Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu
Rodzaj: | Biblioteki publiczne |
---|---|
Telefon: | +48 77 454 80 30 |
Województwo: | opolskie |
Adres: |
Minorytów 4 45-017 Opole |
E-mail: | sekretariat@mbp.opole.pl |
Biblioteka Główna
Poniedziałek 12:00 – 19:30
Wtorek 09:00 – 19:30
Środa 09:00 – 19:30
Czwartek 09:00 – 19:30
Piątek 09:00 – 19:30
Sobota 09:00 – 15:00
Najnowsze recenzje
-
Książka Moniki Śliwińskiej to znakomita biografia autora „Wesela”, któremu towarzyszymy niemalże, miesiąc po miesiącu. Wyspiański jawi się jako skrajny indywidualista, osoba znacznie wykraczająca poza zwykłe ramy, artysta, który wyprzedzał swój czas i z niebywałą determinacją pozostawał wierny swojej wizji. „Samotność, do której ucieka, czasem jest trudna do zniesienia” – pisze Śliwińska. Towarzyszymy Wyspiańskiemu w okresach wzlotów i upadków, w latach tłustych i chudych, choć znacznie więcej cierpiał niedostatków, niż dane mu było zaznać wygód. Z książki wyłania się portret artysty osobnego, chadzającego swoimi ścieżkami. Wycofanego, który przyglądał się wszystkiemu z lekkiego dystansu. Cechowała go buddyjska niemalże obojętność. Bywało, że był nieprzejednany, nieprzysiadalny, innym razem wabił do siebie dziatwę i rozpieszczał dzieci czym się dało. Postać niezwykle skomplikowana i barwna, niespokojna i niepokorna, wyrażająca siebie w malarstwie, rysunku, grafice, projektowaniu pisaniu… Osoba, która kanalizowała swój artyzm na rozmaite sposoby, pisarz targany sprzecznymi emocjami, wulkan energii, tytan pomysłów, człowiek porywczy i niecierpliwy, a zarazem skromny i stale odwołujący się do dziecka w sobie. • Wyspiański to nade wszystko wybitny indywidualista, postać ze wszech miar odrębna. Autor „Warszawianki” sam o sobie: „a ja przyrzekam że będę chodził zawsze poza barierę, zawsze ponad wymierzonym poziomem – nie myślę się nigdy do otoczenia stosować – nigdy, bo musiałbym udawać a udawać nie chce. – niech się otoczenie do mnie stosuje”. Intensyfikujący doznania, targany intensywnymi uczuciami, wymagający od otoczenia bezwzględnej akceptacji i admiracji, nie skłonny do pójścia na jakiekolwiek kompromisy. Czytający w ludziach w jak otwartych kajetach. Zafascynowany kwiatami, będący po stronie wiosny. Rośliny darzył uczuciem nie mniejszym niż Eliza Orzeszkowa, zaś jego fantazja spokojnie konkurować mogłaby z florystycznymi kadrami Leśmiana. Człowiek absolutnie podporządkowany sztuce pod dyktando której podejmował kolejne działania. Pisarz nie mniej skomplikowany niż Witkacy, którego fiksacje spalały niczym ogień polana. Pisał: „Jest szczęście, co się ze mną mija i nieszczęście, które mnie tuli”. Pierwszy opowiedział o cmentarzysku cywilizacji europejskiej. Niezwykła postać, znakomita książka.
-
Dorota Masłowska napisała moralitet. Innych ludzi możemy czytać jako poemat, którego fabułą jest rozpad wspólnoty w języku. Główne postaci tej książki, jak i statyści, w żadnym momencie nie spotykają się w temacie, działają na siebie jak opiłki magnezu o tych samych biegunach. Śledzimy losy ludzi zblazowanych, dla których konsumpcja stała się świecką religią, znakomicie obchodzących się bez potrzeb wyższych, by staroświecko nie parsknąć, duchowych. Kamil mieszka w bloku, nie ma większych aspiracji, zadowala się szybką dilerką i opalaną rano lufką, wtedy „buksują w błocie opony mózgowe”. Jedyne na co nieprzerwanie ma ochotę, to „bajo ostre”. Jego siostra Sandra, lada moment obierze kurs, który wyniesie ją na manowce. Iwona, nowobogacka matrona, szuka uczucia, co nada jakiś charakterystyczny ton, nudnej, przewidywalnej codzienności. Maciej, mąż Iwony, pokiereszowany wewnętrznie człowiek sukcesu, w ekskluzywnych narkotykach znajduje atrament, którym zadrukowuje pustkę w sobie. Trwają z żoną w wypranym z emocji związku, w myśl credo: „Albowiem / co bank połączył, tego tak łatwo potem nie rozdzieli człowiek”. • Losy wszystkich tych ludzi zostaną splątane, zaś ich motywacje boleśnie obnażone. Marzenia poniosą sromotne fiasko, więzi staną się jeszcze bardziej pogruchotane. Masłowska napisała książkę o samotności, gdzie „nikt na nikogo nie liczy, choć każdy na coś liczy”. Widzimy ludzi całkowicie złożonych ze swoich atawizmów, nie zadających sobie trudu myślenia. Reagujących na potrzeby ciała, otaczających się konfekcją, która na zewnątrz razi po oczach, a w środku jest pusta jak tykwa. „Szare twarze, szare twarze, ludzie bez marzeń, // święta, święta i po świętach wyprzedaże, / tyle mają marzeń, ile na ekranie się rozmaże / im zarazków”. • „Inni ludzie” to w jakimś stopniu książka widmowa, gdzie ludzie to karykatury samych siebie. Czytamy o rozległych pasmach pustki, wypełnianej skrzętnie dopalaczem. O pozorach, za którymi życie staje się cieniem własnego ogona. O niebie koloru poloneza. Ludzie w tym świecie są próżni i otępiali. Ich rzeczywistość to świat chorych formatów. Masłowska rozmontowuje kalki i klisze poznawcze. Jej transowa proza to ballada o niedoli, której rusztowaniem jest wieprzowina języka z dyskontowej przeceny. To poemat o ściganiu się z własnymi marzeniami, o ludziach, których biografię gdzieś po drodze zagubiło życie. „W głowie / samotność tak wielka, jakby przez morze płynął puszką”.
-
Fabuła jest zwarta i prosta. Nastąpiła apokalipsa, coś, co nazywamy końcem świata. Jego zagładę przeżył jeden mężczyzna, który stara się jakoś uporać z zaistniałą, nadzwyczajną sytuacją. I zaczyna swoje filozoficzne spekulacje. „Jak powszechnie wiadomo – pisze Pilch – im więcej czasu, tym większa destrukcja”. Nasz bohater rozsiewa niepokój, zostawia czytelnika z licznymi, niewygodnymi pytaniami. Jeżeli zniknęli wszyscy ludzie, to jak cieszyć się wartością wszystkich rzeczy, które teraz są absolutnie dostępne? Jaki w przypadku wyludnionego świata jest charakter dzieła sztuki? Czy jeżeli zginą wszyscy ludzie, świat nadal będzie światem? Czy ktoś to zauważy? • Próbuje uporać się z końcem świata i swoją pozornie nieograniczoną wolnością. Wspomina przeszłość, tam stara się bywać częściej niż pośród spustoszonych ulic, otwartych na oścież sklepów, mieszkań, zdziczałego z każdym dniem miasta: „Ozime zboża wyrosły jak lasy, dnem tych lasów posuwałem się trop w trop za samym sobą”. Perspektywa nieotamowanej samotności i własne refleksje, wydają się prowadzić do tracenia zdrowego rozsądku. Czy aby nie jest przypadkiem tak – pyta Pilch – że to właśnie ludzie, jeżeli nawet specjalnie nie darzeni przez nas sympatią, potwierdzają nasze istnienie i nadają mu trwalsze, niż materialne, znaczenie i status? • Proza po końcu świata. O milczeniu, na które nie odpowiada nawet głucha cisza. O starzejącym się ciele wciąż łasym na powaby. Choć, „prawda jest taka, że w pewnym wieku intensywne są wyłącznie zaparcia”. Bohater rozmyśla nad samobójstwem: „Przecież jak się zastanowić, człowiek za życia nie ma po co żyć; jak się zastanowić głębiej, człowiek ma wyłącznie powody do samobója”. Przywołuje ważne osoby w swoim życiu, zastanawia się nad znaczeniem przyjaźni, rozmyśla o pogmatwanych uczuciach i porywach serca, a nade wszystko rozprawia o malarstwie (głównie niderlandzkim; znakomite fragmenty na temat Boscha!) i powołaniu i znaczeniu literatury dla pojedynczego życia. By skończyć dywagacjami na tematy duchowe i religijne, zakończone taką puentą: „Wierzysz nie po to, by było ci lepiej. Nie mylmy wiary chrześcijańskiej z nervosolem”. Jerzy Andrzej Kubica z Sigły, na koniec może powiedzieć: „Siły mi dodawała rozpacz”.
-
Katie Roiphe napisała książkę o ostatnich dniach i chwilach wybitnych pisarzy: Zygmunta Freuda, Susan Sontag, Johna Updike’a czy Dylana Thomasa. Widzimy pisarzy na moment przed ostatecznym pożegnaniem się z życiem i rzeczywistością. Autorów do końca szukających trafnych słów i metafor, które uporałyby się ze śmiercią. Autor „Czarownic z Eastwick” zaczyna w szpitalnej sali pisać wiersze i zwraca się w stronę poezji. W swoim zachowaniu przypomina Richarda Rorty’ego, który u kresu swych dni, żałował, że więcej czasu nie poświęcił na medytację wersów i wersji zdarzeń, jakie potęguje, oświetla i niesie poezja. • Roiphe napisała znakomitą książkę o zmaganiu się z nieuchronnym. „Godzina zmierzchu” (metafora wyciągnięta z poezji Eliota!), to pochwała życia, wraz z jego wszystkimi zawiłymi boleściami i trudami. Często redukujemy śmierć z konieczności do przypadkowego zdarzenia, a to odziera ją z jej naturalnego, monstrualnego piękna. Roiphe zastrzega, że pisze o śmierci, nie o umieraniu. Stara się za każdym razem zrekonstruować i przywołać ostatnią chwilę, wymienionych wielkich. Obstaje przy przekonaniu, że samobójstwo to tęsknota za życiem. A w literaturze naprawdę wielkiej, możemy znaleźć pocieszenie i konsolację, która daje siły by zmagać się po kres. Po finałowe zapadnięcie kurtyny.
-
Natalia Fiedorczuk weszła do polskiej literatury z dużym impetem. Jej debiutancka powieść, „Jak pokochać centra handlowe” była głosem niezwykle dojmującym, pokazującym zmagania kobiety z nowo narodzonym dzieckiem oraz jej próbę akceptacji siebie i świata wokół. Poruszające momenty opisujące macierzyństwo, zdawały sprawę z depresyjnych stanów kobiety, która musi zaakceptować swoją cielesność i która odtąd, będzie kładła na ołtarzu dnia wszystkie swoje potrzeby i ambicje – kosztem nowego życia. Powieść zerwała z cukierkową narracją, wiecznie wdzięczącej się mamy z roześmianym oseskiem na rękach. • „Ulga” to proza obyczajowa najwyższych lotów. W bolesny sposób doświadczająca czytelnika. Meandry losów bohaterów, ich wybory życiowe, istotne decyzje w zasadzie przynoszą kolejne fiaska i pogłębiające się rozczarowanie. Fabuła się rozgałęzia, a wszystkie wątki jakoś ze sobą łączą. Powieść pokazuje rozczarowanie i niezrealizowane marzenia dzisiejszego pokolenia czterdziestolatków, których korporacyjny sen omamił na tyle, że codzienność stała się sumą straconych szans. Fiedorczuk opisuje relacje, które jeżeli się przestaje pielęgnować, stają się własnym przeciwieństwem, a z uczuć najwyżej w cenie stoi nienawiść. Niezwykle sugestywnie pisze o potrzebie bliskości kobiet, zaprzątniętych domem i dziećmi. Bez retuszu odmalowuje portret młodych karierowiczów, którzy przypadkowy seks godzą z incydentalnymi narkotykami, próbując pokolorować monotonię wokół. Pokazuje, że pod pozorem uporządkowanych i niemrawych relacji, kryje się niezabliźniona rana. • To powieść o straconych marzeniach, o potrzebie głębokich relacji, dających oparcie w chybotliwej rzeczywistości. W końcu to literatura o godzeniu się z tym, co nieuchronne, a co życie miało dla nas w zapasie. O złości, która kumulowana, w końcu znajduje ujście w najbardziej bolesnym i nieprzewidywalny sposób. Proza o tłumionej agresji i marazmie, maskowanym przemocą. O życiu pod nieobecność. Twórczość bolesna opowiadająca o gonitwie za materialną ułudą, w trakcie której traci się relacje i więzi. Nigdzie się nie przynależy, swoje przyczółki ma się tylko w głowie.