Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
Katherine_Parker
Najnowsze recenzje
1
...
32 33 34
...
43
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • Oliwia to dziewczyna pochodząca z bogatego, z pozoru szczęśliwego domu. Jednakże radość w jej życiu odeszła wraz z jej ukochaną matką. Niespodziewana choroba pozbawiła ją oraz jej ojca osobę, dzięki której rodzina zawsze trzymała się razem. Teraz jednak Oliwia nie może wybaczyć ojcu, że po śmierci żony postanowił ją odtrącić całkowicie pogrążając się w żałobie. Dominik natomiast już od małego miał bardzo ciężkie życie. Jego matka - choć powinna być jego opiekunką, darzyć go nieograniczoną miłością oraz sprawiać, aby jego dzieciństwo było warte zapamiętania - była pijaczką, której w głowie w ogóle nie leżał los małego Dominika. Sam spędził swoje najgorsze chwile za murami domu dziecka, gdzie doznał takiej krzywdy, że z nikim nie chce dzielić się wspomnieniami przeszłości. Dopiero co wkraczając w dorosłość postanowił zająć się swoim przyrodnim rodzeństwem, również porzuconym przez matkę. Ta dwójka różni się od siebie w każdym możliwym calu, jednakże niespodziewany wypadek drogowy spaja ze sobą ich losy sprawiając, że już żadne nie będzie potrafiło przestać myśleć o tym drugim. • Nie czytam Polskich książek... Na blogu wspominałam o tym już wiele razy. Jednak, gdy zobaczyłam fantastyczną okładkę Jak powietrze coś kazało mi zaniechać na chwilę swoją wrogość do polskiej literatury i dać szansę właśnie tej pozycji. Podchodziłam do niej bardzo sceptycznie (kilka razy miałam już styczność z powieściami z pod pióra polskich autorów, jednak przygoda taka zawsze kończyła się raczej tak, jak to przewidywałam - nie podobało mi się zupełnie), jednak informacje o pierwszym polskim new adult oraz intrygujący opis bardzo podsycały moją ciekawość. Cóż, czy było warto? • Pierwsze, co od razu rzuca się tu w oczy to fakt, iż w książce nie znajdziemy jako takich rozdziałów. Nie są one ponumerowane, nie mają też żadnych tytułów. Początkowo wydawało mi się to z lekka dziwne, a miejscami nawet sprawiało problemy. Z czasem jednak idzie się do tego przyzwyczaić, lecz ja mimo to pozostaję zwolenniczką dzielenia powieści właśnie na rozdziały. • Tak, jak się też spodziewałam po polskiej książce, strasznie denerwowały mnie polskie imiona bohaterów - brzmi niedorzecznie, jednak ja już tak mam, że właśnie takie typowe i codzienne imiona są w książce dla mnie nieco odpychające. Jest to jednak takie moje małe dziwactwo, które między innymi, skutecznie odpycha mnie od sięgania po powieści rodzimych autorów, tak więc do całej oceny książki nie będę brała tego pod uwagę (było by to raczej z mojej strony lekko niesprawiedliwe). Tak samo też było na przykład z nazwami dzielnic Warszawy - kolejna niechęć do wszystkiego co polskie... • Jeśli chodzi o samych bohaterów, jestem wielką fanką Dominika! Chłopak urzekł mnie już od pierwszych stron, a gdy coraz bardzie zagłębiałam się w jego historię (choć wiem, że on sam by tego nie chciał) strasznie robiło mi się go żal. Przeszedł on w swoim życiu na prawdę sporo, wziął na siebie ogromne obowiązki, które starał wypełnić się jak najlepiej (osobiście uważam, że szło mu świetnie) i nie miał nikogo, na kogo w razie potrzeby mógł by liczyć. Mimo to potrafił w jakimś stopniu cieszyć się życiem i być ogromnym przykładem dla swojego młodszego rodzeństwa. Z Oliwią natomiast nie polubiłyśmy się od razu. Z początku wydawała mi się nieco denerwująca i przemądrzała, jednak gdy tak samo jak Dominik poznawałam ją każdego dnia lepiej, w końcu wszystko to minęło. Cały czas też kibicowałam tej dwójce i byłam bardzo ciekawa, jak dalej rozwinie się ich znajomość. Zakończenie okazało się wzruszająca i zaskakujące zarazem. • Historia przedstawiona w książce zalicza się do tych z pozoru zwyczajnych, jednak mimo wszystko ciekawych i wciągających. W kilku miejscach jednak się nudziłam, a niektóre wydarzenia wydawały mi się zbędne. Choć całość tak jak mówię była ciekawa i wciągająca, zabrakło mi tu jednak troszeczkę czegoś więcej. Mówiąc krótko - nie było źle, wręcz przeciwnie było dobrze, jednak mogło być jednak trochę lepiej. • Co do stylu autorki, tutaj mam chyba największe zastrzeżenia. Dla mnie nie okazał się być przekonujący i wielce zaskakujący. Często wydawał mi się bardzo prosty, w wielu miejscach zmieniła bym kilka wyrażeń. Wydawał mi się po prostu trochę niedopracowany. Miejscami czułam się, jakbym czytała jakieś opowiadanie napisane przez nastolatkę, która stara się zabłysnąć swoimi umiejętnościami pisarskimi w sieci. Szczególnie mocno rzucało mi się to w oczy na początku powieści, później już trochę przestałam zwracać na niego uwagę, jednakże całość czytało mi się trochę dziwnie. Nie skreślam autorki całkowicie, jednak myślę, że musi ona jeszcze trochę nad swoim stylem popracować, a będzie dobrze. • Podsumowując więc, książka Jak powietrze była przyjemna, jednak znalazło się w niej wiele wad, nad którymi autorka powinna jednak trochę bardziej popracować. Historia dość ciekawa i oryginalna, bohaterowie przyjemni (niektórzy od samego początku, inni dali się polubić z czasem), zakończenie zaskakujące i niezwykle urocze. Myślę, że całokształt nie prezentuje się najgorzej i jeśli ktoś gustuje w powieściach new adult, jak najbardziej powinien zapoznać się i z tą pozycją. Ja swoje spotkanie z polską książką uważam mimo wszystko za udane i nie żałuję, że zdecydowałam się dać szansę Jak powietrze.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Taylor Edwards ma pewną okropną wadę... gdy tylko dotykają ją jakieś problemy - nieprzewidziane konfrontacje, których wolała by uniknąć, podejmowanie trudnych decyzji i wyzwań - ucieka. Zostawia wszystko i odwraca się w przeciwną stronę, byle by tylko znaleźć się jak najdalej od problemów. Tak postąpiła pięć lat temu. Między nią, Henrym i Lucy miało miejsce coś, co sprawiło, że dziewczyna postanowiła porzucić dotychczasową przyjaźń i raz na zawsze uciec z Lake Phoenix Jednak nie da się pozostawić niewyjaśnionych spraw samym sobie i w końcu, czy tego się chce, czy też nie, trzeba się z nimi zmierzyć. Gdy więc rodzina Taylor dowiaduje się o tym, że ojciec dziewczyny jest śmiertelnie chory na raka, a dodatkowo pozostało mu już tylko kilka miesięcy życia, na jego prośbę postanawiają wrócić do Lake Phoenix, by spędzić ostatnie wspólne wakacje tak jak za starych dobrych czasów. To oznacza jednak prawdopodobnie ponowne spotkanie z Henrym oraz Lucy, a Taylor jest święcie przekonana, że ta dwójka z całą pewnością nie będzie się cieszyła z jej powrotu. Czy dziewczyna będzie umiała naprawić to, z czym powinna zmierzyć się już ładnych parę lat temu? • Po przeczytaniu Aż po horyzont, gdzie po prostu zakochałam się zarówno w tej fantastycznej historii, jak i stylu autorki obiecałam sobie, że sięgnę po każdą kolejną powieść jej dzieła, jaka tylko ukaże się na rynku wydawniczym. Wówczas do nadrobienia pozostała mi jedynie książka Lato drugiej szansy. Oczekiwałam czegoś na prawdę świetnego - niesamowicie wciągającej oraz oryginalnej fabuły, fantastycznych bohaterów, z którymi po prostu chce się spędzać czas i po prostu dobrej zabawy podczas czytania, jednak nie jestem do końca pewna, czy w całości to wszystko otrzymałam. • Główną bohaterką jest środkowa z rodzeństwa Edwardsów Taylor. Zarówno jej rodzeństwo, jak i rodzice wyróżniają się na tle innych niesamowitymi talentami oraz wspaniałymi osiągnięciami - ojciec jest bardzo szanowanym i niezwykle dobrym prawnikiem, starszy brat Warren to istna chodząca encyklopedia, jak i przyszły student prawa, a matka i młodsza siostra Gelsey to prawdziwe primabaleriny. Jedynie Taylor nie może pochwalić się niczym szczególnym - w szkole radzi sobie po prostu przeciętnie, nie ma żadnych ukrytych talentów, jak i żadnej pracy (czy to ambitnej, czy też nie). Jedyne, co różni ją od pozostałych to fakt iż po prostu nie cierpi konfrontacji - gdy tylko ma z taką do czynienia, ucieka. Bardzo ciekawiła mnie tajemnica, jaka od samego początku towarzyszyła Taylor. Zastanawiałam się, co też takiego działo się między tą trójką Lake Phoenix, co sprawiło, że dziewczyna tak bardzo nie chciała tam wracać, a gdy w końcu spotkała się z przyjaciółmi z przeszłości, oni traktowali ją tak bardzo ozięble. Autorka bardzo ciekawie przedstawiła całość, dozując czytelnikowi przeszłość głównej bohaterki w tylu różnych odstępach i w nawiązaniu do tego, co aktualnie działo się w jej życiu. Czy mogę powiedzieć, że polubiłam Taylor od samego początku? Raczej nie, jednak stopniowo moje uczucia co do niej zmieniały się na wiele lepsze. Koniec końców mogę powiedzieć, że ją polubiłam. Miejscami przypominała mi nawet samą siebie. • Bardzo zaciekawił mnie motyw choroby ojca Taylor. Choć takie sytuacje chyba każdego chwytają za serce, ja bardzo lubię zagłębiać się w tego typu historie, by później razem z bohaterami książki przeżywać wszystko dokładnie tak samo jak oni - pod koniec Lata drugiej szansy po prostu płakałam jak bóbr, a końca nie było widać. Dla mnie to jak najbardziej świadczy o tym, że autorka świetnie wcieliła motyw choroby w powieść - sprawiła, że czytelnik przeżywał go całym sobą. • Pozostały wątek, z którym spotykamy się głównie na kartach powieści był przyjemny, jednakże czegoś mi tu w nim trochę zabrakło. Dobrze się to wszystko czytało, mimo iż nie obyło się bez elementów nudnych i całkowicie zbędnych. Osobiście czuję jednak lekki niedosyt, gdyż myślę, że autorka mogłaby przedstawić historię Taylor o niebo lepiej. • Jeśli chodzi o styl, w którym już prędzej się zakochałam, nie mam tu raczej nic do zarzucenia, chociaż nie było to dokładnie to, czego oczekiwałam po przeczytaniu Aż po horyzont. Tak jak w całej fabule zabrakło mi tutaj tego czegoś, po czym mogłabym dalej śmiało uwielbiać Morgan Matson. • Podsumowując więc - historia bardzo przyjemna i częściowo poruszająca za serce, jednak nie do końca wykorzystująca swój potencjał. Idealnie sprawi się jako wakacyjna lektura. Osobiście jestem nią lekko rozczarowana, gdyż spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego, jednak nie żałuje, że się z nią zapoznałam. Lato drugiej szansy polecam wszystkim, którzy mają ochotę oderwać się od codzienności. Z pewnością nie jednemu książka bardzo się spodoba!
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recnzja dostępna również na blogu: [Link] • Silver. Pierwsza księga snów już od samego początku niezwykle zauroczył mnie swoją wspaniałą i rzucającą się w oczy okładką. No powiedzcie sami - nie da się od niej oderwać wzroku. Powiedziałam sobie, że nie ważne, o czym będzie ta powieść, po prostu muszę się z nią zapoznać. Dobrze jednak, że i jej opis był niczego sobie, bo jednak sięganie po książkę tylko ze względu na jej okładkę jest raczej dziwne. Czy więc fabuła zauroczyła mnie tak bardzo, jak oprawa? • Piętnastoletnia Liv to niezwykle zaradna i śmiała dziewczyna. Razem z młodszą siostrą już niezliczoną ilość razy zmieniała szkołę, miejsce zamieszkania, czy kraj. Jej rodzice rozwiedli się już jakiś czas temu, a z racji tego, że matka jest wykładowcą i po prostu nie potrafi wysiedzieć w jednym miejscu, Liv i Mii nie pozostaje nic innego, jak tylko podróżować pomiędzy rodzicami. Wbrew temu jednak, co by się mogło wydawać, im w ogóle to nie przeszkadza. Owszem chciały by w końcu móc jakieś miejsce nazwać swoim własnym domem, nie musieć żegnać się z dopiero co poznanymi przyjaciółmi, jednak każde z tych nowo zamieszkanych przez nie miejsc ma coś, co bardzo im się podoba - nowe tajemnice do odkrycia. Zarówno Liv jak i Mia uwielbiają zagadki, a gdzież indziej może być ich więcej, niż w nieznanym nam dotąd miejscu? Gdy przylatują do Londynu nie wiedzą jednak, że mama ma dla nich niespodziankę. Okazało się, że poznała mężczyznę z dwójką dzieci w podobnym do nich wieku. Jeden z bliźniaków - Grayson - ma jednak jakąś tajemnicę. Nic więc dziwnego, że wkrótce Liv mocno zaczyna się nią interesować. • Główną bohaterką, jak i narratorką powieści jest niejaka Olivia Silver. Piętnastolatka ta to niezwykle przyjazna osoba, którą polubiłam już od pierwszych stron. Najbardziej spodobał mi się w niej ten jej humor, który towarzyszy nam w książce cały czas. Niektóre z tekstów Liv zdecydowanie wywoływały uśmiech zarówno na mojej twarzy, jak i innych bohaterów książki. Z początku obawiałam się, że skoro główna bohaterka ma zaledwie piętnaście lat, powieść ta nie za bardzo mi się spodoba, gdyż autorka skierowała ją głównie do czytelników w wieku Liv. I choć miejscami było rzeczywiście kilka takich momentów, które z racji tego, że były raczej dziecinne mi się nie podobały, koniec końców mogę powiedzieć, że osoby, które wiek ten mają już dawno za sobą, w czasie lektury Silver. Pierwszej księgi snów zdecydowanie nie będą się nudzić. Prócz niej bardzo polubiłam tajemniczą postać Henry'ego - jednego z przyjaciół Graysona. Wcale się nie dziwię, że przyciągnął on uwagę Liv - ze mną zrobił zdecydowanie to samo. • Fabuła książki od samego początku wciąga i przez całą książkę niesamowicie trzyma w napięciu. Jak dotąd nie spotkałam się z podobną historią, więc jeśli chodzi o oryginalność, autorka poradziła sobie moim zdaniem na prawdę dobrze. Bardzo spodobał mi się ów motyw snów, z jakim możemy zapoznać się w trakcie trwania tej historii. Przedstawienie ich w formie korytarza, gdzie znajdują się drzwi do podświadomości wszystkich ludzi to świetny pomysł. Ja jestem tu jak najbardziej na tak. Co do stylu Kerstin Gier nie mogę tutaj jej nic zarzucić. Książkę czytało mi się bardzo dobrze. Z całą pewnością , gdy nadarzy mi się taka okazja, sięgnę po inne jej dzieła. • W przypadku Silver. Pierwszej księgi snów mogę śmiało powiedzieć, że jest to bardzo ciekawa, zabawna i wciągająca książka, której śmiało można poświęcić chwilę uwagi. Choć wydaje mi się, że została skierowana bardziej w stronę nieco młodszych ode mnie czytelników, mi czytało się ją bardzo dobrze. Oczywiście było parę nieco nudnych i jak na mój gust dziecinnych fragmentów, jednak jestem to autorce gotowa wybaczyć. Chętnie sięgnę po kontynuację serii, gdyż bardzo ciekawi mnie, jak dalej potoczą się losy Liv, Henry'ego, jak i innych bohaterów, których spotkałam w Pierwszej księdze snów.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recenzja dostępna również na blogu: [Link] • Cassie przez całe życie wychowywała się tylko u boku matki. To razem z nią odbywała liczne podróże po kraju, gdzie jej mama zabawiała publiczność, jako wróżka. Zawsze były dla siebie wystarczające - nie potrzebowały nikogo i niczego. Gdy więc pewnego razu przed występem Cassie znajduje zakrwawioną garderobę matki już wie, że jej życie nigdy nie będzie już takie samo. Zamieszkała ze swoją ostatnią rodziną, jaka jej pozostała. Jej dziadkowie, oraz niezliczeni wujkowie, ciotki i kuzynki starali się robić wszystko, żeby dziewczyna poczuła się jak u siebie w domu. Dla Cassie jednak dom stracił swoje znaczenie, gdy straciła matkę. Pozostała jej po niej jedynie zdolność rozs­zyfr­owyw­ania­ ludzi - wystarczy, że tylko spojrzy na jakąś osoba, a już wie, kim ona jest, jaki ma zawód i co zamierza dalej robić. Gdy więc pewnego dnia zgłasza się do niej FBI z propozycją zwerbowania jej w swoje szeregi, by mogła wykorzystać swoje zdolności pomagając rozwiązywać niewyjaśnione zagadki, dziewczyna nie waha się ani na chwilę. Czy jednak była to słuszna decyzja? • Muszę przyznać, że niezwykle zaciekawił mnie sam opis książki. Od czasu do czasu lubię czytać różne thrillery (lekko mrożące krew w żyłach), jednak jak już kiedyś wspominałam, muszą mnie one bardzo mocno do siebie zachęcić, abym w końcu dała im szansę. Naznaczeni to jeden z przedstawicieli tego gatunku, jednak co ciekawe, nie jest to sam czysty kryminał. Bardzo mi się spodobało, że jest to połączenie powieści New Adult oraz thrillera. Jak dotąd chyba nie słyszałam o zbyt wielu takich miksach i właśnie to najbardziej zwróciło moją uwagę - w końcu jest to połączenie dwóch lubianych przeze mnie gatunków. Nie da się jednak ukryć, że często, mimo szczerych chęci autora, nie wszystko wychodzi po jego myśli i koniec końców otrzymujemy coś, co bardzo odbiega od naszych oczekiwań. Ale czy tak było w odniesieniu do Naznaczonych? • Książkę od pierwszych stron poznajemy dzięki głównej bohaterce imieniem Cassie. Bardzo lubię, gdy to właśnie główny bohater pełni funkcję narratora, gdyż dzięki temu możemy się z nim o wiele bardziej utożsamić poznając głębiej jego uczucia, postrzeganie świata oraz historie z przeszłości, którymi niezbyt chętnie dzieli się z innymi. Cassie spodobała mi się już na samym wstępie, jednakże z początku trochę ciężko było mi ją rozgryźć. Nie mogłam do końca odkryć, jaka to jest osoba - czy może to, co przeżyła ukształtowało ją w jakiś określony sposób, jakie uczucia darzyła do swojej rodziny od strony ojca u której mieszkała. Gdy teraz o tym myślę dochodzę do wniosku, że jest to jedna z tych postaci, które tak na prawdę nigdy nie pokazuje czytelnikowi do końca swojego wnętrza i chociaż mamy większą możliwość,aby ją poznać (bo w końcu dzięki narracji pier­wszo­osob­owej­ mamy dostęp do tego, co wie tylko główna bohaterka), to tak na prawdę koniec końców stwierdzamy, że tak na prawdę jej raczej nie znamy. Takie przynajmniej odniosłam wrażenie w stosunku do Cassie. Jednakże w żaden sposób nie oznacza to, że jest to złe. Wręcz przeciwnie. Z racji tego, że Naznaczeni to początek cyklu pod tym samym tytułem, mam wielką nadzieję, że z każdą kolejną częścią będziemy mogli poznać Cassie lepiej. • Spodobał mi się sam motyw naznaczonych, czyli ludzi, którzy posiadają specyficzne zdolności, których normalni ludzie w żaden sposób nie są w stanie nauczyć. Nie są to jakieś wybujałe i paranormalne zdolności, lecz takie, które zdecydowanie mogą znaleźć się w prawdziwym świecie - poznawanie uczuć innego człowieka, dzięki obserwacji jego zachowania, mimiki i gestów, profilowanie ludzi za sprawą obserwacji i wcielanie się w rolę ów osoby, niebywały umysł do liczb i statystyk, czy w końcu dostrzegania kłamstwa i prawdy. Myślę, że takie zagranie autorki nie jednemu się spodoba, gdyż tak jak mówiłam, zdecydowanie możemy mieć z tym do czynienia w naszym własnym życiu. Ciekawe było również wykorzystanie tych ów zdolności na potrzeby FBI. Dzięki temu mogliśmy przeniknąć do świata rządowej organizacji, do której zapewne nigdy nie będziemy mieć dostępu. Spodobało mi się, jak autorka opisała różne dedukcje bohaterów dotyczących przykładów spraw, z którymi musiało borykać się FBI oraz nawiązanie do seryjnych morderców. Jednakże to, co spodobało mi się najbardziej to to, że mogłam wniknąć chociaż trochę do mózgu mordercy i poznać choć ten mały tok jego rozumowania. Zawsze coś takiego mnie ciekawiło, a dzięki Jennifer Lynn Barnes miałam okazję, by poznać ten świat w chociaż najmniejszym stopniu. • Choć z początku książki trochę nudziła mnie sama fabuła, dalej na szczęście wszystko ciekawie się rozwinęło i sprawiło, że nie mogłam oderwać się od powieści, gdyż bardzo byłam ciekawa dalszych losów głównej bohaterki. Ciekawe było to, że do końca nie byłam pewna, kto tak na prawdę jest kim. Gdy już myślałam, że jestem bliska rozwiązaniu zagadki, okazywało się jednak, że chodzi o coś całkowicie innego. Dzięki temu autorka bardzo mnie zaciekawiła i sprawiła, że z całą pewnością sięgnę po kolejne jej powieści. • Podsumowując, Naznaczeni to bardzo ciekawie zapowiadająca się seria. Pierwsza część, mimo trochę nudnego początku, pokazała że połączenie thrillera z powieścią skierowaną dla młodych dorosłych może być całkiem niezłym pomysłem, z którego powinno skorzystać więcej pisarzy. Fabuła trzyma w napięciu do samego końca, by później zaprezentować na bardzo zaskakujące zakończenie. Bohaterowie dają się poznawać stopniowo, co jest miłą odmianą w stosunku do innych powieści NA. Naznaczeni to przyjemna powieść, przy której zdecydowanie warto się zatrzymać. Z pewnością spodoba się nie jednemu fanowi gatunku. Ja z całą pewnością niecierpliwie będę czekać na kolejne części.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Recenzja dostępna rónież na blogu: [Link] • Bianca to wysoka i piękna stewardessa, która wszystkie swoje obowiązki wykonuje najlepiej jak potrafi. W życiu przeżyła już nie jedno, jednak stara się, aby jej przeszłość nie stykała się z tera­źnie­jszo­ścią­, czy przyszłością. Jedyną osobą, która wie, co jej się przydarzyło - doskonale zna całą jej przeszłość - jest jej najlepszy przyjaciel Stephan. Przez wielu postrzegani są jako para, jednakże oni są dla siebie jedynie rodziną i z całą pewnością nic poza tym. Zważywszy na to, co było, Bianca nie ma zbyt wielkiego zaufania do mężczyzn, jeśli chodzi o związki. Woli nie mieszać się w nic podobnego, gdyż wie, że większość mężczyzn zwraca uwagę tylko na jej wygląd. Gdy jednak poznaje Jamesa Cavendisha - jednego z pasażerów pierwszej klasy - bardzo szybko zaczyna wątpić, czy aby tylko dobrze zrobiła decydując się na całkowitą rezygnację ze związków. Mężczyzna ten to zdecydowanie najp­rzys­tojn­iejs­zy człowiek na świecie, któremu bardzo trudno jest się oprzeć. Tym bardziej z resztą, że ów James Cavendish od początku, gdy poznał Biancę nie spuszcza z niej oczu. Tajemnicze przyciąganie nie daje o sobie zapomnieć, a fizyczne przyciąganie z każdą minutą staje się coraz bardziej widoczne. • Od samego początku bardzo spodobała mi się okładka książki Podniebny lot - utrzymana w bardzo jasnych, wręcz białych odcieniach z błyszczącymi czerwonymi napisami, zdecydowanie przyciąga wzrok. Po opisie jednak bardzo obawiałam się, że będzie to jakiś przereklamowany i zbyt wulgarny erotyk, który raczej mi się nie spodoba. Jednakże, jako iż bardzo lubię czytać tego typu powieści (lecz zaznaczam, że skupiam się na tych mniej oczywistych i tandetnych), postanowiłam zaryzykować. Już od pierwszych stron zaczynałam się utwierdzać w przekonaniu, że chyba jednak tym razem nie myliłam się co do tej powieści. Wszystko zaczynało dziać się tutaj zdecydowanie zbyt szybko, a sam James Cavendish, czyli główny sprawca całego tego zamieszania, jest zbyt bezpośredni i wulgarny. No bo powiedzmy sobie szczerze, kto normalny zagaduje do osoby, którą zna się jedynie bardzo krótko z widzenia i proponuje jej (bardzo dobitnie z resztą) seks? No chyba nikt. Zaczynałam odnosić wrażenie, że autorka napisała tą książkę po prostu na szybko, chcąc zainteresować ogromną liczbę czytelniczek, a koniec końców w ogóle nie przemyślała tego pomysłu. Jednak... z czasem coś tam troszkę zaczęło się w tym wszystkim zmieniać i właśnie to coś zachęciło mnie do zostania przy tej powieści. • Głowna bohaterka powieści - Bianca - jest stewardessą i pierwsze co przez to spodobało mi się w tej książce to bardzo dokładny sposób przedstawienia pracy bohaterki. Czytając opis powieści oczekiwałam, że dostanę tu kilka scen, które będą odbywały się na pokładzie samolotu i bardzo się cieszę, że dostałam je i to w dodatku z każdym drobnym szczegółem. Osobiście leciałam już kilka razy samolotem (co prawda nie w pierwszej klasie niestety), więc wiele z tych czynności, które wykonywała Bianka mogłam potwierdzić, lecz również dowiedziałam się też wiele nowego. Zawsze interesowało mnie to, jak swoją pracę postrzegają stewardessy czy stewardzi, więc poznanie pracy od wewnątrz, dzięki Biance i Stephanowi uważam za jak najbardziej miłą niespodziankę, jaką spotkałam w Podniebnym locie. • Główną bohaterką oraz narratorką powieści jest właśnie Bianca. Dziewczyna ta w swoim krótkim życiu przeżyła już bardzo wiele złego. Wszystko to, cała jej przeszłość, przyczyniła się do tego, jaką osobą się ona stała. Spodobało mi się, że autorka nie przedstawiła jej jako biedną i kruchą dziewczynę, która przez to, co przeżyła zamknęła się w sobie i nie pozwala na chociaż odrobinę radości. Bianca pokazała, że jest silną dziewczyną, która postanowiła przeciwstawić się złej passy i robić to, czego pragnie. James natomiast to młody miliarder, właściciel wielu firm i hoteli, który w brew temu, co wiele osób myśli, do wszystkiego doszedł sam, mimo wielu trudności. Nie da się jednak ukryć, że ma bardzo bogate życie seksualne, jednak jego opinia w żaden sposób przez to nie cierpi. Czy oboje mi się spodobali? Tak. Zdecydowanie miło spędzało mi się z nimi czas i cały czas kibicowałam ich dziwnemu i pokręconemu związkowi. • Co mi się tutaj nie podobało? Przede wszystkim miejscami przesadnie wulgarne momenty oraz zbyt szybko rozwijająca się fabuła. Jeśli chodzi o to pierwsze to cóż... wiem, że erotyki właśnie na tym polegają i z reguły mi to nie przeszkadza, jednak tutaj wiele razy doszłam do wniosku, że ta wulgarność była zdecydowanie przesadzona, czasem lekko niesmaczna i powiedziałabym, że trochę nierealna. Takie właśnie odniosłam wrażenie na ten temat. Trochę mi to przesadzało i nie raz miałam ochotę po prostu odłożyć Podniebny lot na później. Co do zbyt szybko rozwijającej się fabuły, mam tutaj na myśli między innymi to, o czym wspomniałam prędzej, a mianowicie fakt, że bohaterowie tak szybko postanowili nawiązać ze sobą romans, co w prawdziwym życiu raczej nie dzieje się w aż tak ekspresowym tempie. Choć może nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo jak ów wulgarność, jednakże było to dla mnie po prostu trochę dziwne. Jednakże jeśli przymknie się na to oko, raczej nie będzie przeszkadzać nam to w dalszym czytaniu. • Podsumowując więc, czy jestem zadowolona z lektury Podniebnego lotu? I tak i nie. Tak, gdyż koniec końców autorka przedstawiła ciekawą fabułę, gdzie nie liczył się tylko sam seks. Występują tam również liczne wątki poboczne, które myślę, że zostaną wyjaśnione czytelnikowi w kolejnej części. Dodatkowo wykreowała ona ciekawych bohaterów z bogatą przeszłością, których sama polubiłam, a to moim zdaniem jedne z ważnych kluczy do sukcesu. Nie, ze względu na te dość kujące w oczy wady, które w bardzo łatwy sposób mogły zostać pominięte. Myślę, że z tej książki mogłaby wyjść bardzo dobra powieść, gdyby tylko autorka skupiła się na wyeliminowaniu tych kilku błędów. Ocenę, czy sięgnąć po tą powieść, czy też nie pozostawiam wam. Ja na pewno sięgnę po kontynuację serii, gdyż jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczą się losy Bianci i Jamesa.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
42
  • Serce na walizkach
    Figaro, K. A.
  • Serce na zakręcie
    Figaro, K. A.
  • Pieprz i sól
    Figaro, K. A.
  • Don't love me
    Kiefer, Lena
  • Gorące sekrety
    Miszczuk, Katarzyna Berenika
  • Pościg
    Kennedy, Elle
Należy do grup

grejfrutoowa
ilona3
Betik
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo