-
Clint Eastwood to marka sama w sobie. To człowiek klasyka, mistrz, guru kina. I nie ma znaczenia czy stoi przed, czy za kamerą. To pewniak, jak się mówi w języku hazardu. • A tutaj mamy "Gran Torino", którego okładka nieco mylnie oddaje obraz tego, co obserwujemy na ekranie. Oto wdowiec, zrzęda (rzekomy) i upierdliwy ramol (jak go niektórzy postrzegą) okazuje się być dobrym stróżem zarówno własnej dzielnicy, jak i sąsiadów. Ci są "żółtkami", co mu się nijak początkowo nie podoba, lecz widząc niesprawiedliwość panoszącą się na ulicach i wśród tzw. "młodzieży", sięga po ostateczność. A wszystkiemu winien jest sąsiad, który wobec szantażu gangu zostaje zmuszony do rabunku auta Gran Torino... • Clint Eastwood gra fenomenalnie. Jego zawziętość, upartość, czy choćby złość są tak wiarygodne, że odnosimy wrażenie, że gra nie sprawi mu żadnego kłopotu. On się kamerą bawi - dosłownie. I chyba dzięki temu stworzył tak mistrzowski obraz. • polecam koniecznie • uwaga - fabuła okropnie wciaga.