Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Mimo znanego nazwiska nigdy nie miałam okazji czytać Lisy Gardner. Sięgając spontanicznie po "Czyste Zło" liczyłam, że to opowieść nie będąca częścią żadnego cyklu. Niestety - okazało się, że to już 11 część serii z detektyw D.D.Warren, jednak zupełnie nie przeszkadzała mi nieznajomość poprzednich tomów. Historia jest tutaj jasno opisana a zagadka kryminalna jest rozwiązana w obrębie książki. Jedyny minus to spojler jaki zrobiłam sobie o losach stałych bohaterów tej serii, oraz o seryjnym mordercy, który pojawiał się na kartach wcześniejszych powieści o ile chciałabym kiedyś do nich wrócić. A myślę, że jest na to duża szansa bo ten tom czytało mi się całkiem dobrze. To coś w stylu Alex Kavy - o ile dobrze pamiętam tą czytaną przed laty serię . • "Czyste Zło" - na górskich zboczach zostają odnalezione ludzkie szczątki.Po dokładnym zbadaniu terenu okazuję się, że jest ich całkiem sporo. Policja oraz detektyw D.D.Warren przypuszczają, że nie tylko jest w to zamieszany seryjny zabójca, którego udało im się niedawno zabić ale też ktoś z lokalnych mieszkańców pobliskiego miasteczka. Co łączy ze sobą zabite kobiety oraz kim jest milcząca dziewczynka, która być może przed laty widziała więcej niż powinna? 7/10
-
Sięgając po tę książkę nastawiałam się na ten sam klimat co w „Uldze” Natalii Fiedorczuk, której to książki niestety dobrze nie wspominam. Na szczęście tutaj historia okazała się bardziej przystępna i wciągająca. Bohaterami „Rozpływaj się” jest czwórka przyjaciół po 30tce, którzy po latach spotykają się w tym składzie w rodzinnej Rudzie Śląskiej. Wspomnienia wracają. Nie tylko te dobre. Wraz z nimi cofamy się do historii sprzed lat, gdzie miały miejsce ich pierwsze miłości, frustracje rodzinne związane z wyjazdem ich rodziców zagranicę w poszukiwaniu lepszej pracy, okres dorastania i wychowywanie przez Omę – obecnie tak schorowaną i obcą. Na pierwszy plan wysuwa się tu śląski klimat oraz problemy młodych ludzi, którzy nie potrafią odnaleźć szczęścia w dorosłym świecie. Rozwód, problem z narkotykami, samotne macierzyństwo i niespełnienie zawodowe to tylko nieliczne kwestie jakie dręczą naszych bohaterów. Mimo, że takie powieści to nie do końca moje klimaty, to czytało mi się tę książkę całkiem dobrze. Na pewno na plus było wprowadzenie tajemniczego motywu „tragedii” sprzed lat na osiedlu bohaterów, która ciągle przewija się w tle, a my do końca wiemy o czym mowa, więc brniemy dalej by wyczytać więcej informacji między słowami. To smutna powieść, lecz bardzo życiowa. Taka, po której bardziej doceniam własne naprawdę szczęśliwe dzieciństwo i obecne ustatkowane życie. 7/10
-
Niech Was nie zmyli ta dziecięca ilustracja na okładce i młodzi bohaterowie. Też myślałam, że to lekka lektura kiedy odpalałam sobie jej wersję audio do posłuchania przy świątecznych wypiekach! Kilka godzin później płakałam jak bóbr, nie wierząc, że wkopałam się aż w tak emocjonalną karuzelę. Ale od początku! ‘Teatr Niewidzialnych Dzieci” to wielokrotnie nagradzana książka Marcina Szczygielskiego opowiadająca losy Michała – chłopca mieszkającego w jednym z polskich domów dziecka w latach 80tych. Pierwsza część książki opisuje jego doświadczenia w dosyć zaniedbanej placówce i relacje z innymi dziećmi. Cała powieść napisana jest w osobie pierwszej, przez co cała powaga sytuacji sprytnie ukryta jest za narracją małego chłopca, wypowiadającego rozbrajająco zabawne kwestie. Druga część powieści to przeniesienie Michała do nowego ośrodka, gdzie wraz z innymi dziećmi postanawiają założyć kółko teatralne. Na prowadzenie wysuwa się tutaj osoba Sylwii, ale „nie czarujmy się” – tej bohaterki nie sposób opisać słowami ; ) Wszystkie pierwszoplanowe i naprawdę śmieszne sytuacje okraszone są nutką szarej rzeczywistości PRL’u oraz wprowadzenia stanu wojennego. Osobiście – nigdzie wcześniej nie poczułam aż tak bardzo smutnego klimatu tamtych lat jak właśnie czytając tę powieść. Rzeczywistość życia na kartki, rozmów o Solidarności i strachu o to co dalej oraz była wręcz namacalna w każdej scenie. Najmocniej jednak robił tu kontrast między tym co działo się w Polsce, a dziecięcą narracją książki. Ja daje tej pozycji mocne 9, a nawet 9,5/ 10. To piękna książka. Szczególnie, kiedy tak jak ja nie spodziewacie się po niej „niczego istotnego”. Jednocześnie uwiera mnie ten dyskomfort trudnych emocji jakie wywołują u mnie takie klimaty. To prawie tak, jak przypominać sobie zakończenie „Chłopców z Placu Broni”. Eh! Lecę, żeby nie płakać!
-
Biorąc po raz pierwszy tę książkę do ręki nie sądziłam, że kryje się w niej aż tyle emocji. Myślałam, że to lekka, niezobowiązująca lektura, szczególnie, że nie czytałam o niej żadnych recenzji czy opisów. Dlatego jakie było moje zdziwienie, kiedy już w pierwszych rozdziałach okazuje się, że główna bohaterka zmaga się z tak dużą niechęcią do życia, że postanawia je sobie odebrać. Tak, ta książka zaczyna się właśnie od samobójstwa. Więc co mamy dalej? Nora po śmierci trafia do wielkiej Biblioteki swoich żyć – tych, których nie przeżyła a mogłaby, gdyby na każdym ważnym etapie swojego życia wybrała inną drogę. Teraz, ma szansę zobaczenia „co by się stało gdyby…” i przekonania się, czy na pewno jej życie mogłoby być lepsze i nie zakończyłoby się śmiercią. • Mimo, że autorka ma bardzo lekki styl pisania, a książkę czyta się szybko to na swój sposób ta historia poruszyła wiele moich czułych strun. Ponadto złapałam się na tym, że często wracam do niej myślami, kiedy dopada mnie gorszy dzień. To dobrze świadczy o książce, mimo, że na pierwszy rzut oka wydaje się zupełnie przeciętna. Za magię ukrytą pomiędzy słowami – 8/10.
-
„Powolne spalanie” to kolejna powieść Pauli Hawkings czyli autorki „Dziewczyny w pociągu” i „Zapisane w wodzie”. Te dwie powieści były według mnie napisane dosyć równo - spoko, wciągająca akcja i lekko naciągane zakończenie, czyli typowy domestic noir – który może i mną nie zawojował, ale było przyjemnie. Może dlatego, spodziewałam się co najmniej tego samego od kolejnej pozycji tej autorki. Tym razem mam jednak wrażenie, że coś nie zagrało. Nie do końca umiem to nazwać, bo mimo, ciekawych pomysłów i ważnych wątków (poruszenie tematu odmienności, chorób, upośledzenia, ciężkich relacji rodzinnych) całość wydała się mdła i niezbyt ciekawa. Nawet zakończenie było napisane jakby na jednym wdechu, bez emocji i bez zaskoczenia. Może po prostu bardziej spodziewałam się typowego thrilleru, a jednocześnie nie było tu dostatecznie dużo spójności czy realizmy by potraktować tę powieść bardziej ambitnie. 7/10. • Fabuła: Na jednej z łodzi mieszkalnej zostają znalezione zwłoki młodego mężczyzny. To zdarzenie łączy ze sobą trzy nieznajome kobiety – Laurę, która wpadła do chłopaka na niezobowiązującą znajomość, Carli – ciotki zabitego, która od tragedii sprzed lat wydawała się nie utrzymywać kontaktów z siostrzeńcem, oraz Miriam – sąsiadki denata, która odnalazła ciało i zdaje się ona wiedzieć więcej niż początkowo mówi policji.
Należy do grup