Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
majuskula
Najnowsze recenzje
1
...
27 28 29
...
44
  • [awatar]
    majuskula
    Wielu chętnie podziwia sztukę, w różnych jej formach, ale nie zawsze zdaje sobie sprawę z faktu, że proces twórczy miewa specyficzne oblicza. I czasem ta droga jest ważniejsza od samego efektu, więc to właśnie ją należy doceniać. • Marina Abramović, czyli kobieta, która szokowała mnóstwo razy, lecz przede wszystkim za pomocą sztuki skłaniała do interesujących przemyśleń. Ze swojego ciała uczyniła narzędzie niezbędne do stworzenia porywających interwencji artystycznych, często po prostu zapierających dech w piersiach. Urodzona w Jugosławii, zdobyła międzynarodowy rozgłos i stała się prawdziwą ikoną. Teraz admiratorzy tej niezwykłej postaci mogą odkryć jej punkt widzenia dzięki autobiografii, którą napisała z Jamesem Kaplanem, amerykańskim dziennikarzem i autorem kilku poczytnych książek. Razem z Mariną na nowo przeżywamy jej trudne dzieciństwo, dorastanie u boku apodyktycznej matki, obserwujemy początki przygody ze sztuką, nieudane związki. Wręcz od środka poznajemy etapy przygotowania się do danego występu, jego wady i zalety, reakcje publiczności i samej zainteresowanej. Abramović dowcipnie przytacza wiele anegdotek, potrafi również wzruszyć oraz zadziwić. Jej ekstremalne działania na zawsze wpisały się w historię sztuki współczesnej, a czytanie o nich jest równie fascynujące, co ich oglądanie. • Chyba każdy z nas ma w życiu kanon znanych postaci, które inspirują, są siłą napędową do rozmaitych działań. Jedną z takich osób jest dla mnie właśnie Marina Abramović. Natrafiłam na nią dość dawno temu, bodajże przed ośmioma laty, gdy media obiegło nagranie jej spotkania z Ulayem, byłym partnerem. Od czasu rozstania rozmawiali głównie poprzez prawników, więc ten moment spoglądania na siebie z perspektywy dojrzalszego wieku zrobił ogromne wrażenie. To był zapalnik do mojego bliższego zapoznania z Mariną, sporo o niej czytałam, obejrzałam tyle, ile znalazłam, przez pewien okres rzeczywiście „oddychałam” jej twórczością. Moc tego zaangażowania nieco opadła, ale Abramović nadal zajmuje specjalnie miejsce w moim umyśle. Bardzo ucieszyła mnie informacja o polskim wydaniu autobiografii artystki, trochę czekałam na tę chwilę. W końcu książka wylądowała w mych rękach, zdążyłam przerobić ją już dwa razy! • Sądziłam, że dość dużo wiem o Marinie. Jakże się myliłam. Dopiero lektura otworzyła mi oczy na wiele kwestii, pozornie nieistotnych, a realnie mających kluczowy wpływ na występy artystki. Pragnę zaznaczyć, iż całość można pochłonąć w dwa dni, maksymalnie trzy. Czyta się okrutnie szybko, głównie ze względu na poruszaną tematykę, oczywiście, ale publikację skonstruowano w przejrzysty sposób. Myślę tu o zasłudze Jamesa Kaplana, który sprawował pieczę nad techniczną stroną książki. Nic dziwnego, w końcu ma doświadczenie — ma na swoim koncie współtworzenie biografii Jerry’ego Lewisa, Johna McEnroe’a, więc pomoc Marinie musiała być dla niego całkiem łatwa. • Na uznanie zasługuje też samo wydanie, w twardej oprawie z obwolutą, szyte. I coś, na co często zwracam uwagę — zdjęcia! Tym razem nie mam do czego się przyczepić. Jest ich dużo, w świetnej jakości, cudownie zgrywają się z tekstem. Przyjemnie się je przegląda i muszę przyznać, że to dla mnie kompozycja idealna. Łącznie z fotografią znajdującą się na okładce, którą można interpretować na różne sposoby. Niebanalny portret, lecz również złudzenie, jakbyśmy brali udział w wydarzeniu z MoMA, wpatrując prosto w oczy Mariny. • Abstrahując od opisów artystycznej drogi Abramović (naprawdę frapujących), największe wrażenie zrobiła na mnie historia jej dzieciństwa. Chyba nie do końca zdawałam sobie sprawę z faktu, jak ciężkie chwile przechodziła. Ofiara przemocy ze strony matki, obserwująca rozpad rodziców, odejście ukochanego ojca. I to wszystko w murach domu prominentnej rodziny. Zawsze uważała siebie za brzydką, znosiła realne upokorzenia. Od najbliższych. Skupienie na tym uwagi jest zatrważające, acz potrzebne w zrozumieniu wielu zachowań Mariny. Zaintrygowało mnie wplecenie dziejów Jugosławii, rządzonej twardą ręką Tity. Artystka opowiada o swoich dawnych przekonaniach politycznych wpajanych przez rodziców, odrysowuje cechy społeczeństwa tamtych lat, często na przykładzie własnej familii. • Autobiografię Mariny Abramović rekomenduję przede wszystkim miłośnikom jej twórczości. Książka świetnie nada się na prezent dla osób, które ją podziwiają, a chciałyby się dowiedzieć o niej coś więcej, z pierwszej ręki. Jeśli macie wokół siebie takich ludzi, to gwarantuję, że będą zadowoleni z podarunku, a egzemplarz dumnie postawią na półce!
  • [awatar]
    majuskula
    Wolność wymaga poświęceń, a jej uzyskanie sprawia, że ludzie odczuwają, iż otacza ich zupełnie nowe powietrze. Niestety, czasami podstępem pojawia się zamęt, który w krwawy sposób przypomina o potrzebie kolejnych ofiar… • Rok 1792, Francja. André Valière urodził się jako szlachcic, ale finalnie porzuca wszystko, co związane z jego pochodzeniem i zostaje żołnierzem, co ratuje go od śmierci. Ojca zgilotynowano, a André popiera nowy ład. Życie się komplikuje, gdy przełożony mężczyzny, generał Kellermann zostaje postawiony przed sądem, oskarżony o sympatyzowanie z rojalistami. Jean-Luc St. Clair jest młodym adwokatem w pełni poświęconym rządowi, hołdujący wolności i równości. Rozpoczyna pracę w Paryżu, rzucając intratną posadę u boku teścia, głównie po to, aby żyć w zgodzie ze swoimi poglądami. Jego żona, Marie, boryka się z brakiem żywności i próbuje jak najlepiej wychować ich syna. Losy Jean-Luca i André łączą się, gdy adwokat postanawia bronić Kellermanna, walcząc o prawo do wypowiadania myśli, mimo możliwości awansu pod patronatem mściwego prokuratora Lazare’a, poplecznika Robespierre’a. To właśnie Valière ma być świadkiem w sprawie. Na domiar złego, mężczyzna zakochuje się w młodej wdowie, Sophie de Vincennes, spokrewnionej z wrogiem jego rodziny, generałem Muratem. Bohaterowie zaczynają zauważać, że są tylko pionkami w cudzej grze… • Oto moje drugie spotkanie z Allison Pataki, lecz tym razem towarzyszy jej brat. Przyznam, że zawsze trudno mi było wyobrazić sobie wspólne pisanie książek i nadal nie do rozumiem tego konceptu, choć podziwiam. Ciężko oceniać całość pod kątem każdego autora osobno, więc postanowiłam, iż nie będę rozdzielać rodzeństwa, a wszystkie plusy i minusy muszą wziąć na dzielone konto. Przed miesiącem zauważyłam w zapowiedziach to char­akte­ryst­yczn­e nazwisko, wspomniałam niesamowitą przygodę z „Sisi”, którą przeczytałam prawie dwa lata temu, automatycznie zamówiłam egzemplarz najnowszej powieści. Czy wysoko postawiłam poprzeczkę? Nie do końca, ponieważ do „Sisi” podchodziłam bardziej emocjonalnie, z powodu mojego zainteresowania postacią. Aczkolwiek Wielka Rewolucja Francuska również intryguje, zwłaszcza okres z „W cieniu gilotyny”, gdy mamy szansę obserwować niepokojące zmiany społeczne, które wówczas zachodziły. Jednak warto także docenić odpowiedni styl. • Książkę czyta się szybko i lekko, pomimo dość poważnej tematyki. Przyjemny język, bez udziwnień potrafiących wyprowadzić z rytmu. Dużo pracy włożono w odmalowanie dobrego tła, odtworzenia atmosfery Francji pogrążonej w bezładzie. Można odnieść wrażenie, że podróżuje się razem z postaciami, wspólnie obserwując wiele tragicznych wydarzeń, ale też tych pięknych, jak zakochanie. Na uwagę zasługuje zachowanie proporcji między smutkiem a radością, omijając zbytnie przytłaczanie. Niektórych mogą znudzić opisy bitew, jednak zaręczam, iż warto przez nie przebrnąć, bo akcja nieustannie się rozwija, a z każdą kolejną stroną losy bohaterów ciekawią coraz bardziej. Są zgrabnie nakreślone, wzruszające, acz nie melodramatyczne. • Jeśli chodzi o fakty historyczne, to jak w przypadku „Sisi” — nie bierzcie wszystkiego za pewnik. Autorzy ponaginali różne daty i sytuacje, co nie przeszkadza, gdy jesteśmy świadomi. Gorzej, jeżeli ktoś zacznie je powtarzać w formie prawdy absolutnej. Doskonale wiem, że wielu poczuje fascynację epoką, co rozumiem. Wówczas należy sięgnąć po pozycje skupione na tematyce dziejów Francji, porównać sobie fikcję z rzeczywistością. Myślę, iż powieść Patakich może być świetnym zachęceniem do zainteresowania historią, w każdym jej wymiarze. • Fabuła toczy się głównie wokół Andre i Jean-Luca, aczkolwiek zdradzę, że najbardziej spodobały mi się postacie kobiece. Mocno żałuję, iż nie dano im więcej miejsca! To one, mimo grania w tle, stały się siłą napędową wielu chwil. Antagonistów również porządnie skonstruowano, dobrze spełnili swoje role, wzbudzając we mnie mnóstwo negatywnych emocji, co w tym przypadku jest wskazane, oczywiście! Trzeba nadmienić! Natkniecie się na kilku bohaterów istniejących w naszym świecie, ładnie wplecionych w akcję. Nawracając na moment do Marie, czyli żony Jean-Luca — symbolizuje te kobiety, których wartość była niegdyś umniejszana, tylko ze względu na płeć. I trochę przykro, że nie poświęcono jej całej książki. • „W cieniu gilotyny” to świetna propozycja przede wszystkim dla osób, które uwielbiają powieści historyczne osadzone w romantycznej fabule. Allison Pataki po raz kolejny udowodniła, że wspaniale czuje się w takim klimacie, natomiast praca jej brata pokazuje, iż kooperacje bywają interesujące. Rodzeństwo dobrze nakreśliło chaos tamtych czasów, a na niedociągnięcia można przymknąć oko.
  • [awatar]
    majuskula
    „Fotografia jako potężne medium wyrazu i komunikacji oferuje nieskończoną różnorodność postrzegania, interpretacji i działania” — rzekł niegdyś sam Ansel Adams. Każde zdjęcie jest w pewien sposób cenne, ale bywają fotografowie, którzy potrafią przekazać magię… • Vivian Maier to nazwisko znane w świecie fotografii od stosunkowo niedawna. Jedenaście lat temu, a dwa przed jej śmiercią, trzech kupców nabyło wykonane przez nią negatywy, odbitki, nagrania, gdy przestała opłacać miejsce, gdzie je przechowywała. Największą kolekcję uzbierał niejaki John Maloof, który dopiero po odejściu Maier odkrył jej dane. Kobieta zaczęła zdobywać sławę, a za życia tego nie zaznała. Apogeum nadeszło wraz z premierą filmu „Szukając Vivian Maier”. Dzisiaj to właśnie Maloof zajmuje się spuścizną artystki, liczącą, między innymi, sto tysięcy negatywów. Lecz postać fotografki nadal jest enigmatyczna. Trudno sobie wyobrazić myśli oraz odczucia, trzeba się kierować wskazówkami pozostawionymi w przejmujących zdjęciach. Christina Hesselholdt w beletryzowanej biografii oddaje głos samej zainteresowanej i kilku osobom z jej otoczenia, pokazując w skrócie drogę Vivian, od dzieciństwa aż do śmierci. Obserwujemy przygody z aparatem, pracę jako niania, podróż do Francji. Pojawia się sporo odpowiedzi, ale też mnóstwo fascynujących pytań. Kim tak naprawdę była Vivian? Dlaczego nie uzyskała sławy, choć ze swym talentem miała na to okazję? Czym stała się dla niej pasja? • Fotografia to bardzo ważny aspekt mojego życia, z wielu powodów. Z naciskiem na tę tradycyjną, pochłaniającą czas spędzony w ciemni, mającą w sobie tę tajemnicę, gdy nie jesteśmy świadomi, jak rzeczywiście będzie prezentowało się dane zdjęcie. Długo mogłabym wymieniać ukochanych artystów z tej dziedziny, lecz ktoś zajmuje szczególne miejsce — właśnie Vivian Maier. Odkryłam ją dzięki filmowi dokumentalnemu w reżyserii Johna Maloofa i Charliego Siskela. Od tamtej pory to ona przychodzi mi do głowy podczas myślenia o ludziach, którzy pojmowali sens fotografii w sposób podobny do mnie. Naprawdę czekałam na polską premierę książki o Viv, a kiedy otrzymałam swój egzemplarz, to sięgałam po niego mnóstwo razy. I podejrzewam, że jeszcze niejednokrotnie wrócę do historii opowiedzianej przez Christinę Hesselholdt, ponieważ stworzyła ją w niesamowitej formie. Trafiła w moją wrażliwość idealnie. • Muszę przyznać, że trochę bałam się, iż autorka zacznie uderzać w banał, przejaskrawi sytuacje, dopowie dużo niepotrzebnych rzeczy. Nie ukrywajmy, życie Vivian Maier nadal jest zagadkowe. Podziwiamy jej twórczość, możemy nakreślić rys charakteru z informacji pochodzących od osób, które ją w jakimś stopniu znały. Choćby wychowankowie, pracodawcy. Ale to ciągle za mało, chyba częściowo na tym polega fenomen Maier — ciekawości. Hesselholdt czekała ciężka przeprawa, biografia artystki zawiera sporo luk, a należało je wypełnić tak, aby nie wpadać w przesadę. I uważam, że pisarka wyszła z tej próby obronną ręką, gdyż idealnie zachowała granicę między prawdą a fikcją. • Oprócz narratora, jest kilka kolejnych punktów widzenia. Więc czytamy wypowiedzi nie tylko głównej bohaterki, lecz mamy też wgląd w historię, na przykład, jej pracodawców i podopiecznej. Ciekawostką może być fakt, iż te postaci są zlepkiem paru osób, także wydarzenia z ich udziałem. Ludzie, którzy interesowali się Maier przed lekturą z pewnością wyłapią te smaczki, skojarzą sytuacje z tymi wspominanymi w filmie. Całość wypada dość poetycko, jednak bez wydumania. Zauroczyły mnie porównania, fabuła płynie spokojnym rytmem, choć porusza ciężkie kwestie. • To książka głównie o emocjach, a fotografia jest tłem. Bardzo spodobało mi się nakreślenie dysfunkcyjnego dzieciństwa Vivian, mającego wpływ na jej przyszłe losy. Relacje z rodzicami, bratem, stosunek do mężczyzn. Wszystko fascynuje, ale równocześnie sprawia, że czujemy ogromny smutek. Na uznanie zasługuje wątek dziewczynki, którą Viv się opiekowała, przeżywającej podobne do swej niani problemy. Z kart powieści bije istota naszej bohaterki, ekscentrycznej, skromnej, stroniącej od ludzi, a jednocześnie tak odważnej, iż umiała wnikać w ich wnętrza za pomocą swych aparatów. Chciałabym pewnego dnia poznać ten rodzaj siły. Plastyczny opis zdjęć, miast, uczuć — jedna z najc­udow­niej­szyc­h pozycji przeczytanych przeze mnie w tym roku. • Książka Christiny Hesselholdt jest po prostu unikatowa. Mogę ją polecić i miłośnikom twórczości Vivian, i osobom, które nigdy wcześniej o niej nie słyszały. Piękna oraz przejmująca lektura. Rekomendacja Chrisa Niedenthala chyba najlepiej oddaje sens całości. „Biografia — bez biografii, o fotografii — bez fotografii”, nic nie trzeba dodawać.
  • [awatar]
    majuskula
    Julia Hartwig zmarła niemal rok temu. Pamięć o niej ciągle trwa i najp­rawd­opod­obni­ej będzie trwała jeszcze przez długie lata — pozostawiła po sobie nieśmiertelną poezję, która nieustannie podbija serca kolejnych czytelników. Wiersze aktualne oraz poruszające, pełne pasji. Łatwo się z nimi utożsamiać… • Poetka, eseistka, tłumaczka. Przyszła na świat w Lublinie. Była córką fotografa Ludwika Hartwiga i Marii Birjukow, siostrą Edwarda, fotografika, i Walentego, endokrynologa. Jej debiut poetycki miał miejsce w gazetce szkolnej, gdzie opublikowała swój wiersz „W słońce”. W czasie wojny łączniczka Armii Krajowej, studiowała też polonistykę i romanistykę na Tajnym Uniwersytecie Warszawskim. Następnie na Uniwersytecie Warszawskim oraz Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Kilka lat spędziła we Francji, jako stypendystka rządu francuskiego. Ten okres życia miał duży wpływ na jej twórczość. Mieszkała również w Stanach Zjednoczonych. To biografia niezwykle fascynująca, silnie związana z poezją, którą Hartwig tworzyła. Anna Legeżyńska w swej książce odkrywa te subtelne nici łączące egzystencję ze sztuką, nie naruszając dobrego smaku, prywatności. Razem z autorką śledzimy mnóstwo ciekawych faktów dotyczących Hartwig, a przede wszystkim tego bogatego dorobku artystycznego. • Z twórczością Julii Hartwig zetknęłam się stosunkowo późno. Oczywiście, jej nazwisko zawsze było mi znane, ale nie miałam okazji, aby lepiej zgłębić się w tę poezję. Nadrobienie zajęło mi pewien letni miesiąc, gdy zupełnym przypadkiem trafiłam na wiersz, o ironio, nazwany „Listopad”. W tamtej chwili poczułam dziwną więź z autorką, czytałam ciągle, aż do zmęczenia. Hartwig nadal pozostaje jedną z moich ukochanych poetek, a informację o jej śmierci przyjęłam z wielkim smutkiem. Lubię wspominać te mądre oczy, piękne słowa. W takich chwilach doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że człowiek istnieje, dopóki trwa pamięć o nim. Dlatego tak ważne jest przygotowanie publikacji o danej postaci, poszerzanie wiedzy na jej tematu, lecz z naciskiem na twórczość, do której życie prywatne powinno być dodatkiem. Bez przekraczania granic, bez nadmiernego szukania. • Anna Legeżyńska podołała zadaniu. Skomponowała książkę, która zawiera w sobie mnóstwo interesujących informacji, ale jednocześnie nie sprawia, że czujemy pewien dyskomfort. Wydaje mi się, iż sporo osób zna tę emocję, gdy czytamy o kimś słynnym, a mamy ochotę przymknąć oczy, nie ingerować w „pikantne” szczegóły. Przyznam, od samego początku miałam dość duże wymagania wobec tej pozycji. Nie będę oszukiwać — poprzednie tomy z serii „Projekt: Egzystencja i Literatura” postawiły wysoko poprzeczkę. I tym razem się nie rozczarowałam, a „Wdzięczność” chyba stała się moją ulubioną częścią. Troszkę ze względu na bohaterkę, lecz wykonanie jest argumentem kluczowym. • Za niezwykle ciekawy uznaję temat dotyczący kobiecych cech poezji Hartwig. Nie są one oczywiste, niczym u Poświatowskiej, której wiersze momentami określałam jako „duszące”. Cieszę się, że poruszono ten wątek, gdyż przez długi czas był w kręgu mych zainteresowań, a nie potrafiłam znaleźć odpowiedniej monografii. Legeżyńska zwraca uwagę na rozległą symbolikę, a tę można interpretować na różnorakie sposoby. Taką twórczość trudno byłoby sklasyfikować wśród stereotypowego ujęcia żeńskich autorek, chociaż spojrzenie Hartwig na wiele stricte kobiecych tematów (jak macierzyństwo) czaruje delikatnością, subtelnością. • Wydanie, już klasycznie, zasługuje na uznanie. Odpowiedni dobór zdjęć, obszerna bibliografia, indeks nazwisk, czyli potrzebne dodatki. Tytuł monografii nie jest przypadkowy. Hartwig w wierszach często podkreślała swe dziękczynienie wobec istnienia, traktując je jak dar. To robi wrażenie, biorąc wszystkie tragiczne wydarzenia, które ją spotykały. Śmierć Ksawerego Pruszyńskiego, mająca wielki wpływ na opinie Julii dotyczące odchodzenia. Jednocześnie nie przelewała tamtego bólu w wiersze, wolała skryć się za osłoną samotności, co jest zrozumiałe. Nigdy nie tworzyła erotyków, lecz jej doświadczenia związane z miłością do Prószyńskiego pięknie ujmowała w uniwersalny sposób, jeszcze przed jego niewyjaśnionym wypadkiem. Legeżyńska trafnie zauważa możliwość otwartego pojmowania, zgodnie z odczuciami czytelnika. • Oto książka, która naprawdę pochłonie admiratorów twórczości Julii Hartwig, osoby zainteresowane jej bogatym życiorysem, ale chcące zachować takt i dystans. Monografia Legeżyńskiej opowiada o najważniejszych kwestiach, przybliżając portret kobiety fascynującej oraz wierszy, posiadających wiele form interpretacji.
  • [awatar]
    majuskula
    Balet wygląda pięknie. Smukłe ciała, delikatne ruchy, a całości dopełnia wspaniała muzyka. Jednak nie do końca zdajemy sobie sprawę z faktu, ile wyrzeczeń wymaga od tancerza jego praca. Pasja miesza się z bólem, a chęć osiągnięcia perfekcji spędza sen z powiek… • Rok 1977, Nowy Jork. Jedenastoletnia Mira jest aspirującą baletnicą. Ucieka w taniec, gdyż ma dosyć wysłuchiwania nieustannych kłótni między rodzicami. W końcu ojciec się wyprowadza, a odpo­wied­zial­ność­ za dom spada na barki matki Miry, wyzwolonej malarki, która nie do końca sobie z tym radzi. Młoda tancerka skupia uwagę na swoich przyszłych sukcesach. Jej mentorem (również specyficznym przyjacielem) zostaje znacznie starszy Maurice Dupont, mocno zawraca jej w głowie. Dziewczyna dostaje się do prestiżowej szkoły baletowej i wydaje się, że prawdziwa sława stoi przed nią otworem. Ale los bywa kapryśny, a Maurice pokazuje inne oblicze. Rok 2016, Ohio. Kate jest profesorem tańca w college’u. Jej poukładane życie zaczyna się psuć, gdy kobieta wdaje się w nieplanowany romans ze swoją studentką, który może poważnie zagrozić jej karierze. Na domiar złego, Kate otrzymuje dziwny list od osoby uważanej od dawna za zmarłą. Podpisany po prostu „M.”, co jednak znaczy wiele. Nadchodzi pora, aby stawić czoła demonom z przeszłości i pokonać strach paraliżujący od wielu lat… • Od wczesnego dzieciństwa uwielbiam balet i wszystko, co z nim związane. Minęło sporo czasu od kiedy sięgnęłam po książkę dotykającą tej tematyki, ale nadarzyła się okoliczność do nadrobienia zaległości. Z pewnych względów nigdy nie udało mi się zostać zawodową tancerką, aczkolwiek ciągle czerpię ogromną przyjemność z obcowania ze światem baletu, choćby za pomocą literatury. Jak tylko zauważyłam zapowiedź powieści autorstwa Wilson Sari, to wręcz automatycznie ją zamówiłam. Uwaga, opis mnie zmylił! W pozytywnym sensie. Okazało się, że taniec jest zaledwie tłem dla historii, subtelnie ukazującym swą obecność, lecz wydarzenia to przykrywają. Spodziewałam się większej dawki mojej pasji, w zamian otrzymałam świetny kawałek psyc­holo­gicz­nego­ spojrzenia na utraconą niewinność. Swoją drogą, okładka absolutnie mnie zauroczyła, pięknie się prezentuje. Mimo tego, iż kojarzy się z lekkim romansem. • Akcja snuje się dość powoli, rytmicznie, nieco jednostajnie. To sprawia, że cierpliwie możemy delektować się lekturą, aczkolwiek całość została tak skonstruowana, iż na jej przeczytanie wystarczy dzień, dwa. Przypominają mi się filmy, polegające na obserwacji długich kadrów pozbawionych dialogów, a mimo wszystko nie odczuwamy znużenia, ponieważ przesuwające się obrazy trzymają w napięciu. Oto właśnie książka Sari Wilson — osobiście nie zdziwiłabym się, gdy usłyszymy o premierze ekranizacji. Jest w tym jakaś specjalna atmosfera, trudno ubrać ją w słowa. Autorka posiada swój char­akte­ryst­yczn­y styl, co zaskakuje, biorąc pod uwagę fakt, iż mamy do czynienia z debiutem. • Tajemniczo przedstawia się narracja, prowadzona z dwóch perspektyw. Przeżycia dziewczynki i dorosłej kobiety, które się splatają i szybko zauważamy powiązania. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów fabuły, ale mogę nadmienić, że oglądamy przemianę Miry w Kate. Jak do tego doszło, już dowiecie się sami. Wilson naprawdę dobrze opisała napięcie targające tymi ludźmi, różnymi w obliczu minionych lat, a jednocześnie, w głębi serca — identycznymi, ciągle przerażonymi. Od Kate aż bije melancholia, doskonale widać bagaż jej tragicznych doświadczeń, pogubienie, pomimo pozornie poukładanych priorytetów. • Sari Wilson swoją wiedzę czerpała też z własnej przeszłości, gdyż była tancerką. Dzięki temu jej powieść zyskuje na wiarygodności, co wyczuje nawet laik. Przygodę zakończyła w wieku czternastu lat, przekazała Mirze realne emocje, tę radość z bycia elementem czegoś większego, euforię wynikającą z coraz lepszych rezultatów, treningów. Równocześnie obnażyła te ciemne strony baletu, o których często słyszymy w mediach, chociaż niezbyt się nad nimi zastanawiamy, podziwiając wygi­mnas­tyko­wane­ ciała na scenie, zwinne oraz eleganckie ruchy. Myślę, że teraz, po przeczytaniu tej pozycji już inaczej będę spoglądała na te dziewczęta, jeszcze mocniej doceniając cały trud włożony w dążenie do perfekcji. • Książka Sari Wilson z pewnością spodoba się osobom, które lubią słodko-gorzkie powieści, skupiające się na życiu wewnętrznym głównego bohatera. Autorka świetnie poprowadziła akcję, wplatając interesujące wątki i ukazując skomplikowane portrety psychologiczne, wzbudzając w czytelniku ogromną gamę emocji. Lektura idealna na wolne popołudnie, spędzone w ogrodzie, przy filiżance owocowej herbaty.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
  • Spadek
    Dmowska, Beata
CheshireCat
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo