Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
majuskula
Najnowsze recenzje
1
...
32 33 34
...
45
  • [awatar]
    majuskula
    Relacje między siostrami często rzutują na ich dorosłe życie. W dzieciństwie — powiernice sekretów, czasami rywalki, starsze uczące te młodsze. Pierwszy wspólnie wypalony papieros, opowiadane na ucho historie o ukochanych chłopcach. Jak odnaleźć się w rodzinie, gdzie sześć dziewczyn jest tak różnych i tak podobnych? • Nancy, Pamela, Diana, Unity, Jessica i Deborah. Był też Tom, ich brat. Najstarsza z sióstr, pisarka o ciętym piórze. Druga, miłość brytyjskiego poety, Johna Betjemana. Trzecia, została żoną zagorzałego faszysty, podzielała jego ideologię. Czwarta, ubóstwiała Hitlera do tego stopnia, że próbowała popełnić samobójstwo, gdy Wielka Brytania wypowiedziała wojnę Rzeszy. Piąta, wyszła za bratanka Winstona Churchilla i była komunistką. Najmłodsza, poślubiła Andrew Cavendisha, finalnie otrzymała tytuł księżnej. Wszystkie charakteryzował bunt wymieszany z kontrowersją, co zaowocowało. Biografie Mitfordówien nadal uznawane są szalenie intrygujące. Pochodziły z wyższych sfer, dość zubożałych, a każda z dziewcząt już od dnia narodzin prowadziła życie mogące nadawać się na filmowy scenariusz. Laura Thompson przybliża sylwetki sióstr, nie zapominając o matce, ojcu, bracie, mężach. Jakie czynniki wpłynęły na losy klanu Mitfordów? • Od dawna wiadomo, że jestem wielką miłośniczką książek biograficznych. Zauważam je w zapowiedziach wydawniczych i automatycznie publikacje tego typu mają pierwszeństwo. Tak wypadło też tym razem. Moją uwagę przykuła pozycja traktująca o rodzinie, która zainteresowała mnie pewien czas temu. Byłam w okresie życia, gdy namiętnie czytywałam wszystko, co dotyczyło Adolfa Hitlera. Również jego otoczenia. Niejednokrotnie przewijało się nazwisko Unity Mitford, czyli kobiety najczęściej nazywanej „domniemaną kochanką Führera”. Zauważyłam, że wokół Unity narosło wiele mitów, zwykłych kłamstw. Wręcz perfidnych. Jej historia od początku sprawiała wrażenie bardzo interesującej, stopniowo dowiadywałam się pojedynczych informacji o całym klanie. Dlatego ucieszyła mnie wieść o opublikowaniu w Polsce książki autorstwa Laury Thompson. Stwierdziłam, iż to dobra okazja, aby móc swoją wiedzę zebrać w całość, skatalogować rzeczywistość, odsunąć bzdury. Przeczuwałam burzę sprzecznych emocji względem głównych bohaterek. • Od wstępu dostrzegłam pewien szczegół, który może sporo osób odstraszyć. To pozycja idealna dla ludzi mających jakąś styczność z losami Mitfordów. Inni mogą poczuć się dość zdezorientowani, ponieważ Thompson prowadzi narrację w stylu pełnym oczywistości. Łatwo stracić orientację w tym ogromnym drzewie genealogicznym, jeżeli po raz pierwszy słyszy się o siostrach. Z góry muszę zaznaczyć, iż najpierw warto poszperać w Internecie, obeznać z tematem, a dopiero później zabrać za lekturę. To oszczędzi czasu, powracania do bezustannie czytanej strony, zniechęcenia, a to ostatnie zdecydowanie się pojawi, kiedy skoczymy na głęboką wodę. • Myślę, że mimo wszystko nie należy skreślać całej publikacji. To okrutnie wciągająca opowieść. Ciężko się oderwać, gdy nabieramy wspomnianego wcześniej przygotowania. Przyznaję, zarwałam noc, bo stale dokładałam rozdziały. A potem znowu przeczytałam, żywiąc nadzieję, iż niczego nie pominęłam. Dużą sztuką jest pomieszczenie tylu życiorysów na kilkuset kartkach. Nie wiem, jak z innymi wydaniami, ale w polskim zabrakło mi zdjęć. Thompson przyłożyła się do pracy, na swoim koncie posiada biografię poświęconą wyłącznie Nancy, więc Mitfordówny towarzyszą jej literackiej karierze już naprawdę długo. • Na pierwszy rzut oka siostry są zwyczajnie wyrachowanymi kobietami, których nie sposób lubić. Ich sympatie polityczne, snobizm, zazdrość, wieczne zwady i zdrady. Jednocześnie trudno odmówić im niezależności, iskry sprawiającej, że każde wydarzenie traktowały bardzo serio, z monstrualnym wręcz zaangażowaniem. Te kobiety były idealnym produktem własnych czasów. Autorka „Sióstr” świetnie odmalowała tło historyczne, społeczne oraz ekonomiczne. Dzięki temu łatwiej jest zrozumieć wybory Unity lub Diany. Właśnie Dianę uznaję za postać godną największej uwagi, na równi z „szarą eminencją”, czyli Sydney, matką. Jeśli chcemy poznać dzieci, musimy zgłębić się w ich wychowanie, a Sydney miała na potomstwo spory wpływ. Co zaowocowało konfliktami trwającymi przez wiele lat. • Książka Laury Thompson z pewnością przypadnie do gustu osobom zaznajomionym z rodziną Mitford, choćby powierzchownie. Lektura pomoże rozwinąć wiedzę, zachęci do dalszych poszukiwań, a proszę mi wierzyć, to temat-rzeka. Sama z przyjemnością kolejny raz sięgnę po swój egzemplarz — autorka ma ogromny dar do opowiadania. Liczę, że w przyszłości nadarzy się okazja do przeczytania innych jej publikacji.
  • [awatar]
    majuskula
    Biografie są bardzo inspirujące. Często szukamy w nich ciekawostek o danej osobie, ale również możliwości utożsamienia z jej doświadczeniami. Nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę, a warto spojrzeć pod takim kątem. Ile człowieka jest w artyście, ile artysty w człowieku? • Irena Jarocka to bez wątpienia jasna gwiazda polskiej sceny muzycznej. Od śmierci piosenkarki minęło prawie sześć lat, lecz pamięć o niej trwa nadal. Pozostawiła mnóstwo utworów, które ciągle wzruszają i umilają chwile. Jarocka wychowywała się w Gdańsku, to właśnie tam początek miała jej długoletnia kariera. Współpracowała z wieloma zespołami, koncertowała w różnych zakątkach świata. Mimo sukcesów, to rodzina pozostała dla niej najważniejszym aspektem życia. Jej ogromną miłością był Michał Sobolewski. Para doczekała się córki, Moniki. Irenę Jarocką wszyscy znali od strony artystycznej, jednak jakie wrażenie sprawiała prywatnie? Zdążyła stworzyć swoją autobiografię, która uchyla rąbka tajemnicy. Zapiski przez dekadę czekały na opublikowanie. Ich opracowania podjęła się Mariola Pryzwan. jedna z najbardziej znanych w naszym kraju biografistek. To fascynująca opowieść o pasji, pracy, ale przede wszystkim — miłości… • Mam ogromny sentyment do przeszłości, choćby takiej, gdy nie było mnie na świecie. Z przyjemnością słucham starszych piosenek, które charakteryzują się cudownymi tekstami, wciągającymi melodiami oraz doskonałymi wykonaniami. Anna German, Anna Jantar, Karin Stanek, a wreszcie — Irena Jarocka. Pamiętam, gdy odwiedziłam miejsce jej spoczynku, rok po odejściu. Kwiaty, kartki, wyrazy tęsknoty. Sama poczułam duży żal, że zbyt prędko odebrano nam tak wyjątkową postać. Została muzyka. Lecz tym razem głos oddajemy w innej formie, bo literackiej. Piosenkarce udało się zapisać historię swojego życia. Naprawdę się ucieszyłam, gdy dotarły do mnie wieści o premierze. A jeszcze bardziej w dniu nadejścia przesyłki z egzemplarzem. Świeżo po lekturze muszę przyznać, że książka zajmie honorowe wśród biografii znajdujących się na mej półce. Śmiało mogę stwierdzić, iż to pozycja znajdująca się na podium wśród wydanych w tym roku. • Zdradzę, że sporym zachęceniem do czytania było dla mnie widniejące na okładce nazwisko Marioli Pryzwan. To żaden sekret, iż od bardzo dawna darzę ją podziwem i zbieram każdą publikację, którą (współ)stworzyła. A proszę wierzyć, uporządkowanie zapisków to ciężka praca, wymaga uznania. Gdy zajmuje się tym Pryzwan, to możemy mieć pewność, że dana książka będzie naprawdę interesująca, ale, co ważne, dopracowana w najmniejszych szczegółach. Teraz również się nie rozczarowałam. Jestem zadowolona z faktu, iż to właśnie Pryzwan została wybrana przez Jarocką do nadania tej opowieści kształtu. Dałoby się z tego zrobić scenariusz filmowy, tak fascynuje. • Na wielką uwagę zasługuje też samo wydanie. Twarda oprawa, świetny dobór zdjęcia. Taką Irenę chcą zapamiętać fani — uśmiechniętą, pełną wigoru, ciepłą. A nie musiała być optymistką, patrząc na to, ile spotkało ją w życiu tragedii. Zazwyczaj człowiek nawet po małej dawce przeżyć staje się zgorzkniały. Ale nie ona. Wręcz przeciwnie. Ta niesamowicie silna kobieta potrafiła wyciągać wnioski i lekcje. Zawsze wydawała się być osobą uduchowioną i mądrą. Przypuszczenia się potwierdziły. W środku znajdziemy też całe mnóstwo fotografii pochodzących z prywatnego archiwum wokalistki. Są prawdziwą ozdobą tekstu! • Jarocka z detalami odmalowała różne tła swojej historii. Posługując się językiem sprawiającym, że miałam wrażenie, iż biorę udział w pogawędce z doświadczoną znajomą. Najmocniej zaintrygowała mnie relacja Ireny z jej mężem, Michałem. Listy, będące swoistą klamrą autobiografii, pokazują związek romantyczny, lecz trwały. Sobolewskiego nie da się nazwać „postacią drugoplanową”, wywarł ogromny wpływ na swą żonę, wyłącznie w pozytywnym kontekście. Podziwiam tych dwoje, ich wytrwałość w dążeniu do szczęścia, którego chyba zawsze poszukujemy. Ona, jego wszystko, jego „SEWN” — cztery litery oznaczające strony świata. Tak Sobolewski „ochrzcił” Irenę. Piękna korespondencja między oryginalnymi charakterami, tworzącymi całość. Najlepsza z możliwych puent. • Autobiografia Ireny Jarockiej jest lekturą zapełniającą czytelnikowi sporo wolnych wieczorów. Wciąga, a jednocześnie wzbudza chęć powolnego delektowania się każdym zdaniem. To wspaniały pomysł na prezent świąteczny, nie tylko dla fanów talentu Jarockiej, ale też dla osób pragnących poznać ją bliżej. A warto, tym bardziej, gdy w tle cicho grają ponadczasowe przeboje…
  • [awatar]
    majuskula
    Wszyscy mamy swoje opinie, na różne tematy. Czasem zaciekle ich bronimy i sądzimy, że nic nie jest w stanie zmienić naszego punktu widzenia. Co zrobić, gdy okazuje się, iż możemy błądzić we mgle? Czy to odpowiedni czas na zweryfikowanie złych informacji? • Marco Polo jest cenionym psychiatrą i neurologiem. I zdeklarowanym ateistą, zdecydowanie odrzucającym wszystko, co wiążę się z jakąkolwiek religią. Pewnego razu trafia do Jerozolimy, gdzie bierze udział w interesującym wykładzie dotyczącym osoby Jezusa. Początkowo niechętnie, Marco zgadza się przeanalizować umysł Chrystusa, w formie czysto naukowej. Bez mieszania w to wiary, patrząc wyłącznie w sposób logiczny, chłodny oraz rzeczowy. Pomaga mu grono utalentowanych specjalistów, którzy bardzo angażują się w badania. Polo odnosi wrażenie, że Jezus musiał być zwyczajnym człowiekiem, bez specjalnych zdolności intelektualnych. Jednak pragnie się dowiedzieć, czy jest szansa na to, iż przedmiot jego zainteresowań charakteryzował się wybitną inteligencją. Szybko okazuje się, że Marco powinien zmienić swoje pierwotne poglądy, gdyż czeka go emocjonująca podróż, pełna nieoczekiwanych sytuacji. W tle majaczą też problemy osobiste, związane z buntowniczym synem… • Ostatnio w jednym ciągu czytałam książki biograficzne i obyczajowe. Jakoś chciałam odpocząć od takiej atmosfery i sięgnąć po coś zupełnie innego. Tym samym trafiłam na zapowiedź „Najbardziej inteligentnego człowieka w historii”. Tytuł wydał mi się dość enigmatyczny, co spotęgowało ciekawość. Gładko przeszłam do opisu, postanowiłam dać szansę tej pozycji. W kolejce poczekają następne części, ponieważ mamy do czynienia z trylogią. Muszę przyznać, iż w tym roku dużo ich wpadło w moje ręce. Czego spodziewałam się po powieści Cury’ego? Chyba czegoś w stylistyce Dana Browna, fascynującego, acz zarazem lekkiego. W pewnym stopniu te przeczucia się sprawdziły. Jednak trudno mi teraz porównywać obu autorów. Wspólnym mianownikiem jest krążenie wokół religii, w różnych jej odcieniach. U Browna wygląda to bardziej ekspresyjnie, natomiast Cury skupia uwagę głównie na aspekcie wiedzy pozyskiwanej w naukowy sposób. • Za jedyny minus mogę uznać warsztat. Sądzę, że jest jeszcze odrobinę niedopracowany, chociaż samo słówko mnie nie przekonuje. Augusto Cury góruje wśród najp­oczy­tnie­jszy­ch pisarzy w jego ojczyźnie, czyli Brazylii. Ma na koncie sporo publikacji. Kto wie, może to kwestia tłumaczenia? Niestety, nie poddam tego weryfikacji, musiałabym sięgnąć po oryginał, ale chętnie podyskutuję o tym ze znajomym, Brazylijczykiem. Momentami brakowało mi char­akte­ryst­yczn­iejszego stylu, błysku wyróżniającego wykonanie, nie treść. Jednocześnie nie wpłynęło to aż tak na moją ogólną ocenę. Aczkolwiek problematyka nadrabia. Stawia przed czytelnikiem mnóstwo frapujących pytań. Ja również zaczęłam się zastanawiać nad Jezusem-człowiekiem i mam chęć na więcej rozważań. • Nie należy zrażać się początkiem. Mnie wchodził trudno, pierwsze sto stron trochę nudziło. Ale wraz z rozwojem akcji dostrzegłam, że coraz ciężej jest się oderwać. Wpleciono wątek sensacyjny, który dość interesująco spaja się z głównym nurtem fabuły. Chociaż nie był konieczny, uznałam go bardziej za ciekawostkę, zapełnienie kolejnych kartek. Dodanie dawki fikcji do rzeczywistości. Myślę o tym, jak wypadałby ta książka, gdyby pozostała tworem czysto analitycznym. Koniecznie muszę poszperać w odmętach Internetu i dowiedzieć się, czy Cury nigdy nie szedł takim tropem. • Nasz bohater to zawoalowana postać samego autora. Doszedł do wniosku, że przedstawienie swych doświadczeń najlepiej się sprawdzi, gdy nada im maskę powieści. Pisarz przez ponad dekadę zajmował się identycznymi badaniami. Naprawdę mnie dziwi, iż pierwszy raz się na nie natknęłam za pomocą tej pozycji. Cury wpadł na świetną ideę, chcąc zebrać w całość tak intrygujące materiały. Trochę żałuję ignorowania dziedziny, jakkolwiek ją nazwać. Tu, w Europie. Prawdopodobnie nawet media potraktowały to po macoszemu — fachowe pisma, programy telewizyjne. A pomysł powinien trafić do szerszego grona osób, aby każdy mógł wyrobić sobie w miarę obiektywną opinię. Pozostaje mieć nadzieję, że publikacja okaże się sukcesem na naszym rodzimym rynku. • Augusto Cury bez wątpienia poruszył tematykę od jakiejś dekady popularną, ale nadal porywającą. Całkiem dobrze wywiązał się ze swojego zadania i myślę, że sięgnę po dwa kolejne tomy trylogii. „Najbardziej inteligentny człowiek w historii” z pewnością spodoba się czytelnikom, którzy są zafascynowani poszukiwaniami religijnych tajemnic. To niewyczerpane źródło rozważań, a te warto przed sobą stawiać. Książka do tego zainspiruje.
  • [awatar]
    majuskula
    Przyjaźń dostarcza mnóstwa emocji. Czasem wydaje się, że perfekcyjnie znamy drugą osobę, jednak wszyscy ukrywamy tajemnice. Potrafią wyjść na światło dzienne, co nie zawsze jest tragedią. Za to może w pozytywny sposób zmienić bieg wydarzeń... • Nadszedł listopad. Minęło kilkadziesiąt dni od pamiętnego sierpnia, gdy Juliette Oiseau wyfrunęła przez balkon. Isabella zaczyna się niepokoić, ponieważ przyjaciółka ciągle nie wraca. Okazuje się, że „zaginiona” Oiseau nadal spędza czas w towarzystwie siostry, Luisy, chłonąc piękno Wenecji. A w Paryżu dzieją się rzeczy wymagające wyjaśnienia. Isabella odbiera telefon od tajemniczej rozmówczyni, proszącej o przekazanie dość niezrozumiałej wiadomości. Kategorycznie żąda, aby zajęto się drugim mieszkaniem. W rozwikłaniu zagadki potrzebna jest pomoc Isis, krewnej Juliette i Luisy. Finalnie do sióstr docierają pewne liściki, które powinny do nich dotrzeć już wiele lat temu. Ich nadawczyni wywarła potężny wpływ na obie kobiety, a teraz pomaga im powrócić do obchodzenia Bożego Narodzenia. A unikały tego z ważnego powodu… • Chyba zaczynam się robić znana z mojej miłości do bogato ilustrowanych książek. Nieważne, że są głównie przeznaczone dla dzieci. Pół roku temu trafiłam na pozycję opowiadającą o przygodach niejakiej Juliette Oiseau. Pamiętam, iż sama zapowiedź wprawiła mnie w ekscytację, a te przeczucia okazały się słuszne. Kompletnie oszalałam na punkcie tej publikacji, polecając ją wszystkim (te monologi stały się nudne po miesiącu). Czekałam na drugi tom. W końcu dotarł! Już w październiku odliczałam dni do premiery, a jej data została wybrana znakomicie. Powolnie mościmy się w sezonie zimowym, wypatrując śniegu i choinki. Myślę, iż lektura świetnie umili tę „przedświąteczną gorączkę”. Paryż, Wenecja, tyle cudownych miejsc do odwiedzenia, a nawet nie trzeba wychodzić z domu. No, ewentualnie do księgarni, aby zaopatrzyć się w egzemplarz. Niezbędny jest też kubek gorącej czekolady. • Zdarza się, że takie publikacje są przerostem formy nad treścią. Łatwo wpaść w tę pułapkę, dać zauroczyć się szatą graficzną, a po chwili stwierdzić, iż fabuła nikogo nie zaciekawi. Na szczęście, tym razem nie musimy się tego obawiać. Andrea i Lovisa tworzą naprawdę zgrany duet, doskonale się uzupełniają. Obie mają równomierny wkład w stworzenie serii, pięknie łącząc tekst z ilustracjami. Wspominałam o wykonaniu już w poprzedniej recenzji, ale sporo osób zapewne jej nie czytało, więc jeszcze raz zwrócę uwagę na tę kwestię. Książeczki są szyte, solidne, przypominające stare wydania bajek dla dzieci. Po prostu urocze! • W środku znajdziemy dużo nawiązań do kultury. Miło mnie zaskoczyło pojawienie się, chociażby, nazwiska Franza Kafki. To świetna okazja, aby opowiedzieć starszemu dziecku o danym pisarzu lub powieści. Ciesząc oko obrazkami, nieustannie zachwycającymi. Lovisa Burfitt ma ogromny talent i widać, że świetnie się bawiła, gdy powstawały jej dzieła. To nie jest przesadne określenie. Ciężko mi znaleźć inną publikację tego typu, która aż tak podbiłaby moje serce. Autentyczne estetyczne doznania. Tym samym nasuwa się pytanie — kiedy jakaś wytwórnia zdecyduje się na film?! • Nie dajcie się zwieść, jeśli myślicie, iż historia krąży wokół ubrań oraz eleganckich mieszkań. Nic bardziej mylnego. Każda z bohaterek ma inny charakter, swoje wady i zalety. Z łatwością można utożsamić się z którąś z nich — albo wszystkimi. Tylko pozornie fabuła może wydawać się chaotyczna. Musimy zajrzeć głębiej, wówczas dojrzymy puentę. Isabella, Isis, Juliette i Luisa nie boją się podejmować ryzyka, ale też udowadniają, że należy być najlepszą wersją siebie. Zwłaszcza wtedy, gdy mamy wokół siebie bliskich. Moc przyjaźni aż bije z kart. Różnice między nami nie są przeszkodą, a mogą uczyć czegoś nowego. A co najważniejsze, nie warto ciągle uciekać od przeszłości… • Ten tom nie zawiódł mnie w żadnym stopniu. Doskonale rozumiem fenomen serii, jest absolutnie magiczna i wykonana z prawdziwą dbałością. Zbliża się Boże Narodzenie, więc chyba naturalnym sposobem rzeczy muszę polecić pakiet obu książek. Niekoniecznie dla dziecka, bo z pewnością ucieszy się kobieta w każdym wieku. Czarów nigdy za wiele!
  • [awatar]
    majuskula
    Życie reportera żąda wielu poświęceń. To praca, która bywa niebezpieczna, ale zawsze jest niesamowicie wciągająca. Pomaga zrozumieć otoczenie, zaglądać tam, gdzie przeciętny człowiek nie ma wstępu. Jakie cechy charakteru trzeba posiadać, aby być naprawdę świetnym dziennikarzem? • Oriana Fallaci i Teresa Torańska. Obie były wybitnymi reporterkami, postaciami bezk­ompr­omis­owym­i, wzbudzającymi spore emocje. Dużo je dzieliło, lecz znalezienie wspólnego mianownika okazuje się być niezwykle ważną przygodą. Remigiusz Grzela to pisarz wszechstronny. Ma na swoim koncie, między innymi, publikacje dotyczące Ireny Jun, Stanisława Brudnego, Joanny Penson, Mariana Kociniaka. Zdążył nabrać wprawy w tworzeniu dobrych biografii, prowadzeniu rozmów-rzek. Tym razem postanowił zgłębić losy dwóch fantastycznych kobiet, które są prawdziwymi ikonami. Autor zabiera czytelnika w ekscytującą podróż, pozwalającą zaznajomić się z życiorysami bohaterek, przy okazji rysując specyficzne tło. Możemy zauważyć, iż prace Fallaci i Torańskiej nadal nie tracą na aktualności. Również ich ścieżki zdołały się poprzecinać, na jednym z najbardziej wymagających szlaków — reporterskim. • Natrafiłam na przyjemny zbieg okoliczności. Albo łut szczęścia. Od dość krótkiego czasu interesuje mnie postać Oriany Fallaci. Fascynacja pojawiła się nagle, niespodziewanie, trudno mi szukać zapalnika. Idąc różnymi tropami odkryłam też Teresę Torańską. I proszę, moja wiedza jeszcze dostatecznie nie rozkwitła, a już nadeszła pomoc. Książka Remigiusza Grzeli. Muszę przyznać — gdy tylko zerknęłam na zapowiedź, to natychmiastowo podjęłam decyzję o jak najszybszym przeczytaniu tej publikacji. Zaczęłam wiązać z nią duże nadzieje. Czego się właściwie spodziewałam? Solidnej dawki informacji, owszem. Ale przede wszystkim emocjonalności. Nie lubię suchych faktów, wręcz ency­klop­edyc­znyc­h. Fantastycznie, że Grzela nie zawiódł moich oczekiwań i stworzył coś ważnego. Poprzeczkę postawiłam wysoko, może nawet za bardzo. Jednak autor znakomicie sobie poradził, pozostawił we mnie wiele myśli, które teraz skrupulatnie analizuję, segreguję. Cieszę się. • Oriana i Teresa były dużymi indy­widu­alno­ścia­mi. Porównanie ich to nie lada sztuka, szczególnie w sytuacji, jeśli równocześnie chce się pokazać wyjątkowość. Początkowo sądziłam, że bliżej mi do Fallaci, tego char­akte­ryst­yczn­ego stylu, dość agresywnego, lecz zawsze uczciwego. Chociaż często zarzuca się jej stronniczość. W tym momencie nie jestem taka pewna, czy w moim umyśle istnieje miejsce wyłącznie dla Włoszki. Torańska zauroczyła mnie determinacją. Jakoś mi wstyd, iż dopiero teraz znalazłam ochotę, aby lepiej poznać tę naprawdę niesamowitą kobietę. Powinnam zabrać się za to wcześniej, gdy jeszcze żyła. aktualnie nadrabiam, rozwijam ciekawość, którą zaczęłam pielęgnować dzięki Remigiuszowi Grzeli. • Ta książka powstała przez kilka lat. Czuć zaangażowanie, ogrom włożonej pracy. Fundamentalny wydaje mi się być już sam wstęp, gdzie autor zawarł odpowiedź na nurtujące wielu pytanie. Naturalnie przychodzi do głowy. Czy dziennikarki kiedykolwiek się spotkały? Może ktoś będzie zaskoczony, bo nie. Więc skąd pomysł, aby w ogóle powstał taki tekst? Sądzę, że nie trzeba specjalnie rozwijać tematu. Gołym okiem widać istotność, sens tego przedsięwzięcia. Należy posiadać spory talent do zgrabnego przedstawienia życia zawodowego i prywatnego, dodatkowo łącząc je z biografią kolejnej osoby. Odnaleźć podobne punkty. • Zauważyłam, iż Grzela pisał z czystej chęci, co zazwyczaj musi skończyć się pozytywnie. Przejechał tysiące kilometrów w celu zebrania odpowiednich materiałów, odkrył ważne dokumenty, prowadził rozmowy z najbliższymi dziennikarek. Całość czyta się niczym świetną powieść, wartką oraz złożoną, frapujących fragmentów. Warto też nadmienić, że ta pozycja nie traktuje jedynie o Orianie i Teresie. Jest również wiernym odwzorowaniem epoki, trudnej i wstrząsającej, której prób opisywania podjęły się obie kobiety. Czy wyciągamy jakieś lekcje z ich twórczości? Czy umiemy wczytać się w płynące zza kurtyny czasu słowa? Bywa ciężko, zważywszy na częstą nadi­nter­pret­ację­. Porządna żurnalistyka nadal trwa, wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć. • Książka Remigiusza Grzeli okrutnie wciąga. Z pewnością okaże się przydatna studentom dziennikarstwa, ale nie trzeba być na tym kierunku, aby chłonąć tę publikację. Świetnie napisana, wypełniona pasją, głęboka. Jestem ciekawa, co na temat tej pozycji powiedziałyby same zainteresowane. Pokuszę się o całkiem mocne stwierdzenie — mam dziwne wrażenie, że Fallaci i Torańska byłyby zadowolone.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
  • Poezje i prozinki
    Stańczakowa, Jadwiga
  • Pieśni żałobne dla umierających dziewcząt
    Dimaline, Cherie
  • Lulla La Paloma
    Szwan, Andrzej
  • Anne ze Złotych Iskier
    Montgomery, Lucy Maud
  • Pamiętnikarze
    Siegal, Nina
  • Priscilla
    Presley, Priscilla
CheshireCat
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo