Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
majuskula
Najnowsze recenzje
1
...
24 25 26
...
45
  • [awatar]
    majuskula
    Zdrada zazwyczaj jest łatwa do ocenienia z punktu moralnego. Jednak zdarzają się sytuacje, gdy czyjaś kochanka niekoniecznie musi być piętnowana. Sytuacje, gdy okłamywana przez lubego kobieta postanawia znaleźć ostatki sił, aby zawalczyć też o siebie… • Od dłuższego czasu za interesujący uznaję proces tworzenia książki przez więcej niż jedną osobę. Czy to zwyczajne spotkania przy kawie, gdzie wymienia się pomysły? A może bardziej współcześnie — droga elektroniczna? W każdym razie, do sięgnięcia po „Inną kobietę” zachęciły mnie właśnie autorki, pracujące w duecie. To już kolejna ich wspólna powieść, o poprzedniej słyszałam sporo dobrego, więc postanowiłam zapoznać się z umiejętnościami Karoliny i Katarzyny. Początkowo, podchodziłam do fabuły z lekką rezerwą. Przyznaję, w jakimś stopniu spodziewałam się trochę naciąganego romansu, o dość prostej strukturze. Miłość, zdrada, rozstania, powroty — ot, znamy ten klasyczny schemat. Jednak taka ocena w ostateczności byłaby naprawdę krzywdząca, gdyż mamy tu do czynienia z książką poruszającą ważne tematy, rozbudowaną, ale z pewnością wciągającą. Każda następna strona wydawała mi się jeszcze ciekawsza, mimo drobnych niedoskonałości. • Akcję śledzimy z dwóch perspektyw, co nadaje świeżości spojrzeniu na konkretne sytuacje. Trudno od razu wyrobić sobie opinię w kwestii poczynań bohaterów, ponieważ i Ada, i Joanna potrafią ująć. Okładka świetnie przedstawia dualizm. Nie ukrywam, od początku próbowałam stanąć po którejś ze stron, lecz to ciężkie zadanie. Czy ktoś tu w ogóle jest winny? A może wszyscy? Lubię powieści pozostawiające różne przemyślenia, a „Inna kobieta” skłania do wielu refleksji. Co ważne, autorki nie oceniają swoich postaci, są w tym zupełnie neutralne, po prostu tocząc historię, a wyrobienie poglądów, to już nasza rola. • Styl (albo style?) Głogowskiej i Troszczyńskiej charakteryzuje się lekkością, całość jest łatwa w czytaniu. Warsztatowo, zabrakło mi trochę umiejętności „zatrzymania się”, momentami pisarki nieco przekładają formę nad treść, co owocuje zbytnim rozwlekaniem tematu. Niemniej jednak uważam, że ta drobnostka zostanie naprawiona przy okazji kolejnych publikacji, bo nie sądzę, aby poprzestano na tej! Ot, zrzucam na karb frajdy wynikającej z tworzenia, gdy trudno skończyć na kilku słowach. Za bardzo pożądaną cechę uznaję fakt unikania wpadania w skrajne banały, pomimo barwnych wyrażeń. • Polubiłam Adę i Joannę. Są ludzkie, niepozbawione wad, lecz obie wzbudzają sympatię. To dwa przeciwieństwa, jednak nie na zasadzie dobra oraz zła. Skomplikowane kobiety, których historie rzucają dużo światła na ich decyzje, wybory. Różni je aparycja, poglądy, poczucie humoru, łączy ten sam mężczyzna. Trójkąt składający się z wspomnianych bohaterek i Piotra, będącego zarówno mężem, jak i kochankiem — wszystko tylko pozornie wygląda banalnie. Autentycznie pogmatwana związki, ciekawe studium psychologiczne. Namiętność łatwo mylić z miłością, a dzieciństwo prawie zawsze wpływa na dalsze losy, co autorki jasno pokazują. Interesującą kwestią jest fakt, iż w tej książce maluchy dorastają, a potem powielają błędy rodziców. • „Inna kobieta” to dość smutna powieść, wnikliwie ukazująca trudne relacje damsko-męskie. Czytało mi się ją dobrze, zdecydowanie świetnie się sprawdzi też w formie prezentu dla mamy lub przyjaciółki. Naturalnie, literatura nie posiada płci, ale twórczość Karoliny Głogowskiej i Katarzyny Troszczyńskiej jest kierowana właśnie głównie do kobiet, co bije z każdej strony. Emocjonalna fabuła, długo siedzi w głowie, więc chętnie będę śledzić wspólną karierę obu pań, a wierzę, że dalej będą się rozwijać, za co mocno trzymam kciuki!
  • [awatar]
    majuskula
    Fotografie mają w sobie pewną siłę oddziaływania. Spójrzmy na zdjęcie zupełnie obcego człowieka — co jesteśmy w stanie wyczytać z jego twarzy? Czy można stworzyć w ten sposób całą historię czyjegoś losu? Taką pełną szczegółów i dokładności… • Lubię niebanalne pomysły, zwłaszcza te, które mają związek z literaturą lub fotografią. Tak się złożyło, że miałam okazję trafić na interesujące połączenie obu dziedzin, a wszystko za sprawą książki napisanej przez pewnego włoskiego reżysera. Paolo Sorrentino zdobył sporo nagród za takie filmy jak „Wielkie piękno” czy „Młodość”. Popularnością cieszy się też wysoko oceniany serial „Młody papież”. Owszem, niespecjalnie ciągnęło mnie do wymienionych tytułów, aczkolwiek czytałam o nich dużo dobrego. Fanką Sorrentino nie jestem, ale zdecydowałam się zerknąć na jego karierę pisarską. „Nieistotne wizerunki” oryginalnie zostały wydane trochę ponad dwa lata temu, teraz nadeszła polska premiera. Aż mnie dziwi jedna kwestia — dlaczego dopiero słyszę o tej książce? Mimo mojego zainteresowania zagranicznymi publikacjami. Naprawdę ciekawa fabuła, więc mam nadzieję na jej rozp­owsz­echn­ieni­e w naszym kraju. • Chciałabym jeszcze wspomnieć o zdjęciach służące Sorrentino jako oś każdego rozdziału. Wykonane przez Jacopa Benassiego, którego pracę śledzę od stosunkowo krótkiego czasu, lecz muszę przyznać — bardzo lubię jego fotografie. Udział Jacopo w tym projekcie wydaje mi się być naprawdę zachęcający do sięgnięcia po „Nieistotne wizerunki”, ponieważ jego portrety intrygują, od strony zarówno emocjonalnej, jak i czysto technicznej. Warto zajrzeć. Współpraca artystów zaowocowała ciekawą ideą, przemienioną w dobrą realizację. Za jedyny minus uznaję okładkę, grafika wypada dość kiepsko, lecz ta sama widnieje na wydaniu włoskim, dlatego rozumiem, że mało dało się w tej kwestii zrobić. Trzeba czekać na reedycję. • Autor pisze w sposób dowcipny, ale też przejmujący. Wymyślone przez niego historie tylko chwilowo dają złudzenie groteskowych, iście kabaretowych. Szybko człowiek zdaje sobie sprawę z faktu, iż tak wyglądają nasze życia. Nawet te pozornie zwyczajne momenty mogą jawić się słodko-gorzko, zabawnie, lecz czasami to po prostu śmiech mieszany z łzami. Sorrentino dzięki swojemu pisarstwu prezentuje rozmaite oblicza egzystencji. Wpada w tony char­akte­ryzu­jące­ się cynicznym żartem, również wzruszające, filozoficzne, uwodzicielskie. Krąży między skrajnościami, ukazując fascynujące efekty, moim zdaniem, nigdy nudne. • Trafiłam na pewną wypowiedź dotyczącą „Nieistotnych wizerunków”. Mianowicie, podobno są „wtórne”. Trudno mi się zgodzić z tą opinią. Oczywiście, opowieści łączy wspólny mianownik, jakim jest ukazanie problemów przez pryzmat odrobiny humoru. Co ciekawe, ostatni rozdział przedstawia samego autora! Jego zdjęcie, z dołączonym opisem. Naturalnie, i on został wymyślony, z fikcyjnym nazwiskiem, z fikcyjnym losem. Najlepsze, że w pierwszej chwili nie zorientowałam się, iż to właśnie Sorrentino! Połączył ze sobą kontrasty. Mechaników, śpiewaków, milionerów, uczonych, morderców. Widzimy ich różne strony, statecznie składające się w sensowną mozaikę. Przyznaję, ja również mam ochotę napisać coś w tym stylu, dla siebie. To zajmujące literackie ćwiczenie. • „Nieistotne wizerunki” są fantastyczną galerią postaci, ukazującą życie oraz śmierć, siłę drobnych wydarzeń, skomplikowanie ludzkich ścieżek, które jednocześnie mogą wypadać podobnie, choć nie monotonnie. Czarno-biały kolaż, osobliwy w formie, wykonaniu. Sorrentino i Benassi powinni być dumni. Jak wspomniałam wyżej, zabieram się za własną wersję tej książki, bardziej okrojoną, ale myślę, że będę się nieźle bawić. Przy okazji, zachęcam innych do spróbowania swoich sił w tego typu tworzeniu — nigdy dosyć rozwijania wyobraźni.
  • [awatar]
    majuskula
    Uwielbiamy oglądać filmy, z zapartym tchem obserwując przygody bohaterów. Jednak życie zazwyczaj pisze te najlepsze scenariusze — wypełnione pasją, namiętnością, odrobiną bólu. Fascynacja jest jeszcze mocniejsza, gdy właścicielką tak inspirującej biografii okazuje się być znana aktorka… • O Annie Mieszkowskiej słyszałam wiele dobrego, często trafiałam na zapowiedzi jej książek. Niestety, ciągle się mijałyśmy, co mnie trochę smuciło. Przecież jako miłośniczka międzywojnia, z jego wadami oraz zaletami, nie mogłam przejść obok tej autorki obojętnie. Tym bardziej, gdy wszyscy wokół wyrażali się naprawdę pochlebnie na temat jej pracy. W końcu nadarzyła się odpowiednia okazja na lekturę! W ten sposób udało mi się zdobyć najnowszą publikację, dotyczącą nadal uwielbianej Hanki Ordonówny. Właśnie na taką biografię czekałam, nie będę ukrywać. Za Hanką przepadam od dawna, choć moja wiedza o jej losie była dość okrojona. Liczyłam, że Mieszkowska przytoczy mi najważniejsze momenty z życia aktorki — i stało się. Fascynująca książka, kompletnie mnie wciągnęła! Oczywiście, na mą opinię spory wpływ ma samo zainteresowanie, jednak również autorce nie mogę odmówić umiejętności czarowania słowem. • Czy mamy do czynienia z klasyczną biografią? Nie do końca. Anna Mieszkowska prowadzi historię niczym ciekawą powieść. Chwilami można zapomnieć, że to nie jest fikcja, a wszystkie opisywane wydarzenia się niegdyś miały miejsce. Z każdą kolejną stroną utwierdzałam się w przekonaniu — Hanka Ordonówna była arcyinspirującą kobietą. Aż żałuję, iż nigdy nie będzie mi dane jej spotkać. Wychodząc ze sfery marzeń, pozostaje mi radość wynikająca z przeczytania tej pozycji. A zostanie ze mną na długo, tak czuję. Teraz, już po skończonej lekturze, jeszcze raz analizuję wszelkie wątki, ciągle jestem pod wrażeniem sytuacji w których „występowała” Hanka. • Autorka włożyła ogrom pracy w zebranie materiałów, złożenie ich wszystkich w spójną całość. Warto wspomnieć, że opierała się na autentycznych listach i zapiskach Ordonki, latami szukała brakujących elementów tej fascynującej układanki. Efekt finalny jest świetny, nie umiem znaleźć specjalnych wad, choć próbowałam, tak dla spokoju ducha. Przypomina mi wspaniałą biografię Zofii Stryjeńskiej, stworzoną kilka lat temu przez Angelikę Kuźniak. Obie pozycje czyta się równie szybko, obie na wiele dni pozostają w głowie, łącząc cudowne bohaterki oraz dobre wykonanie. • W książce zamieszczono sporo zdjęć Hanki i jej otoczenia, których wcześniej nie widziałam. Do tego afisze, pisma — cała szata graficzna cieszy oko, z naciskiem na okładkę, świetnie odwzorowującą przedwojenne klimaty. Patrząc na spoglądającą z fotografii Hankę aż trudno uwierzyć, że w tej niepozornej kobiecie kryło się tyle talentu oraz siły przetrwania. Była nie tylko zdolną aktorką, ale też człowiekiem wrażliwym na los innych. Wiele sierot wojennych zawdzięczało jej bezpieczeństwo, gdy je chroniła w najcięższych chwilach. Życiorys idealny na scenariusz. Dzięki przyjemnemu językowy i bijącej z każdej kartki pasji z łatwością możemy wniknąć w dzieje Ordonówny, razem z nią radując się lub płacząc… • Jestem absolutnie zachwycona, że miałam okazję przeczytać tak wspaniałą książkę. Wyraźnie czuć — Anna Mieszkowska istotnie interesuje się tym, o czym pisze. Ogromne uznanie dla jej umiejętności opowiadania. Przedstawiona przez nią historia dosłownie wzrusza, już teraz mogę uznać ją za godną walki o najciekawszą publikację wydaną w bieżącym roku, a przed nami jeszcze jedenaście miesięcy! Z przyjemnością spoglądam w przyszłość, czekając na kolejne lektury. Cóż, dodatkowo osłodzę te chwile ponownie sięgając po tę samą biografię.
  • [awatar]
    majuskula
    Czasem potrzeba radykalnych decyzji, aby zmienić swoje życie na lepsze. To niełatwe zadanie, zwłaszcza w sytuacji, gdy ciągle napotykamy na swojej drodze przeszkody. Czy maczają w tym palce nadprzyrodzone siły? A może prawda jest prostsza? • Rok zaczynam od debiutu — i to z naszego rodzimego rynku wydawniczego! Beata Dmowska w końcu spełniła swoje marzenie, znalazła czas na stworzenie konkretnej powieści, a pisać lubiła już od lat licealnych. Tym sposobem w ręce czytelników wpadł „Spadek”, czyli historia, która okazała się zaskoczeniem. Stwierdziłam, że z pewnych osobistych względów nie mam siły na literaturę wymagającą ode mnie maksymalnego skupienia. Dlatego nadeszła pora, aby sięgnąć po coś lżejszego. Uznałam, iż książka Dmowskiej może być dobrym wyborem, choć troszkę obawiałam się infantylnego romansu, takiego przy­praw­iają­cego­ o ból głowy. Mój strach prędko został rozwiany, bowiem „Spadek” to powieść naprawdę zajmująca, całkiem dobrze skonstruowana, potrafiąca wciągnąć. Czas z nią spędzony minął mi bardzo szybko, zdołałam oderwać myśli od rzeczywistości, na co liczyłam. Warto dać autorce szansę, drzemie w niej potencjał! • Gdybym miała sklasyfikować tę książkę w ramach jednego gatunku, to byłoby mi trudno. Trochę klasycznej „obyczajówki”, a do tego wątki kryminalne, sensacyjne. Amatorzy romansów mogą poczuć się rozczarowani, bo próżno w dialogach szukać wyrazów gorącej miłości. Natomiast akcja kręci się wokół rodzinnych tajemnic, skupionych w domu, gdzie rzekomo straszy duch babci głównej bohaterki. Beata Dmowska łączy ze sobą sielską wieś i sekrety, które wywracają życie Natalii do góry nogami, a kolejne wydarzenia sprawiają, że nie jest łatwo odgadnąć zakończenie. Ta nutka niepewności bardzo mi się spodobała, dzięki utrzymywaniu napięcia zawsze lektura zawsze nabiera blasku. • Chciałabym zwrócić uwagę na sam styl autorki, zasługuje na uznanie. Czuć, że pisanie to dla niej przyjemność, a głowa kipi od pomysłów. Może trudno w to uwierzyć, ale w książce znajdziemy również wątki komediowe! Chyba mamy podobne poczucie humoru, ponieważ niejednokrotnie śmiałam się pod nosem, gdy czytałam dane fragmenty. Ogólnie, dobrze się z tym „Spadkiem” bawiłam, całkiem możliwe, iż jeszcze wrócę do tej fabuły, a już na pewno poczekam na kolejne publikacje Beaty Dmowskiej. Trzymam kciuki za rozwój jej kariery. • Wspominana już Natalia, główna bohaterka, od razu wzbudziła moją sympatię. Miło skonstruowana postać, po prostu ludzka, ze swoimi problemami, marzeniami, zaletami i wadami. Natomiast w prawie samych negatywach można opisać jej męża oraz córkę, osoby roszczeniowe, pozbawione umiejętności głębszego patrzenia. Oczywiście, nie jest to żaden zarzut w stronę autorki. Antagoniści są niezbędni, zawsze dodają do powieści odrobinę pikanterii, kiedy śledzi się ich poczynania. W tym przypadku, zwłaszcza Wiktora, jednak nie chcę za wiele zdradzać! Cała plejada bohaterów, wywołujących różnorakie emocje. Czy mogę się do czegoś doczepić? Chyba nie. „Spadek” świetnie wypada wśród fabuł, które zwyczajnie powinny dostarczyć czytelnikowi rozrywki. • Boże Narodzenie już minęło, ale warto podzielić się książką. Jeśli macie wokół siebie mamę, babcię lub siostrę przepadające za literaturą prostą, acz nie prostacką, to koniecznie musicie im zarekomendować debiut Beaty Dmowskiej. Kto wie, może wkrótce ukaże się kontynuacja? Szczerze, trochę na to liczę, bo szkoda byłoby zmarnować pisarski talent. Oby autorka szła w tym samym kierunku. Wspaniała propozycja do poczytania pod kocem, gdy mamy ochotę odpocząć po ciężkim dniu. Dużo w tym tajemnic, lecz też uśmiechu.
  • [awatar]
    majuskula
    Polska premiera książki autorstwa Boba Batchelora okazała się być trafiona w punkt. Zaplanowana o wiele wcześniej, ale wówczas trudno było przewidzieć, że zaledwie dwa dni przed ukazaniem się publikacji Stan Lee umrze. Przyjęłam tę wiadomość z ogromnym smutkiem, jednocześnie ciesząc się, iż tak bogaty życiorys został przez kogoś spisany. Ot, osłoda w chwili zadumy. Gdy tylko sięgnęłam po swój świeży egzemplarz, to trzymało się mnie przeczucie — wierzyłam w dobry czas spędzony nad lekturą. Nie pomyliłam się. To filmowa historia, traktująca o sile marzeń, niep­rzew­idyw­alny­ch kolejach losu, choć te słowa brzmią banalnie. Lee zawsze kojarzył mi się z sympatycznym staruszkiem, będącym żyjącą ikoną. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, jak poplątana była jego droga, ile energii wkładał w pracę, która przecież pojawiła się przypadkiem — Stanley Martin Lieber chciał być po prostu pisarzem. • Przyznaję, że moja wiedza o komiksach jest dość powierzchowna. Znam najs­łynn­iejs­zych­ bohaterów, widziałam kilka filmów, lecz daleko mi do miana człowieka konkretnie obeznanego. Wydaje mi się, iż książka Batchelora bardzo zaciekawi osoby podobne do mnie. Takie pragnące zebrać lepsze informacje, poukładać sobie je wszystkie w głowie. Doskonale rozumiem — fani twórczości Stana Lee mogą być trochę rozczarowani, bowiem w publikacji natrafiamy na rozwlekanie wątków, powroty do tych już raz opisywanych, a niektóre sytuacje zostały ledwo „muśnięte”. Niemniej jednak, ja się nie nudziłam, gdyż autor posiada lekkie pióro, potrafi wzbudzać zainteresowanie, mimo paru minusów, pojawiających się tu i ówdzie. • Z każdej strony bije przekonanie, że Bob Batchelor autentycznie jest miłośnikiem twórczości Lee, dlatego możemy uznać, iż tę książkę napisano z perspektywy prawdziwego fana. Zgrabnie wybielono ciemniejsze plamy na życiorysie, chociaż w pewnych kwestiach bez problemu da się wyrobić własne zdanie. Całość okraszono wieloma ciekawostkami oraz fotografiami, a te ostatnie — uwielbiam! Osobiście, wyraźnie widzę, iż Stanley Lieber był człowiekiem z krwi i kości, popełniał błędy, uczył się na nich. Łatwo go polubić, zwłaszcza dzięki jego poczuciu humoru, bezpośredniości, otwartości. Fantastyczna postać. • W książce, oprócz tytułowego bohatera, występuje też gama ludzi, którzy mieli i mają ogromny wpływ na amerykańską kulturę. Z przyjemnością czytałam fragmenty poświęcone żonie Stana, Joan. Przez cały czas wspierała męża, często podrzucając mu pomysły wykorzystywane potem w twórczości. Śledzimy rozwój komiksu na przestrzeni lat, zmiany społeczne, wzrastającą popularność Marvel Comics. Ciężko sobie wyobrazić, że niegdyś firma była traktowana po macoszemu, walcząc z problemami finansowymi. Sam Lee od dzieciństwa stykał się z biedą, jako syn żydowskich imigrantów z Rumunii. Dlatego pracował na swój sukces, unikając wymówek, mnóstwo razy upadając po to, aby wstać mocniejszym. Inspirujące? Owszem. • Świąteczne zakupy nadal są przed Wami? Wobec tego, rekomenduję udanie się do najbliższej księgarni, jeśli macie wokół siebie fanów Marvel Comics. Ponad trzysta stron wypełnionych elektryzującą osobowością Stana Lee, człowieka, który z superbohaterów stworzył ludzi. Za to najbardziej go cenię — sprawił, że łatwo można utożsamić się z jego postaciami, co dawało nadzieję wielu dzieciakom, nastolatkom i dorosłym, borykającymi się z własnymi kłopotami. Dobra biografia, świetna do poczytania w ciągu nadchodzących wolnych dni.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
  • Poezje i prozinki
    Stańczakowa, Jadwiga
  • Pieśni żałobne dla umierających dziewcząt
    Dimaline, Cherie
  • Lulla La Paloma
    Szwan, Andrzej
  • Anne ze Złotych Iskier
    Montgomery, Lucy Maud
  • Pamiętnikarze
    Siegal, Nina
  • Priscilla
    Presley, Priscilla
CheshireCat
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo