• Do momentu przeczytania „Dziennika 1954” miałam do Tyrmanda-literata wiele sympatii, zyskał ją dzięki lekkości pióra i niewymuszonemu stylowi swoich nowel, no i „Złemu”, a także dzięki wizerunkowi, który sobie stworzyłam po przeczytaniu biografii napisanej przez Mariusza Urbanka. „Dziennik” zmienił nieco moją perspektywę, bo nie umiałam oprzeć się wrażeniu, że Tyrmand jako dziejopis mocno się kreował i nie chodzi mi o to, że pokazywał siebie tylko od najlepszej strony, nie, ale pisząc nawet o swoich niedoskonałościach, robił to w nadzwyczaj megalomańskim stylu. • Fikcja literacka w wydaniu Tyrmanda tchnęła życiem, energią, radością, kpiną, była szczera albo mnie się taka wydawała, tak ją odczytywałam. W dzienniku, który gatunkowo skłania się ku literaturze faktu, poczułam głęboki cień stylizacji, kreacjonizm i popisywanie erudycją. • Mamy w dzienniku obraz komunistycznego kraju, w którym życie jest skomplikowane i trzeba umieć w nim przetrwać. Jedni radzą sobie lepiej, ale wbrew swoim przekonaniom, inni gorzej, ale trwają w zgodzie ze sobą, co autor dziennika za każdym razem mocno podkreśla. • Podobały mi się refleksje i przemyślenia pisarza na temat, wyczytanych w artykułach gazet rządowych, bieżących wydarzeń w ówczesnej Polsce. Jego komentarze do sposobu działania partii są spostrzeżeniami obywatela stojącego z boku, który nawet nie z pozycji opozycjonisty, tylko logicznie myślącego człowieka ocenia fakty. • Wyjątkowo raził mnie sposób przedstawienia relacji z dziewczyną, której udzielał korepetycji, ta jego protekcjonalna postawa i cały proces „wychowywania Krystyny”, jak nazywał poświęcany jej czas, była dla mnie nieznośna. Beształ Krystynę i wytykał jej błędy, szydził, przypomniałam sobie wówczas, że i Eryk Lipiński podobnie „wychowywał” swoją przyszłą żonę. • Za to genialnie wyszedł Tyrmandowi opis powrotnej podróży z Krakowa, tej po spotkaniu z Barbarą. Dla mnie była to jedna z najzabawniejszych i po mistrzowsku przedstawionych miniaturek obyczajowych. • Na pewno zgapię od niego określenie „wybór z przeczucia”. Tak mówił o książkach, po które sięgał, idąc za podszeptem intuicji. • Polecam tym, którzy chcieliby cofnąć się w czasie i uszczknąć nieco klimatu peerelowskiego życia z pierwszego kwartału 1954 roku.
Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu
foo