Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
'Czarodziejski Młyn' to prawdziwa muzyczna kraina czarów - zdaje się, że to najbardziej zróżnicowana aranżacyjnie bajka muzyczna, której miałam okazję posłuchać. Od dzwoneczkowych polifonii do partii niemalże operowych to prawdziwa muzyczna uczta.
-
Świetna bajka muzyczna z genialną rolą Piotra Fronczewskiego jako Czarnego - naprawdę widać tutaj jak świetnie bawił się tą postacią. Z kolei piosenka, która zamiata wszystkie inne to utwór wykonany przez spętanego Gaudentego o tym jak nie należy ufać nieznanym rycerzom - zdaje się, że to brawurowa interpretacja Michała Bajora, którą jeszcze długo po przesłuchaniu całości nucimy pod nosem.
-
Naprawdę udana wersja muzyczna bajki 'O dwóch takich, co ukradli księżyc'. Duża w tym zasługa odtwórców głównych ról: Marii Janeckiej i Danuty Mancewicz jako Jacka i Placka oraz Stanisławy Celińskiej jako Matki. Dialogi są świetne, a nawet momentami wzruszające i chwytające za serce - słuchacz uczestniczy w przemianie bliźniaków, mocno im przy tym kibicujac, a warstwa muzyczna podkreśla wątek przygodowy, mistrzowsko zresztą wyeksponowany.
-
Przeurocza wierszowana opowiastka dla najmłodszych o małym urwisie Pimpusiu, która zaskakująco nie straciła na aktualności i świeżości mimo upływu 120 lat od jego pierwszego wydania. Niesfornych Pimpusiów pełno w każdym pokoleniu i każdy w swoim czasie nauczy się swojej życiowej lekcji - wszak morał tej opowieści zrozumieją zarówno starsi, jak i najmłodsze pokolenie Pimpusiów.
-
Po genialnej pierwszej części 'W ciszy otwieranych grobów', czym prędzej zabrałam się za tom drugi trylogii Zbigniewa Święcha, czyli za 'Wileńską klątwę Jagiellończyka'. Cóż to było za brutalne i zgoła zaskakujące zderzenie z rzeczywistością, cóż za rozczarowanie i niesmak, a przede wszystkim cóż to za bylejakie potraktowanie czytelnika! Sam autor w swojej przedmowie rozbrajająco przyznaje, że epizod wileński niejako dodaje do trójksięgu aby wypełnić zobowiązania wydawnicze. Właśnie, wileński. Jak Wilno trafiło nagle do Krakowa - a wcześniej nic tego nie zapowiadało, wie chyba tylko czcigodny autor, ponieważ kolejny raz rozbrajająco niejako doczepia epizod katedry wileńskiej do katedry wawelskiej, bo przecież to i to jest rezydencją królewską, więc czemu nie, a przy okazji, oho, w latach trzydziestych odkryto groby króla Aleksandra Jagiellończyka oraz królowych Elżbiety Habsburg i Barbary Radziwiłłówny, zmarło po tym fakcie kilka osób i mamy prawie podobną sensację jak czterdzieści lat później podczas eksploracji grobu króla Kazimierza Jagiellończyka! Tak, 'podobnie' jest zdaje się słowem-kluczem autora podczas redagowania drugiego tomu swojej trylogii. Nie dość, że z 377 stron całości, część historyczno-merytoryczna (też niepotrzebnie zresztą naciągana!) zamyka się w zaledwie 168 stronach, to kwestia rzekomej wileńskiej 'klątwy' to naprawdę grubymi nićmi szyta, kompletnie nieciekawa intryga, pod którą autor próbuje 'podpiąć' wszystko, co nawinie mu się pod pióro. Wierzyć aż sie nie chce, że książka ta to siostra części pierwszej. Mało tego, wydanie, którym dysponowałam zawiera kompletny chaos w kwestii nieprawidłowej numeracji, odwróconej numeracji i w ogóle bałaganu porządkowego stron, co nie pomagało w lekturze. Lwia część tej pozycji to artykuły prasowe z przedwojennych kurierów codziennych o odkryciu grobów królewskich w wileńskiej katedrze oraz - rzecz doprawdy niezwykła - recenzje pierwszego tomu wraz z wywiadem z autorem przyjmujące formę ciągłego klepania się po plecach za epizod wawelski do tego stopnia, że kończąc lekturę, czytelnik kompletnie zapomina, że ta pozycja dotyczy przecież losów grobów wileńskich, zresztą tylko wybranych. Niestety, 'Wileńska klątwa Jagiellończyka' to temat opracowany pospieszne, niedokładnie, po macoszemu, a co najgorsze zastępczo - a temat świetnie nadawałby się do eksploracji, ale nie w taki sposób. Broni się jeszcze duża ilość fotografii, ale to wciąż za mało, gdyż cały ten trochę przydługi artykuł, nie ma tego co poprzednia część - duszy. Co do zasady przeczytam część ostatnią, ale co tam spotkam? Zobaczymy.