• Idąc za radą mojej siostry sięgnęłam po kryminał norweskiego autora Jo Nesbo Człowiek nietoperz. Czego się spodziewałam? Sama nie wiem. Zawsze mi się wydawało, że skandynawscy autorzy są trochę nieobliczalni. Poza tym ich powieści zazwyczaj miały w sobie coś z tamtejszego klimatu. Były na swój sposób chłodne, ale otwarte na czytelnika. Zapewne dlatego tak bardzo za nimi przepadam. • Co zatem dostałam od tego autora? Na pewno nie chłodny i melancholijny klimat skandynawski, lecz gorący i nieprzewidywalny klimat australijski. Co było dla mnie na pewno zaskoczeniem. • Człowiek nietoperz bez wątpienia jest niezłym kryminałem. Nie napiszę, że dobrym, bowiem mnie aż tak nie porwał. Jednak warto go przeczytać. • Jego główną zaletą jest uczucie niepewności, które towarzyszy nam od pierwszych stron. Główny bohater Harry Hole jest norweskim policjantem wysłanym do Sydney, aby zbadać zabójstwo młodej Norweżki, która tam mieszkała. Już od samego początku bohater jest zagubiony. Szybko się okazuje, że nie tylko w obcej kulturze, ale w całym swoim życiu. Dowiadujemy się, że jest alkoholikiem, nad którym wisi widmo jego choroby. Przez całą opowieść dręczy go ten demon i do samego końca nie jesteśmy pewni czy zdoła go pokonać. Bardzo szybko też zostaje pozbawiony jakiejkolwiek tajemniczości. Jego historia zostaje nam opowiedziana bez większych komplikacji. • Odniosłam wrażenie, że autor pragnął przeciwstawić swojego bohatera postaciom, które zazwyczaj występują w tego typu powieściach. Tam często mamy do czynienia z błyskotliwym detektywem, który ma niezwykły dar obserwacji i rozwiązywania spraw. Często są oni owiani nutą tajemniczości, a czytelnik odkrywa jakąś jej część. Bywa też są doświadczeni przez życie, przez co zyskują na naszej sympatii. Tymczasem w tym wypadku wszystko jest na przekór. Harry nie tylko zostaje obdarty z całej tajemnicy, to na dodatek trudno jest mówić o jakichkolwiek przejściach, które doprowadziły go do takiego stanu. Żadnych powodów, przypuszczeń, po prostu w niego wpadł. Nie jest nawet błyskotliwym policjantem, tylko raczej ledwie przeciętnym. Na pewno nie jest bohaterem, który wzbudza sympatię. Za to jest bliski każdemu z nas, ze swoimi słabościami. Łatwo przyjdzie nam identyfikowanie się z nim, a także zaangażowanie się w jego problemy. Kibicujemy mu w jego walce z nałogiem. • Sama intryga w powieści też nie jest najbardziej wciągająca. O wiele ciekawsze jest to, jak poznajemy razem z Harrym kulturę Australii. Powoli odkrywamy jej kolejne elementy, które bywają zaskakujące. Tak naprawdę szybko zapominamy o zabitej dziewczynie, bowiem nasza uwaga zostaje skierowana na półświatek Sydney. Coraz mniej interesuje nas kto ją zabił. Postać Inger prawie w ogóle nie funkcjonuje w powieści i mało co o niej się dowiadujemy. • Za to poznajemy zawiłe historie drugoplanowych postaci, które pozornie mogą nie mieć znaczenia dla głównej intrygi. Autor wprowadza po kolei każdego bohatera i przedstawia nam jego historię. W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że jest to bardziej książka o nich, a morderstwo było tylko pretekstem, aby wejść w ten świat. • Autor opisuje różne aspekty kultury australijskiej i to nie tylko w zderzeniu z kulturą norweską, ale także pokazuje, jak funkcjonuje tam kultura aborygenów oraz białych mieszkańców. I właśnie to stanowi główny atut tej powieści. Poprzez mity i legendy, które przedstawiają Harry'emu bohaterowie, powieść nabiera specyficznego smaku. Bardziej interesowały mnie właśnie te postacie, które były wprowadzane na łamy powieści, aniżeli rozwikłanie morderstwa. Tak naprawdę zakończenie do końca mnie nie interesowało. Po prostu je przyjęłam i zaakceptowałam. O wiele bardziej byłam ciekawa tego, jak zakończą się wątki naszych bohaterów, którzy o wiele bardziej zaskakiwali. • Warto jeszcze wspomnieć o wątku romansowym, który został wprowadzony do powieści. Mi się wydaje, że nie do końca był on potrzebny i trochę mnie drażnił. W pewnym momencie nawet trochę za bardzo dominował. Gdyby go nie było, to podejrzewam, że powieść wiele by nie straciła. • Reasumując, książkę polecam, aczkolwiek zaznaczam, aby nie spodziewać się po niej czegoś wielkiego. Jest to po prostu miła lektura dla rozluźnienia. • Opublikowane na moim blogu.
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo