Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
majuskula
Najnowsze recenzje
1
...
33 34 35
...
44
  • [awatar]
    majuskula
    Na pierwszy rzut oka jesteśmy pewni, że dana osoba wiedzie wprost perfekcyjne życie. Spełniona, otoczona kochającą rodziną. Jednak pozory mylą, a monotonia lubi wkradać się między ludzi. Czy istnieje szansa na uratowanie tego, czego jeszcze nie pochłonął żar z przeszłości? • Claire Spruce ma czterdzieści lat. Nie pracuje, porzuciła karierę na rzecz wychowywania synka. Mały Jonah jest jej oczkiem w głowie, ukochanym jedynakiem. Mąż Claire, Miles, dobrze zarabia jako chirurg, mogą pozwolić sobie na komfortowe życie. Niestety, kobiecie brakuje jej własnych sukcesów, a nastrój pogarsza się od czasu przeprowadzki. Tęskni za dawnymi nawykami, zajęciami, przyjaciółmi. Wynajmowany dom budzi w niej niesmak. Czuje się zaniedbywana przez męża, który całą uwagę poświęca pracy. Nawet pogoda nie nastraja optymistycznie. Wszystko się zmienia, gdy Claire otrzymuje na portalu społ­eczn­ości­owym­ wiadomość od pewnego człowieka — jej dawnej miłości, Deana. Podekscytowana kobieta prowadzi z pozoru niewinny flirt, po prostu wirtualny, lecz finalnie Dean postanawia ją odwiedzić. Jakie konsekwencje będzie miała ta odbudowywana relacja? • Czasami lubię znaleźć książki typowo obyczajowe, które nie wymagają ode mnie specjalnego skupienia, będące się swoistą odskocznią od codzienności. Właśnie nadeszła taka pora, gdy zechciałam odpocząć. Wybór padł na publikację autorstwa Melissy Falcon Field. Przyznam, że wpływ na moją decyzję miała też okładka — prezentuje się ładnie, obiecując ciekawą lekturę. Czy przeczucia okazały się słuszne? Rzeczywiście, „Gwiazdy, które spłonęły” jest powieścią wciągającą, spędziłam nad nią miłe chwile. Nie należy do tak łatwych, jakby mogło się wydawać. Owszem, nastawiałam się na coś jeszcze lżejszego, ale ostatecznie cieszy mnie fakt, iż trafiłam na odrobinę bardziej skomplikowaną fabułę. Gdy przeczytamy sam opis książki, to możemy odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z dość sztampową tematyką. Jednak nie dajmy się zwieść pozorom! Warto dać tej publikacji szansę, nie zniechęcać. • Stylowi autorki nie mam nic do zarzucenia. Oczywiście, ciągle musi wyrobić sobie warsztat, w końcu to jej debiut. Aczkolwiek na tle innych prezentuje się naprawdę w porządku, bez specjalnych wpadek. Dialogi brzmią naturalnie, choć nie znajdziemy ich dużo. Większą rolę odgrywają wewnętrzne przeżycia Claire, to im poświęcono najwięcej miejsca. Wiele kobiet będzie mogło się z nią utożsamić, porównać jej doświadczenia z własnymi. Z pewnością nieobce jest dla nich poczucie osamotnienia w małżeństwie, chęć odmienienia swojego życia. To całkiem powszechne problemy, dlatego książka wydaje się być aktualna. Tym bardziej, że wnikliwie opisano kłopoty Claire. • Wiele można stwierdzić na temat relacji Claire z Deanem i Milesem. Główna bohaterka została świetnie stworzona, jest po prostu ludzka, z zaletami i wadami. Momentami mnie denerwowała, ale przez większość czasu jej kibicowałam. Dean to postać iście enigmatyczna, pociągający mężczyzna, choć czuć tkwiące w nim tajemnice. Miles budzi niechęć, szczególnie jego brak zainteresowania rodziną, ma klapki na oczach. Wątki miłosne wypadają zgrabnie, lecz nie do końca są tymi wiodącymi. Warto na całość spojrzeć pod kątem psychologicznym, zauważyć wpływ dzieciństwa na dorosłość. To już znany schemat, jednak pisarka nadała temu świeżości. Z każdą stroną ujawniają się rozwiązania kolejnych sekretów — wciągające. • „Gwiazdy, które spłonęły” to naprawdę porządna powieść obyczajowa i z pewnością spodoba się miłośnikom tego gatunku. Niebanalny pomysł na fabułę jest zdecydowanie dobrym powodem, aby sięgnąć po tę książkę, zwłaszcza teraz, gdy wieczory stają się coraz dłuższe. Myślę, że historia Claire wciągnie wielu czytelników, skłoni do nieoczekiwanych przemyśleń.
  • [awatar]
    majuskula
    Rozpoczęcie nowego życia jest nie lada sztuką. Musimy porzucić znane sobie otoczenie, już na zawsze przywdziać maskę. Czy na pewno nigdy nie dostaniemy możliwości, aby ją zdjąć? Czasem przeszłość upomina się o człowieka, który zechciał uciec. I to w najmniej oczekiwanym momencie… • Rio Silvestri od dwudziestu lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Żona, matka, pielęgniarka. Prowadzi spokojne życie ze swoim mężem, Salem, i córką, Lily. Konsekwentnie próbowała spalić mosty. Naprawdę nazywa się Chizuru Akitani, a jej ojciec, Hiro, jest wybitnym skrzypkiem. Nie rozmawiali ze sobą od czasu ucieczki Rio z Japonii. Popełniła zbrodnię, a była zaledwie dwunastolatką — pchnęła nożem do listów szkolnego tyrana. Prosto w szyję. Kobieta nabrała pewności, że dawno zamknęła ten rozdział, ale konfrontacja ze wspomnieniami jest nieunikniona. Pewnego dnia do jej rąk trafia paczka z tajemniczą zawartością, a Rio dowiaduje się o śmierci ojca. Wylatuje do Japonii, aby go pożegnać, choć obiecała sobie, iż już więcej tam nie wróci, bez względu na okoliczności. Na miejscu wybiera się na pielgrzymkę, dosłownie i metaforycznie. Stara poskładać elementy układanki... • Zwróciłam uwagę na fakt, że ostatnio bardzo często sięgam po thrillery i książki psychologiczne. Nadeszła taka seria, muszę po niej odpocząć, bo przyznam, iż te wszystkie historie zrobiły na mnie spore wrażenie. Oto kolejna z nich, tym razem autorstwa niejakiej Kelly Luce. „Za tobą” jest jej pierwszą powieścią, wcześniej pojawił się zbiór opowiadań. Zapewne dlatego nazwisko nie obiło mi się o uszy, podeszłam do pisarki bez jakichkolwiek wymagań, przeczuć. Dlaczego zdecydowałam się dać Luce szansę? Odpowiedź należy do tych wyjątkowo prostych — Japonia! Gdy tylko dowiedziałam się, iż fabuła ma związek z tym krajem, to stwierdziłam, że dobrze byłoby „zawitać” w tak interesujące rejony. Tak, książki są znakomitą opcją, jeśli chcemy podróżować nie wychodząc z domu. Szybko zabrałam się za lekturę, już po zmroku, aby nadać jej specyficznej atmosfery. Po czasie stwierdzam — miałam niezły pomysł. • Rytm tej powieści jest specyficzny. Wydaje się, że akcja płynie wartko, ale z drugiej strony zauważamy, iż jest w tym coś niekomfortowo spokojnego. Pewnie znacie to uczucie, jeżeli oglądacie horrory. Czekacie na moment, gdy nagle wyskoczy jakiś duch. Właśnie w ten sposób mogę określić emocje towarzyszące mi podczas całej lektury. Od początku znamy przeszłość Rio, szczegóły popełnionego przez nią morderstwa. Oto oś fabuły, w pewnym stopniu skojarzyła mi się z historią Satomi Mitarai, która zginęła z rąk szkolnej koleżanki. Trochę się zastanawiam, czy Luce odrobinę nie zainspirowała się tamtą zbrodnią. Koniecznie muszę poszperać. • Autorka pisze ciekawie, zwłaszcza spodobały mi się jej opisy Japonii. Bardzo realistyczne, oddała specyficznego ducha tego kraju. Sądziłam, że naprawdę tam jestem, odkrywając kulturę, architekturę, całe otoczenie. Detale pielgrzymki po świątyniach, które zachęcają do osobnego poczytania o tych rejonach. To było fascynujące doświadczenie. Myślę, że sporo osób będzie zainspirowanych tym motywem, co rzuciło mi się w oczy w trakcie czytania zagranicznych recenzji książki. Przyznaję, chciałabym wybrać się w taką niezwykłą podróż. Opisanie wyprawy Rio jest chyba najmocniejszym punktem całości. • Główna bohaterka wzbudza we mnie mieszane odczucia. Nie umiem jej współczuć. Wygląda na osobę dość narcystyczną, egoistyczną, mającą spory problem ze swoimi emocjami, co poniekąd sama przyznaje. W ciągu lektury zauważamy czynniki, które wpłynęły na problemy. Samobójcza śmierć matki, odtrącenie ze strony ojca, bycie ofiarą przemocy w szkole. Za interesujący aspekt psychologiczny uznaję podejście Rio do morderstwa. Nie uznawała siebie za winną, zgrabnie wyjaśniała motywy doprowadzające do wszystkich złych zdarzeń. Wiem, że wielu uzna, iż ta powieść ma niewiele wspólnego z thrillerem, ponieważ brak tam tajemnicy, kolejnej zbrodni. Osobiście dalej widzę tu mocne elementy wspomnianego gatunku, char­akte­ryst­yczn­e. • W książce Kelly Lucy znajdziemy taki rodzaj mroku, który przyciąga. Świetnie odmalowana Japonia jest autentycznie dobrym powodem, aby sięgnąć po tę publikację. Autorka z pewnością będzie ciągle się rozwijać, czego Kelly życzę. Ma w sobie ogrom potencjału, teraz wystarczy go szlifować, aż do perfekcji, którą zdecydowanie może osiągnąć. Będę śledzić jej dalszą karierę.
  • [awatar]
    majuskula
    Łatwo można zauważyć, że wielcy artyści zazwyczaj musieli przejść przez niezwykle ciężkie drogi, aby osiągnąć sukces. Zahartowani za młodu, konsekwentnie się rozwijali i walczyli o spełnienie swoich marzeń. Czy sława oraz pieniądze mogą w jakimkolwiek stopniu wynagrodzić wszelkie złe momenty? • Maria Magdalena Dietrich, gdy ją poznajemy, jest spokojną trzynastolatką, mieszka ze swoją matką i siostrą. Dziewczyna posiada dar muzyczny, który stara się szlifować ze względu na wygórowane oczekiwania rodzicielki. Kariera skrzypaczki stoi otworem, ale nie tego pragnie. Mimo niepewności, wyjeżdża do najlepszego konserwatorium w Niemczech, mieszczącego się w Weimarze. Otoczenie ma na Dietrich ogromny wpływ. Poznaje pierwsze w życiu przyjaciółki, przechodzi inicjację seksualną. W końcu ostatecznie porzuca plany zostania skrzypaczką, zaczyna spełniać się w kabaretach. A to dopiero początek przygody, czeka na nią kino. Lata mijają, a Marlena staje się słynna, choć to gorzki cukierek. Dręczona wyrzutami sumienia, gdy zaniedbuje dziecko, wdaje w kolejne romanse, prowadzi życie okrutnie kolorowe, mimo czarno-białych kadrów. Jednak czasami wpędzające w przygnębienie… • Od dawna uwielbiam stare kino. Podziwiam teatralną mimikę aktorów, ich urodę, stroje. Jestem w stanie wymienić ulubieńców, a zalicza się do nich właśnie Marlena Dietrich. Nie mogę odmówić jej talentu. Co z wyglądem? Nie każdemu się spodobają jej specyficzne rysy. Dla mnie Dietrich to prawdziwa ikona, kobieta czarująca, taka pozostała do końca swoich dni. Muszę też przyznać, że jej biografię znam dość powierzchownie, bardziej skupiałam się na karierze. Ucieszyłam się, gdy w zapowiedziach książkowych premier ujrzałam powieść w pełni poświęconą Marlenie. Uznałam, iż to dobra okazja, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Nurtowało mnie tylko jedno pytanie: ile w tej publikacji jest fikcji? Czy można zaufać autorowi? Zaczęłam szukać odpowiedzi, w niezrównanym Internecie. Okazuje się, że Gortner rzetelnie przygotował pole do pracy. Owszem, kilka epizodów ominął, ale to zrozumiałe. • Narrację oddano głównej bohaterce. Ten zabieg sprawił, iż łatwiej możemy się w nią wczuć, zrozumieć podejmowane przez nią decyzje. A myślę, że niejednokrotnie będziecie poddawać analizom jej wybory, zastanawiać się, jak zachowalibyście się w danej sytuacji. To wzmaga przyjemność czytania i trzeba przyznać — książki zachęcające do przemyśleń są dla mnie bardzo ważne. Trochę dziwi, że dopiero skojarzyłam nazwisko Gortnera. Kilka jego powieści wydano w Polsce, obijały mi się o uszy ich tytuły, a nigdy nie znalazłam czasu, by którąś z nich przeczytać. Teraz nadrabiam! Autor pięknie umie wcielać się w kobiety, bez pompatycznych póz, char­akte­ryst­yczn­ych dla pewnych pisarzy. • Akcja jest naprawdę wartka. Momentami trudno uwierzyć, że ktokolwiek prowadził aż tak barwne życie. Oczywiście, ma ono plusy i minusy, nic nie przyszło łatwo. Gortner znakomicie nakreślił tło historyczne. Marlena, jako Niemka, musiała określić swoje poglądy polityczne. Zdecydowanie odcięła się od Hitlera, chociaż mogła poznać grono wpływowych osób i być uwielbianą w ojczystym kraju. Zamiast tego, co imponuje, zdecydowała się występować dla amerykańskich żołnierzy, zagrzewając ich do walki. Jasno pokazała, iż bojkotuje zachowanie III Rzeszy, co kosztowało ją jeszcze wiele lat upokorzeń od rodaków. • Powieść napisano w sposób zrozumiały i zajmujący. Znajdziemy dużo scen erotycznych, wszakże Marlena sporo eksp­erym­ento­wała­. Otwarcie przyznawała do biseksualizmu, lubiła towarzystwo, radośnie romansowała, nie patrząc na płeć. Trzeba zaznaczyć, że wspomniane przed chwilą fragmenty nie gorszą. Szczegółowe, ale ciężko stwierdzić, iż są w jakimkolwiek sensie wulgarne. Z pewnością ważne dla zrozumienia natury Dietrich, z jednej strony hedonistki. Lecz z drugiej, osoby niewątpliwie wrażliwej na krzywdę, umiejącej wesprzeć drugiego człowieka. To kobieta wielowymiarowa, posiadająca mnóstwo twarzy, a autor świetnie to sportretował. Obawiałam się, że będzie przesadnie koloryzował lub pokaże odrealnionych ludzi. Na szczęście, uniknął tej pułapki. • Książka Gortnera spodoba się fanom Marleny Dietrich, właśnie im najbardziej rekomenduję poszukanie tej powieści. Jeśli nie przepadacie za aktorką lub nie macie wyrobionej opinii, to należy potraktować tak wspaniałą publikację w formie (nad)zwyczajnej historii. Może wówczas zechcecie bliżej poznać Marlenę? Powinniście, namawiam — zasłużyła na wszelkie uznanie. Sama zamierzam sięgnąć po resztę twórczości pisarza, bo i jemu nie można odmówić talentu.
  • [awatar]
    majuskula
    Wyobraźmy sobie sytuację, gdy leżymy, ale nie dajemy rady się poruszyć. Jesteśmy w śpiączce. Upływające minuty są dla nas katorgą, każda z nich niemiłosiernie się wydłuża. Możemy skupić uwagę na wspomnieniach, lecz trzeba też na nie uważać. Gdzie zaciera się granica między fikcją i prawdą? • Jest Boże Narodzenie, a Amber Reynolds spędza je w szpitalu. Doznała wypadku samochodowego, w jego wyniku wpadła w śpiączkę. Ciało kobiety nie może wykonać najmniejszego ruchu, jednak umysł ciągle działa. Amber dużo wspomina, nakreślając swoją sylwetkę. Pracuje w radiu, ale istnieje groźba, że zostanie zwolniona z absurdalnych przyczyn. Mąż już jej nie kocha. Rodzice nie interesują się nią od dawna. A siostrę, Claire, podejrzewa o najgorsze intencje. Reynolds pragnie poznać szczegóły wypadku, nie umie skojarzyć detali. Bliscy ją odwiedzają, prowadzą dziwne rozmowy, a ona próbuje wyłuszczyć z nich jakikolwiek sens. Czy była w samochodzie sama? Czy ktoś próbować ją zabić? Amber wie trzy rzeczy, a tylko jednej jest najbardziej pewna — czasami kłamie. • Prawdopodobnie wiele razy wspominałam, że nie mam zbyt dużego doświadczenia w kwestii thrillerów. Od ponad roku konsekwentnie nadrabiam zaległości, choć myślę, iż jeszcze długa droga przede mną. Ale czytanie takich książek już teraz jest dla mnie wielką przyjemnością. Dlatego postanowiłam sięgnąć po powieść autorstwa Alice Feeney. Opis wydał mi się dostatecznie ciekawy, aby zdecydować się na poznanie tej pisarki. Moje przeczucia okazały się słuszne. Trafiłam na pozycję frapującą, skończyłam ją bardzo szybko. Zostawiła mnie w stanie pełnym przemyśleń, analizowania fabuły. Wydaje mi się, iż pomysł należy do tych wyjątkowo oryginalnych, Razem z dobrym wykonaniem daje świetny efekt. Nie dajcie się zwieść początkowi, który sprawia wrażenie prostego. Zdarzenia są konkretnie zawoalowane. Komu współczuć? Kto jest ofiarą? Kto sprawcą? Pytania wiecznie się mnożyły i możliwe, że nadal na każde nie znalazłam odpowiedzi. • Muszę przyznać, że już od pierwszych stron mogłam wczuć się w historię. Akcja jest wartka, sam początek bombarduje wieloma informacjami nadającymi odpowiedni nastrój. Swoistego niepokoju, jakby powietrze stawało się gęstsze. Zwykły wypadek samochodowy i kobieta, która nie może obudzić się ze śpiączki, lecz dużo rozmyśla. Właśnie ta narracja potrafi zbijać z tropu, co autorce wyszło świetnie. Trudno odróżniać prawdę od fikcji, gdy Amber przyznaje, że umie dobrze kłamać. Miałam się na baczności, wpadłam w lekką paranoję i nawet wyobrażałam sobie, iż wszystko od początku jest zwyczajnym snem. Uprzedzam zain­tere­sowa­nych­ — nie. • Feeney pisze w sposób zajmujący. Skupianie się na rozwlekłych opisach? Zwyczajnie ich nie ma. Fabuła toczy się szybkim rytmem, nie zostawia miejsca na przesadne epatowanie pięknem słowa. Kilka osób może być tym rozdrażnionych, ale obiecuję, że te wszystkie zwroty akcji wynagradzają braki warsztatowe. Co najważniejsze, zakończenie realnie zaskakuje. Musiałam kilka razy cofać kartki, bo nie byłam pewna, czy rzeczywiście zrozumiałam puentę. Najbardziej bałam się tego finału, wielu pisarzy właśnie złym rozwiązaniem psuło całą książkę. Feeney podołała zadaniu, spadła na przysłowiowe cztery łapy. • Bohaterów trudno sklasyfikować. Podział na tych dobrych i złych jest zupełnie bezcelowy. W trakcie czytania z łatwością zauważymy, iż postaci ewoluują, nasze sympatie zdecydowanie również będą się zmieniać. Bez zdradzenia szczegółów, mogę stwierdzić, że Amber została stworzona z dużą dbałością. To niejednoznaczna kobieta, ma wiele twarzy. Która z nich jest tą prawdziwą? Za spory plus uznaję formę prowadzenia fabuły, w trzech czasach. Współcześnie, z momentów tuż przed wypadkiem i z dalszej przeszłości, poznajemy ją za pomocą pamiętnika. Równocześnie doczepię się troszkę do stylu dziennika, był trochę zbyt poważny oraz sztuczny, jak na pisany przez dziesięciolatkę. To drobna rysa, pomysł trafiony, zaręczam. • „Czasami kłamię” to powieść naprawdę dobrze skonstruowana. Trzyma w napięciu do samego końca, ciągle wodzi za nos — po prostu ciężko cokolwiek zgadnąć. Labirynt pełen zaskoczeń, z pewnością spodoba się miłośnikom thrillerów, nawet tym wybrednym. Warto dać Alice Feeney kredyt zaufania. Publikacja trzymająca poziom na rynku wydawniczym. Polecam i jestem ciekawa opinii innych czytelników.
  • [awatar]
    majuskula
    Sekrety zawsze mącą spokój. Wydaje się, że człowiek osiąga szczyt, w końcu odnajduje upragnioną miłość, ale na radości cieniem kładzie się przeszłość. Czy można nieustannie uciekać, na złamanie karku? Co zrobić, gdy ciągle odczuwamy lęk przed zawirowaniami złego losu? • Pru Plum jest kobietą sukcesu. Wraz z kuzynką, Milly, prowadzi w Londynie świetnie prosperującą piekarnię. Sklep słynie ze wspaniałych wypieków. Pru skończyła sześćdziesiąt sześć lat, lecz nadal pięknie wygląda, roztaczając wokół siebie woń drogich perfumów. Nigdy nie wyszła za mąż i nie spodziewałaby się, że w tym wieku poczuje motyle w brzuchu. A wszystko za sprawą przystojnego Christophera. Niestety, na rodzinę Pru spada tragedia, a kobieta musi się natrudzić, aby na światło dzienne nie wyszły jej tajemnice. Popełniła w przeszłości wstydliwe rzeczy, wyłącznie dla osiągnięcia odpowiedniego poziomu życia. Wie, iż przyznanie się do błędów może kosztować ją stratę prawdziwej miłości. A zakochała się po raz pierwszy, mimo upływu lat. • Oto drugie spotkanie z Amandą Prowse. Kiedy wśród zapowiedzi wydawniczych zobaczyłam jej nazwisko, to od razu wiedziałam, że muszę przeczytać kolejną książkę. „Świąteczna kafejka”, poprzedniczka, absolutnie podbiła moje serce w okresie zimowym. Nawet popłynęła dalej w świat, ponieważ swój egzemplarz pożyczyłam kilku bliskim dziewczynom, w różnym wieku. Mogę zaręczyć, iż twórczość Prowse łączy pokolenia. Tego samego spodziewałam się po „Szczypcie miłości” i autorka spełniła oczekiwania. To nie jest trudna w zrozumieniu, wręcz wybitna literatura. Raczej lekka, przyjemna, za to ją cenię. Świetna odskocznia od codzienności. Nadmienię, że bardzo lubię okładki. Do tej pory utrzymywano je w podobnej stylistyce, mam nadzieję, iż wydawnictwo będzie się ich trzymać. Tytuł „Szczypty miłości” dobrze odzwierciedla treść. Po przeczytaniu człowiek czuje dziwną życzliwość wobec otoczenia, jakby niewidzialna ręka dodała magiczny składnik do właśnie jedzonego ciasteczka. • Muszę przyznać, że początkowo nie byłam pewna, czy fabuła do mnie odpowiednio przemówi. Między mną a Pru jest kilkadziesiąt lat różnicy. Wczucie się w jej historię wymaga pewnej dozy dojrzałości. Nie myliłam się w ocenie, widzę po mojej mamie, iż w innej formie przeżywa tę książkę. Dlatego warto egzemplarz podrzucić drugiej osobie i skonfrontować przemyślenia. To świetny sposób, aby zacieśnić więzy, a przy okazji spędzić czas nad naprawdę przyjemną lekturą. Wspaniale, iż autorka w głównych rolach obsadza starsze kobiety. Taka odmiana dla naszych mam, cioć, babć, które mogą czuć się zmęczone ciągłym czytaniem o młodych podbijających świat. • Stylistykę Amandy Prowse charakteryzuje duża dbałość o opisy. I są śliczne, co idealnie widać w przypadku tych wszystkich wypieków. Dosłownie nabiera się ochoty, by wstać, pójść do najbliższej cukierni, skosztować każdej możliwej słodyczy. Polecam zaopatrzyć się w jakiś talerzyk pełen smakołyków, inaczej książkę zamkniecie z poczuciem głodu! Co do dialogów, to nigdy nie wypadają sztucznie. Są zgrabnie napisane, bez zbędnego nadawania pompatycznego tonu. Akcję poprowadzono w taki sposób, że trudno byłoby się znudzić. Jest ciągle wartka, nawet w momentach, kiedy dana postać analizuje poszczególne sceny. • Główna bohaterka, Pru, z całą mocą zdobyła moją sympatię. To bardzo silna osobowość. Dorastała w biedzie i dużo poświęciła, by dojść na wymarzony szczyt. Spodobała mi się jej relacja z kuzynką. Obie postaci świetnie nakreślono, przez cały czas im kibicowałam, gdy pojawiały się kłody pod ich nogami. Wątek romantyczny może wydawać się niektórych odrobinę zbyt przesłodzony, ale moim zdaniem jest ciepły i wzruszający. Randki Pru i Christophera przypominają cudowne spotkania dwójki nastolatków, którzy potrafią się zawstydzić. Ujęła mnie ta nieśmiałość kobiety obawiającej się, jak ukochany przyjmie widok jej ciała — już niemłodego. Autorka ma talent do konstruowania powieści autentycznie urzekających. • „Szczypta miłości” to cudownie ciepła powieść, która rozgrzeje w te brzydkie wieczory. Niep­rawd­opod­obni­e urocza i jasno pokazująca, że każdy wiek jest odpowiedni na znalezienie uczuć, zawalczenie o nie, z całych sił. Niekiedy trzeba długo czekać, lecz warto. Będę wypatrywać kolejnych książek Amandy Prowse, z własnego doświadczenia wiem, iż doskonale nadają się na prezent!
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
  • Skrywane tajemnice
    Palmer, Diana
  • Running up that hill
    Doyle, Tom
  • Chłopki
    Kuciel-Frydryszak, Joanna
  • Charlie gra dziś dobrze
    Sexton, Paul
  • Królewska guwernantka
    Holden, Wendy
  • Pianistka
    Rygiert, Beate
CheshireCat
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo