Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
"Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła"
Wisława Szymborska
"Kto czyta książki, żyje podwójnie"
Umberto Eco
"Łatwiej niektórym książkę napisać, niż drugim ją przeczytać"
Alojzy Żółkiewski
"Z książkami jest tak, jak z ludźmi: bardzo niewielu ma dla nas ogromne znaczenie. Reszta po prostu ginie w tłumie"
Wolter
Najnowsze recenzje
-
„Oczy Mony” to historia dziesięcioletniej Paryżanki, która doświadcza czegoś pod względem medycznym niewyjaśnionego. Pewnego dnia opada przed jej twarzą czarna kurtyna i przesłania cały świat, pozbawiając dziewczynkę zdolności widzenia na jakiś moment. Po wizycie u specjalisty okazuje się, że póki co racjonalne, naukowe wytłumaczenie dla sytuacji, która miała miejsce nie istnieje. Trudno z medycznego punktu widzenia określić kiedy ponownie incydent taki może się znów wydarzyć, co go stymuluje, ani czy może doprowadzić do stałej utraty wzroku przez Monę. Lekarz zaleca stałą kontrolę i dodatkowo cotygodniowe wizyty u psychologa, by dziecko zachowało dobrą kondycję psychiczną w tej trudnej i pełnej niepewności sytuacji. • Oczywiście w rodzinie Mony jest tylko jedna osoba, która nie zgadza się z zaleceniami lekarza prowadzącego i zamiast zaprowadzać Monę na terapię postanawia zaoferować własną, nieco bardziej niekonwencjonalną. Tak zatem odtąd Mona wraz ze swym mądrym, ale dość ekscentrycznym dziadkiem Henrym zamiast uczęszczać do psychologa rozpoczyna swą wędrówkę po paryskich muzeach, by odkryć najprawdziwszą tajemnicę piękna i „karmić” wzrok dziełami sztuki, jak długo będzie to tylko możliwe. Tak Mona poznaje wytwory i myśli wielu artystów, którzy tworzyli różnego rodzaju artefakty na przestrzeni pięciu epok, a które są prezentowane przez Luwr, Orsay i muzeum Pompidou. Wraz z dziadkiem, co środę analizują wyłącznie jedno dzieło, odkrywając przy tym magiczną siłę w nim ukrytą. • Historia sztuki fundowana Monie przez dziadka przynosi dziewczynce ogromne ukojenie, dodatkowo ma duży wpływ na kształtowanie u niej estetycznej wrażliwości i zmysłu interpretacyjnego dzieł sztuki. I choć z każdą kolejną wizytą u okulisty potwierdza się, że najprawdopodobniej prędzej czy później dziewczynka wzrok utraci, bo medycyna w jej przypadku jest bezsilna, to podczas swych spotkań w muzeum jej mózg i oczy zachowują mimo wszystką ciągle tą samą ostrość i bystrość. • „Oczy Mony” to z pewnością niesamowita historia przedstawiająca fascynującą wręcz więź rodzinną. Jest pełna ciepła, empatii, wzajemnej miłości. Jest też ciekawą historią sztuki. Prezentuje także pewne watki obyczajowe, dotyczące przeszłości rodziny Mony i związanej z nią sekretów ukrytych w zachowanych pamiętnikach, notatkach, starych fotografiach, a także prasie. Ale mam jednak jej kilka rzeczy do zarzucenia. Pod kątem fabularnym mało w niej obyczajowości, a zbyt dużo historii sztuki. Co do tej sztuki to denerwowała mnie całkowita dobrowolność w dobrze dzieł oglądanych w poszczególnych muzeach. Były one zupełnie przypadkowe. Brakowało mi sensownej „korespondencji” między nimi. W efekcie czego dochodzę do wniosku, że gdyby tylko autor chciał, to mógłby tak jeszcze ze sto kolejnych dzieł przytoczyć bez konkretnego wpływu na przebieg fabuły. Zatem odczuwam również brak korelacji z tymi wędrówkami bohaterów po muzeach, a ich historią fabularną, która chyba powinna grać „pierwsze skrzypce”, a raczej nie gra. W sumie to nie wiem czy powieść ta miała być pewnego rodzaju historią sztuki czy raczej intrygującą historią obyczajową. W gruncie rzeczy dla mnie nie jest zbyt dobrym ani jednym, ani drugim. Ponownie bym po nią z pewnością nie sięgnęła. Nie tego oczekiwałam, po tylu medialnych ochach i achach na jej temat.
-
Czy i Wy nie chcielibyście może zostać piratami? Ale takimi, którymi kieruje głód wiedzy oczywiście. Bractwo-piractwo to historia pirackiej rodziny. Pewnego dnia wsiadają wszyscy na statek, co się zwie Krową Morską i wyruszają w przestwór oceanu, by odbyć swą podróż przyrodniczą. W swej Niebieskiej Szkole, bo tak nazwali własną wyprawę, pływają od wyspy do wyspy, zdobywają wiedzę, rozwiązują pasjonujące zadania, odkrywają pewne tajemnice i wspólnie prowadzą piracki dziennik z podróży. Podczas rejsu z bohaterami mamy okazję poznać sekrety poszczególnych pór roku, zajrzeć pod powierzchnię wody słonej i słodkiej, posłuchać treli ptaków, a także dowiedzieć się czegoś więcej na temat hodowli zwierząt domowych, leśnych grzybów, zwyczajów owadów i pajęczaków oraz poznać wszelkie kaprysy pogody. Podczas wyprawy nie ma chwili na nudę. Czas nam umilają niezwykle barwni bohaterowie tej lektury. Jest ciekawie, zabawnie i mega interaktywnie. Polecam serdecznie małym i tym nieco większym. Bardzo udana rzecz.
-
Och te szklane ekrany i meandry internetu. Jak temu wszystkiemu stawić czoła? Nie jeden rodzic zadaje sobie takie pytanie. Magda Bigaj w swej książce bardzo do rzeczy przekazuje kilka dobrych słów w tym temacie. Mówi o tym, jak zadbać o prawidłowe, to znaczy zdrowe i bezpieczne relacje naszych dzieci ze światem cyfrowym. Tak wygląda współczesne życie i tego już nie zdołamy zmienić. Zamiast ganić siebie nawzajem nauczmy się w nim funkcjonować. Wszystko jest do zrobienia. Nawet jeśli popełniamy błędy, a w porę się zdołamy zorientować, że raczej nie tędy powinna wieść droga… Nic straconego. Głowa do góry i zacznijmy na nowo wdrażać w życie plan związany z zachowaniem higieny cyfrowej przez nasze rodziny. Tak rodziny. Bo jak nadmienia w swym poradniku autorka niezmiernie ważna jest w tej kwestii współpraca. Jak dziecko ma wprowadzane ograniczenia, to super byłoby jakby i rodzic do nich się także stosował, a nie ostentacyjnie chodził po mieszkaniu z telefonem w dłoni kiedy mu się to tylko podoba. Nie jest to zadanie łatwe dla nikogo. Należy zdać sobie jednak z tego sprawę, że każdy włożony trud w tą edukację już od niemowlaka z pewnością zaowocuje w przyszłości naszych pociech i będą one korzystać z nowych technologii, ale z umiarem i zdrowym rozsądkiem. Polecam lekturę. Bardzo na czasie.
-
Tym razem wraz z Kocią Szajką zwiedzamy pełen uroku i tajemnic Toruń. Od niedawna w mieście tym dzieją się bardzo podejrzane rzeczy. Sam Kopernik by się zdziwił. Ktoś fałszuje toruńskie pierniki. Wykonuje je niezgodnie z tradycyjną recepturą i wykorzystuje przy ich wypiekaniu produkty bardzo słabej jakości. Na dodatek zuchwale sprzedaje je jako oryginalne. Straszna zbrodnia!!! Cierpią na tym inni sprzedawcy. Emerytowany kot Bibi Lolo jest bezsilny. Zaprasza więc do współpracy w śledztwie słynne cieszyńskie koty. Szajka od razu przystępuje do akcji. Okazuje się, że namierzenie złoczyńców nie jest łatwe. Ale swą pomoc oferuje ptasia ekipa gołębia Gustawa i razem dochodzą do pewnych wniosków. W efekcie czego sprawcy wpadają w przygotowaną zasadzkę. Polecam kolejne przygody zawadiackich kotów, które rozwiązują małomiasteczkowe śledztwa w całym kraju.
-
W „Poczcie psujów polskich” śmiało znaleźć by się mógł z pewnością każdy z nas. Kto niczego dotąd nie zmajstrował niech wstanie… Hi… Oczywiście coś zepsuć, stłuc czy pociąć nic trudnego. Okazuje się jednak, że najlepiej jakby to nasze psucie było bardziej spektakularne i z wielkim łał… Rzeczy do psucia jest co niemiara. Absolutnie wszystko da się zniszczyć. Doskonałym dowodem na potwierdzenie tej tezy jest postać Maćka i jego przodków w linii męskiej po ojcu. Zniszczyli rzeczy wiele. Smartfon to takie może bardzo prozaiczne i przyziemne, bo na ogół psują się na potęgę, najczęściej poprzez upadek z niewielkiej nawet wysokości. Ale unicestwić lampę sufitową albo stetoskop, sprawdzić czy na żelazku da się podgrzać czekoladki, wysłać aparat fotograficzny w przestrzeń kosmiczną lub dzięki zabawie w chowanego zmienić tytuł artykułu w lokalnej gazecie to nie lada sztuka. Niemożliwe? A jednak… Jeśli macie ochotę poznać te nowatorskie wręcz techniki psucia rzeczy wszelakich to zapraszam uprzejmie do lektury.