Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Mam na imię Agnieszka. Jestem absolwentką socjologii i filologii polskiej. Interesuję się mediami, dużo fotografuję, uwielbiam filmy o Jamesie Bondzie.
Od 2012 roku prowadzę bloga recenzenckiego www.ksiazka-od-kuchni.blogspot.com. Książki kocham od zawsze, nauczyła mnie tego moja mama. To ona pokazała mi, że czytanie może być przyjemnością. Od niej też wzięła się u mnie pasja do gromadzenia lektur. Mama od młodości kupowała kolejne tomy, dzięki czemu w moim domu zawsze były książki. Dziś ja uzupełniam domową biblioteczkę, a mama mi kibicuje. Zawsze sprawdza, co ciekawego przyniósł mi listonosz.
Uważam, że każda książka ma w sobie coś dobrego. Staram się to pokazać w moich recenzjach.
Czytam różne lektury - dla dzieci, fantastykę, obyczaje, kryminały, reportaże... Nie jestem wybredna, interesuje mnie wszystko. Uwielbiam poznawać nowych autorów. Przyznaję się bez bicia, że kocham piękne okładki, a w autobusach zerkam na tytuły, które czytają inni.
-
Przygotowanie do roli wymaga czasu i poświęcenia, szczególnie gdy aktorka nie lubi bohaterki, którą ma zagrać. • Znana aktorka, Maria Enders, jedzie ze swoją asystentką do Szwajcarii, gdzie ma odebrać nagrodę w imieniu wspaniałego reżysera Wilhelma Melchiora. Dwadzieścia lat wcześniej zagrała w jego filmie „Majola Snake” i stała się sławna. Niestety, podczas podróży dociera do Marii smutna wiadomość – Wilhelm umiera. Kobieta jest zrozpaczona, choć nie ma nawet chwili, by przeżywać żałobę – w hotelu czeka na nią młody reżyser, który proponuje jej rolę w odświeżonej wersji „Majola Snake”. Dwadzieścia lat temu Maria grała silną, młodą i pełną życia Sigrid, teraz miałaby wcielić się w rolę czterdziestoletniej szefowej, która jest jej zupełnym przeciwieństwem. Po namowach asystentki Maria zgadza się przyjąć propozycję, choć ciągle dręczą ją wątpliwości. Kobiety wyjeżdżają do Sils Maria, zatrzymują się w domu Wilhelma i zaczynają przygotowania do nowej roli. Ćwiczą kwestie, dyskutują o znaczeniu sztuki, odkrywają nowe obszary tekstu. Maria nie lubi postaci, którą ma zagrać – w głębi duszy ciągle chce być młodą i pociągającą za sznurki Sigrid. • W „Sils Maria” główna bohaterka, Maria (Juliette Binoche), musi pogodzić się z tym, że ma czterdzieści lat i nie może ciągle utożsamiać się z postacią, którą zagrała w młodości. Uważa, że Helena, którą ma zagrać, przegrała życie, gardzi nią. Zupełnie inaczej widzi tę bohaterkę asystentka aktorki, Valentine (Kristen Stewart), która pomaga jej na nowo zinterpretować dzieło, przedstawiając własne przemyślenia. • „Sils Maria” to film, w którym praca nad rolą przenika się z „rzeczywistym” światem. To także opowieść o relacjach między dwoma kobietami. Najciekawsze jest jednak ciągłe interpretowanie sztuki i rozmowy o kondycji współczesnej kinematografii. Kontrasty między sztuką i popkulturą, literaturą i internetowymi plotkami, zawodowym aktorstwem a byciem gwiazdą dzięki skandalom analizowane są niemal przez cały film, a wnioski nie są jednoznaczne – wszystko ma bowiem swoje plusy i minusy. • „Sils Maria” to dwugodzinna gadanina przerywana przepięknymi ujęciami górskiego krajobrazu, która może w pewnym momencie znudzić widza. Film jest jednak całkiem dobry, wciąga, choć nie bardzo wiadomo dlaczego. Może to wina Kristen Stewart, która (zaskakująco) przyzwoicie zagrała Valentine i tym samym odcięła się od roli nastoletniej dziewczyny zakochanej w świecącym się wampirze. A może to wina tematu – radzenia sobie z upływem czasu i godzenia się z tym, że pewne rzeczy minęły bezpowrotnie.
-
Książkowa trylogia Niezgodna biła rekordy popularności. Zdetronizowała nawet Igrzyska Śmierci na liście bestsellerów. Tylko kwestią czasu był to, kiedy pojawi się filmowa wersja tej opowieści. I oto w 2014 roku na ekrany kin weszła Niezgodna, a druga część, Zbuntowana, polską premierę miała 20 marca. • Tris po ucieczce z miasta szuka schronienia u Serdeczności. Towarzyszy jej chłopak, Cztery, brat Caleb, jego ojciec Marcus i znienawidzony przez dziewczynę Peter. Nie mogą tu jednak zostać – szuka ich Erudycja. Wracają do miasta, gdzie trafiają do bezfrakcyjnych. Tu czeka na nich wiele niespodzianek. Bezfrakcyjnymi kieruje kobieta, która jest bliska Tobiasowi. Tris nie wie, jak zachować się w nowej sytuacji. Komu ufać? Nowych znajomych traktuje z dystansem, przyjaciele zaczynają się od niej odsuwać. Dziewczyna ma jeszcze jeden problem – wyrzuty sumienia, które męczą ją na każdym kroku. Nie dość że zabiła Willa, chłopaka swojej przyjaciółki, to jeszcze uważa, że to jej wina, że rodzice zginęli. Tris nie może sobie poradzić z tą sytuacją, nie umie sobie wybaczyć, obwinia się za wszystko. Jakby tego było mało Erudycja urządza polowanie na Niezgodnych. Nikt nie jest bezpieczny. • Druga część Niezgodnej kontynuuje część wątków zaczętych w poprzednim filmie. Oprócz miłości i przyjaźni, mamy walkę z systemem, szukanie własnego miejsca w świecie i odkrywanie swojej tożsamości. Więcej uwagi poświęcono uczuciom głównej bohaterki, która musi zmierzyć się z własnymi koszmarami i odnaleźć się w nowej sytuacji. • Pierwsza scena świetnie spaja dwa filmy. Widz, który jest świeżo po seansie Niezgodnej może zauważyć, że Zbuntowana podejmuje jakby przerwany chwilę wcześniej wątek bez zbędnego gadania, miękko przechodząc z jednej sceny w drugą. • Grająca Tris Shailene Woodley zachwyca przede wszystkim urodą. W jej przypadku nawet zmiana fryzury na surową, chłopięcą, jest strzałem w dziesiątkę. Ta dziewczyna wygląda dobrze nawet w za dużych ciuchach i z brudną twarzą. Trzeba również przyznać, że całkiem nieźle radzi sobie z oddaniem emocji nastolatki podczas wojny między frakcjami. • Mniej przekonujący jest dla mnie za to Theo James jako Cztery. Nie zachwycił mnie już w pierwszej części, a w drugiej praktycznie nie widziałam go na ekranie. Nie wiem, czy to dlatego, że jego bohater dostał mniej kwestii (raczej niemożliwe), czy dlatego, że o wiele lepiej wypadł grający Petera Miles Teller i przyciągał wzrok bardziej niż Cztery. • Brakowało mi kilku scen w tym filmie. Niektóre zostały pominięte całkowicie, inne przerobiono dość znacznie, pojawiło się też kilka nowych wątków. Na początku filmu trochę mnie to zaniepokoiło, ale gdy pojawiły się napisy końcowe, uznałam, że nie jest źle. Całość wyszła spójnie, przekaz został zachowany. Film jest dzięki temu mniej skomplikowany niż książka, w której nie raz można się było zagubić. Jednak i w tym przypadku muszę przyznać, że pierwsza część podobała mi się bardziej. • Uważam, że Zbuntowana to dobrze zrobiona produkcja, która spodoba się nie tylko fanom literackiej serii. To po prostu film pełen akcji, uczuć, z ciekawym tematem, pomysłową fabułą. Niektóre sceny mogą zaskoczyć tych, którzy nie czytali książki (tych, którzy czytali, też na pewno kilka rzeczy zaskoczy). • Jeśli oglądaliście Niezgodną, Zbuntowana wam się spodoba. Dobrze nakręcona, z ciekawymi lecz nieprzesadzonymi efektami specjalnymi, z interesującą główną bohaterką. Nie brakuje napięcia, nie ma za to zbyt wielu momentów stagnacji. Akcja pędzi na złamanie karku, ciągle coś się dzieje. Zbuntowana to film młodzieżowy, ale i dorośli znajdą w nim coś dla siebie.
-
„Kwiat, który rozkwita w niepogodę jest rzadszy i piękniejszy niż inne”. • Mulan przygotowuje się do wizyty u swatki. Znajdując dobrego męża i pokazując się z jak najlepszej strony, może przynieść chwałę swojej rodzinie. Niestety, dziewczyna spóźnia się na przygotowania, nie jest nauczona podstawowych rzeczy, które przydadzą jej się na spotkaniu ze swatką, i wypada na nim fatalnie. Rodzice martwią się, ale niepowodzenie to przyćmiewa wezwanie do wojska, które odbiera ojciec Mulan. Niegdyś doskonały żołnierz, obecnie kulejący starzec, ma stawić się na wezwanie cesarza do obrony Chin przed najazdem Hunów. Mulan nie może na to pozwolić. W nocy wykrada ojcu wezwanie, przebiera się za mężczyznę i stawia się na szkolenie wojskowe. O jej bezpieczeństwo dba Mushu, zdegradowany strażnik rodziny, który chce, by Mulan przyniosła rodzinie chwałę na polu bitwy, a jemy zwróciła tym samym poprzednie stanowisko. • Mulan to film z 1998 roku. Kolejny raz Disney pokusił się o reinterpretację znanej legendy o wojowniczej dziewczynie o tym samym imieniu co bohaterka animowanej produkcji. • Film opowiada o kilku rzeczach. Przede wszystkim o odwadze – Mulan staje się żołnierzem, ale nie bitwa jest tu kluczową sprawą, lecz to, że chce chronić ojca i dlatego naraża własne życie już podczas szkolenia wojskowego. Drugą sprawą jest zaufanie – czy może zaufać Mushu, który pojawił się znikąd? A czy potem będzie umiała odbudować stracone zaufanie wśród przyjaciół? Duży nacisk położono też na tradycję, która pokazuje rolę kobiety w społeczeństwie. Jej jedynym zadaniem jest bycie żoną i matką. Tylko tak może zapewnić swojej rodzinie chwałę. • Ważny wątek przyjaźni pokazuje, że nie ma znaczenia, jak wyglądasz i jak masz na imię, ale jakim człowiekiem jesteś. Przekonuje się o tym chociażby Mulan, która zdobywa sympatię mężczyzn w wojsku, chociaż sama jest nieudacznikiem i odludkiem. Tak samo Mushu – mimo dość cierpkiej momentami relacji ze świerszczem, są oni przyjaciółmi. • Nie zabrakło też wątku miłosnego, który jest tu dość komiczny. Widz wie, że Mulan jest przebrana za mężczyznę – co ciekawe nie zauważa tego nikt z wojska (!) – ale i tak dziwnie obserwuje się jej zachowanie w stosunku do Shanga. • Ciekawe są też relacje Mulan i jej ojca. Dziewczyna kocha go, chce go ratować przed ponownym wezwaniem do wojska. Zrobiłaby dla niego wszystko. Chce też, by jej rodzina okryła się chwałą, dlatego wyrusza na wojnę. Ojciec jednak nigdy jej o to nie prosił – po niepowodzeniu u swatki nie wyrzucał jej niczego, wręcz przeciwnie. Wspierał ją i pocieszał. • Klasyczna, rysowana bajka Disneya oznacza piosenki. Cudowne Lustro w wykonaniu Katarzyny Pysiak czy Zrobię z was mężczyzn to tylko niektóre z utworów zapadających w pamięć. Warto też posłuchać tekstu piosenki Zaszczyt nam przyniesie to. Wychwycimy tam kilka interesujących fragmentów. • W Mulan mamy do czynienia z kilkoma interesującymi głosami. Tytułową rolę dostała Jolanta Fraszyńska, której głos jest dość charakterystyczny, a tu był bardzo dziewczęcy i niewinny. Mushu mówi głosem Jerzego Stuhra, który fenomenalnie odgrywa swoją postać (w oryginale – Eddie Murphy; podobnie role rozdano Osłowi ze Shreka). Ze znanych głosów mamy jeszcze Roberta Rozmusa jako Linga. Shang mówi głosem Macieja Molędy, a główny przeciwnik – Shan Yu – Tomasza Marzeckiego. • Jeszcze dwie ciekawostki. Po pierwsze – Hunowie. Zobaczcie, jak oni są narysowani! Shan Yu ma oczy niczym ptak, a jego przyjaciele wyglądają dziko i nieprzystępnie. Na dodatek od razu wiemy, że nie są dobrzy, bo ich kolory są przytłumione i ubrudzone. Po drugie – bohaterowie. Mulan to jedna z tych bajek, w której nie da się nie zauważyć fantastycznych postaci drugoplanowych. Jedną z nich jest Mushu, którego już opisywałam kilka postów wcześniej. Zabawny, ironiczny, z ciętymi dialogami i pomysłami, które rozbawiają widza do łez. Partneruje mu świerszcz, który nie mówi, ale Mushu tłumaczy nam jego kwestie. Nie zapominajmy też o przyjaciołach Mulan – Yao, Lingu i Chien-Po. Mieli kilka scen, które rozbroiły mnie totalnie! No i oczywiście babcia Mulan – wyluzowana staruszka, która podbiła moje serce! • Mulan to jedna z tych bajek, do których mogę wracać i wracać. Nie brakuje w niej akcji, miłości, walki dobra ze złem i fantastycznych piosenek. To animacja dla małych i dużych. Dorośli i dzieci będą się na niej bawić doskonale i śmiać z zupełnie różnych kwestii. Jeśli jeszcze nie widzieliście Mulan, koniecznie to nadróbcie!
-
Co by było, gdyby dinozaury nie wyginęły? • Arlo jest jednym z trójki rodzeństwa dinozaurów. To mały, tchórzliwy stworek, który marzy o tym, by być użytecznym i kiedyś móc odcisnąć swój znak razem z rodziną. Niestety, wszystko jest przeciw niemu. Gdy ojciec zleca mu zadanie, pojawia się cień nadziei na to, że Arlo w końcu będzie mógł się przysłużyć. Ktoś okrada rodzinną farmę z zapasów na zimę. Dinozaur musi pilnować silosa i pozbyć się zwierzęcia dręczącego domową spiżarnię. Jednak Arlo nie ma sumienia i odwagi, by zabić małego człowieczka. Ojciec nie jest zadowolony – razem z synem ruszają tropem zbiega, by raz na zawsze się go pozbyć. Niestety, nie wszystko idzie po ich myśli... • Dobry dinozaur to animacja Disneya z 2015 roku. Film przenosi nas do czasów, w których żyły dinozaury, a ziemię... ominęła asteroida. Dlatego to te właśnie istoty przejęły wszystkie możliwe obszary życia, które przynależą obecnie do człowieka – są farmerami czy kowbojami. • Głównym bohaterem filmu jest Arlo. To młody i niedoświadczony dinozaur, którego marzeniem jest odciśnięcie znaku, by pokazać, że jest coś wart. Niestety Arlo nie jest typem bohatera. Przez niego dochodzi do tragedii, a potem do kilku kolejnych nieszczęśliwych wypadków. • Do Arlo dołącza małe stworzenie, które zachowuje się jak pies. To dziecko, Bąbel, który odpowiedzialny był za straty w zapasach rodziny dinozaurów, a teraz przyczepił się do zbłąkanego Arlo i stara się mu pomóc. Chodzi na czworaka, nie wydaje dźwięków zbliżonych do mowy, bywa agresywny. Mimo wszystko ma dobre serce i zostaje przyjacielem Arlo. • W animacji mamy wiele akcji, ciągle coś się dzieje, dlatego mali widzowie nie będą się nudzić. Starsi docenią na pewno przepiękne krajobrazy przewijające się w tle. Niektóre sceny są pokazane tak, że widz może mieć wrażenie, że ogląda film przyrodniczy, a nie animację komputerową. Klasa sama w sobie. • Jeśli chodzi o historię, to jest to połączenie przygodówki z obyczajem. Arlo musi wrócić do domu, po drodze przeżywa wiele przeróżnych wydarzeń, ma też czas na refleksję. Niewiele się w tym filmie mówi. Jest to spowodowane tym, że Bąbel nie jest tu pokazany jako człowiek rozumny, raczej jako zwierzę, do którego Arlo gada. Wiele czasu spędzają sami, dlatego też sceny z ich udziałem należą raczej do działań niż rozmów. • Mimo wszystko należy wspomnieć o polskim dubbingu. Ojca Arlo dubbinguje Olaf Lubaszenko, a mamę – Katarzyna Żak. W roli tytułowej wystąpił nieznany mi Olaf Marchwicki. Wspomnę jeszcze Jerzego Kryszaka w zaskakująco podobnym do siebie fizycznie (mam na myśli włosy) Gromowładku. • Disney zrobił dziwną bajkę. Nie mogę jej określić inaczej. Już samo to, że głównymi bohaterami są zwierzęta, które zachowują się jak ludzie, a partnerują im ludzie zachowujący się jak zwierzęta, jest niecodzienne. Do tego to niesamowicie smutna i wstrząsająca bajka. Są sceny, które wzruszają, dorośli na pewno uronią na nich łzę. Są też takie, gdzie silniejszy zjada słabszego, miłego i puszystego zwierzaczka, co może przerazić także dojrzałych widzów. Rozumiem, że takie są prawa natury, ale kompletnie się tego nie spodziewałam w tym filmie. Co do całości to miałam wrażenie, że Disney sięgnął do swoich dwóch poprzednich, zwierzęcych filmów i zainspirował się nimi. Scena z ojcem i Arlo, gdy gonią Bąbla, jest żywcem wyjęta z Króla lwa. Natomiast cała konwencja filmu przypomina trochę Bambiego – tam również niewiele się mówiło, zostawiając widzowi obraz pełen emocji. • Uważam, że to piękna bajka, w której nie brak motywów przyjaźni, wartości rodzinny, lojalności, obalania stereotypów i zrozumienia dla drugiej osoby. Jest poświęcenie, oddanie i podróż. Jednak nie jest to animacja dla dzieci. Jest momentami zbyt brutalna, by można było ją puścić pociechom. Mimo wszystko polecam wam ją obejrzeć. Piękna, nieprzegadana, cudownie stworzona.
-
We’re all mad here... • Alicja ma 19 lat. Gdy na swoim przyjęciu zaręczynowym dostrzega białego królika, udaje się w pogoń zanim. Dziewczyna wpada do dziury i trafia do dziwnego miejsca, w którym wszystkie drzwi są zamknięte. Po wypiciu zmniejszającej mikstury udaje jej się dostać do Krainy Czarów, gdzie oczekują jej mieszkańcy, spierając się, czy jest odpowiednią Alicją. Rozmowę przerywa pojawienie się Bandzierchlasta, Skazeusza i armii kart-żołnierzy, którzy dowiedzieli się o powrocie Alicji do Krainy Czarów... • Alicja w Krainie Czarów to film kostiumowy Disneya z 2010 roku. Reżyserem obrazu był Tim Burton. Film jest wariacją na temat powieści Lewisa Carrolla Alicja w Krainie Czarów i Alicja po drugiej stronie lustra. • Od wydarzeń zaprezentowanych w filmie animowanym z 1951 roku minęło kilka lat. Alicja dorosła i zapomniała o tym, że odbyła w dzieciństwie podróż do Krainy Czarów. Jako młoda kobieta trafia do niej ponownie, ale nie wszyscy wierzą w to, że jest TĄ Alicją. A właśnie TA Alicja jest im potrzebna... • Kraina Czarów zmieniła się. Królowa Kier rządzi twardą ręką, ścinając coraz więcej osób. Jest bezlitosna i przerażająca, a zbliża się Chwarny Dzień, który może zmienić bieg historii tego miejsca. Jeśli odpowiednia Alicja pokona Żaberzwłoka, poddani odwrócą się od Czerwonej Królowej i władze obejmie jej siostra, Biała Królowa. • W filmie przedstawiono kilka ciekawych nawiązań do animacji sprzed sześćdziesięciu lat. Po pierwsze sceny, które są powielone – wpadanie do dziury, zmniejszanie i powiększanie, by przejść przez drzwi, odwiedziny u Szalonego Kapelusznika. Także postacie są nam znane – Biały Królik, Królowa Kier, Marcowy Zając, Kapelusznik, bliźniaki Dyludi i Dyludam, Kot z Cheshire czy Absolem to tylko niektóre z istot znanych nam z bajki. Mamy też mysz Mniamałygę, która zyskała trochę werwy (w animacji była ciągle zaspana). No i przede wszystkim – ciągle mówi się o tym, że Alicja już tu kiedyś była, że robiła część rzeczy i szkoda, że tego nie pamięta. • Sama historia jest jednak całkiem nowa. Przede wszystkim skupia się na walce dobra ze złem, a nie na poznawaniu krainy. Alicja musi pomóc mieszkańcom Krainy Czarów obalić Czerwoną Królową. Będzie musiała pokonać wiele przeszkód, zanim dojdzie do ostatecznej bitwy. Innym wątkiem, nieco na uboczu, jest odkrywanie siebie i swojej przeszłości. Alicja musi zrozumieć, dlaczego została sprowadzona do Krainy Czarów i jakie jest jej zadanie. Gdzieś z boku jest jeszcze wątek uczuciowy – między Czerwoną Królową a Skazeuszem oraz... Alicją i Kapelusznikiem? W ich przypadku trudno orzec, czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie... • Film zachwyca obrazami. Piękne, barwne krajobrazy, wymyślne stroje, doskonała charakteryzacja robią swoje. Nie można się napatrzeć na to wyjątkowe widowisko. Ciągle na ekranie pojawia się coś, co przykuwa naszą uwagę. • Równie ciekawie prezentuje się obsada. Jak to u Burtona bywa, w rolach głównych znajdziemy Johnny’ego Deppa jako Kapelusznika i Helenę Bonham Carter w roli Czerwonej Królowej. Tytułową rolę powierzono fenomenalnej Mii Wasikowskiej. Z postaci „ludzkich” można jeszcze wymienić Anne Hathaway, która gra Białą Królową i robi to w przezabawny sposób, przerysowując ruchy swojej postaci, ale z takim urokiem, że nie można się napatrzeć na jej zachowanie. • W polskim dubbingu pojawiło się kilka interesujących nazwisk. Marta Wierzbicka dostała główną rolę i muszę przyznać, że gdy widziałam film pierwszy raz, bardziej mi się podobała. Kapelusznik mówi głosem Cezarego Pazury i chyba nie mogłoby być lepiej. Ciekawy jest za to wybór głosu do władczyń – Małgorzata Kożuchowska jako Biała Królowa to uosobienie łagodności i spokoju, a Katarzyna Figura w roli Czerwonej Królowej jest jej kompletnym przeciwieństwem. To najbardziej wyrazista postać w całym filmie nie tylko dzięki aktorce, ale też lektorce. • Sam film... Cóż, tak jak bajkowa Alicja, tak ta filmowa mnie do siebie nie przekonuje. Tu mamy jednak jakąś historię, którą da się opowiedzieć, co jest dużym plusem. Nie zabrakło jednak udziwnień, które sprawiają, że z trudem przebrnęłam przez całość. Powodem są głównie dialogi, które często nie trzymają się kupy, są abstrakcyjne i dziwne. Może właśnie taki jest urok tego filmu? Widać na mnie on nie działa. • Niestety, mam słabość do Tima Burtona i muszę przyznać, że nie można było sobie wymarzyć bardziej pasującej do niego historii. Alicja to wprost idealna opowieść dla tego twórcy. Burton oddał doskonale jej mroczny, zwariowany klimat, nie zapominając przy tym o „smaczkach” – nawiązaniach do bajki, interesujących nowościach i fantastycznych obrazach. • Alicja w Krainie Czarów to film, który... da się oglądać. Wielu zachwyca, ale mnie nie porwał. Na szczęście fabuła była dość spójna, co w przypadku tego obrazu jest istotne. Jeśli jeszcze nie widzieliście, sprawdźcie.