Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Ewelina - miłośniczka i pasjonatka książek. Ich kolekcjonerka. Uwielbia być w stanie zwanym „zaczytaniem”. Wielka fanka powieści fantasy i new adult. Nie pogardzi literaturą współczesną. Kocha literaturę młodzieżową, mimo że młodzieżą nie jest. Odkrywa pozytywne aspekty kryminałów. Wylewa potoki łez przy książkach. Zawsze znajdzie zdanie zasługujące na łzę. Poza czytaniem układa puzzle.
ksiazkomania-recenzje.blogspot.com
www.facebook.com
instagram.com
twitter.com
Najnowsze recenzje
-
Cały czas Błękitnie! • Ewa Podsiadły-Natorska swoimi Błękitnymi Dziewczynami zdobyła serca wielu czytelników. Jej debiutancka powieść to idealna lektura na każdą porę roku, dla każdego czytelnika. To tak wielka dawka pozytywnej energii, że trudno o niej zapomnieć. „Nie omijaj szczęścia” to kontynuacja fenomenalnych „Błękitnych Dziewczyn” – dalsze losy Kai Redo, jej przyjaciół, jej pasji, jej Szczęśliwych Polek. Ewa Podsiadły-Natorska stworzyła dwie piękne powieści, którymi nie tylko zaspokaja ciekawość czytelniczą, ale leczy dusze, serca i sprawia, że uśmiech nie schodzi z twarzy. To wskazówka dla tych co szukają szczęścia. Uwaga! Ono jest na wyciągnięcie ręki. • „Miłości nie planujesz jak wizyty u ortodonty. Nie kupujesz jej w sklepie jak białego sera na wagę. Ona zawsze jest o krok przed tobą. To wirus. Dopada cię nagle, rozkłada na łopatki. Infekuje każdą komórkę twojego ciała.” • Kaja Redo nie zwalnia tempa. Jej Szczęśliwe Polki z każdym dniem stają się coraz popularniejsze. Nowe pomysły i inicjatywy tylko napędzają i rozwijają jej pasje. Kaja zaczyna układać sobie życie z Michałem, choć pewnych zgrzytów nie mogą uniknąć. Jej przyjaciółki – Mini i Madzia – również mają życie pełne niespodzianek, i dobrych i złych. Tej pierwszej przypadła zła niespodzianka – nękana jest przez stalkera, ta druga zachodzi w ciążę, czyli duża dawka szczęścia nieunikniona. • „Życie to jednak karuzela, wielka układanka, jajko niespodzianka. Pisało te swoje pokręcone scenariusze; można było tylko pokornie czekać, co się wydarzy.” • „Nie omijaj szczęścia” dało radę! Ta powieść jest równie fenomenalna, co jej poprzedniczka. „Błękitne Dziewczyny” były górą, a „Nie omijaj szczęścia” jest jej szczytem. Nie wiem, czy można napisać coś lepszego. Obydwie książki są równie dobre, obydwie wciągają tak samo. To lektury, które są uniwersalne, przez co czyta się je lekko, płynnie i z ogromną przyjemnością. „Błękitne Dziewczyny” było mega pozytywną dawką energii, która pozostała w nas na bardzo długo. „Nie omijaj szczęścia” to jeszcze więcej energii, jeszcze więcej pozytywów i szczęścia, choć niespodziewane zwroty akcji na moment zatrzymują bicie naszego serca. Ten moment kiedy coś się sypie, coś nie wychodzi, a ty masz ochotę krzyczeć na bohaterów, lecz oni nie słyszą. Pani Ewa świetnie wprowadza zamieszanie i sprawia, że nie możemy odłożyć książki choćby na moment. • Ewa Podsiadły-Natorska swoim pomysłem na Błękitne Dziewczyny pokazała, że każda z nas ma w sobie coś, za co powinna być dumna i szczęśliwa. Prawdą jest, że zdarzają się sytuacje, kiedy nie dostrzegamy nic pozytywnego, wszystko wokół jest szare. Jednak autorka stara się pokazać i udowodnić, że każdy ma w sobie iskierkę, która czyni go szczęśliwym i zadowolonym z siebie, z tego co robi. Trzeba mieć pasję i podchodzić do życia z uśmiechem. Nie wolno się poddawać, nie wolno się zamykać w sobie. Ewa Podsiadły-Natorska pokazuje jak ważna jest przyjaźń i bliskość drugiego człowieka. • „Nie omijaj szczęścia” napisana jest lekkim i przyjemnym językiem. Styl autorki się nie zmienił. Książkę czyta się bardzo szybko, a to za sprawą wciągającej fabuły, która porywa nas już od pierwszych stron. Poznając dalsze losy Kai Redo zatracamy się w nich całkowicie. Jesteśmy razem z bohaterami w Radomiu, chodzimy z nimi po jego ulicach. Autorka stworzyła przepiękny świat, świat w którym poza szarością jest piękny błękit, który wszystko naprawia, a przynajmniej stara się naprawić. Pokazała, że akcja może dziać się w Polsce, bo nie mamy się czego wstydzić. Ba! Udowodniła, że Radom, to tak samo dobre miasto na osadzenie fabuły jak Londyn czy Los Angeles. Bo w Polsce również mamy swoją Amerykę. • Bohaterów powieści znamy z poprzedniej części. To bardzo barwne i pozytywne postacie. Pojawia się nowa postać stalkera. Dzięki niej autorka porusza problem nękania psychicznego, o którym słychać coraz częściej. Osoby takie są zastraszane, do tego stopnia, że boją się wychodzić z domu, boją się oglądać za siebie. Często nie chcą o tym rozmawiać, nie dzielą się swoimi obawami nawet z najbliższymi. • Bardzo miłym zaskoczeniem są przepisy, które autorka zamieściła na końcu książki. W „Błękitnych Dziewczynach” również czekała nas taka niespodzianka na zakończenie powieści. Przepisy, które proponuje autorka są polecane również przez bohaterów książki. Między wierszami wyczytamy, że oni również pieką te ciasta, ciasteczka, babeczki i miło spędzają przy tym czas. Przepisy nie wydają się trudne, więc każdy może spróbować swoich kulinarnych umiejętności i razem z Błękitnymi Dziewczynami zrobić jakieś słodkości. • Na każdej stronie „Nie omijaj szczęścia” czuć serce autorki, czuć jej miłość do pisania i zaangażowanie w powieść. Takie książki są najlepsze – realna fabuła, która sprawia, że z książką zżywamy się jak z najlepszą przyjaciółką, barwne postacie, które sprawiają, że czujemy się jak na kawie z najlepszą przyjaciółką, nieprzewidywalne akcje, które mrożą krew w żyłach i dezorientują jak rozmowa telefoniczna z najlepszą przyjaciółką. Tak, z tego zdania można wywnioskować, że „Nie omijaj szczęścia” to taka nasza najlepsza książkowa przyjaciółka, która powinna być blisko. Szczerze polecam tę książkę oraz jej poprzedniczkę. To pozycje, które koniecznie muszą się znaleźć na waszych półkach, a przede wszystkim w waszych sercach. Polecam!
-
Błękitne, Szare i Pomarańczowe. • Tak mało jest powieści, które uzdrawiają duszę; powieści, które dają szczęście; powieści, które motywują i sprawiają, że nasza chęć do działania, chęć do życia wzrasta. Bo można! A serce tym bardziej się raduje, że taka powieść wychodzi spod pióra polskiej autorki. Ewa Podsiadły-Natorska debiutuje „Błękitnymi Dziewczynami” i jest to debiut w wielkim stylu. „Błękitne Dziewczyny” to powieść mega pozytywna, mega wciągająca i mega prawdziwa. Jednym słowem: MEGA! • „Uwielbiam pokazywać kobietom, że mogą osiągnąć, co tylko chcą. Bo mogą! Muszą tylko w to uwierzyć.” • Kaja Redo to dziewczyna twardo stąpająca po ziemi. Ma trzydziestkę na karku, ale jest kobietą, która cieszy się z tego co ma. Dzieli kobiety na trzy grupy: Błękitne Dziewczyny – takie, które akceptują siebie i swoje otoczenia; Szare Dziewczyny – ciągle użalające się nad sobą i swoim losem oraz Pomarańczowe Dziewczyny – chodzące sprzeczności, raz są u góry raz u dołu w swoim emocjonalnym życiu. Kaja tworzy fanpage’a Szczęśliwe Polki. I mimo że odwołała ślub, mimo że upokorzył ją żonaty mężczyzna, mimo że nie może odnaleźć się w nowej relacji z dawnym kolegą, mimo że traci pracę, to ma tyle pasji, chęci i wiarę w swój projekt, że wie jedno – jest Błękitną Dziewczyna i nikt i nic tego nie zmieni. Jej Szczęśliwe Polki mają pomóc Szarym Dziewczynom w odzyskaniu wiary w siebie i Pomarańczowym w zachowaniu równowagi. • „Ja po prostu wyznawałam zasadę: zaakceptuj to, czego nie możesz zmienić, zmień to, czego nie możesz zaakceptować.” • Ta książka to coś pięknego. Historia opisana przez autorkę jest tak prawdziwa, lekka i ciepła, że nie jesteśmy w stanie się od niej oderwać. Kaja swoją pogodą ducha, zaangażowaniem i radością z życia hipnotyzuje nas i sprawia, że na moment zapominamy o otaczającym nas świecie. Autorka świetnie dopracowała fabułę, poruszyła takie wątki, które dotyczą nas samych. Ewa Podsiadły-Natorska stara się pokazać, jak wiele zależy od nas samych, od akceptacji samego siebie, od wiary w siebie i swoje możliwości. Tak jak widzimy siebie, widzą nas inni. „Błękitne Dziewczyny” to powieść, która z każdą przeczytaną stroną sprawia, że zaczynamy inaczej patrzeć na życie i chcemy zmiany – zmiany na lepsze. • Błękitne, Szare i Pomarańczowe Dziewczyny to idealne odzwierciedlenie Polek. Autorka podkreśla, że jak do tej pory najwięcej jest (niestety) tych Szarych Dziewczyn – wiecznie użalających się nad sobą, depresyjnych, Mam nadzieję, że po przeczytaniu tej książki ta grupa znacznie się zmniejszy. Ewa Podsiadły-Natorska pokazuje, że można wszystko – wystarczy tylko wiara i chęci. Nic nie ma za darmo, ale gdy przyłożymy się, wykażemy chęć i dobrą wolę to na pewno się uda. Trzeba wierzyć do końca. • Bohaterowie powieści to tak barwne i charyzmatyczne postacie, że trudno ich nie lubić. Główna bohaterka Kaja Redo to typowa Błękitna Dziewczyna. Pełna pasji, miłości, wiary, wytrwałości, chęci, zaangażowania. Jej przyjaciółki – Madzi i Mini to typowe Pomarańczowe Dziewczyny, które autorka idealnie dopasowała do powieści. Mają swoje charakterystyczne cechy, swoje życia, które różnią się diametralnie, a mimo wszystko łączy je przyjaźń. Postacie epizodyczne są tak realnym odzwierciedleniem osób, które możemy spotkać w naszym otoczeniu, że momentami mamy wrażenie, jakby autorka opisywała naszych sąsiadów czy znajomych. Podkreślę jeszcze raz „Błękitne Dziewczyny” to powieść, w której niejeden czytelnik odnajdzie własne życie. • „Wydaje nam się, że dzieje nam się krzywda, że los jest niesprawiedliwy, że mamy życiowego pecha. A wystarczy rozejrzeć się wokół, podnieść się z niewygodnego krzesła, by zobaczyć znacznie więcej.” • Prócz głównego wątku, który obraca się wokół losów Kai Redo, mamy wątki poboczne, związane z jej przyjaciółmi, rodziną. Kłopoty małżeńskie u przyjaciółki Kai to chyba jeden z najważniejszych epizodów. Autorka starała się nie przesadzić i oddać najprawdziwsze powody do kłótni. I udało jej się to znakomicie. Bo właśnie to co poruszyła Pani Ewa jest najczęstszym i chyba najbardziej irytującym powodem do ciągłych sprzeczek, a nawet rozpadów długoletnich małżeństw. Problem z akceptacją swojego ciała to również coś, czego nie możemy pominąć. Jak ważne jest zaakceptowanie siebie, swoich kilogramów. Jedni ich mają więcej inny mniej, ale ważne jest by się pokochać, takim jakim się jest. • Ewa Podsiadły-Natorska ma bardzo lekkie pióro. „Błękitne Dziewczyny” to debiut polskiej pisarki, ale w tej książce czuć pasję, miłość i wiarę. Jestem pewna, że Pani Ewa to właśnie błękitna dziewczyna. Zaraziła wiele czytelniczek swoją pozytywną energią. Zapewne po przeczytaniu książki, wiele z nich zastanawiało się, co mogły by napisać na swoich kartkach… ja również na tym myślałam. Bo każdy z nas powinien znaleźć w sobie choćby jedną rzecz, z której jest zadowolony, dumny, która go cieszy i sprawia, że jest szczęśliwy. • Książkę polecam wszystkim, bez wyjątku!. „Błękitne Dziewczyny” to powieść, która powinna zagościć nie tylko na półkach żeńskiej części czytelników. Każdy, kto dostanie takiego kopa pozytywnej energii, każdy kto pozna losy Kai Redo będzie chciał więcej. Na szczęście – dla mnie już na półce czeka „Nie omijaj szczęścia” czyli jeszcze więcej Szczęśliwych Polek.
-
Tajfun. • Stworzyć historię, która pozostanie w głowie czytelnika na bardzo długo to nie lada wyczyn. Nie można przesadzać z akcjami, wszystko musi być z umiarem. Jedyne, co może być przesadzone to emocje – ich nigdy nie jest mało. Tak jest z „Real” – upajamy się emocjami, które skryte są na kartkach tej książki. Katy Evans otwiera serię poświęconą Brooke i Remingtonowi w taki sposób, że jesteśmy uzależnieni od nich, od ich czuć, od ich walki, od ich osobowości. „Real” sprawia, że stoimy nad emocjonalną studnią bez dna, pytanie tylko, czy jesteście odważni by się w nią rzucić? • „Jest skomplikowany i złożony niczym labirynt, w którym chcę się zgubić. Jest moim wojownikiem i naprawdę chcę walczyć, by z nim być.” • Brooke to dziewczyna, która swoje już przeszła. Po kontuzji jej marzenia o olimpiadzie legły w gruzach. Zaczyna swoje życie od nowa jako rehabilitantka sportowa. Chce poświęcić się temu w całości, chce pomagać takim osobom, jak ona sama. Gdy pewnego wieczoru wybiera się ze swoją przyjaciółką Melanie na nielegalną walkę nie zdaje sobie sprawy, że ta noc zmieni jej życie. Na ringu pojawia się Remington Tate, a gdy jego spojrzenie krzyżuje się ze spojrzeniem Brooke świat wokół się zatrzymuje.. Remy zatrudnia Brooke i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jego spojrzenie, które ją hipnotyzuje, jego walka, która ją pochłania i jego dotyk, który sprawia, że jej serce przestaje bić. • „Mam wrażenie, jakby mnie naznaczał. Jakby przygotowywał mnie do czegoś wielkiego. Czegoś, co może zmienić i zrujnować moje życie.” • Pewnie myślicie, że „Real” to kolejna ckliwa opowieść o miłości, która musi przejść wiele, tajemnicy, która wszystko burzy, gorącym romansie, który pobudza zmysły, złym chłopaku i dobrej dziewczynie itd. Otóż zaskoczę was, ale… tak jest! No może bez tej ckliwości. „Real” to powieść z gatunku new adult, który jest najtrudniejszym z gatunków literackich, ponieważ czytelnicy wymagają od takich powieści najwięcej. Muszą być oryginalne, zachwycać, pochłaniać, hipnotyzować. Muszą mieć ciekawych i intrygujących bohaterów, muszą mieć szokująca tajemnicę i odrobinę adrenaliny. Katy Evans sprostała temu zadaniu, a jej „Real” jest powieścią idealnie wpasowująca się w gatunek new adult i choć możecie myśleć, że już gdzieś czytaliście podobną książkę, to zapewniam was, że „Real” jest jedyną i niepowtarzalną, burzliwą i zaskakującą historią o obsesyjnej miłości, nielegalnych walkach, czystym pożądaniu, bólu i uczuciu, które rośnie z każdą stroną. • „Real” atakuje nas już od pierwszej strony. To powieść, którą czyta się z wypiekami na twarzy, nie zdając sobie sprawy z upływającego czasu, z życia, które kręci się wokół nas. „Real” pochłania i porywa. W tej książce toniemy – zachłystujemy się każdym wyrazem, każdą akcją, nie mogąc złapać tchu. Istnieje tylko Brooke, Remy i walka – ta na ringu i ta w ich sercach. • Bohaterowie powieści to barwne postacie. Autorka włożyła całe swoje serce na wykreowanie Brook i Remingtona oraz postaci drugoplanowych. Stworzyć takich bohaterów, by czytelnik zżył się z nimi i razem przeżywał ich emocje to duża umiejętność. Katy Evans tą właśnie umiejętność posiada. Postać Remingtona to odzwierciedlenie marzeń nie jednej dziewczyny. Chłopak o nieco złej reputacji, przystojny, wysportowany, w swym zachowaniu nieco pierwotny i skrywający tak wiele, że na samo poznanie jego przeszłości pęka serce. To właśnie ideał bohatera powieści new adult. Autorka perfekcyjnie trafiła w te cechy, które powinien mieć taki bohater. Brooke również idealnie wpasowuje się w fabułę i tworzy z Remym parę jak z obrazka (rzec by się chciało: jak z książki). Brooke stara się go zrozumieć, być dla niego ostoją. Oboje są piękni i na zewnątrz, i w środku. Bohaterowie drugoplanowi to wisienka na torcie. Każdy z nich jest inny i wprowadza coś innego do książki, przez co ta staje się jeszcze bardziej intrygująca. • „Sądzę, że go lubię, lecz nie podoba mi się, że tak jest. • Sądzę, że go pragnę, i nie cierpię, że tak jest.” • „Real” skrywa w sobie ważne i trudne tematy. Między wierszami czytamy o tajemniczej chorobie, która wywołuje napady agresji u Remingtona, o depresji po utracie marzenia, o narkotykach i uzależnieniu się od kogoś, kto nami manipuluje, o obsesyjnej miłości o zazdrości, o walce o swoje marzenia, o odrzuceniu, o braku akceptacji, o sile. Choć może te tematy się powtarzają w wielu książkach, to z każdą nową pozycją, która je porusza jestem przerażona tak samo bardzo. To ważne by mówić o tym, by pisać jak najwięcej, a być może takie książki będą podporą dla ludzi zmagających się z tymi problemami. • „Real” to książka napisana dobrym i prostym językiem. Styl jest tak zgrabny, że książkę czyta się bez problemu. Autorka zadbała o szczegóły i każdy element ma swoje miejsce w szereg. „Real” to powieść, która uzależnia i łamie serce (nie jeden raz!). Jak dobrze, że to początek serii, bo gdybym miała skończyć „Real” z myślą, że nie będę wiedziała co dalej, to moje serce rozsypało by się na tysiąc kawałeczków. • Playlista, którą proponuje autorka na początku książki jest idealna do słuchania podczas czytania. Zachęcam do odtworzenia tych piosenek. Pogłębiają one emocje towarzyszące nam na każdej stronie „Real”. Książka ta trzyma w napięciu i zaskakuje. Choć w powieści zdarzają się sceny erotyczne to nie są one bardzo wulgarne. Katy Evans zadbała o to, by książkę czytało się z przyjemnością i swobodą. Zatracamy się w uczuciu jakie buduje się pomiędzy Brooke i Remingtonem i tak samo jak przez ich serca, przez nasze przechodzi nieskończona ilość emocji. • Książkę polecam każdemu, kto nie boi się odważnej choć lekko romantycznej historii. Jestem pewna, że „Real” spodoba się wam tak bardzo jak mnie. Książka ta pokazuje siłę uczucia, oddania i poświęcenia. Główni bohaterowie to postacie o silnym charakterze. Brooke mimo, że ma złamaną duszę, stara się na owo odzyskać to co straciła – radość życia, radość z tego co robi. Choć jej marzenie się nie spełniło, stara się na nowo ułożyć swoje życie i pomagać takim jak ona – kontuzjowanym osobom. Remy to osoba o trudnym charakterze, ze śladami z przeszłości. Stara się być twardy i zimny, jednak pod tą warstwą skrywa się wrażliwy chłopiec. „Real” zostaje w pamięci na bardzo długo. Szczerze polecam!
-
Wędrowcy po raz drugi. • Najbardziej wymagającymi czytelnikami są młodzi ludzie. To w nich powinniśmy zaszczepić miłość do literatury. A nie ma bardziej skuteczniejszego sposobu na opornego czytelnika niż ciekawa i wciągająca książka. Augusta Docher zadebiutowała książką „Eperu” otwierającą cykl „Wędrowcy”. Pamiętam, że po przeczytaniu „Eperu” targało mną tyle emocji, tak wielka chęć poznania dalszych losów bohaterów, że przez długi czas żyłam z wielkim kacem książkowym. Teraz już znam te dalsze losy i mogę powiedzieć tylko jedno – „Habbatum” to jeden z najbardziej uzależniających narkotyków jaki kiedykolwiek powstał. •
„Eperu są dobrzy, Habbatum źli.” •
• Każdy elementy fabuły jest niezwykle ważny, dlatego postaram się streścić tylko początek książki i to w taki sposób, by nie ujawnić szczegółów. • Anna została porwana przez Deborę. Chcąc się wydostać z więzienia, do którego trafiła, Anna na pozór udaje posłuszną. Poznaje Briana – chłopaka, który jej pilnuje. Czy może mu zaufać? Gdy udaje jej się skontaktować z Leo ma nadzieję, że wkrótce odzyska wolność. •„Czas staje w miejscu, całkowicie. Serce przestaje bić, płuca falować, krew krążyć w żyłach… I tylko myśli… • Tylko one nie chcą się poddać i płyną…” •
• Augusta Docher zaskoczyła po raz kolejny. Byłam przygotowana na „Habbatum” – wiedziałam, że to będzie jedna z najlepszych książek roku. Jednak po jej przeczytaniu jestem w totalnym szoku. Takiego gradu emocji się nie spodziewałam. Autorka przygotowała dla nas ponad 500 stron czystych emocji rozrywających serce. Chusteczki przy czytaniu są wskazane. „Habbatum” posiada bardzo ciekawą i oryginalną fabułę, jest przepełniona emocjami, zaskakuje na każdej stronie. „Habbatum” to głównie połączenie dwóch gatunków literackich: fantasy i „młodzieżówka”. Jednak można dopatrzeć się elementów powieści new adult – dość popularny ostatnim czasy gatunek. Ja dopatrzyłam się jeszcze elementów paranormal romance. Nie da się ukryć, że Leo i Anna są Wędrowcami, a więc to postacie poniekąd fantastyczne, a ich uczucie zalicza się do romansu. Tak więc „Habbatum” idealnie wpasowuje się w pojęcie paranormal romance. • Jeśli chodzi o relację Leo – Anna i Leo – Anna – Brian to nasuwa mi się pewne porównanie, które dotyczy tylko czystej relacji uczuciowej. Hardin – Tessa, Hardin – Tessa – Zed. To właśnie o nich pomyślałam czytając „Habbatum”. Bohaterowie powieści Anny Todd również byli bardzo emocjonalni z wieloma wzlotami upadkami, kłótniami i sielanką. Tylko mnie nie linczujcie za to porównanie. Leo i Anna to para bardzo burzliwa. Gdy już myślimy, że jest ok, zaraz pojawia się jakieś niedomówienie, które burzyło dotychczasowy stan. Myślę, że nie jestem sama w tym porównaniu, a jeżeli ktoś odczuwa inaczej, cóż… każdy ma prawo do własnej opinii. • „Habbatum” to powieść, która bije swoją poprzedniczkę na głowę. Myślałam, że już bardziej poruszającej powieści nie można napisać. Augusta Docher niczym sadysta bawi się uczuciami czytelników. Gdy na chwilę zdążymy ochłonąć następuje tak nieoczekiwany zwrot akcji, że przeżywamy coś na kształt zawału serca. O ile „Eperu” było prawdziwą burzą emocjonalną, to „Habbatum” jest totalnym emocjonalnym kataklizmem. To co dzieje się w tej książce można porównać do jazdy na kolejce górskiej. Początek jest dosyć spokojny, lecz z lekką nutą adrenaliny. Przy pierwszym gwałtownym zjeździe w dół odczuwamy przeszywające emocje. Akcja uspokaja się, gdy nasza kolejka wspina się do góry. I kolejne zawirowanie, kolejny niespodziewany zwrot akcji i cała masa emocji. Autorka w perfekcyjny sposób bawi się uczuciami bohaterów i czytelników. •„Kochać powinno się całym sercem, a nie tylko fragmentem.” •
• Bohaterowie powieści to nadzwyczaj barwne postacie. Choć tych głównych – Annę i Leo – znamy już z poprzedniej części, to nie mogę powiedzieć, że to te same osoby. Następuje w nich pewna zmiana. Chyba najbardziej ulubionymi, a jednocześnie znienawidzonymi momentami w powieści były wszystkie niedomówienia bohaterów, z których robił się niemały sajgon. Czasami miałam ochotę krzyczeć: „Leo powiedz jej!”, „Anna posłuchaj go!”, „Brian nie rób tego!”. To jak autorka wplotła nowego bohatera do powieści zasługuje na wielkie brawa. Choć to nie jedyna nowa postać, to właśnie Brian najbardziej zamieszał w życiu bohaterów. • „Habbatum” to powieść, której czytania nie można przerwać. Mimo obszernej zawartości czyta się ją bardzo szybko. Nie jesteśmy w stanie odłożyć tej książki choćby na chwilę. To uczucie jest nie do opisania. Autorka kończy rozdziały w takich momentach, że nie przeczytanie kolejnego skończyłoby się natychmiastowym osiwieniem. Nie istnieje taka siła, która powstrzymałaby nas przed dalszym czytaniem. •„Czasami nie dostrzegamy pewnych rzeczy, dopóki nie zacznie nam ich brakować. Coś, co pozornie wydaje się doskonałe lub pożądane ponad wszystko, nagle okazuje się nieistotne, a to, co uważaliśmy za oczywistość, za stale obecne w naszym życiu, nagle gdzieś znika. I dopiero wtedy odczuwamy brak, wyrwę w sercu.” •
• Lubię książki, które wywołują we mnie dużo emocji. Wtedy czuję, że czytam tak naprawdę, a nie tylko przewracam strony. Styl Augusty Docher pokochałam przy czytaniu „Eperu”, a dzięki „Habbatum” zagościł już na stałe w moim sercu. Nie wyobrażam sobie, że kolejna część może być jeszcze lepsza, ale wiem, że Augusta Docher zaskoczy nas jeszcze nie raz. To prawdziwy zaszczyt mieć w kraju tak utalentowaną pisarkę. • Książkę polecam wszystkim czytelnikom bez względu na wiek. Choć „Habbatum” to powieść z gatunku literatury młodzieżowej i fantasy to jestem pewna, że znajdzie uznanie wśród dojrzałych czytelników. „Habbatum” podsumuję wypowiedzią głównego bohatera Leo: „Takiego ładunku emocji nie było w żadnym filmie, w którym grałem.”. By była jasność – w stosunku do „Habbatum” przekształciłam cytat: „Takiego ładunku emocji nie było w żadnej książce, którą czytałam.” -
Urodzinowe Dzieci. • Powieści dystopijne są ostatnim czasy dość popularne. Czytelnicy chętnie sięgają po ten gatunek, gdyż jest on nieprzewidywalny, ciekawy i intrygujący, dający całą masę różnych emocji. Scott Sigler swoją powieścią „Alive/Żywi” rozpoczyna trylogię obok której nie można przejść obojętnie. „Generacje” rozpoczęły się znakomicie i jestem pewna, że im dalej tym będzie znacznie lepiej. •
„To, co wzięłam za morze kurzu, okazało się oceanem śmierci.” •
• Fabuła skupia się na dzieciach, które budzą się w dziwnych trumnach, w dziwnym miejscu. Em budzi się pierwsza, jest przerażona i zdezorientowana. Pamięta tylko, że dziś ma dwunaste urodziny. Jest w szoku, gdy odkrywa, że jej ciało to ciało osoby dorosłej. Em znajduje inne osoby w takiej samej sytuacji i wtedy wszyscy zaczynają walczyć o przetrwanie. Poszukiwanie odpowiedzi na pytania mierzy ich z przerażająca prawdą. •„Cichej wodzie byle kłoda na przeszkodzie ku przygodzie.” •
• Scott Sigler dał radę. Opis książki jest bardzo intrygujący, ale fabuła to zupełna tajemnica do ostatniej strony. Autor stopniowo buduje napięcie. Początek książki może powodować lekką dezorientację, jednak z każdą kolejną stroną jest lepiej. Elementy układanki dopasowujemy powoli, przez co książka staje się ciekawsza. Akcje są nieprzewidywalne, a autor momentami tak trzyma nas w napięciu, że mamy ochotę krzyczeć. Sama fabuła jest bardzo ciekawa i niespotykana. Pomysł, który zrodził się w głowie autora to coś z pogranicza horroru, dystopii i literatury młodzieżowej. Oczywiście powieść jest czysto fantastyczna, jednak niektóre jej elementy mrożą krew w żyłach. Czytelnik momentami czuje ciarki na plecach i zwykłe przerażenie. • Styl autora jest bardzo dobry choć może trochę specyficzny. Nie jest to banalny styl, jednak nikt nie będzie miał z nim problemu. Język również jest prosty i książkę czyta się lekko. Powieść zbudowana jest z 5 części i każda z nich ma swój główny wątek, jednak wszystko ładnie się zazębia, tworząc intrygującą całość. • „Alive/Żywi” to mocna powieść, która zapada w pamięć. Główni bohaterowie to odważne dzieciaki, które mierzą się z szokująca prawdą. Choć mają ciała dorosłych, to ich umysły wciąż są na poziomie dwunastolatka. Z każdą spędzoną godziną w tym dziwnym miejscu stają się dojrzalsi. Autor bardzo dobrze wykreował postacie tworząc plejadę rożnych charakterów. Każdy z bohaterów kryje swoją tajemnicę, a stopniowo powracające wspomnienia trzymają czytelnika w napięciu. • Tworzenie książki jest jak gra w karty – trzeba zagrać odpowiednią figurą, by wygrać. Scott Sigler zagrał i wygrał. Jego książka to strony niezapomnianych akcji, emocji i wrażeń. Połączenie dystopii z elementami horroru i fantasy wyszło mu bardzo dobrze. Książka przyciąga już od pierwszych stron, a stopniowe poznawanie tajemnicy nie pozwala na jej odłożenie choćby na chwilę. Tę powieść czytamy w mgnieniu oka. Niedosyt po przeczytaniu pierwszej części „Generacji” jest duży, jednak świadomość, że to dopiero początek trylogii na moment uspokaja. „Alive/Żywi” to idealne rozpoczęcie trylogii i szczerze polecam książkę każdemu. Można się przy niej i zrelaksować i bać, a już na pewno zaspokaja nasz czytelniczy głód.