Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Oleska Biblioteka Publiczna
[awatar]
Olesno OBP
Rodzaj: Biblioteki publiczne
Telefon: +34 358 28 34
Województwo: opolskie
Powiat: oleski
Adres: ul. Aleksandra 5
46-300 Olesno
E-mail: bibliosfera@olesno.pl

Wypożyczalnia Główna czynna od poniedziałku do piątku w godz. 8:30 - 18:00, w soboty w godz. 8:00 - 13:00


bibl­iote­kaol­esno­.pl

Oleska Biblioteka Publiczna - w Internecie od 2000 roku.

Internetowa Biblioteka Olesno: bibl­iote­kaol­esno­.pl

Biblioteka Olesno również na Facebooku i Instagramie

Województwo: opolskie
Powiat: oleski
Adres: ul. Aleksandra 5
46-300 Olesno
E-mail: bibliosfera@olesno.pl

Najnowsze recenzje
1
...
5 6 7
...
10
  • [awatar]
    Olesno OBP
    Najnowsza powieść Jacka Dehnela to książka niezwykła! Niezwykła w wielu wymiarach - tak treściowych, jak i formalnych. Zajmująca jest jej fabuła, niezmiernie interesująca jest jej bohaterka, ciekawe są budowa i kompozycja tej książki, przekonujący jest jej język. Nie dziwi, iż „Matka Makryna” to utwór, który znalazł się w ścisłym finale nominowanych do prestiżowej literackiej Nagrody Nike 2015 roku. • Książka zbudowana jest z dwu części. Obie są swoistą spowiedzią. Penitentką w obu jest ta sama osoba – matka Makryna. Obie części opowiadają o przypadkach życia mniszki. Obie rozpoczynają się tak samo: „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, będę pisała prawdę, samą prawdę i tylko prawdę, tak mi dopomóż Pan Bóg w niebiesiech i wszyscy święci Jego, amen”. I obie diametralnie się różnią!!! Jedna część powieści ukazuje bohaterkę jako Polkę-męczennicę, cierpiącą za wiarę i ojczyznę. Druga część przedstawia nieszczęśliwą kobietę, ale także przebiegłą oszustkę żerującą na uczuciach religijno-patriotycznych innych. Fragmenty obu części przeplatają się, powoli ukazując ową PRAWDĘ o życiu tytułowej bohaterki. Powieść jest tak skomponowana, że wątek martyrologiczny w części pierwszej ujęty jest zgodnie z chronologią, natomiast sekrety życia bohaterki w części drugiej ujawniane są nie w pełni chronologicznie, w porządku odwróconym, gdyż o najw­cześ­niej­szyc­h latach życia bohaterki czytelnik dowiaduje się w końcowych dopiero rozdziałach. Matka Makryna to postać historyczna. Jednak książka o niej nie jest tylko jej biografią. Jest to raczej utwór psychologiczno-społeczny, próbujący rozwikłać fenomen kłamstwa funkcjonującego jako niepodważalna prawda przez niemal całe stulecie. Jest to utwór próbujący wyjaśnić, jak to się stało, że prosta, by nie powiedzieć prostacka, Żydówka stała się w świadomości jej współczesnych polską szlachcianką wysokiego rodu, że niewykształcona, prymitywna w sposobie bycia, osoba rozmawiała z elitą intelektualną swoich czasów, znała księcia Czartoryskiego, upominała Mickiewicza, lekceważąco zbywała Słowackiego czy Norwida, ośmieliła się uderzyć Jełowickiego, uczestniczyła w audiencji u papieży, była odwiedzana przez przedstawicieli arystokracji – polskiej, francuskiej, włoskiej. Jest to przy tym także utwór pomagający zrozumieć, w jaki to sposób wdowa po rosyjskim oficerze, która nigdy nie była mniszką, mogła funkcjonować w opinii ogółu jako przełożona zakonu unickiego bazylianek z Mińska prześladowana przez prawosławnych popów za swe przekonania religijne i narodowe. A przede wszystkim jest to powieść o kobiecie, która z bardzo prozaicznego powodu - by przeżyć - potrafiła stworzyć sobie nową tożsamość i to tak doskonale, że niemalże sama w to swoje drugie wcielenie uwierzyła! • Matka Makryna to naprawdę Jutka spod Lubcza, która została najpierw służącą Julką w pańskim pałacu, a później żoną kapitana carskiej armii, czyli Ireną Wińczową. Małżeństwo jej się nie udało; wykorzystywana, upokarzana, katowana przez męża pijaka przeżyła piekło. Po śmierci współmałżonka została sama na świecie, bez rodziny, przyjaciół, bez środków do życia. Wtedy, nie mając nic do stracenia, trochę przez przypadek, postanowiła zostać matką Makryną. I stworzyła mit męki sióstr bazylianek, który okazał się strzałem w dziesiątkę! Za opowiadanie o cierpieniach prześladowanych zakonnic otrzymywała kromkę chleba, dach nad głową, współczucie i uznanie ludzi. Tak podsumowuje historię swojego życia: „Raz, że wdowa. Dwa, że biedna. Trzy, że stara. Cztery, że baba. Pięć, że przechrzta żydowska. Sześć, że brzydka. Z bliznami dawnymi na twarzy, a paroma jeszcze całkiem świeżymi, pomarszczona, przygarbiona, z nogami popuchniętymi, sapiąca, gdy po stopniach wchodzi – a przecież wchodziłam po stopniach coraz wyżej i wyżej, przez Poznań, przez Paryż, aż do samego Rzymu, a dalej w królestwo czynienia cudów i prorokowania, jakby mi aniołowie pod stopy kolejne stopnie kładli ze złota i kryształu.” • Szczególnie interesującą w książce, według mnie oczywiście, jest kwestia, jak udało się owej fałszywej przeoryszy „omotać” polską emigrację. Gdy poznawałam kolejne fragmenty jej opowieści o siedmioletnich cierpieniach, wyczuwałam przecież, iż rysowane obrazy heroicznych zmagań z przeciwnościami losu, głodem, katorżniczą pracą, z okucieństwem prześladowców są mało prawdopodobne. Historię tę cechuje wielki dramatyzm, patos, egzaltacja, a eskalacja ukazywanych cierpień urasta do jakichś fant­asma­gory­czny­ch wizji (przykładem niech będą makabryczne opisy męczeńskich śmierci mniszek). A przecież taką właśnie wersję poznali Polacy przebywający na obczyźnie, w Paryżu i w Rzymie. Nie przeszkadzały im drobne nieścisłości w jej opowieści, nie zrażały ich noty dementacyjne carskiej dyplomacji, sprostowania i dowody kłamstwa. „Zanurzyli się” w tej swoistej bajce o złym smoku – carze rosyjskim, który prześladuje niewinne zakonnice rękami swoich oprawców oraz o biednej niewinnej sierotce - niezłomnej obrończyni polskości, której udaje się tego smoka przechytrzyć i pokonać. Przyjęli oni rzekomą matkę Makrynę z otwartym sercem, wzruszali się jej męką, podziwiali jej odwagę i wytrwałość, szukali u niej pomocy duchowej, pociechy, wręcz cudu! Udało się autorowi niezwykle celnie wytłumaczyć ten fenomen zapotrzebowania na cierpiętnictwo za ojczyznę i odwagę w prze­ciws­tawi­aniu­ się zaborcy. Matka Makryna doskonale sama tłumaczy ten trend: „...na początek jednak starczyło powtarzać Bóg i Polska, Moskale i męczeństwo, w różnych porządkach, a łzy już w oczach stawały, sznirpiły nosy i palce same sięgały po różańce”. Patriotyzm i postawa antycarska w historii mińskiej przeoryszy stały się prawdziwym chlebem, którym karmiły się, tam daleko na obczyźnie, rzesze wszystkich żyjących jedynie nadzieją zmar­twyc­hwst­ania­ ojczyzny. • Bardzo ciekawie przedstawia się przy tym obraz polskiej emigracji ukazany oczyma osoby pragmatycznie oglądającej rzeczywistość, realistki twardo stąpającej po ziemi. Ci najwięksi, najświętsi w Paryżu, czczeni przez rzesze uchodźców – książę Czartoryski, wieszcz Mickiewicz, mistrz Towiański – to po prostu dziwacy w mniemaniu matki Makryny, a już najd­ziwa­czni­ejsi­ i najgorsi w żywiole polskim to poeci, od których „nie można się było opędzić”. Świetnie też autor przedstawia postrzeganie dwóch dla nas dzisiaj największych twórców tej doby – Mickiewicza i Słowackiego. Matka Makryna tego pierwszego widzi jako człowieka, z którym należy się liczyć, tego drugiego natomiast lekceważy totalnie. Ogrom tego lekceważenia widoczny jest chociażby w prostym fakcie, iż nie potrafi zapamiętać jego nazwiska! Nazywa go różniście, ale chyba ani razu właściwie. Słowacki więc – i tu popis językoznawczy autora! - to Sławucki, Słowiński, Sławuski, Sławacki, Słowicki, Słowikowski. A poemat o niej przez niego napisany kwituje matka Makryna krótko: „...choć gdyby to on (Mickiewicz), a nie Słowiński o mnie poemat napisał, nie tylko wszyscy Polacy we Francyi łzy by lali jak grochy, ale i niejeden Francuz...”. (Juliusz Słowacki jest autorem poematu z siedmiu pieśni zbudowanego zatytułowanego „Rozmowa z Matką Makryną Mieczysławską”.) • Wracając jednak do matki Makryny – jest to na pewno postać intrygująca. Niezależnie od ocen moralnych jej postawy, cenić trzeba przemyślność, spryt, zmysł obserwatorski tej największej polskiej hochsztaplerki i niepoprawnej oszustki. Po mistrzowsku umiała grać na instrumencie uczuć narodowych, z prawdziwą wirtuozerią odwoływała się do sentymentów „bogo­ojcz­yźni­anyc­h”, w pełni wykorzystała swoje doświadczenia życiowe. Podziwiać należy jej pęd ku lepszemu życiu. Sama nauczyła się czytać najpierw po polsku (z ukradzionej zresztą książki), później po rosyjsku. Wykorzystywała każdą szansę, by zapewnić sobie lepsze życie. Ślepy instynkt, prymitywna wola przeżycia pozwalały jej na pokonywanie kolejnych piętrzących się przed nią przeszkód życiowych. Nie załamywała się, z żelazną logiką realizowała ten plan, który zapewniał jej przetrwanie i dobrobyt. Była też niewątpliwie doskonałą aktorką! Pozbawiona uczuć wyższych wspaniale umiała się do nich odwoływać! Była pragmatyczką, istotą prostacką, o przyziemnych umotywowanych egoistycznie poglądach (o śmierci Mickiewicza mówi tak: „Pojechał gdzieś, między Turki sprośne, i tam go śmierć zabrała; napchali w niego zielska jakiegoś, liści, trawy, siana, i tak jak kukłę trocinami wypchaną, przysłali go dopiero do Paryża i tam sobie razem z tym sianem gnije.”). A jednak...! Słowacki w swoim poemacie tak mówi o niej: „Na twarzy jasne widziałem męczeństwo, / Jakieś męczeństwo wielkie, boże, złote, / Które mię z góry uderzyło w ciemię / Jak Pan, gdy rzuca zbrodniarzem o ziemię...”. • Według mnie „Matka Makryna” Jacka Dehnela to książka, z którą warto pobyć. Zarówno ze względu na chwytliwy temat, który podejmuję, ciekawą konstrukcję, jaką czytelnikowi przedstawia, jak i na przesłanie, które z sobą niesie. Uważam, że książka ta między innymi uczy, iż nie należy się załamywać, bo w życiu wszystko może się zdarzyć, należy tylko być zdeterminowanym i zdecydowanym na działanie. Matka Makryna jest tego najlepszym przykładem. • Gabriela Kansik • DKK • Oleska Biblioteka Publiczna
  • [awatar]
    Olesno OBP
    Przeczytałam kilka książek Patricka Modiano. Spodobała mi się szczególnie „Ulica Ciemnych Sklepików”, książka z 1978 roku, nagrodzona nagrodą Prix Goncourt. Uważam, że jest to utwór ciekawy i chyba reprezentatywny dla twórczości ubiegłorocznego noblisty z Francji. Znalazłam w nim wiele spraw ponadczasowych, które mnie po prostu zainteresowały. • Jest to niewielka książeczka licząca niespełna dwieście stron (co przy obecnej modzie na tysiącstronicowe „cegły” wydaje się ewenementem!), ale porusza wiele egzystencjalnych zagadnień. Dotyczących tożsamości, przynależności, sprawiedliwości, sensu życia, miłości... W skondensowanej formie – powiedziałabym reporterskiej surowości – ukazuje pisarz ważkie sprawy, ważne dla każdego człowieka. Przede wszystkim związane z poszukiwaniem tożsamości, odkrywaniem własnego „ja”, powrotem do korzeni. W powieści Modiano potraktowanymi dosłownie. Główny bohater cierpi na amnezję już od długiego czasu. Nie wie, kim jest. Nie pamięta zupełnie swej przeszłości. Nic. Pustka. Dzięki pomocy przyjaciela i pracodawcy otrzymuje przybraną tożsamość, staje się Guyem Rolandem, ale pragnie – bardzo pragnie - poznać swe prawdziwe imię. Rozpoczyna więc swoiste śledztwo, by dowiedzieć się, kim jest. Spotyka wielu ludzi związanych z jego (jeszcze nie wie, czy rzeczywiście jego) przeszłością. Wyobraża sobie, że jest konkretnie tym człowiekiem, którego historię właśnie poznaje. Wynika to zapewne z dążenia do poznania własnej tożsamości, ale jest także przejawem trochę rozpaczliwego wysiłku „umocowania” siebie w określonym miejscu i czasie. Modiano rozstrzyga więc jednoznacznie, że człowiek potrzebuje wiedzy o sobie. Bez tej wiedzy jest jakby niepełny... Fabuła rozwija się w sposób bardzo prosty: jest jak łańcuszek, w którym jeden poznany człowiek to ogniwo prowadzące do następnego ogniwa, czyli kolejnej postaci. Bohater odkrywa swe imię, nawet dwa imiona, ale jeszcze wszystkiego nie wie; będzie szukał nadal. Pewien wycinek przeszłości wyłonił się z mgły niepamięci, należy dowiedzieć się więc wszystkiego. Potrzeba „rozpoznania” własnej przeszłości dogłębnie i ostatecznie wyjaśnia, dlaczego powieść nosi taki, a nie inny tytuł, gdyż ulica Ciemnych Sklepików, którą chce Guy odwiedzić, to miejsce w Rzymie związane z poprzednim, tym odkrywanym dopiero, życiem bohatera. • Zastanawia, dlaczego dopiero po wielu latach amnezji (a więc życia jakby w niebycie) Guy Roland decyduje się ostatecznie na poznanie prawdy o sobie. Tu chciałoby się krzyknąć wielkim głosem: Umarł król, niech żyje król! Bo cóż się stało? Zmieniła się rzeczywistość, w której egzystował bohater. Nie ma już Huttego - pracodawcy (przeszedł na emeryturę), nie ma nawet Huttego - przyjaciela (wyjechał z Paryża do Nicei), zabrakło owej kotwicy bezpieczeństwa w życiu detektywa (Guy pracował w Agencji Detektywistycznej). Poszukiwanie własnej przeszłości stało się więc w tym momencie celem samym w sobie, stało się prawdziwą misją, sposobem na życie. Toteż nie dziwi determinacja i pasja w podejmowaniu kolejnych wyzwań. Modiano pewnie chciał mi powiedzieć, że jeśli się czegoś chce, to się to zdobędzie, tylko trzeba chcieć naprawdę. A może tylko stwierdził, że człowiek musi w życiu coś robić, mieć jakiś cel? Czyżby sens życia to po prostu działanie? • Ciekawie ukazana jest rzeczywistość, w której porusza się bohater powieści. Są to jakby dwa światy wzajemnie się przeplatające. Świat dobra i świat zła. Tę dwoistość niejako symbolizuje pięknie utrzymany parkowy labirynt znajdujący się na terenie zrujnowanej posiadłości „zabranej w sekwestr”, czy gospodyni zasypiająca w trakcie wizyty gościa, któremu przygotowała już nawet herbatę. Ta dobra i ta zła strona świata ukazane są niejako przy okazji, jako coś oczywistego, naturalnego, normalnego. Samotna, pijana panna młoda na własnym hucznym weselu? Zdarza się. Żona zdradzająca męża, wesoło spędzająca czas z przyjaciółmi pod jego nieobecność? Nic nowego. Mąż, który musi wyjść z domu, bo jego żona bawi się z innym i potrzebuje mieszkania? Co w tym dziwnego? Egzystencja tzw. dziwnych ludzi, których sensem życia jest zabawianie innych? Ależ to zupełnie naturalne, że są tacy ludzie, jak np. „człowiek plaż”. A z drugiej strony nie dziwi zupełnie fakt, że ludzie bardzo, bardzo, bardzo! chętnie pomagają Guyowi, umawiają się z nim, rozmawiają, udzielają mu informacji, zapraszają do swoich domów, nie szczędzą swojego czasu, są serdeczni, cierpliwi, pomocni. Zupełnie naturalnym wydaje się, że dopiero co poznani ludzie przekazują Guyowi swe skarby, pamiątki po bliskich sobie osobach, rozstają się z przechowywanymi czasem przez długie lata fotografiami, książkami, bibelotami. Autor więc mimochodem pokazuje, że świat nie jest jednoznaczny, że życie to nie czarno-biały obraz, ba, nawet nie szary, ale i biały (dobry), i czarny (zły) jednocześnie. I że należy tę prawdę przyjąć jako coś naturalnego. Przy okazji dodaje także, że życiem rządzi zwykle przypadek. Tych w utworze jest bardzo dużo! • Guy Roland, odkrywając prawdę o sobie, wraca do czasu drugiej wojny światowej (akcja właściwa toczy się w 1965 roku). Jest rok 1942, robi się coraz niebezpieczniej, szczególnie dla obcokrajowców, trzeba uciekać z Paryża. W Megéré w Górnej Sabaudii jest cicho, spokojnie, wydaje się, że wojna tu nie dotrze. Ale niedaleko, za granicą Francji, w Szwajcarii będzie jeszcze bezpieczniej... Jest początek roku 1943. Bohater decyduje się na ucieczkę przez zieloną granicę. Pomagają mu dwaj ludzie, niestety, zdradzają. To, co miało zapewnić bezpieczeństwo, stało się przyczyną tragedii. Zdrada i kolaboracja (jeden ze zdrajców współpracuje z Niemcami) to jakby uogólniona wizja wojny, a taka wizja niesie ocenę - wojna to zło. Zło, czyli brak bezpieczeństwa, niepewność jutra, rozłąka, śmierć. Chyba także niepamięć... • Modiano przedstawia czytelnikom całą plejadę bohaterów o życiorysach wydawałoby się niedługich, ale jednak bardzo dokładnych. Losy ukazywanych postaci mogłyby stać się kanwą kilku filmów. Gay (Maria) Orłow, Denise Coudreuse, Waldo Blunt, Freddie Howard de Luz... I inni jeszcze... Postaci interesujące, pamiętane, w jakiś sposób oddzielne. Jak udało się autorowi na tak niewielu stronicach ukazać tak rozmaitą, odmienną, różnorodną ilość charakterów ludzkich, mnogość spraw do przemyślenia, wielość problemów? Kondensacja języka, uszczegółowienie, umiejętność wykorzystania „mówiących” niedopowiedzeń. Ukonkretnienie przedstawianego obrazu. Precyzja przekazu. Słowem – wirtuoz słowa, a przy tym mistrz nastroju. Powieść Modiano ma niepowtarzalny klimat, aurę jakby poetyczności i wzniosłości. Już pierwsze zdanie jest jak grom. A brzmi ono: „Jestem nikim.” Krótkie, dosadne, wprowadzające element zagadki, zadziwienia, ba, niepokoju nawet. W podobny sposób pisarz wywołuje konkretny problem. Króciutki dialog: „Trafiłem już na ślad. (...) Ślad mojej przeszłości...”; „Ale widzi pan, Guy, zastanawiam się, czy to naprawdę warto...” skłania do zastanowienia się nad celowością działania i nad zróżnicowaniem poglądów na tę samą sprawę. Jednocześnie charakteryzuje bohaterów, mówi o ich związku. • Jednym zdaniem powiedziawszy - „Ulica Ciemnych Sklepików” to kolejna powieść, którą warto przeczytać. To książka o bohaterze, który krąży po omacku uliczkami Paryża, by odnaleźć prawdę o swoim własnym życiu ukrytym w ciemnościach niepamięci i odkrywa mroki strasznej wojny. Jest to książka o przyjaźni, miłości, lojalności, zdradzie. Jeszcze jedna książka, która pyta. Polecam. • • Gabriela Kansik • DKK • Oleska Biblioteka Publiczna
  • [awatar]
    Olesno OBP
    Ewa Winnicka to współczesna polska dziennikarka współpracująca z kilkoma czasopismami (przede wszystkim z „Polityką”), reporterka tworząca teksty tzw. społeczne, scenarzystka pisząca scenariusze do filmów dokumentalnych, autorka książek reportażowych („Londyńczycy”, „Nowy Jork zbuntowany”, „Angole”). Jest także laureatką nagrody Grand Press – dwukrotną oraz nominowaną do nagród „Gryfia” i „Nike”. Jej najnowsza książka to reportaż o sprawie jak najbardziej aktualnej, bo o emigracji na Wyspach Brytyjskich. • 2004 rok – to rok przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, z czym wiąże się otwarcie granic dla emigracji zarobkowej. Polacy wyjeżdżają z kraju w poszukiwaniu lepszego życia. Dziesięć lat później oficjalna prasa angielska, będąca głosem chyba wszystkich rodowitych mieszkańców Wysp, otwarcie mówi o najeźdźcach z Polski i zagrożeniach z owym „najazdem” związanych. Szacuje, że na Wyspy przybyło około dwóch milionów Polaków. Tej sprawie, czyli imigrantom polskim w Anglii, poświęciła Ewa Winnicka swą książkę. • Książka ma charakter swoistego wywiadu. Poznajemy w zasadzie tylko odpowiedzi pytanych, którzy przedstawiają własną historię pobytu w Anglii i oceniają „tubylców” (przy okazji charakteryzują też środowisko imigranckie Polaków). Reportaż zbudowany jest z 34 krótkich rozdziałów, będących właśnie wypowiedziami udzielających wywiadu. Są to przedstawiciele młodego i średniego pokolenia, zróżnicowani pod względem wykształcenia, wykonujący różne zawody, kierujący się odmiennymi motywami przybycia na Wyspy. Szczęścia szukają przede wszystkim w Londynie, ale także w Manchesterze, Edynburgu, Dublinie, Belfaście i kilku innych miejscach. Z ich wypowiedzi maluje się raczej pesymistyczny obraz życia za granicami ojczyzny. Reportaż nosi tytuł „Angole”, więc, jak rozumiem, w założeniu miał opowiadać o mieszkańcach Wielkiej Brytanii oglądanych i ocenianych przez przybyszów z innego niemalże świata, bo przybyłych z kraju o odmiennej historii, o odmiennej kulturze, świadomości, mentalności. Trochę o owych Angolach opowiadają „przepytywani” Polacy, ale w sumie – niewiele. Znacznie więcej jest o samych Polakach... W książce jest takie zdanie: „Nie jesteśmy narodem solidarnym ani w Polsce, ani w tam” tzn. w Anglii. Zdanie to poraża, aczkolwiek niestety oddaje niezbyt miłą prawdę. O Polakach i ich wzajemnych stosunkach. Bo książka ta przede wszystkim rysuje obraz imigrantów z naszego kraju. Tych, którym się udało, i tych, którzy nie poradzili sobie z nową rzeczywistością. Opowiada o usatysfakcjonowanych i zadowolonych oraz o przegranych, niespełnionych, zawiedzionych (tych jest niestety o wiele więcej) . O pracowitych, zaradnych, wytrwałych, a także o leniwych, „płynących z prądem”, niewykazujących inicjatywy i woli przetrwania. Książka ujawnia typowe polskie zalety – przedsiębiorczość, kreatywność, zaradność - i wady – bufonadę, agresywność, pijaństwo. • Książka ta na naszym klubowym spotkaniu wywołała wielkie poruszenie, bo... wywołała temat. Temat emigracji. Aktualny i bardzo bliski nam wszystkim. Okazało się, że wszystkie możemy wiele powiedzieć o stosunkach panujących poza granicami naszego kraju. W Anglii, ale także w Niemczech, w Australii, Włoszech, Holandii, Stanach Zjednoczonych, Francji. Usłyszałyśmy historie o krewnych, sąsiadach, znajomych, którzy wyjechali, by zmienić swoje życie – by mieć pracę, zarobić pieniądze, zapewnić przyszłość dzieciom, pomóc rodzinie, godniej żyć. Opowieści były różne. Łączyło je jedno: ciężko się żyje na obczyźnie, szczególnie na początku. Trudno nawiązać kontakt z „tubylcami” ze względu po pierwsze na barierę językową, po drugie ze względu na odmienność doświadczeń kulturowych i światopoglądowych, ze względu wreszcie na obcość tej nowej ojczyzny. A także ze względu na brak obok siebie bliskich. Alienacja i tęsknota są nierozłącznie związane z emigracją, nawet tą tzw. zarobkową. Niezrozumienie i nieufność to częste uczucia, z jakimi witani są przybysze z obcych stron. Często także brak akceptacji. Mimo to w żadnej z przedstawianych historii nie było mowy o rezygnacji ich bohaterów z pobytu tam daleko i powrocie do kraju. Co też wiele mówi o współczesnym świecie. • Każda z tych opowieści, którymi raczyłyśmy się nawzajem, mogłaby być jednym z rozdziałów omawianej książki. Okazało się więc, że to, o czym pisze Ewa Winnicka w reportażu,jest po prostu częścią naszej rzeczywistości, naszego świata. „Dziwny jest ten świat”, można by westchnąć słowami z utworu śpiewanego przez Niemena, ale w takim właśnie żyjemy i musimy się w nim odnaleźć. Książka o Angolach Winnickiej przybliża nam ten świat, opowiada o jego problemach, uświadamia współczesną rzeczywistość. Warto tę książkę poznać, bo mówi o realiach współczesności bez upiększeń i bez egzaltacji. Jest obiektywną relacją wycinka naszej wspólnej, globalnej rzeczywistości. • Gabriela Kansik DKK • Oleska Biblioteka Publiczna
  • [awatar]
    Olesno OBP
    „Nocny pociąg do Lizbony” to kolejna już, niezwykle interesująca i zajmująca, powieść z przesłaniem, z którą miałam okazję się zapoznać. • Jest to jedna z tych książek, które wymagają od czytelnika współpracy. Opowiada o ważnych sprawach, porusza trudne tematy, zadaje pytania o sens życia, o zasadność wyborów życiowych, o ocenę wartości życia. Jest to jednak także jedna z tych książek, które zapewniają czytelniczą satysfakcję. Porusza umysł, dociera do emocji, zaspokaja potrzeby intelektualne. Zmusza do refleksji, wywołuje dyskusję wokół spraw egzystencjalnych. • Jej autor jest z wykształcenia filozofem, któremu bliskie są zagadnienia psychologii filozofii, teorii poznania oraz filozofii moralnej. Nazywa się Peter Bieri, pisze pod pseudonimem Pascal Mercier. Jest Szwajcarem urodzonym w Bernie. W tym mieście spędził dzieciństwo. W szkole uczył się greki, łaciny i hebrajskiego, zgłębił też sanskryt i tajniki mistycyzmu tybetańskiego. Studiował oprócz filozofii także filologię angielską i indologię w Londynie i Heidelbergu, gdzie później pracował jako asystent naukowy w katedrze filozofii. Wykładał na uniwersytetach w Berkeley i Harvardzie, a obecnie mieszka w Berlinie i wykłada na tamtejszym uniwersytecie. Najbardziej znanym dziełem filozoficznym Petera Bieri wydanym pod własnym nazwiskiem jest książka Das Handwerk der Freiheit („Rzemiosło wolności”, 2001). Pod pseudonimem Pascal Mercier opublikował dotychczas trzy powieści: Perlmanns Schweigen („Milczenie Perlmanna”, 1995), Der Klavierstimmer („Stroiciel fortepianów”, 1998), Nachtzug nach Lissabon („Nocny pociąg do Lizbony”, 2004), a także nowelę Lea (2007). W 2006 r. otrzymał nagrodę Marie-Luise-Kaschintz- Preis. • Niektóre fakty z jego życiorysu odnaleźć można w bestsellerowym już dzisiaj „Nocnym pociągu do Lizbony” (1,5 miliona sprzedanych egzemplarzy, przetłumaczona na 15 języków). Główny bohater, Raimund Gregorius, jest nauczycielem gimnazjalnym w Bernie, uczy łaciny, greki i hebrajskiego. W młodości chciał wyjechać do Isfahanu, teraz w wieku pięćdziesięciu siedmiu lat wraca do swych dawnych zainteresowań i sięga po gramatykę języka perskiego. Jest niepospolitym umysłem, nieprzeciętnym poliglotą, biegle władającym łaciną, greką, hebrajskim, francuskim i angielskim (nie licząc oczywiście rodzimego niemieckiego). By poznać treść przypadkowo odkrytej książki, uczy się portugalskiego. Fascynują go tramwaje i pociągi. Pasjonuje go gra w szachy. Kocha „Iliadę” i „Odyseję”. Nie wyobraża sobie życia bez „Rozmyślań” Marka Aureliusza. Ten namiętny miłośnik starożytności i książek w życiu codziennym jest minimalistą, nie interesuje go pogoń za pieniądzem, nie dba o wygody, rozrywki, modę. Wystarcza mu świat myśli i rutyna zwyczajności. W szkole, choć cieszy się autorytetem i sympatią uczniów, nazywany jest Mundusem bądź Papirusem. Gdy w pewnym momencie wymyka się stereotypowi postępowania, wywołuje wręcz szok w otoczeniu. Mundus postępujący spontanicznie? Pod wpływem impulsu? Niemożliwe! A jednak... Pod wpływem przypadkowego spotkania z młodą kobietą, Portugalką, której nazwiska nie poznaje i którą najprawdopodobniej ratuje przed samobójczą śmiercią, a także sięgnięciu po • „Złotnika słów”, tajemniczą książkę portugalskiego pisarza Amadeu de Prado, podejmuje decyzję o wyjeździe do Lizbony. Nagle postanawia dowiedzieć się czegoś o autorze odkrytej właśnie książki, wychodzi z klasy w środku lekcji i niedługo potem... wsiada do pociągu. Wewnętrzny imperatyw nakazuje działanie. Dlaczego? Od tego momentu (razem z Gregoriusem zresztą) czytelnik stara się znaleźć odpowiedź na to pytanie. • Ciekawa fabuła pozwala czytelnikowi przebywać w dwóch miastach – Bernie i Lizbonie. Oba miejsca są w powieści interesująco przedstawione, oba miejsca niejako charakteryzują bohaterów: Berno - Gregoriusa, Lizbona – Prado. Pozwalają po trosze odkryć prawdę o życiu dwóch ludzi. • Podróż jako element rozszyfrowywania zagadki życia nie jest motywem szczególnie nowatorskim. Wykorzystywany był już w starożytnych eposach, nawiązuje do niego Biblia, obecny jest w literaturze każdego kraju. Jednak w powieści Merciera tchnie aurą odkrywczości. Wydaje się, że poprzez poszukiwanie – swoiste śledztwo - prawdy o autorze „Złotnika słów”, poznawanie ludzi z nim związanych, docieranie do faktów z jego życia, pragnienie zrozumienia tajemnic jego egzystencji, Gregorius szuka także sensu własnego życia, własnego „ja”. ”Czy to możliwe, że najprostsza droga, by zyskać pewność co do samego siebie, polegała na poznaniu i zrozumieniu kogoś obcego? Kogoś, kogo życie biegło zupełnie innym torem i według odmiennej logiki? W jaki sposób ciekawość życia drugiego człowieka pasowała do świadomości, że czyjś czas upływa?” - pytał bohater sam siebie. Odkrywanie tajemnic życia de Prado uświadamiało Gregoriusowi własne ograniczenia, przymuszało do działania, motywowało go do podejmowania kolejnych decyzji, dawało odwagę do robienia nietypowych dla niego rzeczy. A postać Amadeu de Prado to postać fascynująca. Lekarz, pisarz i bojownik o wolność Portugalii. Syn, brat i mąż. Przyjaciel i uczeń. A przede wszystkim myśliciel. Ten, który ukochał katedry i wolność, słowo i piękno. I wciąż zastanawiał się nad swoim miejscem w świecie, nad swoim powołaniem, nad swoim życiem. Fragmenty jego książki to małe eseje filozoficzne, które analizują różne przejawy ludzkiej egzystencji. • Podróż do Lizbony to także podróż w głąb czasu. Poznając życie de Prado, odkrywa Gregorius (i czytelnik razem z nim) historię Portugalii. Państwa małego, to prawda, ale jednak europejskiego, którego dzieje są prawie nieznane, w jakiś sposób odległe. Także i ten aspekt - historyczny - książki jest bardzo ważny i bardzo ciekawy. I bardzo mnie zainteresował. • Uważam, że „Nocny pociąg do Lizbony” to powieść ogólnie jednak... smutna. Opowiada o samotności, o niespełnieniu, o rozterkach i niepewności w życiu. Czy naprawdę głęboka refleksja nad istotą bytu prowadzi do konkluzji, że w życiu tak naprawdę człowiek jest zawsze sam i nie osiągnie szczęścia? Czy naprawdę jest się zadowolonym i usatysfakcjonowanym dopiero wtedy, gdy żyje się życiem innych ludzi? W 2013 roku utwór ten został przeniesiony na ekran. W jego adaptacji filmowej rolę Gregoriusa zagrał Jeremy Irons. W filmie główny bohater ma możliwość zapełnienia pustki swego życia i znalezienia szczęścia z ukochaną kobietą. Tak reżyser chce „dopomóc” mu w jego zmaganiu z życiem. W książce czegoś takiego nie ma. Są przyjaciele. I jest perspektywa wizyty w szpitalu w związku z nawracającymi zawrotami głowy... • Renata Blicharz, opolska poetka, w jednym ze swoich utworów napisała: „Żyjemy sobie / z sensem i bez / czasem na przekór / a czasem wbrew / dla kogoś po coś / z celem bez celu / chcemy tak dużo / możemy niewiele”. Sądzę, że książka „Nocny pociąg do Lizbony” koresponduje z tym właśnie wierszem, jest niejako ilustracją jego słów. Powieść Merciera zadaje pytania i zachęca do szukania odpowiedzi. Porusza sprawy fundamentalne, zaciekawia opowiedzianą historią. Warto ją poznać. • Gabriela Kansik • DKK • Oleska Biblioteka Publiczna
  • [awatar]
    Olesno OBP
    W blurbie powieści „W średnim wieku. Romans” przeczytałam: „Joyce Carol Oates, urodzona w 1938 roku amerykańska pisarka, jest autorką ponad czterdziestu powieści. (…) „W średnim wieku” opowiada o tajemniczym, charyzmatycznym rzeźbiarzu nazwiskiem Adam Berendt, którego nagła śmierć odmienia życie związanych z nim ludzi.” ... • Jest to książka o tym, że każde życie jest ważne, każdy człowiek jest potrzebny innym ludziom. • Nie ma życia zmarnowanego czy przegranego. Książka uczy, że nasze oceny rzeczywistości nie zawsze są oczywiste i prawdziwe, człowiek często dopuszcza się grzechu pychy, próbując oceniać i wartościować życie drugiego człowieka. Wreszcie, stwierdzić by trzeba, powieść w pewnym sensie nobilituje śmierć. Dopiero po śmierci Adama Berendta związani z nim ludzie – przyjaciele i kochające się w nim kobiety – zaczęli coś w swoim życiu zmieniać. Poprzez to śmierć Adama stała się usankcjonowana, potrzebna! Na sześciuset niemalże stronach przedstawione są losy pięciorga bohaterów, a właściwie pięciu rodzin z małego amerykańskiego miasteczka Salthill-on-Hudson w stanie Nowy Jork. Akcja właściwa toczy się pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku, ale wydarzenia sięgają czasów o kilkadziesiąt lat wcześniejszych. • To książka o tym, że każde życie jest ważne, każdy człowiek jest potrzebny innym ludziom. Nie ma życia zmarnowanego czy przegranego. Książka uczy, że nasze oceny rzeczywistości nie zawsze są oczywiste i prawdziwe, człowiek często dopuszcza się grzechu pychy, próbując oceniać i wartościować życie drugiego człowieka. Wreszcie, stwierdzić by trzeba, powieść w pewnym sensie nobilituje śmierć. Dopiero po śmierci Adama Berendta związani z nim ludzie – przyjaciele i kochające się w nim kobiety – zaczęli coś w swoim życiu zmieniać. Poprzez to śmierć Adama stała się usankcjonowana, potrzebna! Na sześciuset niemalże stronach przedstawione są losy pięciorga bohaterów, a właściwie pięciu rodzin z małego amerykańskiego miasteczka Salthill-on-Hudson w stanie Nowy Jork. Akcja właściwa toczy się pod koniec lat dzie­więć­dzie­siąt­ych XX wieku, ale wydarzenia sięgają czasów o kilkadziesiąt lat wcześniejszych. • „Adam Berendt nie zginął w tej rzece na darmo. … To nie przypadek. Adam mnie tutaj przyprowadził.” To słowa Lionela Hoffmanna, jednego z bohaterów, ale odnoszą się w zasadzie do wszystkich przedstawionych postaci. Ponoć człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim. O Adamie Berendcie pamiętano długo. Jego odejście spowodowało wiele zmian w życiu wielu ludzi. Śmierć podziwianej osoby uświadomiła mieszkańcom Salthill, że każdy człowiek jest śmiertelny, że życie ludzkie jest krótkie, że nie wolno zwlekać z wprowadzeniem w nim zmian, bo może być na nie za późno. A przede wszystkim, że trzeba się tym życiem cieszyć, nie wolno się go bać, że trzeba realizować siebie i wcielać w życie własne marzenia i pragnienia. Czyż każdy z nas nie potrzebuje sobie o tych prawdach od czasu do czasu przypomnieć? (...) • Ta lektura obfituje zresztą w wydarzenia, które długo się pamięta. Mocnym akcentem była na przykład tragiczna śmierć wspomnianego już Lionela. Pamiętać na pewno będę scenę, w której Owen Cutler identyfikuje rzekome zwłoki swej żony, gdy Marina zmaga się z upiorami Nocy, gdy Rodger otrzymuje od swej córki email rozpoczynający się od słów: „Miłybyłytato”, gdy Abigail „traci” syna w następstwie wypadku samochodowego… Wiele jest w tej książce scen niezapomnianych, zarówno drastycznych, dramatycznych, traumatycznych, jak i wzruszających. • Uważam, że powieść J. C. Oates warta jest każdej minuty jej poświęconej! Jest to obyczajowa powieść, która ukazuje część amerykańskiego społeczeństwa, tę „ustawioną” życiowo, ustabilizowaną materialnie i zawodowo. Jest to książka, która przedstawia amerykańską prowincję z wszystkimi jej ograniczeniami, trad­ycjo­nali­styc­znymi uprzedzeniami i zahamowaniami, z całą tą plotkarsko-złośliwą zjadliwością (którą skądinąd znamy z własnych stron). Jest to utwór o człowieku i o jego potrzebach; tych „niższych” i tych „wyższych”. Jest to także utwór o zmaganiu z życiem, przezwyciężaniu własnych ograniczeń, łamaniu stereotypów, akceptowaniu odmienności. • Jest to książka mądra, zawierająca wiele istotnych prawd egzy­sten­cjal­nych­. „Życie pochłania życie, ale człowiek przerywa ten proces, człowiek ma pamięć.” Polecam lekturę tej właśnie powieści. • Fragment recenzji autorstwa Gabrieli Kansik z DKK przy Oleskiej Bibliotece Publicznej. • Całość recenzji: [Link] (wp.me/p2qabO-1d5)
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
15
  • Jest pewien ukos światła
    Dickinson, Emily
  • Perfekcyjna rodzina
    Dahl, Alex
  • Lektury nadobowiązkowe
    Szymborska, Wisława
  • Pani Churchill
    Benedict, Marie
  • Ginczanka
    Kiec, Izolda
  • Manhattan Beach
    Egan, Jennifer
wojciech
Opole MBP
Stanomino GBP
Anto
Ilona456
karina.l
biala-roza
AgaDu
Rene
tynaklb
wit-ar
Iwan_fiodorow
alaalicja81
linka2005
gabriela.sykulska
olga.sp1
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo