Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Cześć! Co czytam? Łatwiej mi odpowiedzieć, czego nie czytam. Nie czytam gatunków. najbardziej interesują mnie książki, których tematem przewodnim są zwierzęta. Od literatury popularnonaukowej przez reportaże po fikcję. Mile widziane są też wspomnienia opiekunów wyjątkowych pupili czy wiersze. Szczególnie bliskie są mi pozycje, które prowokują do zastanowienia się nad naszymi relacjami z innymi gatunkami. Dobrostan zwierząt i traktowanie ich z szacunkiem oraz zwrócenie uwagi na skrajne ich wykorzystywanie to ważne tematy, dlatego literatura prozwierzęca zajmuje ważne miejsce w mojej biblioteczce. Nie brakuje w niej jednak przestrzeni na „lżejszą" lekturę, na przykład tę dedykowaną młodszym czytelnikom. Książki nie muszą być wybitne. Muszą mieć coś, co mnie do nich przyciągnie. Zdarza się, że warsztat autora jest daleki od ideału, a jednocześnie przekaz staje się zaskakująco bliski. Oczywiście nie samymi zwierzakami żyje człowiek. :)😊 Zdarza mi się czytać podrzucone przez znajomych książki, na które pewnie nigdy nie zwróciłabym uwagi. Powrót do lektur szkolnych i spojrzenie na nie po latach też jest ciekawą opcją. Moje recenzje nie są profesjonalne. W każdej lekturze staram się odnaleźć coś pozytywnego i to zaznaczyć. Jednocześnie nie ukrywam zarzutów- niezależnie od ich wagi.
-
"Żyję, pomyślała. Teraz czuję, że żyję. Czy tak właśnie odczuwało się odwagę? Tę niezwykłą świadomość, poczucie czasu jednocześnie ulotnego i cennego, płynącego niczym woda, stale odmierzanego tykaniem, jak w zegarach ojca?" • Austria, 1938. Spokojne życie w cieniu gór i otoczeniu piękniej przyrody przerywa fala purpury wkraczająca do miasteczka. Znajome i regularne tykanie antycznych zegarów zostały zagłuszone przez odgłosy ulicznych awantur i wystrzałów. Odwaga i strach wzajemnie ustępowały sobie miejsca stając się nieodłącznymi towarzyszami rodziny Eder i ich przyjaciół. • "Wybór sióstr" to poruszająca, wielowątkowa historia obnażająca ludzką naturę. Między pogardą a zrozumieniem i wsparciem istnieje cienka granica. Podobnie, jak między obojętnością a zaangażowaniem. Bohaterowie powieści Kate Hewitt niejednokrotnie musieli podjąć trudną i ryzykowną decyzję. Okoliczności, które ich do tego zmuszały, pozostawały nie bez znaczenia. Pomimo złudzenia, że zdążyłam poznać charakter każdej z postaci, te wciąż były w stanie mnie zaskoczyć. Dynamika narracji sprawia, że każdy z bohaterów ewoluuje na oczach czytelnika. Ich rozwój duchowy stanowi mocny kontrast do postępującego zniszczenia i realiów wojny. Dzięki temu lekturze towarzyszy cała paleta uczuć. Dodatkowo autorka potrafi snuć historię w sposób, który utrudnia przewidzenie zakończenia. Nie zdradzę więcej niż to, że moja interpretacja prologu dość mocno odbiegała od finału, z którym przyszło się mierzyć Szarotkowym siostrom.
-
Sieroty Baudelaire trafiają pod skrzydła Doktora Montgomery'ego. Szanowany herpetolog serdecznie wita dzieci w domu pachnącym świeżo upieczonym tortem kokosowym. Daje im uwagę, zapewnia wygodne pokoje i udostępnia obszerną bibliotekę. Pozwala poznawać najrozmaitsze gatunki zwierząt zamieszkujących Gabinet Gadów. Co może pójść nie tak? • Okazuje się, że... wszystko. Nieszczęścia potrafią pełzać między żmijokrzewami niczym Węgierska Żmija Gnuśna, aby zaatakować stanowczo na wzór Podłożmija Mongolskiego. Mimo najlepszych intencji Wujcia Monty'ego i jego błyskotliwego umysłu- „błyskotliwy” znaczy tu „zdolny do dostrzegania i analizowania otaczającej go rzeczywistości”, nie udało się uniknąć Serii Niefortunnych Zdarzeń... • Druga Księga zachwyca bajkową scenerią i niecodziennymi opisami wymyślnych gadów. Narracja Snicketa trzyma czytelnika w mocnym uścisku godnym Niewiarygodnie Jadowitej Żmii- i choć w kontaktach z jednym i drugim można się spodziewać w najlepszym wypadku dyskomfortu, oba spotkania okazują się być zaskakująco miłe.
-
Mimo próśb autora, aby znaleźć inną, przyjemniejszą lekturę, śledztwo pana Snicketa przyciąga i trzyma mocno, jak- nie przymierzając- Hakoręki. Daniel Handler potrafi bawić się formą, zgrabnie łącząc ze sobą opisy przygnębiające i bawiące do łez, skłaniające do refleksji i przynoszące rozrywkę w najprostszej postaci. Docelowo Seria Niefortunnych Zdarzeń kierowana jest do młodzieży, jednak kiedy okryłam ją niedawno, dałam się zauroczyć i przepadłam w tym świecie. Czarny humor Handlera i umiejętność zabawy słowem czyni tę serię bardzo przyjemną w odbiorze. Nie bez znaczenia jest też praca Jolanty Kozak- polski przekład robi naprawdę dobre wrażenie. • Seria trzynastu ksiąg to to tylko początek- niekoniecznie przykry. Na podstawie pierwszych trzech tomów powstał film. Jim Carrey w roli Olafa to chyba wystarczająca zachęta, by go obejrzeć. Jakby tego było mało, FE-NO-ME-NAL-NY serial Netflixa wiernie oddaje treść całej serii (jedynie niektóre wątki zostały rozszerzone w zaskakujący sposób, a kilka poddano kosmetycznym zmianom- lecz wciąż zachowana została koncepcja autora), a realizacja i dbałość o szczegóły powala na kolana. Tym samym serialem inspirowane są piękne okładki najnowszego wznowienia.
-
Trudno zaprzeczyć, że styl Elizy Orzeszkowej jest przepiękny, a Gloria victis wyróżnia się na tle innych utworów o podobnej tematyce. Motyw przyrody, która była świadkiem tragicznych wydarzeń i mimo upływu lat zachowuje je w pamięci jest nie tylko piękną, ale i smutną interpretacją rzeczywistości. Po upływie dekad, kiedy potomni zdążyli zapomnieć już o poległych, wiekowe drzewa nigdy nie opuszczają warty nad grobem zwyciężonych, a inne, drobne rośliny wracają tam co roku, aby obsypać je kwiatem... Wiatr pojawia się po latach pobudzając pamięć z nadzieją, że świat choć na chwilę zwróci wzrok w kierunku skromnej mogiły. Być może jego dynamika ma sugerować, że symbolizuje on rocznicę, ponieważ równoznaczne z jego nadejściem jest przypominanie o odwadze i męstwie pokonanych na Polesiu powstańców. • Nowela w dużej mierze jest gloryfikacją Traugutta oraz wielu anonimowych walczących i ich rodzin, ukrytych pod postaciami Tarłowskich i Jagmina. Zapewne osobiste doświadczenia Orzeszkowej sprawiły, że hiperbolizacja pozytywnych cech jest bardzo widoczna utworze. Nasycony symboliką utwór jest hołdem złożonym powstańcom i ich przywódcy. Jednocześnie autorka daje wyraz swojemu osobistemu stosunkowi w kwestii słuszności podejmowania walki o niepodległość.
-
Renia i jej rodzice wydają się kochać zwierzęta. Przygarniają ranne i opuszczone stworzenia, które z różnych względów nie byłyby w stanie przetrwać w środowisku naturalnym. Dzicy podopieczni- gdy już staną na nogi- dostają szansę powrotu na wolność. Udomowieni, mają zapewniony dach nad głową. • Pod względem merytorycznym niestety jest się do czego przyczepić. Rodzina (w której dobre intencję wierzę) przygarnięte zwierzęta próbuje leczyć intuicyjnie. Autorka podtrzymuje, że kuracje przynoszą skutek, a podopieczni szybko wracają do sił. Jednak już samo dokarmianie wszystkich gatunków chlebem, mlekiem i serem może wyrządzić więcej szkody, niż pożytku. • Trudno odmówić książce uroku. Zapewne u wielu czytelników do dziś wzbudza ciepłe uczucia. Być może pomogła wykształcić u czytelników wrażliwość na los Braci Mniejszych. Jednocześnie można znaleźć w niej opisy takie, jak zabieranie (bez wyraźnego powodu!) psa do wielkiego, obcego miasta, z dala od ukochanego opiekuna- do którego już nie wróci, wkładanie pupila do pieca, w celach "leczniczych" czy oswajanie dziecka z bronią i polowaniem. Nie wspomnę o tym, że w opowiadaniach nader często można natknąć się na wiele form czasownika "zdechnąć". Wiele lat temu pewnie aż tak to nie raziło, ale dziś wiemy, że jest wiele bardziej trafnych określeń...