Bez lukru, bez cenzury, bez kompromisów. Na pierwszej linii frontu w walce z COVID-19
Jedni nazywają ich bohaterami, inni wypraszają ze sklepów. Oto szczere i bardzo osobiste relacje pracowników służby zdrowia, zmuszonych się odnaleźć i wykonywać swoją pracę w przerażającej i pełnej sprzeczności rzeczywistości pandemicznej. Taka odpowiedzialność nie ciążyła na nich nigdy dotąd.
Agnieszka Sztyler-Turovsky, finalistka konkursu „Grand Press” dla twórców reportaży, porozmawiała z lekarzami, pielęgniarkami i ratownikami medycznymi, którzy zdecydowali podzielić się doświadczeniami zza zamkniętych drzwi oddziałów i gabinetów. Ich historie ściskają za gardło, szokują, skłaniają do refleksji. To poruszające świadectwo, które pozwala poczuć grozę nie tylko choroby, ale i pracy naznaczonej chaosem i poczuciem zagrożenia.
Szczere komentarze dotyczące decyzji ministra zdrowia, ludzkie dramaty, ale też momenty wzruszeń i nieoczekiwany – czasem czarny – humor. Z tą książką przekroczysz drzwi oddziału zakaźnego, gdzie dostęp mają jedynie lekarze i ciężko chorzy pacjenci.
Nagrodzone prestiżową National Book Critics Circle Award „Buntowniczki” przedstawiają porywającą historię dwóch niezwykłych kobiet: Mary Wollstonecraft – angielskiej prekursorki feminizmu, oraz jej córki Mary Shelley. Obydwie zyskały sławę jako pisarki: pierwsza jest autorką słynnego „Wołania o prawa kobiet”, druga wydała „Frankensteina”. Obie pokochały błyskotliwych, acz trudnych do zniesienia mężczyzn i wychowały samotnie nieślubne dzieci. Obie żyły na wygnaniu, musiały walczyć o swoją pozycję na świecie, raz po raz łamiąc panujące konwencje: Wollstonecraft goniła piratów po Skandynawii i pożeglowała do Paryża, by wziąć udział w Wielkiej Rewolucji, a Shelley uciekła z domu łodzią rybacką z żonatym mężczyzną oraz stawiła czoła neapolitańskim bandytom. I, co być może najważniejsze, obydwie głosiły, że prawa i przywileje kobiet powinny być ważne dla wszystkich.
Na kartach tej niesamowitej i odkrywczej biografii spotykają się dwie wizjonerki, którym nie dane było się poznać, ale mimo to ich historie się przeplatały. Pozostawiły po sobie ogromne wspólne dziedzictwo. Jako pisarki, myślicielki i kobiety.
Od pierwszego wydania Świata bez kobiet minęło 20 lat. Wiele się zmieniło na lepsze – ale równie wiele na znacznie gorsze.
Przeżywamy dziś apogeum procesu, którego wczesną fazę Agnieszka Graff diagnozowała. Nie zaczęła się wtedy dyskusja o prawach kobiet, bo ją przerywano i ośmieszano. Dziś widać, że nie przez przypadek. Milczenie to nieodłączna część układu politycznego: po 1989 roku budowano nad Wisłą demokrację, ale z pominięciem praw kobiet. Niemal całkowity zakaz aborcji wprowadzony w 1993 roku, nazywany „kompromisem”, miał ów porządek społeczny stabilizować.
Teraz feminizm jest zjawiskiem masowym, choć osoby popierające te postulaty nie zawsze się za feministki i feministów uważają. Powstały Partia Kobiet i Kongres Kobiet, są Manify i Strajk Kobiet. Po drugiej stronie barykady znajduje się antyfeminizm – podszyty nacjonalizmem, zawsze w zestawie z homofobią, nazywany też walką z „ideologią gender”. Rządy PiS pod rękę z Ordo Iuris zafundowały Polkom prawdziwą jazdę bez trzymanki. W odpowiedzi zrodził się potężny ruch kobiecy zdolny wyprowadzić na ulice setki tysięcy osób.
Graff nie podaje recept i unika pouczeń. Daje narzędzia i pokazuje, jak (jeszcze, niestety) jest. Nowe wydanie zawiera kilka esejów z późniejszych lat: o narodowych obsesjach wokół seksualności, o polskim katolicyzmie i buncie kobiet.
Wspaniale, że kolejne wydanie Świata bez kobiet, jednej z najważniejszych książek polskiego feminizmu, ukazuje się, kiedy przez kraj przetaczają się protesty i manifestacje przeciwko zakazowi aborcji i religijnemu fundamentalizmowi. Ten świetny zbiór esejów dokumentuje najnowszą historię Polski od 1989 roku z perspektywy feministycznej i snuje opowieść, w której oddano władzę nad kobietami Kościołowi, ten zaś zdradził demokrację, przekazując władzę nad Polską populistycznej prawicy.
Olga Tokarczuk
To jest klasyka. To feministyczny elementarz. Rzesze kobiet wychowały się na tej książce. Krążą o niej legendy: że w bibliotekach wyrywano z niej kartki (na własny użytek czy raczej cenzura?), że kłócono się o nią w związkach. Że ksiądz na kazaniu powoływał się na tezy Agnieszki i, oczywiście, polemizował z nimi. Mamy więc polską Rebeccę Solnit: błyskotliwą, profetyczną, wkurzającą i prowokującą do dyskusji.
Sylwia Chutnik
Niestety wciąż jeszcze nie żyjemy w świecie, w którym kolejne wydania Świata bez kobiet byłyby niepotrzebne. Ta książka czytana po dwudziestu latach – i uzupełniona o kilka nowych tekstów – wciąż ma moc czerwonej pigułki, którą bohaterowi Matrixa oferuje Morfeusz: totalnie dekonstruuje system. Tym bardziej że dzisiaj, w czasach ekspansji prawicowego populizmu i wojen tożsamościowych, Świat bez kobiet może służyć kolejnym pokoleniom tyleż za instruktaż buntu, ile za zestaw pierwszej klasy argumentów w ideowych sporach. Wzbierającej fali tradycjonalizmu nie pokona się bowiem, wciskając „cancel”, można to zrobić jedynie metodycznie rozmontowując uproszczenia, nadużycia i fałsze, na których opiera się dominacja patriarchatu. W tym zaś Agnieszka Graff zawsze była – i jest – absolutną mistrzynią.
Tomasz Stawiszyński
Zrób sobie raj to druga po Gottlandzie bestsellerowa książka Mariusza Szczygła o Czechach. Jej pierwsze wydanie ukazało się w 2010 roku i zostało przetłumaczone na dziewięć języków. Autor kreśli tło reporterskiej opowieści o współczesnych Czechach i ich kulturze, ale jednocześnie dręczy go zagadnienie, czy można być szczęśliwym bez religii. „Jak się państwu żyje bez Boga?” – to czasem wyrażone wprost, a czasem ukryte pytanie-refren, które reporter zadaje swoim bohaterom. Są wśród nich: przyjaciel Hrabala i „poeta fekalny” Egon Bondy, najzabawniejsza Czeszka – Halina Pawlowská, rzeźbiarz-prowokator David Černý, tłumaczka literatury polskiej Helena Stachová, czy fotograf Jan Saudek.
Szczygieł w Zrób sobie raj jest detektywem czeskiej kultury. Zajmuje go śmiech jako „radość smutku”. Analizuje, dlaczego w swoim hymnie nasi sąsiedzi nie maszerują i niczego nie zdobywają, tylko leżą. Bada, z jakich powodów czeskie rodziny nie odbierają z krematoriów co trzeciej urny z prochami swoich najbliższych. Docieka, dlaczego Bóg w powieści młodej pisarki jest narkomanem i jak to możliwe, że taka wizja Boga zyskuje aprobatę najpopularniejszego czeskiego księdza. Wreszcie ogłasza, że tym, co Bohumil Hrabal dał ludzkości, jest oszustwo.
Książka zdobyła serca czytelników, zaskoczonych obrazem naszych południowych sąsiadów. Recenzenci pisali, że Szczygieł odkrył przed Polakami tajemnicze plemię.
W 2011 roku tygodnik „Newsweek” przeprowadził sondę wśród polskich parlamentarzystów. Na pytanie o to, co będą czytali w czasie wakacji, połowa z nich odpowiedziała, że Sienkiewicza oraz Zrób sobie raj. Autor uznał, że Sienkiewicz miał być dla posłów odtrutką na „zakaźność czeskiej kultury”.
Książka była nominowana do Nagrody Literackiej NIKE 2011, zdobyła Złotą Zakładkę – Nagrodę Blogerów Książkowych 2011 oraz została Książką Roku 2010 Warszawskiej Premiery Literackiej.