna, ukrywająca emocje Una naprawdę jest aż tak bezwzględna, aby jeden po drugim pozbywać się tych, którzy jej zagrażają? • Kolejny tom kryminalnego cyklu W Trójkącie Beskidzkim! • „Wilcze kobiety” podobnie jak poprzedni tom, zachwycił mnie kunsztem kryminalnym autorki. Nie miałam czasu na nudę, akcja wartko płynie poprzez szeregi piętrzących się poszlak, śladów i domniemywań. Zasypane śniegiem beskidzkie drogi i brak prądu bynajmniej nie ułatwiają pracy policjantom, a wiele niewiadomych, które autorka zmyślenie poutykała w fabule tworzą fascynującą historię, którą z żalem odkłada się, gdy sen morzy powieki ze zmęczenia. • Napięcie wywoływane coraz to nowymi faktami i zdarzeniami sprawiło, że we śnie krążyłam po ośnieżonym lesie, w którym pojawiły się wilki. Powiem Wam, że tak jak dużo czytam, tak rzadko zdarza mi się przeniesienie fabuły do moich snów, jednak tym razem moja podświadomość dążyła do odkrycia prawdy, nawet kiedy ja nie miałam już na to siły. • „Wilcze kobiety” prócz świetnie skonstruowanej fabuły kryminalnej, ogromu emocji i wrażeń, poszlak, dowodów i mylnych tropów, poruszają też ważne kwestie, między innymi problem skorumpowanych policjantów. Odwaga autorki w tej kwestii zasługuje na mój szacunek, bo świat w którym nam przyszło żyć zamiata problemy zwykle pod dywan i wybiela wiele takich „zbłąkanych owieczek” choć powinny one ujrzeć światło dzienne. Cieszę, się że autorka nie boi się pisać o tym, dzięki temu jeszcze bardziej zyskuje w moich oczach. • Hanna Greń w „Wilczych kobietach” nie zapomniała o ironicznym poczuciu humoru, jak też o wyciszaniu emocji czytelnika poruszając wątki dotyczące prywatnego życia swoich bohaterów. Bardzo mi przypadły do gustu te momenty, już podczas czytania trzeciej części, sprawiły one że bardzo zżyłam się z bohaterami zarówno głównymi jak i pobocznymi. • Ciekawe kreacje postaci zarówno tych dobrych jak i złych, ich psychologiczne profile oraz wiele faktów z ich przeszłości sprawia, że książka jest przesiąknięta autentycznością, aż do szpiku kości. Co dla mnie jest bardzo ważne. Bardzo lubię poznawać osobowość bohaterów, to daje mi możliwość wyrobienia sobie o postaciach mojego własnego zdania. Podążając za ich emocjami mam okazję przeżywać z nimi troski, strach, obawy ale i radość. • Myślę, że jeśli ktoś z Was miał okazję czytać poprzednie części to i w tej zauważy, że kobiety w powieściach Hanny Greń są kobietami silnymi, walecznymi. One nie są idealne, nie mają nadludzkiej siły. One mają po prostu charakter, noszą w sobie siłę, która pozwala im wstać i iść dalej, nawet jesli wcześniej milion razy upadały pod ciężarem upokorzenia czy strachu. • W tej części moją uwagę przykuła - Una - bardzo mi się spodobała. Zwłaszcza to w jaki sposób przetrwała trzy lata piekła na ziemi. No ale nie będę Wam tu zdradzać szczegółów. Sami przeczytacie - sami się przekonacie! • „Wilcze kobiety” zaprowadzą Was na manowce nie jeden raz, pewne tropy będą się przeplatały, wodziły Was za nos, będziecie szczękać zębami z emocji i z zimna podczas poszlakowej zawiei, jaką autorka wprowadziła na karty tej powieści. Narastające napięcie i jego minimalne spadki będą Was męczyć do ostatnich stron. I gwarantuję Wam, że na koniec będziecie ze złości tupać nogami z obawy, że zło nie zostanie ukarane… • Jeśli sięgając po kryminały szukacie adrenaliny, dobrych dialogów, świetnie ujętych relacji międzyludzkich, porządnej intrygi i całego ogromu niewyjaśnionych sprawa także ironicznej dawki humoru i autentyczności świata policyjno – kryminalnego z odrobiną szarej codzienności, to moim zdaniem, koniecznie powinniście sięgnąć po „Wilcze kobiety”. • „Wilcze kobiety” Hanny Greń sprawiły, że nie mam dosyć… • Nie mam pojęcia, czy będzie ciąg dalszy? • Tymczasem z ogromną przyjemnością nadrobię lekturę pierwszego tomu, a potem drugiego, jeśli mi się uda go zdobyć. • Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Hani Greń oraz Wydawnictwu Replika.
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    „Otulone ciemnością” Hanny Greń to moje pierwsze spotkanie z tak zwanym wiślańskim cyklem. • Mimo, iż jest to trzeci tom cyklu, bez problemu mogłam go czytać bez znajomości dwóch poprzednich. Książkę wygrałam w jakimś konkursie w zeszłym roku i żałuję, że dopiero teraz po nią sięgnęłam. • W Cieszynie młodzi chłopcy znajdują na brzegu rzeki martwą kobietę. Komisarz Benita Herrera otrzymuje polecenie zajęcia się śledztwem. Już pierwszy rzut oka na zwłoki mówi Benicie, że sprawa nie będzie łatwa, ciało bowiem nakryto białą tkanina, a w złączone jak do modlitwy dłonie zmarłej włożono świecę. Przy denatce znaleziono długi, ciemny włos oraz dwa tajemnicze rysunki. Pierwszy przedstawia klęczących na łące ludzi, drugi łan zboża. • Tropy prowadzą do Aleksandra Podżorskiego, noszącego pseudonim Gojny. Podżorski jest prywatnym przedsiębiorcą z Wisły. Policja uważa go za gangstera, szefa zorganizowanej grupy przestępczej, a jego przedsiębiorstwo za przykrywkę dla ciemnych interesów. • Spotkanie Herrery z Gojnym zostaje zorganizowane przez nadkomisarza Konrada Procnera, komendanta komisariatu w Wiśle. Wcześniej Benita zapoznaje się z wielką ilością informacji o Podżorskim, przez lata zbieranych przez policjantów. Jest zdezorientowana, z notatek tych bowiem wyłania się obraz przyzwoitego człowieka. Wizyta u Podżorskiego skutkuje wyeliminowaniem go z grona podejrzanych. Powoduje także wzajemną fascynację. • Benita z pomocą współpracowników sprawdza inne tropy. Wszystkie okazują się fałszywe. • „Otulone ciemnością” pochłonęły mnie bez reszty na kilka wieczorów, bowiem akcja książki jest tak wartka i tak wciągająca, że naprawdę trudno mi było się od niej oderwać. Autorka zdecydowanie zawróciła mi w głowie swoim stylem. Wcześniej miałam już styczność z jej twórczością, przy okazji serii „Polowanie na Pliszkę”, jednak tym razem zaskoczyła mnie ogromnie swoim kunsztem kryminalnym. Tworzenie wielowątkowej historii, z ogromem bohaterów jest bardzo trudne, bardzo łatwo w tym wszystkim można się zagubić, jednak Hanna Greń udowodniła mi, że dla niej nie stanowi to żadnego problemu. Prócz wątków kryminalnych prowadzonych spraw, autorka świetnie nakreśliła profile psychologiczne sprawców, za co z pewnością należy jej się wielki ukłon. Uwielbiam kiedy motywy zbrodni nie są jasne, kiedy poszlaki i dowody prowadzą mnie na manowce. To sprawia, że podczas czytania odpływam, dedukuję wraz z bohaterami i szukam sprawcy wraz z nimi. Często wracałam do poprzednich stron, by połączyć fakty, by sprawdzić czy nic mi nie umknęło. • W powieści autorka zawarła też bardzo dużo szczegółów dotyczących życia prywatnego policjantów oraz osób, które mają jakikolwiek związek z prowadzonymi sprawami. Czasami wracała mimochodem do wydarzeń z poprzednich części, co nie wywołało we mnie konsternacji z braku ich znajomości, a jedynie zaciekawiło mnie na tyle – że miałam ochotę po nie sięgnąć natychmiast, by dowiedzieć się więcej. • „Otulone ciemnością” to świetnie skonstruowany kryminał, który Hanna Greń doskonale ubarwiła ironicznym poczuciem humoru. Widać, że bardzo przyłożyła się do poznania policyjnych procedur, a bardzo realistyczne i żywe dialogi, nadały powieści ogromnie realistycznego wymiaru. • Hanna Greń wciągnęła mnie całkowicie w świat wiślańskich i cieszyńskich policjantów. Nie zamierzam szybko go opuszczać. Wiele razy podczas lektury miałam wrażenie, że stoję tuż obok, że biorę udział w śledztwie. Wiele razy moje zaskoczenie związane z niewłaściwymi tropami równało się mojemu zachwytowi nad cyklicznym wyciszaniem czytelnika, które autorka opanowała bardzo dobrze. Pijąc czarną kawę wraz z policjantami brałam czynny udział w ich codziennej pracy, a potem wraz z nimi wracałam do domu, gdzie trzeba było zostawić pracę za drzwiami i zająć się zwykłymi problemami dnia powszedniego. • „Otulone ciemnością” niepodważanie zasługują na uwagę czytelników odnajdujących się w literaturze kryminalnej. Uważam, że ogromnym plusem jest fakt, że autorka stawia wysoko poprzeczkę, nie idzie na łatwiznę – nie stosuje miliona brutalnych i krwawych opisów, a mimo to sprawia, że człowiek nie raz i nie dwa zagryza z nerwów wargi czy podgryza skórki przy paznokciach. To bardzo wiele mówi o sposobie pisania autora, przynajmniej w mojej ocenie. • Budowanie napięcia i atmosfery – bez obciekających krwią stron – to bardzo duże osiągnięcie. • Z ogromną ciekawością sięgnę po dwa pierwsze tomy wiślańskiego cyklu jak również po czwarty niedawno wydany tom.
  • [awatar]
    PrzeCzytajka
    „Sir John” autorstwa Grace Burrowes to grudniowa propozycja lektury od Wydawnictwa Amber. • Romans historyczny – to gatunek literacki, na którym mogę śmiało powiedzieć zjadłam zęby w czasach gdy byłam dużo młodsza niż teraz. Z czasem moje zainteresowania dojrzały i wykiełkowały na tej podwalinie wymaga dość spore jeśli chodzi o literaturę. • Niemniej jednak z sentymentem powracam czasem do powieści osadzonych w dawnych latach – chociaż ostatnio prym w tej kategorii wiodą nasze polskie autorki. • „Sir John” przybył do mnie można by rzec w najlepszym dla siebie momencie – choć dla mnie osobiście to bardzo trudny czas. Ale może właśnie dlatego z chęcią i zupełnie niez­obow­iązu­jąco­ wdałam się w romans z tym dżentelmenem. • Oto kolejny »dżentelmen po przejściach«, który za nic nie chce wiązać się z żadną kobietą, w romantycznej powieści mistrzyni zmysłowości”. – „Romantic Times” • Sir John Fanning – dla bliskich Jack – co dzień na sali sądowej staje twarzą w twarz ze zbrodnią, lecz nie boi się niczego… poza wizytą swojej matki. Teraz, przed Bożym Narodzeniem, jej przyjazd właśnie się zbliża. I nie obejdzie się – tego jest pewien – bez prób wyswatania go z kolejną, zdaniem matki najbardziej odpowiednią kandydatką. Jednak sir John stawia zdecydowany opór. Bo po raz pierwszy od lat jego serce bije mocniej dla kobiety... • Madeline Hennessy jest śliczna, inteligentna… i zdaniem matki zupełnie nieodpowiednia na żonę Jacka. Czy rzeczywiście? Jeśli nawet tak mogło by się wydawać, to ze zgoła innych powodów… • Grace Burrowes to autorka bestsellerów „New York Timesa” i „USA Today”, uhonorowana najbardziej prestiżowym wyróżnieniem gatunku: RITA Award (odpowiednik filmowego Oscara). Ukończyła nauki polityczne, muzykologię i prawo. Porzuciła jednak praktykę prawniczą na rzecz pisania. Jej powieści są w czołówce list bestsellerów Amazonu (często na 1. miejscach) najlepszych romansów z epoki regencji. • „Sir John” to lekka i przyjemna lektura, którą odebrałam ze spokojem ducha i wielkim sentymentem, który tkwił we mnie od bardzo dawna. Jak wspomniałam wcześniej, zbyt wiele komplikacji nawarstwiło mi się w moim życiu osobistym, co za tym idzie lektura książek szła mi opornie. Nie mogłam się skupić na żadnej. I któregoś dnia okazało się , że z mojego czytelniczego marazmu wybawił mnie właśnie „Sir John”. • Jest to powieść bardzo prosta fabularnie, o nieskomplikowanej akcji, dlatego czytanie jej nie sprawia trudności, ale i nie wymaga specjalnego zastanawiania się nad treścią. Co akurat mi było bardzo potrzebne i sprawiło, że mogłam oddać się swojemu ulubionemu zajęciu, mimo że kryzys czytelniczy trwał u mnie w najlepsze. Powieść ta nie jest typowym „harlequinem” tak, ze nie obawiajcie się tego :) Jest odrobina tajemnicy, dość sporo humoru i ciekawe dialogi, co warto podkreślić. W ówczesnych czasach mądre i wygadane panny nie miały zbyt wysokich notowań u dżentelmenów. Dlatego lubię w takich romansach, gdy bohaterka potrafi postawić na swoim i Madeline z pewnością mnie nie zawiodła. • Historia jest opowiadana powolnym rytmem, bez specjalnych intryg i knowań, nie brakuje jednak ciekawych momentów i drobnych sekretów, które zostają później wyjawione. • Jeśli potrzebujecie lekkiego oderwania się od rzeczywistości, spokojnego rytmu opowiadanej historii, a także lubicie podróże w czasie do dawnych czasów – to koniecznie zaproście do siebie „Sir Johna”. Ten romans historyczny stanie się dla Was spokojną, ale ciekawą alternatywą na deszczowe wieczory. A myślę, że każdy z nas potrzebuje czasem odrobiny romantyzmu z dawnych lat. • Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Amber.
Ostatnio ocenione
1
...
12 13 14
...
26
  • Kłopoty mnie kochają
    Szarańska, Joanna
  • Wszystkie pory uczuć
    Majcher, Magdalena
  • Motylek
    Puzyńska, Katarzyna
  • Kiedyś cię odnajdę
    Rogala, Małgorzata
  • Grzech zaniechania
    Rogala, Małgorzata
  • Układanka
    Nowak-Lewandowska, Natalia
monia2066
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo