Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
"Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła"
Wisława Szymborska
"Kto czyta książki, żyje podwójnie"
Umberto Eco
"Łatwiej niektórym książkę napisać, niż drugim ją przeczytać"
Alojzy Żółkiewski
"Z książkami jest tak, jak z ludźmi: bardzo niewielu ma dla nas ogromne znaczenie. Reszta po prostu ginie w tłumie"
Wolter
Najnowsze recenzje
-
Walenty i jego spółka na wniosek Detektywa Dietetycznego wyruszają na kolejną misję badawczą. Tym razem ich kierunkiem ma być Afryka. W podróż udaje się z nimi Ziemniak i zabiera ze sobą swoje nowe znalezisko – pewien intrygujący zegarek. Po wylądowaniu na Czarnym Lądzie grupie przyjaciół psuje się autobus, który miał ich zawieść wprost do hotelu. Szybko okazuję się, że na jego naprawę nie ma szans. Wkrótce zmęczeni wysoką temperaturą i wyprawą przyjaciele kładą się do snu na łonie natury. Nazajutrz po przebudzeniu doznają szoku. Są prawie nadzy. Tymczasem Ziemniak odkrywa do czego tak naprawdę służy jego nowy zegarek, gdy wskazuje datę 2 mln lat temu. I tak z naszymi bohaterami wylądowaliśmy w epoce kamienia łupanego. Tu zapolowali na mamuta, by nie umrzeć z głodu, a nawet wynaleźli ogień. Następnie udali się do starożytnego Egiptu, gdzie uczestniczyli w budowie piramid i trudnili się uprawą roślin nad Nilem. Następnie poznali zwyczaje panujące w antycznym Rzymie, ich kaszę i placek z oliwą, czosnkiem oraz serem. Wraz z rzymskimi legionami dotarli do Hiszpanii. Za swą waleczność otrzymali białe złoto, czyli sól w nagrodę. Przez moment gościli w średniowieczu, by następnie poznać obfite czasy włoskiego renesansu. Dzięki nim i wyprawom Krzysztofa Kolumna zawdzięczamy poznanie pomidorów, kakao oraz kukurydzy. Wiemy również skąd się wziął sorbet i w jakich okolicznościach ludzie zaczęli się delektować zwykłymi ziemniakami. Koniec osiemnastego wieku zaowocował produkcją cukru z buraków, która po chwili stała się jeszcze bardziej usprawniona dzięki rewolucji przemysłowej. Walenty i jego towarzysze dowiedzieli się też, że hamburger wywodzi się z Niemiec, a frytki z Belgii. Niczego jednak dobrego nie przyniósł przemysłowi spożywczemu wiek XX, w którym to powstawało i do dziś powstaje mnóstwo gotowych dań i wysoce przetworzone żywności. One jedzone regularnie bardzo nam szkodzą. I na koniec z tymi wszystkimi sensacjami naszym towarzyszom udało się spokojnie wrócić do domu, by sporządzić sensowny raport ze swojej wyprawy naukowej. A Ziemniak mimo swego zauroczenia postanowił jednak pozbyć się tajemniczego zegarka. Być może teraz kogoś innego zabierze on w równie intrygującą podróż, jak ich. • Historia Walentego i spółki jest doskonałym kryminałem dla dzieci, jak i książką edukacyjną o zdrowym odżywianiu. Myślę, że jest bardzo dobrą publikacją dla najmłodszych. Tych zajadających wszystko i tych jedzą
-
Pan Stópka ma rzeczywiście wielki stopy i zajmuje się naprawianiem uszkodzonych zabawek. Kocha zwierzęta, a jego pupilem jest pies o imieniu Napoleon. Doszło do tragedii, bo Napoleon zaginął. Pan Stópka wraz z przyjaciółmi rozwiesza w okolicy informacje o jego utracie. To trochę dziwne, bo dotąd pies nigdzie się nie oddalał od domu. Na szczęście w końcu trafiają na trop, który prowadzi do pobliskich ruin. Ale czy znajdą w nich Napoleona? • W równoległym czasie w gabinecie u weterynarza pojawia się nowy gość. Jest nim mały krokodyl, którego ktoś zwyczajnie wypuścił do pobliskiej rzeki, chcąc się go pozbyć. Małemu aligatorowi bardzo zasmakowały pyzy z mięsem. Ciekawe czy w zoo, do którego za moment trafi będzie dostawał na obiad równie wykwintne przysmaki… • Opowiadania o Panu Stópce to pozornie zwykłe historyjki. Jednak posiadają tą drugą warstwę o charakterze edukacyjnym. Mały czytelnik ma okazję dowiedzieć się z nich jak ogromnym obowiązkiem jest posiadanie własnego zwierzaka w domu. Jak należy się nim dobrze opiekować, dlaczego nie należy zwierząt nigdzie porzucać i dokąd w skrajnych wypadkach rzeczywiście powinny trafić, zamiast na śmietnisko czy do lasu… Zatem polecam ciepło.
-
Cztery komiksy z detektywistycznymi przygodami dwóch małych przyjaciół po prostu wciągają. Tym razem Lasse i Maja poszukują złodzieja jabłkowych muffinek. Następnie mają rozwikłać zagadkę związaną z kradzieżą pieniędzy i aresztowaniem w tym kontekście komisarza policji. Na dodatek ktoś kradnie pastorowi tort z lodówki, a na basenie znikają odznaki dla najlepszych pływaków. Te intrygujące sprawy w oka mgnieniu rozwiązują mali detektywi. Jest intrygująca, zaskakują i przekomicznie. Zdecydowanie o wiele bardziej przypadły nam do gustu perypetie Lassego i Mai w wersji komiksowej, niż w formie wcześniejszych opowiadań. Są zabawniejsze i jak to bywa w tej formule bardziej rzeczowe. Polecam więc fanom i nie tylko.
-
„Pan Błysk” to opowieść o pewnym jegomości w baaardzo wysokim cylindrze na głowie, który wpada na genialny pomysł, by dokonać zakupu pierwszego w życiu samochodu. Porzuca zatem w ogrodzie swego Żyrólika i wyrusza do sklepu Binksa po upragniony czterokołowiec. Wymagań nie ma zbyt dużych, auto ma być po prostu żółte… I Pan Błysk takowe otrzymuje, po chwili rusza nim w drogę. Jednak z uwagi na dość słaby styl jazdy w jego wydaniu, niebywale szybko dochodzi do pierwszej, a potem kolejnej kolizji. Dzięki serii niefortunnych zdarzeń nasz bohater odtąd wiezie w swym nieco zdezelowanym samochodzie dwóch dodatkowych pasażerów, kapustę oraz kiście bananów… Czyż nie brzmi to całkiem zabawnie? Na domiar złego, za kilka chwil, wszystkich tych towarzyszy uprowadza stadko niedźwiedzi!!! Czyż może być jeszcze ciekawiej? Uwierzcie mi, że może i to bardzo… Przygoda Pana Błyska autorstwa Tolkiena jest nietuzinkowa, niesamowicie zabawna, ma wielu barwnych i wyrazistych bohaterów, na dodatek bardzo intrygującą i dynamiczną fabułę. Moim zdaniem jest rewelacyjna. Oczywiście sama historia byłaby niczym, gdyby nie prześmieszne kolorowe rysunki zachowane w oryginale. Świetna, świetna, świetna… Polecam bardzo!!!
-
Moją przygodę z twórczością literacką Zośki Papużanki rozpoczęłam jakiś spory czas temu. Po jej debiutancką „Szopkę” sięgnęłam jako ostatnią i dobrze, że się tak właśnie złożyło. O czym traktuje ten tytuł? A no o zwyczajnej polskiej rodzinie, lecz nie do końca. Bo w rodzinie tej jest jakoś tak bardzo mało szczęścia, miłości, empatii, wzajemnego szacunku i zrozumienia. Życie w niej nie stanowi też bezpiecznego azylu. Całe mnóstwo zaś tu absurdalnych sytuacji, niepotrzebnych krzyków, zaściankowych teorii i szarej, przytłaczającej codzienności. Niezwyczajne natomiast są obrazy, za pomocą których autorka przedstawia nam w nich „sceny” z tego nudnego i nienudnego życia jej bohaterów. A jest to opowieść długa, sięgająca czasów wojennych ku współczesności. Z pewnością nie zapamiętam tej prozy na zbyt długo, bo nie urzekła mnie aż tak bardzo, jak późniejsze publikacje napisane przez Papużankę. Mimo to nieustannie podziwiam jej wyrazisty styl pisarski z finezyjnymi metaforami i lekkością snucia historii. Zatem z uwielbienia polecam.