Coś świętego
Tytuł oryginalny: | Saint anything |
---|---|
Autor: | Sarah Dessen |
Tłumaczenie: | Barbara Budzianowska-Budrecka Magdalena Słysz |
Wydawcy: | HarperCollins (2016) IBUK Libra (2016) Legimi (2016) Wydawnictwo HarperCollins Polska (2015-2016) |
ISBN: | 978-83-276-2053-8, 978-83-276-2054-5 |
Autotagi: | druk książki powieści proza |
4.0
|
|
|
|
-
Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • Coś świętego to czwarta z kolei powieść autorstwa Sarah Dessen, z którą miałam przyjemność się zapoznać. Po ostatniej - Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej - byłam jednak nieco zawiedziona i chociaż nie skreśliłam jeszcze autorki na dobre obawiałam się, że i ta książka okażę się raczej przeciętna. Szybko okazało się jednak, że Coś świętego już od samego początku zapowiada bardzo ciekawą historię, której poznawanie okaże się być świetną zabawą. • Główną bohaterką ów historii jest niejaka Sydney - to bardo cicha i skromna osoba, która przez całe swoje życie nie sprawiała swoim rodzicom żadnego problemu. W przeciwieństwie do jej starszego brata, który z cudownego synka będącego oczkiem w głowie rodziców, przeobraził się w problematycznego chłopaka mającego problemy z prawem. Od momentu, gdy został skazany na karę więzienia, zainteresowanie ze strony rodziców jeszcze bardziej skierowało się w jego stronę, co za tym idzie, Sydney została skierowana na jeszcze odleglejszy plan. Choć oczywiście dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że dla rodziców ważniejszy jest Peyton, dotychczas jej to jednak nie przeszkadzało. Gdy jednak poznała rodzinę Chathmanów - zakręconą i niezwykle przyjacielską Laylę, opiekuńczego i uroczego Maca oraz ich mamę, która mimo swojej choroby nadal była filarem, który niestrudzenie podtrzymywał całą rodzinę - zobaczyła, co tak na prawdę jest nie tak w jej życiu. • Pierwsze o czym muszę tu wspomnieć to to, że strasznie, ale to strasznie denerwowała mnie matka Sydney. Chyba jeszcze nigdy żaden bohater czytanej przeze mnie powieści nie działał mi na nerwy aż tak bardzo. Gdy widziałam, jak okropnie traktuje ona swoją córkę oraz jak ślepo jest zapatrzona w swojego syna, który wbrew temu co kobieta myślała wcale nie był niewiniątkiem, już otwierał mi się scyzoryk w kieszeni. Strasznie było mi więc żal głównej bohaterki, jednak miejscami byłam zła również na nią - że nie potrafiła powiedzieć rodzicom, że nie podoba jej się, jak jest przez nich traktowana, że ma swoje zdanie, które jest odmienne z ich własnym oraz że ona również jest ważna a nie tylko Peyton. Można by powiedzieć, że Sydney była sobie sama trochę winna całej zaistniałej sytuacji, jednak i tak całą winę zwalam za to na jej matkę. • Tak jak Sydney, bardzo polubiłam również rodzinę Chathmanów, którzy są dla mnie wzorem prawdziwej, szczęśliwej i kochającej się rodziny. Różne spory i nieporozumienia są u nich na porządku dziennym, lecz według mnie tak właśnie wygląda rodzina warta naśladowania. Moim faworytem był oczywiście Mac, który choć nie grał przez całą powieść pierwszych skrzypiec i tak stanowił bardzo ważną część powieści. • Bardzo spodobała mi się historia, jaką autorka przedstawiła w powieści. To jedna z tych historii, które wydają się być zwyczajne i niczym niewyróżniające, jednak autorka potrafiła uczynić z niej na prawdę świetną i niezwykle wciągającą opowieść. Dzięki zabawnym bohaterom oraz wielu powiedziałabym przyjaznym wydarzeniom, udało jej się podrasować książkę w taki sposób, aby zapadła ona czytelnikowi na długo. Całość czyta się na prawdę bardzo szybko - historia nie przytłacza oraz nie przynudza, nie ma w niej zbędnych opisów, a wszystko wydaje się być odpowiednio wyważone. • Cieszę się, że w powieści Coś świętego autorce udało się stworzyć przemycić dwa wątki, które sprawiły, że książka tak mi się podobała. Równomiernie połączyła ona zabawne i przyjemne wątki z tymi bardziej ważnymi, trudniejszymi i bardzo pouczającymi. Lekturę właśnie tej pozycji uważam za jak najbardziej udaną i cieszę się, że miałam okazję się z nią zapoznać. Dzięki niej zyskałam nadzieję, że kolejne powieści autorki mogą być równie świetne, jak ta.