Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
Katherine_Parker
Najnowsze recenzje
1
...
19 20 21
...
43
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Już po okładce książki widać, że Until November to typowy erotyk, jednakże mi spodobało się, że została utrzymana ona w takich jasnych, powiedziałabym nawet, że w pastelowych kolorach. Zazwyczaj erotyki prezentowane są w ciemniejszych tonach, dlatego tak okładka to przyjemna odmiana dla oka. • Główną bohaterką książki jest tytułowa November - dziewczyna, która z racji pobicia, którego stała się ofiarą w Nowym Jorku, postanawia przeprowadzić się do ojca do Tennessee. Okoliczności w jakich ją poznajemy są bardzo ciekawe i tajemnicze, bo choć dziewczyna wyjaśnia mniej więcej swoją sytuację, to jednak nie znamy dokładnie wszystkich szczegółów a to sprawia, że mamy ochotę dowiedzieć się wszystkiego jeszcze bardziej. Czytając opis książki bardzo spodobał mi się pomysł na to, aby przedstawić ojca dziewczyny jako właściciela klubu ze striptizem i miałam wielką nadzieję, że autorka jakoś ten wątek pociągnie. Niestety tutaj bardzo się przeliczyłam, bo otrzymałam zaledwie wzmiankę o tym - tak na prawdę autorka bardzo mało wspominam nam, jak to się stało, że November oraz jej ojciec się odnaleźli. Mówi nam tylko, że bohaterka została wychowana przez matkę, która postanowiła ograniczyć kontakt z dzieckiem ojcu dziewczyny i z którą nie miała łatwego życia (mówiąc łagodnie) oraz że gdy dziewczyna miała osiemnaście lat ten kontakt z ojcem - Wielkim Mike'iem - się odnowił. Przez całą książkę liczyłam, że może jednak Aurora Rose Reynolds opowiem nam jeszcze co nie co na temat rodziny November ze strony ojca, jednak autorka tak na prawdę postanowiła ten temat przemilczeć - ot, pojawił się on tylko na początku i później wiemy tylko, że rodzina ta w życiu November była. Jak więc mówiłam jestem tym z lekka rozczarowana. • Dalej, w trakcie czytania książki, bardzo szybko dowiadujemy się, że dziewczynę zaczyna coś łączyć z Asherem - pracownikiem ochrony klubu (chociaż jak się później okazuje ten wątek jest troszkę zagmatwany, więc nie będę się wdawała tutaj w żadne szczegóły). Powiem wam, że dotąd jak na razie książka bardzo mi się podobała i myślę, że mogę nawet śmiało powiedzieć, że byłam nią lekko oczarowana - od dawna potrzebowałam takiego dobrego romansidła i liczyłam, że właśnie dzięki Until November to dostanę. Po drodze dowiadujemy się oczywiście różnych nowych ciekawostek z życia zarówno November, jak i Ashera. Autorka wtrąca też wątek o tym, że życie November powoli zaczyna być w niebezpieczeństwie, co ma być ponoć skutkiem napadu, który spowodował przyjazd dziewczyny do ojca. • I jak mówiłam wszystko było dobrze, do czasu, aż autorka zaczęła dla mnie porządnie przesadzać. Pierwsze, co zaczęło mnie drażnić w bohaterach to to, że Asher był za bardzo dominującym typem - serio, nie wierzę, że w prawdziwym życiu takie osoby się zdarzają - a drugi to to, że November była taka aż nazbyt rozemocjonowana i nie umiała żyć samodzielnie - jak dla mnie cały czas potrzebowała kogoś, kto dyrygowałby za nią wszystkimi jej życiowymi problemami. Ale myślałam, że jest to tylko taki chwilowy wybuch pisarskich ambicji autorki i że może jednak im dalej w las, tym będzie lepiej.... nie było... Choć na początku bardzo lubiłam Ashera oraz November bardzo szybko zaczęli mnie oni denerwować i doszło do tego, że w myślach zaczęłam ich dość często przedrzeźniać (szczególnie November). Tak, jak mówiłam, w Asherze bardzo nie podobało mi się to, że zawsze wszystko musiało być tak, jak on chciał. Było widać, że nie robi tego, żeby zaspokoić swoje potrzeby, lecz dba o dobro dziewczyny, no ale jak dla mnie to już była totalna przesada - nakazywanie komuś wprowadzenia się do swojego domu po dniu znajomości, wkurzanie się za każdym razem, gdy November choćby pomyślała o innym facecie, wybuchy złości, gdy dziewczyna nie chciała zrobić czegoś, co Asher chciał, czy w końcu traktowanie jej jak laleczki lub dużego dziecka.... No ej bez przesady! Ale, żeby nie było, że to wszystko wina Ashera, November wcale nie była lepsza. Z początku wydawała mi się być bardzo zabawna i podziwiałam ją za to, że mimo i matka tak źle ją traktowała, nadal pozostała pogodna i pełna życia. Jednak jej dalsze reakcje na zwykłe błahostki były już po prostu przesadzone. Najbardziej denerwowało mnie to, że nie miała ona tak na prawdę własnego rozumu... To Asher musiał jej uświadamiać, czego ona tak na prawdę chce. Wystarczyło, żeby chłopak zatrzepotał rzęsami, seksownie się do niej uśmiechnął, czy pocałował, a ona już całkowicie traciła dla niego głowę i zgadzała się na wszystko, co ten chciał. Jednak czarę goryczy przelało to, że to Ahser musiał zapisać ją do ginekologa, bo ona zapomniała..... Boże, jak to piszę to aż mi wstyd za tą kobietę. Szczerze, to nie wiem, co wstąpiło w autorkę, jak pisała swoją książkę, ale mam nadzieję, że w kolejnych tomach to coś ją zostawi, a ona zastanowi się najpierw sto razy, zanim znowu zacznie w taki sposób kreować swoich bohaterów. Moim zdaniem na prawdę wiele przez to stracili, a szkoda, bo zapowiadali się na prawdę dobrze i myślałam, że dołączą do grona moich ulubionych książkowych par. • Byłam zawiedziona również tym, że choć autorka przez cały czas kusiła nas tym wątkiem prześladowania November, to koniec końców nie wyszło z tego nic ciekawego. Nie chcę zdradzać wam tutaj za dużo z fabuły, ale no spodziewałam się większej ilości akcji. Nawet ta końcowa walka, że tak to ujmę, była jak dla mnie po prostu słaba i wciśnięta na siłę. Myślę sobie nawet, że gdyby autorka całkowicie zrezygnowała z tego wątku, to nic by się nie stało, a książka mogłaby być nawet lepsza. • Żeby nie było jednak, że wciąż jestem na nie, to powiem, że bardzo podobało mi się przedstawienie dalszego życia głównych bohaterów. Autorka nie zostawiła nas w niewiedzy, tylko czarno na białym zaprezentował, jak ułożyło się życie November i Ashera. • I pewnie czytając tą recenzję myślicie sobie, że książka mi się totalnie nie podobała i nie mam zamiaru sięgać po kolejne tomy z serii - otóż nie! Mimo wszystko, podsumowując ogólnie moje odczucia co do tej powieści powiem wam, że książka mi się podobała, przyjemnie mi się poznawało zawartą w niej historię i chcę poznać dalsze części z pod pióra autorki. Bo choć główni bohaterowie mnie denerwowali, a sam styl pisarski autorki wymaga jednak dopracowania, to historia mnie wciągnęła i z ciekawością śledziłam to, co będzie dalej. Było w książce kilka takich momentów które na prawdę mi się podobały i nawet bawiły, ale jednak było ich zdecydowanie za mało. Odnośnie kolejnych tomów nie mam już żadnych oczekiwań, ale z czystej ciekawości chcę się z nimi zapoznać, aby zobaczyć, czy może dalej będzie lepiej. Widziałam, że kolejny z nich ma opowiadać historię Trevora (jednego z braci Ashera) oraz Lizz, której tak mało było w Until November, a to zapowiada się nawet interesująco. Także trzymam kciuki za to, żeby dalej było już tylko lepiej, bo jeśli autorka zrobi z Lizz taką bezmózgą panienkę, a z Trevora jednego wielkiego samca alfa, to chyba już tego nie zniosę. • Czy polecam książkę? Powiem tak, jeśli macie ochotę na lekki romans to tak, ale nie spodziewajcie się tutaj cudów.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Po zapoznaniu się z serią DIMILY Estelle Maskame stałam się ogromną fanką jej warsztatu pisarskiego i z wielką niec­ierp­liwo­ścią­ wyczekiwałam na moment, w którym w końcu będę mogła poznać kolejną książką z pod jej pióra. Trochę to trwało, ale w końcu udało mi się przeczytać najnowszą powieścią autorki, czyli Wróć, jeśli pamiętasz, ale czy całe to czekanie było warte zachodu? • Kiedyś Kenzie nie bała się przyjaźnić z bliźniakami Hunterów - z Dani spędzała każdą wolną chwilę, a między nią a Jadenem powoli zaczynało coś iskrzyć. Jednak pewnego razu doszło do wypadku samochodowego, w którym zginęli rodzice jej przyjaciół. Od tego momentu dziewczyna zaczęła się od nich odsuwać i nit tak na prawdę nie wiedział dlaczego. W końcu Kenzie postanowiła ponownie dać sobie szansę z Hunterami, jednak czy przebywanie w towarzystwie nastolatków pogrążonych w żałobie po stracie rodziców będzie proste, jeśli samemu nie otrząsnęło się jeszcze z własnej tragedii? • Jak mówiłam, po pokochaniu serii DYMILY miałam względem tej książki pewne swoje oczekiwania. Przede wszystkim spodziewałam się świetnego romansu, chociaż po części przy­pomi­nają­cego­ tego ze wspomnianej przeze mnie serii, oraz na prawdę interesującej i ciekawej historii, która wciągnie mnie do reszty i na długo nie pozwoli o sobie zapomnieć. Ale... no właśnie jest jakieś ale. Teraz, gdy jestem już po lekturze książki w pewnym sensie uważam, że czas, który spędziłam w jej towarzystwie to była dość duża strata. Pisząc te słowa mam wrażenie, jakbym w jakimś stopniu zdradzała autorkę, ale po prostu nie mogę się wyzbyć takiego przekonania. Powieść czytałam jakiś miesiąc - po części ma to związek z brakiem czasu, studiami i ogólną niechęcią w ostatnim czasie względem czytania, jednakże sama książka również ma tutaj duże znaczenie. Powiedziałabym po prostu, że fabuła, jaka została przedstawione przez autorkę była dla mnie po prostu nudna. Oczywiście poruszała ważny temat, bo w końcu nie każdy potrafi poradzić sobie z żałobą, jak i z osobami, które straciły kogoś bliskiego, ale chyba nie do końca w tym kierunku autorka powinna iść kreując swoją powieść. Chodzi mi o to, że było tego po prostu za dużo. Tak na prawdę oprócz tego, że Kenzie cały czas zmagała się z tym, że nie do końca wiedziała, jak ma zachowywać się w towarzystwie bliźniaków oraz powoli rozwijającego się uczucia głównej bohaterki do Jadena, tak na prawdę nic więcej się tam nie działo. Sam pomysł był według mnie na prawdę ciekawy, jednakże w książce zabrakło tych wątków pobocznych, które zabawiały by czytelnika w wolnych od głównego motywu chwilach. Mnie w każdym bądź razie miejscami bardzo to nudziło i powieść czytałam, bo czytałam, ale w myślach albo zastanawiałam się, co jeszcze danego dnia muszę zrobić, albo prosiłam, żeby książka się już skończyła - a tego zdecydowanie nie powinnam robić. • Jeśli chodzi o bohaterów - do Jadena nie mam praktycznie nic. Bardzo go polubiłam i chętnie czytało mi się rozdziały z jego udziałem. Tak samo z resztą było z Dani, Willem, czy Holdenem. W przypadku Kenzie jest niestety troszeczkę inaczej. Ogólnie powiem tak - nie była zła, jednak były takie momenty z jej udziałem, kiedy niemiłosiernie mnie denerwowała. Przede wszystkim bardzo mocno drażniło mnie podejście Kenzie do Hunterów i ich żałoby. Sam powód, który podała, mający wyjaśnić jej odsunięcie się od nich, w ogóle mnie nie przekonał i całkowicie się z nim nie zgadzam. Od samego początku spodziewałam się, że autorka wyjawi nam za chwilę na prawdę ważny sekret i że gdy go poznam powiem "O tak, Kenzie, faktycznie miałaś powód, żeby odsunąć się od przyjaciół z dnia na dzień. Sama pewnie postąpiłabym tak samo". Otrzymałam jednak coś kompletnie, moim zdaniem, błahego. Może ja po prostu jestem jakimś innych typem człowieka i wiem, że sama w ogóle bym się tak nie zachowała, dlatego wydaje mi się to niedorzeczne - nie wiem. Dalej jest również to, że dziewczyna wraz z ojcem cały czas udawała, że jej mama nie jest alkoholiczką, albo że nie nadużywa alkoholu. Rozumiem powód kobiety do picia, bo jednak po niespodziewanej stracie dziecka podczas porodu nie jedna kobieta by się załamała. Nie rozumiem jednak tego, że ani Kenzie nigdy nie powiedziała ojcu, że jej zdaniem mama przesadza z alkoholem, ani że jej tata nigdy nie poruszył tego tematu. Niby widzieli co się dzieje, ale zachowywali się tak, jakby żadnego problemu nie było. Sądzę, że akurat w tym przypadku autorka troszkę przesadziła. To dwa z najważniejszych powodów, dla których nie zapałałam do Kenzie zbyt wielkim uczuciem, ale tych przykładów jest jeszcze troszkę więcej. • Na pewno nie mogę przyczepić się do stylu pisarskiego Estelle Maskame. Jest dokładnie taki sam, jak go zapamiętałam. Bardzo pokochałam sposób, w jaki autorka pisze i byłoby dla mnie na prawdę wielką stratą, gdyby w tej książce postanowiła coś pozmieniać. Cieszę się, że chociaż tym przypadku nie zawiodłam się na Wróć, jeśli masz odwagę. • Przechodząc już więc do podsumowania - książka była przyjemna, ale nie na tyle, aby chociaż w jakim stopniu na dłużej zapaść mi w pamięci. Osobiście jestem nią bardziej rozczarowana niż zadowolona i nie ukrywam, że Estelle Maskame straciła przez to trochę w moich oczach. Wymyśliła ciekawą historię, jednak chyba nie całkiem do końca przemyślała, co jeszcze mogłoby się tam zdarzyć. Ja sama przez większość czasy nudziłam się poznając ją i na palcach jednej ręki mogłabym policzyć momenty, kiedy było inaczej. • Tym razem książki ani wam nie polecam, ani nie odradzam - ma kilka plusów, ale jednak również sporo minusów. Powiedziałabym, że warto się z nią zapoznać tylko i wyłącznie aby sprawdzić, jak w całkiem innej historii poradziła sobie autorka. • Ja mimo wszystko będę wyczekiwać innych powieści z pod pióra autorki, bo może jednak dalej nie będzie już tak bardzo źle.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Z tego co pamiętam już nie raz, nie dwa wspominałam wam, że jestem wielką fanką serii Sea Breeze - jej bohaterów (w szczególności płci męskiej oczywiście), miejsca akcji, czy w końcu samego fantastycznego stylu Abbi Glines. Zawsze z wielkim sentymentem wspominam poprzednie części serii i chociaż bardzo mocno wyczekuję kolejnych tomów, to jednak z drugiej strony zaczynam rozpaczać, że powoli będzie to już koniec. Jak mówiłam bardzo polubiłam wszystkich bohaterów serii i ciężko będzie mi się z nimi rozstać (niestety ponowne czytanie to już nie to samo). • W Uwiedź mnie poznajemy historię Jasona Stone'a czyli młodszego brata Jaxa z pierwszego tomu serii, oraz Jess - kuzynki Rocka. Z tego co zrozumiałam pojawiała się ona ponoś przelotnie w poprzednich tomach, ale ja jakoś nie mogę sobie jej w ogóle przypomnieć. Powiem wam, że ciekawie czytało się książkę, gdzie to dziewczyna jest tą bardziej rozpustną, że tak powiem, natomiast chłopak jest bardziej w typie introwertyka. Z początku w ogóle myślałam, że autorka ukaże Jasona jako taką męską wersję typowej żeńskiej bohaterki z romansów - wiecie, facet, który jest nieśmiały, nie doświadczony w sprawach seksu i w ogóle taki wycofany. Myślałam, że Jess okaże się być taka, jak np. Cage, czy Preston i szczerze za bardzo nie spodobał mi się ten pomysł. Ale bardzo szybko okazało się, że tak nie będzie (no może po części co nie co się tam zgadzało, ale nie to czego sie najbardziej obawiałam) z czego się bardzo ucieszyłam. • Jeśli chodzi o Jess i Jasona to ogólnie mogę powiedzieć, że polubiłam ich, ale jednak nie tak bardzo, jak wszystkich poprzednich bohaterów. Chyba za bardzo różnili się oni od tej stałej ekipy z poprzednich części, przez co nie mogłam zapałać do nich aż tak dużą sympatią. Bardzo spodobał mi się jednak wątek związany z Jess - jej historia, relacje z matką, czy w końcu to, jaka stała się po bliższym poznaniu Jasona. Bardzo ciekawie mi się to czytało i z wielkim zainteresowanie śledziłam każdy nowy wątek. Jeśli natomiast chodzi o Jasona to muszę powiedzieć, że wiele razy jego podejście mnie mocno denerwowało. Przyzwyczaiłam się już do tego, że chłopcy w książkach Abbi Glines są mimo wszystko oddani dziewczynom, które im się podobają, a tutaj czasem tak nie było. Gdy tak teraz o tym myślę nie potrafię do końca stwierdzić, dlaczego Jason nie do końca przypadł mi do gustu. Chyba po prostu inaczej go sobie wyobrażałam, gdy autorka wprowadzała go w poprzednich częściach serii. • Jedną rzeczą, która mi tutaj jeszcze nie pasowała była postawa Jaxa wobec brata. Wydał mi się tutaj za bardzo wścibski i chamski, a gdy poznałam go w Oddychaj mną zdecydowanie taki nie był. Nie wiem, czy ja go po prostu jakoś inaczej postrzegam, czy autorka aż tak bardzo postanowiła go zmienić, no ale nie spodobało mi się to. • Ogólnie odnośnie książki powiem tak - nie było źle (było całkiem przyjemnie), jednak uważam, że Uwiedź mnie to jak dotąd najsłabsza z części, jaką napisała Abbi Glines. Nie mówię, że w ogóle mi się nie podobała, bo to by była nie prawda, jednakże odnoszę takie wrażenie jakby była napisana po to, żeby dać autorce trochę więcej czasu na wymyślenie dalszego głównego wątku serii. Sądzę, że gdyby nawet zabrakło tej części, tak na prawdę nic by się nie stało i żaden z fanów serii nie miał by z tego względu żadnych pretensji do autorki. • Tak więc podsumowując już powiem, że jak zawsze świetnie się czułam mogąc poznawać kolejną historię z Sea Breeze z pod pióra Abbi Glines, ale nie jestem nią jednak do końca usat­ysfa­kcjo­nowa­na. Mimo to nie wyobrażam sobie, abym mogła tą część pominąć, więc jeśli o tym myślicie, to koniecznie przestańcie! Jeśli tak jak ja jesteście fanami serii i Abbi, koniecznie musicie ją przeczytać. Ja teraz z wielką niec­ierp­liwo­ścią­ czekam na kolejny tom z serii i mam tylko nadzieję, że nie potrwa to długo!
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Jak wiecie jestem na prawdę ogromną fanka serii Pani Peregrine o osobliwych dzieciach dlatego strasznie ucieszyłam się, gdy usłyszałam, że autor napisał również zbiór baśni osobliwych, które nawiązują do historii osobliwców z całego świata. Dosłownie modliłam się o to, żeby książka ta ukazała się również polskim nakładem (sami wiecie, jak to bywa u nas z takimi właśnie dodatkami) i gdy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Media Rodzina jednak wyda ten zbiór byłam po prostu w niebo wzięta! • Jeśli widzieliście już tą książkę na żywo na pewno się ze mną zgodzicie, że została przepięknie wydana. Już sama okładka niesamowicie przyciąga wzrok - strasznie podoba mi się, że została wykonana w takim starym i do tego baśniowym stylu. Jednak nie tylko okładka zasługuje na wielkie brawa, ale również całe wnętrze. Każda z baśni (a jest ich dziesięć) została opatrzona niezwykła ilustracją, co niesamowicie oddaje klimat osobliwców. Cieszę się bardzo, że całość została wydana w taki, a nie inny sposób, gdyż sama miałam przez to wrażenie, jakby na prawdę czytała książkę przeznaczoną wyłącznie do rąk osobliwców. • Dalej bardzo spodobało mi się to, że autorem książki nie jest tak na prawdę Ransom Riggs, tylko Millard Nullings, czyli niewidzialny bohater serii Pani Peregrine i jeden z jej osobliwych podopiecznych. Książka opatrzona jest w kilka komentarzy, które zamieścił w niej Millard. To wszystko strasznie przypomina mi Baśnie Barda Beedle'a od J.K. Rowling, dlatego cieszę się, że i tutaj zastosowano coś podobnego. • A jeśli chodzi o samą książkę, tak jak mówiłam znajdzie w niej dziesięć baśni w tym jedną, którą mogliśmy poznać w Mieście cieni - "Historia Cuthberta". Czytając powieść bardzo mi się ta historia spodobała i cieszę się, że mogłam poznać ją jeszcze raz. Jednakże ze wszystkich opowieści zdecydowanie najbardziej spodobały mi się "O kobiecie, która przyjaźniła się z duchami" opowiadająca historię dziewczyny, która nie potrafiła przyjaźnić się z żywymi ludźmi tylko wolała towarzystwo duchów, dlatego sama stworzyła sobie nawiedzony dom oraz "O dziewczynie, która poskramiała senne koszmary" zdecydowanie najmroczniejsza ze wszystkich opowieści, ale mimo wszystko cudowna i wciągająca. • Najmniej podobały mi się historie o chłopcu, który zamienił się w szarańczę (między innymi), która była dla mnie po prostu dziwna oraz "O chłopcu, który potrafił zatrzymać morze", przy której się po prostu wynudziłam. • Autorowi przez cały czas udało się jednak utrzymać ten fantastyczny i osobliwy klimat idealny wprost dla baśni, dlatego nawet wtedy gdy któraś historia sama z siebie mnie nie zaciekawiła, to i tak czytałam ją od deski do deski. • Co mogę więcej powiedzieć na temat tych baśni? Na pewno jest to obowiązkowa pozycja dla każdego fana osobliwych dzieci. Sama nie wyobrażam sobie, abym mogła jej nie poznać. Myślę, że tym osobą na pewno spodoba się ta książka i co najważniejsze, będzie świetnym uzupełnieniem dla znanych już nam historii. Dzięki historii o pierwszej ymbrynce możemy na przykład dowiedzieć się w końcu, skąd wzięły się takie osoby, jak pani Peregrine, czy panna Wren i zrozumieć, dlaczego ich zadanie polega na ochronie osobliwców i tworzeniu pętli. Ja świetnie się bawiłam czytając Baśnie osobliwe i jedyne, co mogę tutaj jeszcze powiedzieć, to tyle, że jak najbardziej wam je polecam!
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • Przyznam się wam, że gdy czytałam drugi tom serii Pani Peregrine, to chociaż książka mi się podobała, to jedna czułam się troszkę rozczarowana, bo to już nie było tak samo genialne, jak Osobliwy dom Pani Peregrine. Bałam się, że z trzecim tomem będzie tak samo, że będzie dobrze, ale nie fantastycznie, że książka mnie zaciekawi, ale nie wciągnie w takim samym stopniu, jak pierwsza część. Myślę, że chyba dlatego, właśnie przez te obawy, z poznaniem ostatniej z serii przygód osobliwych dzieci tyle czekałam, bo zwyczajnie bałam się rozczarowania. Teraz wiem, że wszystkie te obawy były całkowicie niepotrzebne, bo mogę śmiało powiedzieć, że Miasto cieni zdecydowanie dorównało pierwszemu tomowi i to nawet bardzo! • Gdy w końcu zabrałam się za poznanie książki miałam mały problem z przypomnieniem sobie, jak zakończyła się poprzednia część, co trochę utrudniało mi lekturę. Powieść bowiem zaczyna się w dokładnie tym samym momencie, na którym kończyliśmy jej poprzedniczkę, co moim zdaniem jest jak najbardziej świetnym rozwiązaniem. I chociaż obawiałam się, że jednak będę musiała powrócić do zakończenia Miasta dusz, to koniec końców poradziłam sobie dość szybko z przyswojeniem całej historii. • Głównym elementem Biblioteki dusz jest tak naprawdę moment, gdy wraz z Jacobem, Emmą oraz psem Addisonem, przenosimy się do jednej z karnych pętli - Piekielnego Poletka, gdzie doprowadza ich trop porwanych osobliwych dzieci oraz ymbrynek. I pewnie to zabrzmi dziwnie, ale po prostu pokochałam Piekielne Poletko! Chociaż powinnam raczej powiedzieć, że pokochałam to, w jaki sposób Ransom Riggs wykreował to miejsce. Autor nie szczędził w swojej powieści opisów tego dziwnego i strasznego miejsca, a mi pozwoliło to tylko o wiele lepiej wykształcić sobie za pomocą mojej wyobraźni tą pętlę. Myślę, że właśnie takiego cudacznego miejsca zabrakło mi w Mieście cieni, dlatego niesamowicie cieszę się, że w Bibliotece dusz całą akcję autor przeniósł właśnie do Piekielnego Poletka. • Przez większość książki tak naprawdę towarzyszymy więc Jacobowi i Emmie w przeżyciu w tym strasznym miejscu i jednoczenie w próbach odnalezienia przyjaciół. Oczywiście i w tej części nie zabrakło całkiem to nowych osobliwych (i nie tylko) bohaterów, a każdy z nich jest jeszcze lepszy, niż ten poprzedni. • Jestem na prawdę zadowolona z lektury Biblioteki dusz i strasznie mocno cieszę się, że autor na zakończenie serii przygotował coś właśnie z takim kopniakiem. Widać, że na prawdę mocno napracował się przy kreowaniu wszystkich elementów tej historii, jednakże ciężka praca jak najbardziej się opłaciła! Ransom Riggs utrzymał wszystko na bardzo wysokim poziomie, a to sprawiło, że jeszcze bardziej pokochałam jego twórczość. Mam wielką nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję zapoznać się z jakąś nową książką tego autora, gdyż jestem przekonana, że każda kolejna będzie równie epicka, co poprzednia! • Myślę więc, że nie muszę już dodawać, jak bardzo polecam wam zarówno tą cześć, jak i całą serię stworzoną przez Ransoma Riggsa. Jak dla mnie te książki to jedne z tych pozycji, które tak jak w przypadku Harry'ego Potter'a dosłownie każdy powinien przeczytać (bez względu na wiek). Ja już teraz wiem, że na pewno nie raz, nie dwa będę powracać do historii osobliwych dzieci i na pewno przez bardzo długi czas będę je niezmiernie miło wspominać! • Żałuję tylko, że ekranizacja Osobliwego domu Pani Peregrine wypadła tak słabo (czego w ogóle nie mogę zrozumieć, bo w końcu wyreżyserował ją mój ukochany reżyser Tim Burton), bo mogło wyjść z tego wszystkiego coś na prawdę niesamowitego!
Ostatnio ocenione
1
...
36 37 38
...
42
  • Konsekwencje pożądania
    Romig, Aleatha
  • Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?
    Maskame, Estelle
  • Kołysanka
    Dessen, Sarah
  • Oddychaj mną
    Glines, Abbi
  • Zima koloru turkusu
    Bartsch, Carina
  • Gabinet gadów
    Snicket, Lemony
Należy do grup

grejfrutoowa
ilona3
Betik
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo