Kulawy szermierz
Autor: | Tomasz Matera |
---|---|
Wydawcy: | IBUK Libra (2020) Legimi (2020) ebookpoint BIBLIO (2020) Wydawnictwo Initium (2019-2020) |
ISBN: | 978-83-66328-35-8, 978-83-66328-36-5 |
Autotagi: | dokumenty elektroniczne druk e-booki książki powieści proza |
|
|
|
|

-
Po krótkiej przerwie wracam do dalszego zapoznawania się z książkami fantasy. Tym razem wpadła mi w ręce debiutancka powieść polskiego autora. A tych lubię odkrywać wyjątkowo — taki specyficzny rodzaj patriotyzmu. I chęć doedukowania się, bo kiedyś wspominałam, że znajomość mego rodzimego rynku jest dość słaba. Dlatego próbuję (jak najwięcej) nadrabiać. „Kulawy szermierz” miesza w sobie sporo wątków, co może zachęcić do czytania osoby, które nie przepadają za fabułami skupionymi na fantasy wyłącznie. Odrobina romansu, dużo dowcipu (mimo ogólnie mrocznej oraz przytłaczającej atmosfery), interesujący pomysł. Tak wypadło pierwsze wrażenie, kiełkujące po przeczytaniu początkowych rozdziałów. A najbardziej zaciekawił mnie sam główny bohater, o czym opowiem już za chwilę. Jednak teraz przyznam, iż jestem nawet zadowolona z lektury. Całość pochłonęłam stosunkowo szybko, wbrew pokaźnym gabarytom. Cóż, głowa autora zakipiała ideami! • Styl Tomasza Matery wydaje się być w porządku. Nie sili przesadnie na raczenie wydumanymi archaizmami, dość frapująco opisuje świat przedstawiony, wciągając w żywiołową fabułę. Nuda? A co to takiego? Początkowo sądziłam, że te wszystkie pojedynki mnie znudzą, bo na co dzień sięgam po inny rodzaj literatury — aczkolwiek sceny walk przypomniały mi naprawdę dobry film. Potwory, czarodzieje, czarne charaktery… Cóż, musimy przyswoić sporo informacji! Ale ciężko narzekać na jakikolwiek przesyt, gdyż każda historia odpowiednio łączy się z kolejną, tworząc spójną układankę, bez brakujących elementów. W takich kwestiach trudno znaleźć większą wadę, wpływającą na ogólną ocenę książki. • Nie mogę uznać, że „Kulawy szermierz” jest w pełni powieścią fantastyczną. Autor bardzo dużo zaczerpnął z historii, ludowych tradycji, umiejscawiając je w fikcyjnym świecie. Do tego lekkie nawiązania do poczytnych pisarzy, których nawet ja znam, chyba raczej w formie oddania hołdu, niźli konkretnej inspiracji. Akcję obserwujemy z różnych perspektyw, dzięki czemu łatwiej wczuwamy się w poszczególne postacie, odgadujemy poszczególne emocje. Liczę, iż kolejne tomy (pewnie wkrótce ujrzą światło dzienne) będą utrzymane na podobnym poziomie. A może jeszcze wyższym? • A teraz punkt, na który czekamy — bohaterowie! Cała masa. Wielu z nich od razu polubimy, aby szybko się zorientować, że nadeszła pora pożegnania. Krew leje się niczym woda, dlatego lepiej unikać sentymentów oraz przyzwyczajeń. I pamiętać o odrobinie skupienia, gdyż rozkojarzeni czytelnicy mogą poczuć pewien natłok. Natomiast nasz Uther to mężczyzna nietuzinkowy, ciekawy, i nawet dobrze skonstruowany. Co prawda, chciałabym więcej dowiedzieć się czegoś o wpływie jego kalectwa na charakter, zachowania, lecz sądzę, iż te tematy zostaną poruszone w następnej części. Jednak właśnie Mac Flann jakoś najmocniej ze mną „został”, i to wcale nie z powodu ogromu trupów! • Debiut Tomasza Matery uznaję za udany. Nie wiem, czy spodoba się czytelnikom bez reszty pochłoniętym przez książki fantastyczne, bo zapewne mają wymagania o wiele większe ode mnie. Ale w sytuacji, gdy (jak ja) ciągle jesteście na „drodze poznania”, to powinniście spędzić nad swoim egzemplarzem interesujący weekend. Trzymam kciuki za dalszy rozwój autora i mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję sięgnąć po jego przyszłe fabuły. Widzę potencjał, a przede wszystkim — mnóstwo pasji oraz zaangażowania. Gratulacje.