Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
agnesto
Najnowsze recenzje
1
...
24 25 26
...
112
  • [awatar]
    agnesto
    Pani Rowling jest autorką obdarzoną talentem w pełnym spektrum tego słowa. Jej wyobraźnia, styl pisania, opowiadania historii czy to dużym czy małym sprawia, że jej książki pochłaniam. Dosłownie. Zachwycam się nimi, dotykam ich jak skarbów i zastanawiam się nad fenomenem ludzkiej głowy i jej możliwości. Nad fantazją i kreacją, jaką tylko ludzki mózg jest w stanie stworzyć. A Pani Rowling bawi się tym, ze smakiem nazywa, pisze... fascynuje ludzi bez względu na szerokość geograficzną. • Tu mamy Ikaboga, potwora wykreowanego przez ludzi i ich plotki, które podawane z ust do ust sprawiły, że każdy widział Ikaboga inaczej. Był wielki, ba, okropny i miał wielkie zębiska i ział ogniem i jadł ludzi i był nieśmiertelny i... na pewno zaatakuje ludzi już niebawem, bo będzie chciał być władcą. I, o co bali się królowie rodów wszelakich, z pewnością zawłaszczy sobie wszystkie złota i kamienie ze skarbca królewskiego. To i wiele innych było o nim wieści. • A czy Ikabog istniał? dobre pytanie... Zagwozdka nie rozwikłana. • Na micie o tym Potworze żerują doradcy Króla krainy Coniemiara. Dwóch obrastających w krągłości bliskich ekspertów w każdej dziedzinie tak lawirują poczynaniami naiwnego króla, tak go wykorzystują w swoich podstępnych knuciach, tak ukrywają przed nim prawdę - o wszystkim - że biedny król im wierzy, przez co szkodzi. Szkodzi i sobie i państwu i ludziom w szczególności. A ludzie cierpią najbardziej - głodują, biedują, marnują życie na czekaniu na rychłą śmierć, bo tak źle w Coniemiara jeszcze nigdy nie było. Lecz Król, Król o niczym nie wie, jego się mami i to perfekcyjnie, a ci co przebijają mur jego naiwności są natychmiast usuwani poza granice. Tak pozbyto się dzieci, które nie bały się pokazać palcem na króla mówiąc, że jest wredny i nieuczciwy. • Nie będę zdradzać PIĘKNA tej powieści. Nie będę zdradzać fabuły, bo ta jest fantastyczna i każde słowo nie dość, że ją zdradzi, to i umniejszy, bo brak mi słów zachwytu. Tą ksiązkę pożarłam - dosłownie - pożarłam, jak Ikabog swe ofiary. Szybko, bez skrupułów z lekkim smutkiem, że tak szybko się skończyła. Niebywały język, styl pisania i cała historia o królestwie Coniemiara - o sąsiednim kraju Serów i Słodkości i Kiełbasek wszelakich. W tej powieści jest smak, rozkosz i to, co każdy czytelnik szuka - uczta dla wyobraźni i totalne zatracenie w czasie.
  • [awatar]
    agnesto
    To mogłaby być moja najkrótsza recenzja książki, jaką kiedykolwiek napisałam. Napisałabym ją dużymi – najlepiej zielonymi literami, zielonymi jak drzewa w lecie, jak trawa, jak żaba. Bo wystarczyłoby napisać jedno zdanie „Chciałabym pojechać w lecie na RODOS”. Na końcu postawiłabym kropkę wielką, jak jezioro i nic więcej bym nie dopisała. Bo magia książki nadal trzyma mnie w swoim kunszcie i pięknie i jakiejś swobody wymieszanej z radością. Oczarowała mnie jak rzadko która książka. Choć skuszę się nawet powiedzieć, że zauroczyła totalnie. Przepadłam. Wyszło ze mnie dziecko, szczęśliwe dziecko. Poczułam swobodę, beztroskę i upał wakacji. • A gdzie jest RODOS? RODOS, to Rodzinne Ogródki Działkowe (Ogrodzone Siatką). Mogą być w moim mieście, w twoim, wszędzie. Lecz najważniejszy jest klimat jaki na nich panuje, zwłaszcza w „Dziczy”. Idąc główną alejką musisz minąć te pokazowe domki z wielkimi grillami i ogromnymi krzakami owoców, bo dopiero na samym końcu, zarośniętym chaszczami, zapomnianym niemalże miejscu tych działek jest.... Rodos. Wyspa w mieście, gdzie dwóch chłopców odnajduje przyjaźń, zrozumienie i wolność. Jest Turet, który wymachuje rękami i zaczyna każde zdanie od: "Uh-duh-duh". Jest Porszak, który żyje bańce mydlanej, nie lubi się przytulać i układa kamienie od największego do najmniejszego, albo na odwrót, ale najmniejszy to według niego „litość”, a on nie lubi litości ustawiać pierwszej. Pierwsza jest moc i siła. Wszystko musi być uporządkowane i mieć swoje miejsce. • A na Rodos poznają Gabarytę, zbieracza wszystkiego. Pandę, lubiącego reggae i mającego podkowy pod oczami. Dużą wymiarowo Szmirabellę, której wyrzekł się syn i Wuja Kukułkę, wyglądającego przez okno domu jak kukułka z zegara, pracującego nieustannie nad eliksirem szczęścia. Każdy ma swój świat, swoje postrzeganie świata i swój bagaż przeżytych lat. Ale mówią o tym, co chcą. Nikt tu nikogo nie wypytuje, nie analizuje, nikt sobie nie przeszkadza. Wszyscy są normalni. Nawet chłopcy ze swoimi chorobami są „normalni”. Odkrywają w sobie nowe zdolności, cierpliwość i niesamowite oddanie innych i siebie jednocześnie. Bo czy choroba wyklucza z „normalności”? Przecież granica między rzekomą normalnością, a obłędem jest bardzo cienka, a co śmieszne, owa granica jest umowna i lawiruje w różnych kierunkach. • Ich przyjaźnie, wakacyjną codzienność i szczęście, jakie się w nich odradza, to wszystko mnie tak bardzo ujęło, że nie mogłam oderwać się od czytania. Ba, stałam się ich kumplem, który jako trzeci spędza wakacje w mieście i wraz z Turetem i Porszakiem codziennie przechodzi przez dziurę w siatce, by być w „Dziczy”. • Zachwyciła mnie treść, styl pisania pani Katarzyny i moc wyobraźni, która wymalowała coś tak baśniowo realnego. Raj w środku upalnego miasta. Wyspa szczęścia. Miejsce niedostępne dla wszystkich, ukryte w pięknie i otoczone siatką dobroci. Siatką z dziurą, która była złotą bramą dla nielicznych. • Tu roztaczał się zapach pieczonego ciasta owocowego, eliksir Kukułki odurzał zapachem, a każdy chodził z uśmiechem na twarzy. Wspaniała powieść, która stoi u mnie na półce na honorowym miejscu i uzurpuje sobie miejsce do „wszędobylskości”, na co jej świadomie pozwalam. Zasługuje na to. Jest dla mnie perłą, błyszczącym diamentem zaczarowanym w słowach, w słowach, które we mnie zamieszkały i zadomowiły się na wieczność. • I nie omieszkam przeczytać inne ksiązki tej autorki - ciekawi mnie jej styl pisania i zabawy wyobraźnią w innego typu powieściach.
  • [awatar]
    agnesto
    owiem szczerze, że zaintrygowało mnie Wydawnictwo, które wypuściło tą powieść na nasz rynek księgarski. Dlaczego? Wcześniej czytałam wspaniałe powieści Rutherfurda, jak choćby „Paryż”, czy „Rosja”, które mnie totalnie porwały i zachwyciły, a które były wydane właśnie w ramach Wydawnictwa Czarna Owca w Szmaragdowej Serii. Serii wyjątkowej. Dlatego łapię wszystko, co się pod jej szyldem ukazuje czy ukazało. Stąd w moich rękach „Sieroce pociągi” Christiny Baker-Kline. • Kilka słów na temat tła historycznego, otóż w USA w latach 1854-1929 około 250 tysięcy dzieci, głownie sierot i bezdomnych oraz porzuconych dzieci było wywożonych pociągami z przeludnionego wschodniego wybrzeża do rolniczych, gorzej uprzemysłowionych stanów Środkowego Zachodu. Taki wywóz zakładał, że owe sieroty wśród chrześcijańskich farmerów znajdą nowy dom, bezpieczeństwo oraz szansę na zdobycie edukacji. Jednak rzeczywistość pokazała, że tylko nieliczni tak trafili. Wiele dzieci skazano na wyzysk, ubóstwo, głód i bicie. O tym jest ta powieść. O Viviene, która jako dziecko została wywieziona właśnie takim transportem. • Zacznę jednak od Molly Ayer przyłapanej na kradzieży książki z biblioteki, co postawiło ją przed wyborem – albo spędzi kilka miesięcy w poprawczaku, albo podejmie się pracy społecznej, czyli uporządkowania strychu starszej pani. Co wybiera Molly? Wybiera drugą opcję i trafia do domu Vivian Daly, o której już wspomniałam. • Owo sprzątanie zmienia wszystko – przyszłość, jak i je same. To, co Viviane próbowała wymazać z pamięci zostało skrzętnie zamknięte w kufrach, jednak to właśnie owe kufry zostały otwarte przez Molly i ponownie ujrzało światło dzienne. Bo okazuje się, że podróż zapełnionym wagonem trwa nadal, że nie da się tak łatwo odciąć od tego, co się przeżyło i od tego, co do dziś tkwi w nas jako traumatyczne wspomnienie. Viviene ponownie staje twarzą w twarz z własną historią, poznaje twarze ludzi, którzy się w niej przewinęli lecz tym razem znajduje w sobie siłę do konfrontacji. Ale to wszystko dzięki Molly, która porządkuje dokumenty, zaczyna rozmawiać z ich właścicielką, a co najważniejsze – znajduje z nią, z Viviene wspólny język. Drastyczna różnica wieku traci na swej intensywności i obydwie panie zaczynają czerpać ze swego towarzystwa wszystko, co najlepsze. Pojawia się pasja życia, zainteresowanie oraz chęć rozmów. • Mało? A może to mało to jednak dużo? Autorka uzmysławia mi, jak cenne jest łamanie schematów, przekraczanie marginesów i poznawanie historii, która czasem o poznanie się nie prosi. Wskazuje też taką potrzebę. Bo dusza ludzka to dziwny mechanizm, który nie zawsze działa wedle tego, jak byśmy chcieli. Zapomnieć? Odciąć coś, co jest po części nami? Viviene, bohaterka z powieści, jest tego idealnym dowodem. Podnosisz wieko i wszystko wypływa. W „Sierocych pociągach” mamy autentyczne tło historyczne, a na jego tle ludzkie, losy wielu ludzi, wtedy dzieci. Ta powieść to dramat, to też pamiętnik, dziennik. Niespotykana książka przesycona historią, emocjami oraz ludzkim odruchem – miłością. To bardzo przemyślana, świetna historia. Rozdziały przeskakujące po kalendarzowych latach sprawiają, że jako czytelnik brniesz w zapisane strony w ślepo. Dajesz się porwać. Czytasz i przepadasz, bo ciekawość w tobie nie daje ci spokoju. Do tego świetne pióro autorki sprawia, że nie masz ochoty kończyć. Przestajesz kontrolować zegar, bo po prostu odczuwasz czytelniczy komfort. I mimo trudnego tematu, jaki porusza Christina Baker-Kline, czytanie tej powieści to przyjemność. To odpoczynek umysłu.
  • [awatar]
    agnesto
    Dla mnie KLASYKA 😁📖📖📖 miałam płytę winylowa z tą Bajką w formie słuchowiska. Kazdy bohater miał inny glos i nawet dziś, gdy czytam (a raczej"chłonę" z wypiekami na policzkach) tą bajkę, to słyszę te głosy i dialogi. Lecz złapałam się na tym, że nie pamiętałam przy końcu pewnych momentów. Na płycie mogły zostać pominięte...jak i niektóre zdania z czytanki. Jednak nie mogę stawiać znaku równości między wersją płytową, a książkową. Obrazoburcze byłoby to z mojej strony zarówno dla autorów bajki, jak i dla autorów płyty. Dlatego... Cieszę się dzieciństwem i bajką z obrazkami i drzewkiem Aby Baby zwanym baabus musicalis, czyli coś muzycznego w rzeczy samej🌳🎋🏞️🌲 • A bajka? Mądra, uniwersalna i do dziś niezwykle zabawna. Czytałam chodząc i śmiałam się sama do siebie🐲 • no i czasem śpiewałam...
  • [awatar]
    agnesto
    oryginalny film o tej samej treści ma wersję włoską i pochodzi z 2016r. - jest świetny. Tu polska wersja? Czy należy porównywać? • [Link]
W trakcie czytania
Brak pozycji
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo