Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
fiolka

Do czytania wybieram najczęściej literaturę sprzed XXI wieku, nie stronię od liryki i dramatu, czasami sięgam po reportaż, a najrzadziej decyduję się na literaturę popu­larn­onau­kową­. Bardzo lubię czytać biografie, wspomnienia, listy i dzienniki.
Poniższe wyrywki z czytanych przeze mnie tekstów mocno ze mną współgrają, więc są przedłużeniem tych kilku słów o sobie :)😊

„Ciekawe jest widzieć, że niemal wszyscy ludzie wielkiej wartości zachowują się z prostotą i że niemal zawsze owa ich prostota jest brana za świadectwo tego, że są niewiele warci”.
Myśli, Giacomo Leopardi

„Intensywność marzeń, ważniejsza jest od ziszczeń”.
Wysoki Zamek, Stanisław Lem

Najnowsze recenzje
1 2 3 4 5
...
21
  • [awatar]
    fiolka
    w tej książce absurd goni groteskę i wszystko wespół w zespół, wiruje w komunistycznych surrealiach powojennej Jugosławii, a zadaniem tej fantasmagorii nie jest odwrócenie uwagi, ale obnażenie i obśmianie zła i bezduszności mechanizmów jedynie słusznego ruchu i ustroju. • Jeszcze większe, bo metafizyczno-okultystyczno-ezoteryczno-spirytystyczne dziwactwa, będące na pograniczu fantastyki, dzieją się za czasów c.k. monarchii, do których cofamy się, by poznać dzieciństwo Marty K., zresztą pełny tytuł książki brzmi: „Dziennik Marty Koen. Okultystyczne zaplecze ruchu komunistycznego w Jugosławii 1928–1988” • Tę książkę można czytać na różnych poziomach wtajemniczenia, to znaczy, im większą ma się wiedzę, tym dla czytającego lepiej, bo szybciej i łatwiej odkoduje ukryte w niej tropy. • A wszystko zaczyna się tak niewinnie, od śmierci, wydawałoby się nikomu nieznanej, zwykłej obywatelki Marty Koen. Jednak próba odkrycia przeszłości bohaterki równa się otwarciu puszki Pandory. • Zaintrygowała mnie ta zagadkowa Marta, której dzieje próbowali odtworzyć dziennikarze, a przykłady zmyśleń na jej temat od razu przywiodły mi na myśl orwellowskie komentarze na temat kłamstw wypisywanych przez wszystkowiedzących pismaków. • Im więcej dowiadywałam się o Marcie, tym częściej sięgałam do pomocniczych źródeł po posiłki, bo o Josipie Brozie co nieco wiedziałam, ale kim był Milovan Đilas, nazywany „Dido” albo Aleksandar Ranković? W książce pojawi się też nazwisko guru psychoanalizy, którego Svetislav Basara nie oszczędza i traktuje nie jak doktorską sławę, ale jak celebrytę, w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, tamtych czasów. „Doktor Freud z całą pewnością nieporównanie bardziej zobowiązałby świat, gdyby zrobił dyplom z elektrotechniki”. • Dzięki „Dziennikowi…” dowiedziałam się o tym, co działo się na Nagiej Wyspie. W ogóle dowiedziałam się o istnieniu tej wyspy. • Najtrudniej było mi przedrzeć się przez fragmenty spirytystyczne i okultystyczne, ale wiem, że sukkuby oraz ostatni łowcy czarownic będą mi się z tą książką kojarzyć na pewno! • Muszę przyznać, że trudny dla mnie, jugolaiczki, był tekst Basary, mocno wymagający i na pewno nie do końca zrozumiały. Żeby mieć pełnię satysfakcji z obcowania z nim, musiałabym mieć solidną znajomość powojennej historii i polityki Jugosławii, a także podwaliny teorii marksizmu i komunizmu, no i nie można zapominać o demonologii i psychoanalizie. To wszystko wyniosło ten utwór na wyższy poziom intelektualny i naprawdę można na nim połamać zęby, próbując wgryźć się w każdą zawartą tam myśl. • Podczas słuchania „Dziennika…” czułam ten sam rodzaj zagubienia, jaki odczuwałam podczas słuchania „Gogolowego disco” Matsina, które równie hermetycznie osadzone było, w tym przypadku, w estońskiej niby-rzeczywistości uwarunkowanej przez estońską historię i kulturę. • Nie jeden i nie dwa razy podczas słuchania przychodził mi na myśl Stanisław Lem, bo i przy jego niektórych lekturach miałam podobne fajerwerki myślowe. I w przypadku filozoficzno-ideologicznych wywodów, gdy Basara spuszczał logikę ze smyczy, zdecydowanie wymykały się one mojemu przyziemnemu pojmowaniu świata i rzeczy. • Im więcej czasu mija od poznania tej książki, tym większy czuje do niej sentyment, bo Svetislav Basara ma stylowe pióro i giętki język, a przypisy, a może bardziej komentarze, należały do moich ulubionych stałych elementów tego tekstu. • Polecam, ale raczej znawcom i rasowym jugofilom.
  • [awatar]
    fiolka
    Monumentalny zbiór korespondencji małżeńskiej, która była wynikiem życia w ciągłych rozjazdach. Jakże dzięki tym listom Dąbrowscy stają się zwykłymi Kowalskimi z trudami i problemami dnia codziennego, gdzie ten najważniejszy – ustawiczny brak „floty” – skutecznie utrudnia im życie. Nie pieniądze jednak dla małżonków są najważniejsze, tylko życie i społecznikostwo. • Mamy tu szalenie ciekawy obraz polskiego społeczeństwa i jego nastrojów w przeddzień wybuchu wielkiej wojny. Poznajemy środowisko społeczników, redaktorów, księgarzy i wydawców. Ileż znanych historycznych postaci pojawia się w przypisach. • Imponujące dzieło, w którego powstanie autorka musiała włożyć mnóstwo mrówczej pracy.
  • [awatar]
    fiolka
    Przeczytana po raz pierwszy blisko dwadzieścia lat temu, była moją pierwszą beletrystyką biograficzną autorstwa Stone’a i właśnie od niej zaczęło się moje zainteresowanie pisarzem. Wtedy też historia życia Michała Anioła wywołała na mnie potężne wrażenie, które z czasem, stopniowo, przeobraziło się w wyobrażenie tego wrażenia. • Słuchana niedawno po raz drugi nie zachwyciła już tak, jak zrobiła to po raz pierwszy. Okazuje się, że bardzo dużo faktów z życia Michała Anioła pamiętam, nie było więc zaskoczeń i zdziwień. Dostrzegłam też sporo schematów i zabiegów literackich, które Stone powtarza w innych swoich książkach, a że równolegle do słuchania „Udręki…” czytałam „Bezmiar sławy”, było to wręcz namacalne. Jednak, tak jak za dawnych lat, nie obyło się bez wzruszeń i bez zachwytu nad próbą uchwycenia osobowości Michała Anioła. Imponująca była w tym twórcy potężna wola tworzenia po swojemu. To jego ciągłe szukanie własnej drogi, bo on wcale nie chciał być lepszy, chciał być inny. Wbrew wielu, którzy widzieli w nim malarza, on, ponad inne artystyczne rzemiosła, ukochał rzeźbę i czuł się przede wszystkim rzeźbiarzem. Zupełne oddanie się pracy twórczej, poświęcenie jej całego życia i związana z tym wyborem wielka samotność budzą podziw, a ta niebywała odpowiedzialność za ojca i braci, na których utrzymanie łożył do końca – szacunek. • Niesamowita była jego żywotność i artystyczna aktywność. W wieku 80 lat miał twórczych pomysłów na kolejne 80 lat życia!
  • [awatar]
    fiolka
    To, co mnie ujęło w tej listami pisanej fikcyjnej opowieści obejmującej kilka lat życia Franza Kafki, to język i nastrój. Anna Bolecka tak sugestywnie opisała zmyślone wydarzenia i wyłącznie prawdopodobne rozterki swoich bohaterów, że sprawiła, iż można w nie uwierzyć, można je wziąć za prawdę. Realizmu tej historii dodał lektor, Krzysztof Dorosz, który czytał tak, jakby sam był nadawcą tych listów. • Autorka zawarła w swojej epistolarnej powieści wiele kluczowych biograficznych tropów, dla mnie najciekawszym, bo tym mniej znanym, przynajmniej dla mnie mniej, było zainteresowanie Kafki teatrem żydowskim, tym objazdowym o niskiej randze, śpiewno-taneczno-widowiskowym, wystawianym w jidysz przy prostej scenografii. • Od wymiany listów o teatrze się zaczyna, ale mowa w nich jest przede wszystkim o relacjach, tych z ważnymi w życiu Franza kobietami, Felicją, Gretą, Julią, Mileną, Dorą, relacjach z przyjaciółmi, aktorem Icchakiem, lekarzem Hugonem i Maxem Brodem, z siostrą, Ottlą i z ojcem. • Znalazło się w tej korespondencji miejsce na wzmianki o psychoanalizie, ruchu syjonistycznym i wegetarianizmie, jednak istotą tego pisania do przyjaciół i nie tylko, miała być próba odnalezienia siebie w skomplikowanych związkach międzyludzkich. • Śmierć Franza Kafki nie kończy listownego korowodu i pisanie trwa w najlepsze do roku 1947. Teraz wymieniają listy ocalali z wojennej zagłady bliscy i przyjaciele Franza, a przedmiotem ich rozmów na papierze jest spuścizna pisarza i losy wspólnych znajomych. • Książka Anny Boleckiej to na pewno beletrystyka z wyższej półki, którą polecam, na pewno wszystkim Kafkofilom.
  • [awatar]
    fiolka
    Proza pozornie niepozorna. Najpierw poznajemy kilka niezależnych historii połączonych jedynie faktem i miejscem przesiedlenia. Do każdego rozdziału wchodzimy jak do obcego domu prosto z ulicy, w rytm czyjegoś życia. Są w nim zazwyczaj jakieś bezimienne dzieciaki, matki i babki, czasami ojcowie, mniej lub bardziej podejrzani uciekinierzy, a prawie zawsze schowki i schrony. Zaledwie zorientujemy się, kto jest kim i powiążemy zdarzenia, rodzina wyjeżdża na nowo przyłączone do Polski ziemie, na poniemieckie, tam osiedla się, zaczyna poznawać okolicę, nową rzeczywistość i rozdział się kończy. Zaczyna się kolejny, według poprzedniego wzoru. I tak do czterech razy sztuka. A skonsternowany czytelnik dalej niewiele wie. Próbuje obrać strategię interpretacyjną. Przesiedleńcy wcześniej się nie znali, ale i po przesiedleniu na pozór ich drogi się nie krzyżują, bohaterowie przywożą podobny bagaż traumatycznych wspomnień i dziwnych przetrwałych powojennych odruchów, powoli wtapiają się w zastany ziemioodzyskańczy galimatias. • Piąty rozdział na dobre wprowadza nas na terytorium, na które zjechali poznani wcześniej osadnicy, losy niektórych bohaterów przecinają się niepozornie, za to władza ludowa gromko i swojsko szerzy się i umacnia. „My tu sprawiedliwość dziejową zaprowadzamy. Na polskiej, odzyskanej-poniemieckiej-prasłowiańskiej ziemi mają mieszkać Polacy, wojnę szwaby-hitlerowcy przegrali, to won”. • W kolejnych rozdziałach wątki i bohaterowie przenikają się śmielej, coraz więcej wiemy, ale trudne te prawdy, niełatwe do dźwigania. Wieloma literackimi szparami wyziera cierpienie przesiedleńców, problemy z tożsamością, ten sam przesiedleńczy, wcale nie kolorowy los. Dużo smutku między linijkami, takiego nienapisanego. • Literatura zaproponowana przez Zytę Oryszyn nie polega na otwarciu książki i li tylko przewracaniu kartek w średnio szybkim tempie. Niestety trzeba myśleć, trzeba się skupić i się wysilić. • Urzekł mnie styl, lekki, zdystansowany, na poły ironiczny, na poły groteskowo-czarnohumorowy. Oczarowała mnie swoboda języka pisarki. • Największe wrażenie wywarł na mnie trochę surrealistyczny rozdział zatytułowany „Żelazna kurtyna”, który kończy się dość zagadkowo, ale ostatecznie wolałabym to niedopowiedzenie, niż dopowiedzianą pod koniec prawdę.
Ostatnio ocenione
1
...
12 13 14 15 16
  • Ni psy, ni wydry, czyli wcześni my
    Grodzieńska, Stefania
  • Urodził go "Niebieski Ptak"
    Grodzieńska, Stefania
  • Pani Bovary
    Flaubert, Gustave
  • Jak mądrze zadbać o swojego psa i kota
    Firlej-Oliwa, Magda
  • Nie ma z czego się śmiać
    Grodzieńska, Stefania
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo