Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
Regalia1992
Najnowsze recenzje
1
...
8 9 10 11 12
  • [awatar]
    Regalia1992
    Podniecona wizją AŻ TAK totalitarnych rządów - sięgnęłam po wersję pdf. I dobrze, bo chciałam kupić, a bym się nieźle rozczarowała. Przytaczając Szekspira - wiele hałasu o nic. • Jest dobrze, aż do Bankietu i śmierci dziadka. Fabuła jest naprawdę sklejona, żadnych oderwanych wtrąceń. Ale później dzieje się coraz gorzej... Tabletki, zabranie Pamiątek, wyrąb drzew, selekcja, liścik - czy ja mam osiem lat i lubię czytać opisy domysłów Cassie? "Myślałam o nim, myślałam o tamtym, nie wiem, jak się mam". Cassio Kalkulator (czy to nie mówi samo za siebie? dziewczyna zajmuje się jakąś tam selekcją LICZB, a ja pamiętam kalkulatory Casio) jest pewna podwalin tego świata, nic złego jest w ciągłej inwigilacji i przestrzeganiu prawa, a jakby dostała jakąś Naganę - zachowaj, Panie. • Więc co się dzieje? Wielki Brat Statystyk płata figla i pokazuje na czytniku kogoś innego, niż jest Cassio przypisany. I jedziemy z wątpliwościami... Bo to źle, bo to niemożliwe, bo zły osąd, bla, bla, bla. • W miarę, jak Kalkulatorka wciąga się w konspirację (chociaż czy konspiracją można nazwać przechowywanie urywka wiersza, schowanie Pamiątki, NAUKĘ pisania?) coś do dziewczyny zaczyna docierać. Kuźźde, nareście! I teraz czekasz, aż chwyci za miecz i rozprawi się ze złymi ludźmi w bieli, a tu... Koniec książki. • Żeby wam nie skłamać, czytałam to jakoś ponad rok. Nie dlatego, bo czasu nie miałam. Po prostu to jest flak. Zdecydowanie nie dla mnie.
  • [awatar]
    Regalia1992
    Nie wiem, czy sięgnąć po drugi tom. Jest w bibliotece, sprawdzałam przy okazji szukania Delirii... Chyba, że nie będę miała co czytać? • Co dostajemy? Świat, gdzie miłość to choroba, gdzie uczucia do kogoś to choroba i trzeba się jej pozbyć za pomocą remedium. I tu zadaje pytanie, które uważni czytelnicy, proszę, skorygujcie - skoro uczucia zostają wymazane przez remedium, to jakim cudem zostaje bagaż negatywnych emocji oraz tam chyba było coś o tym, że ciotka Leny nie chce 'oczernić' swojego nazwiska (przez to, że zajmuje się córką sympatyczki, samobójczyni - jej siostry) - wnioskuję z tego, że Ciocia dba o opinię o swojej rodzinie. Czyli de fakt obchodzi ją co inni o niej myślą, chociaż jest po remedium i generalnie powinna być obojętna na to. A z innej strony - skoro się w pewien sposób obawia o swój wizerunek, wizerunek jej rodziny - bo za jakikolwiek przejaw amorchoroby wyciągane są konsekwencje - czy to nie znaczy, że jej na dzieciach, mężu, Lenie, Grace zależy? Skoro jej zależy czy to czasem nie jest malutka dawka, ale jednak, miłości? Tak, to moja teoria spiskowa dotycząca świata w Delirium, ale kiedy czytałam (zachowania i dialogi i tak dalej osób wyleczonych) to miałam wrażenie, że coś nie pasuje, że nie zachowują się jak wyprane z emocji osoby. Ten świat do mnie nie przemawia. O ile mogłam wyobrazić sobie głodowe igrzyska, Wielkiego Brata Orwella i mitologiczne podejście Jacksona, to tutaj nie pasuje mi widok radosnej rodzinki, gdzie rodzice nic do siebie nie czując spłodzili dziecko, codziennie siadają do stołu i opowiadają co robili bez emocji, matka nie chucha i dmucha na pociechę, lecz zwraca się do niej jak do jakiegoś stworzenia, co wypełzło jej z macicy. No nie. • Lenka jest udana. Jakieś sto stron pitoli o tym, jak dobrze będzie się jej żyło ze swoim SPAROWANYM (kurde, brakuje mi jeszcze słowa inseminacja, zamiast seksu, by bardziej pasowało, prawda?) chłopakiem, urodzi mu dzieci i wychowa na przykładnych obywateli Portland. To mnie zdziwiło, bo do tej pory bohaterzy utopii buntowały się przeciw systemowi, nie widzieli ich zalet (o ile jakieś były). Lena po zapoznaniu się z Alkiem powoli prze­wart­ości­owuj­e. Że może jednak mama nie była wariatką. Że może nie jest tak źle kochać. Że może remedium cośtam. Szybko przeszła przez 5 etapów zmiany i stała się butną, odważną, troszkę kłamliwą osóbką. • Zdziwiło mnie, że impulsem do zmiany byłą Hana. A jeszcze bardziej dziwna była jej odpowiedź na ... ha! Na coś, co jej Lenka zaproponowała. Byłam pewna, że się zgodzi. Może wizja trójkąta w lesie przeszkodziła w tym? • Alex - nie mam nic do powiedzenia. Cośtam mu w głowie siedzi, jeszcze nie wiem co. • No dobrze, ciekawi mnie trochę czy sobie Lenka poradzi, ale obawiam się utknięcia w środku drugiego tomu, bo coś tam mi się nie spodobało.
  • [awatar]
    Regalia1992
    Percy ma niesamowite wzięcie w tej książce. Czyżby to była wina Hery • Kolejny tom, kolejna walka o życie! Bitwa w Labiryncie jest bardziej zbiorem bitewek i większej potyczki - nie, spodziewałam sie kilkunastu stronicowej walki, nie TEGO. Możliwe, że obszerność labiryntu wpłynęła na końcową scenkę. Ta, po prostu, nie mogła być dłuższa. Zaskoczyło mnie W JAKI SPOSÓB zakończono finałową walkę. Że jak? Że co? Kiedy ON stał się tak potężnym? Chyba, czytając, to przegapiłam. • Bohaterowie dorastają - i chwała im za to. Percy nie może się opędzić od kobiet - chociaż nie jest to pokazane dosłownie, a one nie rzucaja się na niego jak chory na panaceum, to jednak przez książkę przewija się ciężar romansu. Z Annabeth, oczywiście, i NIĄ, a jeszcze krótka scenka Z INNĄ. Brakowało mi Grovera, rzucającego się synowi Posejdona na szyję, ale on znalazł sobie DZIEWCZYNĘ. • Pojawia się scena z Posejdonem - nie powiem w jakich okolicznościach. Przy niej bożek jest superojcowski, superzakochany i tak, właśnie sobie z niego kpię. Na miejscu PEWNEJ OSOBY, od razu wawaliłabym go za drzwi. A może wcale ich nie otwierała? Bo, hej, taki z niego troskliwy ojciec... • I mam tutaj, huraaa!, mojego ulubionego herosa - Nico. Chłopak również się zmienił (scena końcowa!!!). Nie pamiętam, czy miał w poprzedniej książce miecz, ale chyba nie - jeśli mam rację, to czy Ojciec mu go dał? Bo niby się do niego przyznał, ale hej, domku herosa jak nie było, tak nie ma. I właśnie SCENA W OBOZIE najlepiej podkreśla, jak bardzo rodzinni są Olimpijczycy, a także i ludzie. Czarne owce się zawsze wyrzuca, o ile wcześniej nie będą chciały grzecznie siedzieć w spiżowych klatkach. • Zastanawiające jest to, dlaczego sam Kronos nie pojawia się w obozie. Raczej to nie spoiler, ale tak, Pan Czasomierz powstał. Spoilerem jest natomiast to, kto jest jego hostem i serio, naprawdę mi szkoda TEJ OSOBY. Zdecydowanie rozumiem rozpacz/żal córki Ateny. Wracając do tego gada - wystarczyłoby użyć jego mocy zaginania czas­oprz­estr­zeni­ i walka skończyłaby się zupełnie inaczej. Chyba, że jest on zbyt słaby... No, to by chyba przeszło. • Kolejny tom? Oczywiście! Przede wszystkim ciekawi mnie, co się stanie z Nico. Nie rozumiem w pełni OSTATNIEJ SCENY z nim. Percy jak dla mnie może kipnąć, Grover też - widać, że ich nie lubię. Ciekawe, czy tym razem Kronos zniszczy obóz, herosów i w ogóle cały świat.
  • [awatar]
    Regalia1992
    Kolejna ruda panna, która lubi śpiewać i nie wie, czego chce. Witamy w świecie Rywalek. • To ja może zacznę od ukazania świata Po Końcu Świata. Wprowadzenie do historii jest ukryte i po łebkach. Na początku dowiaduje się o podziale na klasy i miej więcej o obowiązkach przypisanych danej klasie. Później przez całość książki tłuczone jest, że wyjście Trójki za Szóstkę jest passe, i żenimy się tylko w swojej kaście (klasie), chyba, że mezalians i społeczne wykluczenie nam nie jest straszne. Czy ja jestem dzidziusiem albo mam alzheimera, żeby mi o tym wciąż przypominać? Nie. O ósmej klasie dowiaduje się przypadkiem, że to zwykle dzieci z seksu prze­dmał­żeńs­kieg­o, nie mają nic i generalnie wegetują czekając na śmierć, albo kradną, co karalne jest szybszą śmiercią (jaką? nie podali). Tutaj mam pytania, jak choćby takie - czy jak urodzi to od razu biorą zamach i wyrzucają dzieciaka na bruk? Bo z książki wynika, że tak się dzieje. Logicznie myśląc, w tej kaście nie zostałby nikt, albo mało ludzi, a jednak jest najliczniejsza kastą. Ktoś jeszcze do nich należy? Musiałam, CZYTAJĄC, przeoczyć. • Druga rzecz to Rebelianci. Mamy aż dwie pseudo-terrorystyczne grupy, które albo zajmują się uwalnianiem więźniów (brawo, do tej pory uwolnili oszałamiającą liczbę - dwóch), albo mordują ludność (choć trup się ściele niesamowicie, to w książce go nie uraczymy). I NIKT nie wie, o co im chodzi. Są słuchy, że ponoć nie podoba im się porządek hierarchiczny panujący w Illei, ale nie wypowiedzieli się o tym. Jaka jest trudność w złapaniu jednego z przedstawicieli tych bojówek i przepytanie go, tak normalnie, czego grupa zbrojna żąda? Bardzo trudne, czyż nie? Lepiej jest schować się w schronie, trząść, wysnuwać teorie i domyślać się, niż zrobić dobrze zorganizowaną akcję przechwycenia wroga. Ale tak, zapomniałam, to NIE JEST ważne w tej książce, Eliminacje są ważne. • Ostatni przytyk z tej kategorii - język. Narracja w pierwszej osobie już mi nie straszna, choć na tym trochę traci książka. Nie lubię i nie jestem przyzwyczajona do "słodkich skrótów". Ta część naszej anatomii, w której mieszczą się jelita, żołądek i wątroba u osób dorosłych nazywa się brzuch, nie brzuszek. Ludzie mówią, że coś jest miękkie, nie miękusie. I nie śliczniusie, ale śliczne. Żeby to było kilka razy na całą powieść, ale tego jest więcej... • America. Oczywiście, patriotycznie zacznijmy, a co tam, za to daje plusa. Za charakter już nie. Dziewczyna nie chce ewidentnie wyjść za Księcia, ale poddaje się poborowi i jedzie do pałacu na eliminacje. Później, pomimo iż równie dobrze mogłaby zrezygnować i wspierać go w wyborze przyszłej żony stojąc z boku, ona nadal zajmuje miejsce w gronie narzeczonych. Dlaczego? Dla jedzenia. Bo jest dobre. Cóż, i mi zdarza się rozpływać, chwaląc sobie to, co mam na talerzu, ale nie jestem na tyle zwichrowana, by stara się o rękę kogoś tylko dlatego, że zaoferuje mi dobrze żarcie. A potem pojawia się Aspen i tutaj już mamy Harlequin w czystej postaci. Maxon czy Aspen? Aspen czy Maxon? Tego i tego maca, tego i tego całuje, ma wyrzuty sumienia, bo obu całuje, a w końcu tego tomu stwierdza, żeee ... no właśnie. Dziewczyna sama nie wie czego chce, a ja w tej chwili chcę doczytać tę książkę i rzucić w kąt (choć muszę ją oddać do biblioteki. Dobrze, że nie kupiłam jej, bo bym wydała kasę na darmo). • Maxon jest księciem jak się patrzy - maniery, maniery, maniery. I oczywiście brak wiedzy na temat tego, co się w kraju dzieje oraz ignorancja jego pomysłów ze strony króla. Jeśli ten człowiek na zając tron, logicznym jest, aby dobrze poruszał się w obszarach wiedzy na temat Illei, a tutaj mamy topiącego się pijaka w jeziorku. A, i też unika spotkań sprawozdawczych, bo są nudne. Ty też jesteś nudny, nijaki, książę. • Aspen... właściwie to w książce go nie za wiele jest. Ami kreuje obraz brata odpo­wied­zial­nego­ za rodzinę, człowieka twardego, dobrego, ale też mającego czułą stronę. Ja widzę napalonego i niez­aspo­kojo­nego­ chłopca, który z chęcią doprałby się do niej, no ale nie mają nadal ślubu. Jego tłumaczenie czemu obściskiwał Brennę jest komiczne. Śmieszniejsze to, że Ami mu uwierzyła! Po tym, jak ją rzucił. No proszę was... • Reszta ludzi to tło, a szkoda, bo dałoby się coś z nich wydusić. Rywalizacja o księcia przypomina konkurs pieczenia ciasta, takie są "emocje". Jedynie Celeste zdaje sobie choć trochę sprawę ze stawki o która dziewczyny grają. Maxon będzie królem, więc zostaną królową, panią Illei i z tego tytułu będą mogły robić wszystko, a jak nie, to bardzo dużo. I jak o to walczą? Pfff... To nie kółko różańcowe, żeby nawzajem się wielbić i chwalić, to rywalizacja o tron! Spiski i knowania są bardziej na miejscu, działania Celeste i zawoalowanie pchnięcie ku złamaniu regulaminu, a nie zabawa w przyjaciółki po dwóch dniach. Swą drogą nielogiczne są konsekwencje złamania regulaminu. Maxon wyrzuca jedną z dziewczyn za to, że coś złego powiedziała o Americe. Ale jak ona sama mówi mu, co Celeste zrobiła jej, to ten drze na nią ryja, że nie chce tego słuchać, że wyolbrzymia i to on decyduje o wszystkim. No ludzie... Pisze w prawie: "ataki fizyczne i psychiczne powodują wyeliminowanie kandydatki", ale chyba to tylko po to, by kartkę zapełnić. • Jest jeszcze więcej smaczków w tej historii. Czy warto przeczytać? Oj, jeśli macie DUŻO wolnego czasu, nie ma pod ręką ciekawszej historii, to tak. Ja mam mieszanie uczucia - fakt, chapnęłam te +300 stron w dwa dni (naprawdę szybko się czyta), jednak historia jest zbyt płytka i sprowadzona do zabawy, nie rywalizacji o tron. Czy przeczytam dalszy ciąg? W bibliotece jest, ale musiałabym naprawdę nie mieć nic do czytania, żeby po niego sięgnąć.
  • [awatar]
    Regalia1992
    Gdyby Beryl istniała naprawdę... chwyciłabym jej próżny łeb i roztrzaskała o ścianę. • Rozpoczyna się wyrokiem. Sędzia miał bardzo trudną sprawę, naprawdę, dlatego też skazany - Stanley Pitts, dziękuje mu za poświęcony czas. Nie tego spodziewaliście się po kryminaliście? Ba! Stan to taki... ułożony człowiek, który wplątał się w poważne g*wno przez swoją zachłanną i pustą żoneczkę, brak uznania ze strony kolegów z Admiralicji i trochę też przez swoją naiwność. Ale, zacznijmy. Mamy sobie tą rodzinkę, ale żoneczka potrzebuje więcej pieniędzy. To nie problem - Stan ma dostać awans, więc można zaszaleć i porwać się na nowe zasłony, dywan i nie wiem co jeszcze. Tylko, że... Stan nie dostaje awansu, a Beryl dostaje wścieklizny. I od tej chwili zastanawiam się, za co Stanley beknął - za morderstwo żony, morderstwo kochanka żony, złamanie tajemnicy państwowej czy wszystko na raz? • Stanley może i nie jest pędzącym z awansu na awans, przepełnionym wygórowanymi ambicjami mężczyzną, jednak z całą pewnością mogę powiedzieć, że jego praca i płaca (bo wbrew pozorom, chodzi tutaj o pieniądz, zawsze) jest po prostu dobra. Tak, jak Stan - w pierwszym akcie widzę go kupującego 'drobiazgi' dla żony i córki, by uczcić wygraną w konkursie fotograficznym. Lubię go, bo to dobry człowiek, aż za dobry. Strasznie przejmuje się Beryl - aż szaleńczo. Gdyby tylko mógł zamieniłby się w harującego woła, aby ta mogła cotygodniowo hasać do fryzjera, kupować sobie nowomodne ciuszki i spotykać z Cliffem. Nie zapomnijmy też o Marleeen i jej 'potrzebach', które dostrzec może tylko (a raczej narzucić) kochająca matka. Czasami mi go żal, jego zaślepienie przysłania mu prawdę o kobiecie, z którą spędził kilkanaście lat swojego życia. A raczej zmarnował je. • Beryl jest typowym babskiem spod klosza. Kiedyś miała nadzianych rodziców, dzięki czemu stać ją było na Kendal Terrance i rozrzutność. Ale kapitał się skończył i teraz to mąż ją utrzymuje. Oczywiście nadal jest dumną posiadaczką oddzielnego konta (a jego, kurna, za taki wybieg chciała zlinczować!), co z tego, że zadłużonego. Konto to konto. Jak sama mówi wyszła za Stana z litości, a może na złość Cliffowi i rodzicom? Nie przeszkadza jej to puszczanie się z wujaszkiem Cliffem, a odpychanie Stana 'bo ją głowa boli i co sobie Marleen pomyśli...'. Aha, no i jak Stan z racji pracy ciągle ma 'nadgodziny' to ta jest zbulwersowana, bo pewnie do innej kobiety chodzi, a to się po prostu nie godzi. Taka hipokrytka. Ciągle idealna, zadbana i ładna z wierzchu, w środku jest zbiorowiskiem pomyji i wszelkiego zepsucia. Jeżeli nadal nie wyczytaliście z tego opisu, jaki jest mój stosunek do tej baby - zabiłabym wbijając dupskiem na ostry pal. • Cliff to taka gwiazda książki - jest chyba paserem, bo korzysta z każdej okazji sprzedaży 'najnowszych' dzieł techniki i podbieraniu kontraktów. Ma superauto i co jakiś czas zmienia sobie laski - nawet raz chodzi z dwiema w tym samym czasie! Ale jego serduszko (albo kutas) wciąż ciągnie do Beryl. Korzysta ze znajomości i odwiedza ich, przy okazji okrutnie kpiąc ze Stana i ignorując rozwydrzone dziecko Marleen. Ma tupet pojawić się w tym samym miejscu (nie powiem w jakich okolicznościach), by sobie bzykać żoneczkę. A jej się to podoba. Niby kasę ma, ale jak przeczytacie o incydencie z pożyczką 100 pensów to... no taki jest naprawdę. Pazerny pozer. • Marleen, dzieciak rozwydrzony, trzeba jednak jej przyznać, że pod koniec książki zmienia się nie do poznania. Choć i tak trzeba się z nią męczyć przez 2/3 książki. Ale największym zaskoczeniem jest pan Cheevers, który ZROBIŁ, CO ZROBIŁ. Brak mi tylko epilogu, co się stało z Helgą, panem Karlinem i panem Parkerem. • Czy czytaliście kiedyś 'Grzech pierworodny w Wilmslow'? Tu i tam akcja podawana jest na spokojnie, opisana dokładnie, z uwzględnieniem postaci epizodycznych. Natrafimy na opisy głównie ubioru (bo Beryl...), technik fotografii oraz prowadzenia ksiąg Admiralicji. Oczywiście są też notatki o życiu postaci, podane w sposób prosty, jako wspomnienia, często nieobiektywne, ale wciąż posiadające ziarenko prawdy. Najlepiej jednak wypadają postacie poboczne, a raczej ich przedstawienie. Chwilowi bohaterowie maja tło, nie są kukłami, które mają tylko spełnić swoją rolę i zniknąć. • Jeżeli jest jakaś powieść, która zasługuje na swoją re-edycję, to jest nią właśnie ta książka. Natenczas jednak pozostaje mi posklejać moją, oprawić w papier i bić się z myślami, że 'mała Iwonka popisała książkę kredkami', taka byłam głupia ;)
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
13
  • Bakuman
    Ohba, Tsugumi
  • Bakuman
    Ohba, Tsugumi
  • Paląc z tobą na tyłach sklepu
    Jinushi
  • Młot na czarownice
    Kramer, Heinrich
  • Ksin
    Lewandowski, Konrad Tomasz
  • Inspektor Akane Tsunemori
    Psycho-Pass Committee
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo