Recenzje dla:
Wchodzi koń do baru/ Dawid Grôsman
-
Głównym bohaterem książki Grosmana jest Dowale, komik. Na kilka chwil przed wyjściem na scenę, na której ma zaprezentować swój stand-up, dzwoni do dawnego znajomego. Jest nim emerytowany sędzia. Choć ten w pierwszej chwili nie może odnaleźć w meandrach swej pamięci osoby Dowala, wysłuchuje jego prośby. Komik ma tylko jedno pragnienie. Chce, aby Avisha zasiadł na widowni podczas jego przyszłego występu. Sędzia nie potwierdza swojej obecności, ale w końcu pojawia się na wydarzeniu. W tym momencie kurtyna podnosi się do góry i Dowale rozpoczyna swoje szokujące show. Owszem, komik wypowiada na scenie dowcipy, nawiązuje kontakt z widzami, częściowo ich nieco ośmieszając, jak to w stan-up’ie bywa. Ale też nieoczekiwanie zaczyna snuć historię, dotyczącą własnej przeszłości, traum z nią związanych, cierpienia i inności. Jest to opowieść o rodzicach, zawieranych znajomościach, lecz niekoniecznie przyjaźniach. Dlatego kluczową rolę odgrywa tu także osoba sędziego i pewnej małej kobiety z widowni. Pozostali widzowie reagują bardzo emocjonalnie, narasta momentami złość i frustracja, tylko sporadycznie pojawiający się śmiech jest nieco wyzwalający. Jednak nie sposób też nie uciec z tego show. Ale tylko wzmożona ciekawość i ogromna chęć dowiedzenia się do czego zmierzają myśli Dowala nie pozwalają nam wcześniej wyjść. Coś nas zatrzymuje, niczym jakaś tajemna siła. Tu absurd łączy się z humorem, by odkryć to, co w nas najmroczniejsze. Pytanie, czy jesteśmy gotowi na poznanie takiej prawdy o sobie samych? • Z pewnością nikt, kto uczestniczył w tym przedstawieniu nie powie, że ubawił się do łez. Raczej trafniejszym byłoby użycie stwierdzenia, że u widzów tylko sporadycznie pojawiał się śmiech, i to w dużej mierze przez rozgoryczone łzy. Ale dokładnie o to autorowi chodziło. By zaskoczyć odbiorców, wstrząsnąć nimi, bo chyba nikt nie liczył na to, że książka Grosmana pretendująca do bardzo wielu nagród okaże się niesamowitą komedią. O jej wielkości zadecydowała wymowa fabuły, stająca w kontrze do formy. Majstersztyk. Nic dodać, nic ująć.